Reklama

“W pracy Sousy wiele rzeczy jest robionych pod publiczkę”

redakcja

Autor:redakcja

06 września 2021, 08:48 • 8 min czytania 18 komentarzy

Poniedziałkowa prasa to głównie echa meczu z San Marino. Jest też druga część wywiadu z Maciejem Mateńką i kilka rzeczy ligowych. 

“W pracy Sousy wiele rzeczy jest robionych pod publiczkę”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Radosław Kałużny o meczu z San Marino.

Ktoś powiedział, że bez „Lewego” bylibyśmy bardzo przeciętnym europejskim zespołem pokroju Cypru.

Cypru? To nie byłoby jeszcze tak źle! (śmiech). Trochę sobie żartuję, lecz niezwykle trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałaby nasza kadra bez Roberta. To temat na osobną analizę. W sumie można byłoby dokonać jej w tym momencie, bo z całym szacunkiem – w niedzielny wieczór nie mieliśmy czego analizować. Gospodarze nie byli w stanie stworzyć żadnych przeciwności. Nie nadążali za Polakami, którzy grali zdecydowanie za szybko, dlatego zawodnikom San Marino tylko głowy kręciły się wokół szyi. Schodząc na przerwę czuli się pewnie, jakby zeszli z karuzeli.

Reklama

“PS” znów chwilami oceniał piłkarzy mocno po swojemu.

Tymoteusz Puchacz 7

Takiego skrzydłowego Unionu Berlin chciałoby się oglądać w reprezentacji zawsze. Na tle słabego San Marino wyglądał przekonująco. Wygrywał pojedynki, stwarzał zagrożenie, celnie dośrodkowywał, nie faulował. Na tle takiego przeciwnika trudno było się nie wyróżnić, ale przykład Piątkowskiego pokazał, że i w San Marino można było stracić.

Jakub Kamiński 5

Z każdą minutą 958. piłkarz reprezentacji Polski rósł. W niektórych momentach ósmemu debiutantowi w kadrze za kadencji Paulo Sousy brakowało trochę luzu i swobody znanej z ekstraklasy, ale na tle San Marino wypadł przyzwoicie, choć na pewno stać go na więcej.

Reklama

Druga część wywiadu z Maciejem Mateńką, wiceprezesem PZPN ds. szkolenia.

ŁUKASZ OLKOWICZ: Kto ma nauczać trenerów w Polsce?

MACIEJ MATEŃKO (WICEPREZES PZPN DS. SZKOLENIA): Edukatorzy szkoleni przez PZPN.

A kto ma nauczać edukatorów?

Doświadczeni trenerzy.

Uczą ci doświadczeni, ale polska myśl szkoleniowa nie broni się piłkarzami, których wychowała. A kto tych zawodników wyszkolił?

Nie twierdzę, że wszystko jest idealne. Bardzo dużo zmieniło się na plus, co nie znaczy, że czegoś nie można dopracować. Piłka nożna ewoluuje. My będziemy wzorować się na innych federacjach, a to, co mają najlepsze, postaramy się wyciągnąć. Mamy wielu trenerów jeżdżących na zagraniczne staże, widzą, jak tam się szkoli. Są wspólne konferencje trenerów z różnych państw. Zorganizuję spotkanie, na którym zastanowimy się, co można ulepszyć w prowadzeniu kursów i co zrobić, by poziom trenerów edukatorów był jeszcze wyższy.

Tylko jaką oni wiedzę mają przekazywać, skoro przez tyle lat Polska miała problem z wyszkoleniem kreatywnych zawodników?

Dlatego musimy nad tym popracować. Jeżeli będą dobrzy trenerzy edukatorzy, to wzrośnie poziom kursów, będą lepsi trenerzy, a dzięki temu będziemy mieli lepszych zawodników. Na pewno czeka nas bardzo dużo pracy.

Bierze pan pod uwagę wsparcie zagranicznych fachowców wśród tych, którzy mieliby uczyć naszych trenerów?

Nie mam z tym żadnego problemu. Jeśli to ma być coś, co trenerów rozwinie i będzie dla nich pomocne, to jak najbardziej.

Jak pan ocenia poziom kursów trenerskich w Polsce?

W ostatnich latach poszło to bardzo mocno do przodu, ujednolicono kursy. PZPN zrobił konkretne prezentacje zgodne z nowymi trendami. Bardzo dużo czasu poświęca się na rozwój inteligencji piłkarskiej, a więc i kreatywności. I to jest zawarte w prezentacjach PZPN. Trenerem edukatorem jestem od dziesięciu lat i wcześniej wyglądało to tak, że każdy związek prowadził kursy po swojemu. Mocno się różniły.

Jaki wpływ ma PZPN na kursy organizowany we Wrocławiu czy Kielcach?

Odbywają się pod patronatem PZPN, a tematy i prezentacje dostarcza centrala. Ma więc ogromny wpływ na to, co dzieje się w każdym wojewódzkim związku na każdym poziomie kursów.

22-letni Lirim Kastrati ma kosztować Legię Warszawa 1,4 mln euro rozłożone na pięć lat. Droższy był tylko Bartosz Slisz.

Stołeczny klub zapłaci za Kastratiego 1,4 mln euro rozłożone na pięć rat. Do tego mistrz Chorwacji zagwarantował sobie 15 procent od zysku z kwoty kolejnego transferu reprezentanta Kosowa. Jeśli w przyszłym sezonie Legia zagra w grupie Ligi Mistrzów, zapłaci Dinamu 150 tys. euro, awans do grupy Ligi Europy to 100 tys. euro bonusu, a Ligi Konferencji – 50 tys. To oznacza, że Dinamo raczej nie straci na młodym skrzydłowym, za którego przed rokiem zapłaciło Lokomotiwowi Zagrzeb dwa miliony euro. Kastrati ma zarabiać w Legii 30 tys. euro miesięcznie, co stawia go w czołówce najlepiej opłacanych graczy mistrza Polski. Kosowianin jest też najdroższym piłkarzem sprowadzonym do Polski w trakcie letniego okna transferowego – kupiony przez Lecha Poznań Adrien Ba Loua kosztował 1,2 mln euro.

Tomaš Petrašek w końcu jest w pełni zdrowia i może zagrać już w najbliższym meczu z Lechem Poznań.

Obrońca w końcu pojawił się na boisku. Czeski stoper doszedł do siebie po kontuzji kolana (naderwane więzadło rzepki). Z urazem zmagał się od października ubiegłego roku. Na początku obecnego sezonu wydawało się, że najgorsze jest za nim, bo zagrał 13 minut w meczu o Superpuchar Polski Legią (1:1, karne 4:3). Po nim kontuzja dała o sobie znać i Petrašek znów potrzebował odpoczynku.

Oficjalnie mówiło się o przeciążeniach, a według naszych informacji znów chodziło o to samo kolano. Ból wrócił. Na początku sierpnia częstochowski klub wydał komunikat, w którym można było przeczytać, że kapitan zespołu potrzebuje jeszcze dodatkowego miesiąca indywidualnych zajęć. W piątek Czech zagrał 30 minut w sparingu z węgierskim FC Fehervar (5:2). Było to spotkanie uwieczniające oficjalne otwarcie przebudowanego stadionu przy ulicy Limanowskiego.

Petrašek po wejściu na boisko był bliski strzelenia gola, ale po jego uderzeniu głową piłka odbiła się od poprzeczki bramki. – To było po stałym fragmencie gry. Tomek jest już naprawdę blisko takiego ostatecznego powrotu – mówi trener Rakowa Marek Papszun. Zapytaliśmy szkoleniowca, kiedy jest szansa na powrót stopera do meczowej kadry. Odpowiedź jest zaskakująco optymistyczna.

Dariusz Dziekanowski uważa, że nasza reprezentacja pod wodzą Paulo Sousy cofa się w rozwoju.

Mam poczucie, że w pracy Portugalczyka wiele rzeczy jest robionych pod publiczkę, dla lepszego wrażenia, zaś mało jest w tym merytoryki czy praktycznych rozwiązań, które sprawiają, że moglibyśmy pójść do przodu. Paulo Sousa miał sprawić, żeby Lewandowski i pozostali zawodnicy tworzyli zgrany organizm, tymczasem ten rozdział pomiędzy Robertem i resztą zawodników jest coraz wyraźniejszy. Spotkanie z Albanią było tego idealnym przykładem. Sousa na konferencjach prasowych, w wypowiedziach przed kamerami od początku wypada bardzo dobrze. W sposób akademicki potrafi wyjaśnić jakie zadania mieli wykonywać jego zawodnicy i czemu miało to służyć. Nie wiem czy w taki sposób tłumaczy swoje pomysły piłkarzom w szatni, ale wygląda na to, że oni do końca nie rozumieją jego intencji. Mieliśmy w historii różnych selekcjonerów, jednemu wystarczyły dwa mądre zdania, inny straszył rozgrzaną lokówką, inny puszczał filmy motywacyjne. Generalnie reguła jest jedna – zawodników nie można napakować teorią, przekaz musi być krótki i prosty. Nie oszukujmy się, szatnia to nie jest aula wykładowa. I przede wszystkim trzeba być w stu procentach przekonanym, że to, co się mówi, trafi do odbiorców.

SPORT

Turecki Konyaspor jest zbulwersowany sprawą niedoszłego transferu Jesusa Jimeneza.

Na transferze swojego najlepszego strzelca i piłkarza „górnicy” mieli zarobić ok. 0,5 miliona euro. Byłyby pieniądze, ale nie byłoby czołowego gracza. Przeciwni odejściu byli i kibice i prezydent miasta Małgorzata Mańka-Szulik. Turcy są z tego powodu wściekli. Portal haberdairesi.com donosi, że Konyaspor przygotowuje się do złożenia skargi do FIFA.

„Zwraca się uwagę, że zarząd klubu będzie skarżył Górnika Zabrze za niewypełnienie swoich obowiązków w umowie o transfer. Kierownictwo Konyasporu uzgodniło wszystkie warunki do odejścia piłkarza, przygotowało do podpisania oficjalny dokument, ale polski klub wycofał się z wszystkiego ze względu na presję ze strony swoich kibiców” – piszą Turcy.

Jak faktycznie zakończy się cała sprawa pokażą najbliższe godziny, bo letnie okienko transferowe kończy się nad Bosforem w środę 8 września.

Ruch Chorzów odniósł kolejne zwycięstwo – tym razem 2:1 nad Chojniczanką – i jest już wiceliderem II ligi.

Piątkowy wieczór przyniósł kibicom Ruchu znakomitą wiadomość: okazało się, że ich drużyna na tle jednego z faworytów II ligi jest w stanie prezentować się równie dobrze, co w poprzednich meczach. I nawet sceptycy tonujący nastroje, że z wcześniejszych sześciu kolejek nie ma jeszcze co wyciągać daleko idących wniosków, skoro rywalami nie byli przedstawiciele czołówki, muszą powoli zmieniać optykę, spoglądać na rzeczywistość bardziej optymistycznie. Skoro w każdym z siedmiu spotkań „Niebiescy” byli lepsi, a w trzech zremisowanych na najwyższą notę zasługiwał bramkarz przeciwnika, to trudno już mówić o przypadku, szczęściu, terminarzu, dyspozycji dnia. Okazało się, że beniaminek z Cichej jest na tyle silny, by natychmiast walczyć o drugi z rzędu awans.

– Liga jest długa, to dopiero początek – studzi nas trener Jarosław Skrobacz. – Staramy się coś w każdym meczu dołożyć; jakiś procent, ułamek, by wyglądać lepiej. Jako zespół cały czas chcemy funkcjonować lepiej, czas pracuje dla nas. Stale poznajemy swoje zachowania na boisku, bo gramy nowym dla większości zawodników ustawieniem. Jest sporo do poprawy – przekonuje szkoleniowiec „Niebieskich”.

SUPER EXPRESS

Wzmianka o meczu z San Marino i nic więcej.

W 48. minucie Piątkowski w przedziwny sposób podawał do Helika, a ten do piłki nie doszedł. Zrobił to napastnik San Marino Nanni, który strzelił gola. Gracze gospodarzy wybuchnęli radością, jakby zdobyli mistrzostwo świata. Nic jednak dziwnego – reprezentacja San Marino bardzo rzadko strzela gole, było to dla nich pierwsze trafienie w tych eliminacjach i zaledwie 26. w ich historii. Polska obrona po tym meczu powinna się wstydzić, bo takie błędy po prostu nie przystoją zawodowcom. W środę gramy z Anglią i aż strach pomyśleć, co Harry Kane i spółka mogą wyczyniać w polskim polu karnym…

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Wymowne słowa Simeone o rywalizacji z Realem i Barceloną

Patryk Stec
2
Wymowne słowa Simeone o rywalizacji z Realem i Barceloną
Ekstraklasa

Media: Przełom? Jagiellonia i Wisła dogadały się ws. daty Superpucharu

Bartosz Lodko
4
Media: Przełom? Jagiellonia i Wisła dogadały się ws. daty Superpucharu

Komentarze

18 komentarzy

Loading...