Reklama

PRASA. Zieliński: Brak Piątkowskiego nie zaskakuje. Kosowski: Dziwi brak Świerczoka

redakcja

Autor:redakcja

17 sierpnia 2021, 08:40 • 7 min czytania

Wtorkowa prasa to echa powołań Paulo Sousy, wyczekiwanie na wybory na prezesa PZPN i niestety niewiele więcej.

PRASA. Zieliński: Brak Piątkowskiego nie zaskakuje. Kosowski: Dziwi brak Świerczoka

PRZEGLĄD SPORTOWY

Reklama

Jacek Zieliński młodszy uważa, że w powołaniach Paulo Sousy wreszcie widać stabilizację.

Do tej pory Paulo Sousa lubił zaskakiwać decyzjami personalnymi. Teraz chyba wreszcie poznał kadrowiczów i trudno się dziwić jego wyborom. To są rozsądne powołania, wreszcie powiało stabilizacją i przewidywalnością. Cieszy mnie powrót Krzyśka Piątka, on dobrze uzupełnia się z Robertem Lewandowskim i pasuje do koncepcji selekcjonera. Najwięcej pytań dotyczy oczywiście Nicoli Zalewskiego – jestem ciekawy, gdzie Paulo Sousa widział młodego pomocnika Romy? Może powołał go po czyjejś rekomendacji – na przykład trenera młodzieżówki Maćka Stolarczyka. Na pewno warto sprawdzić, czy chłopak naprawdę ma aż tak duży talent, jak się o nim słyszy.

Nie jestem zaskoczony brakiem Kamila Piątkowskiego. Słyszałem, że początkowo selekcjoner go cenił, widział nawet w podstawowej jedenastce, ale później był nim zawiedziony, bo nie spełnił oczekiwań i teraz z jakiegoś powodu nie pasuje. Nie znaczy to, że został skreślony – w Salzburgu wszystko przed nim. Dobrze, że wraca Sebastian Szymański – byłem zawiedziony jego brakiem w kadrze na EURO, w marcu nie sprawdził się jako wahadłowy pomocnik w Budapeszcie i potem został pominięty. Może teraz dostanie szansę na pozycji, na której gra w klubie i na której lepiej się czuje? Dobrze, że skończyły się eksperymenty personalne, bo jeśli reprezentacja myśli o awansie do finałów mistrzostw świata, musi przestać tracić punkty i zacząć wygrywać.

W najbliższych tygodniach do Wisły Płock ma trafić nowy skrzydłowy.

Już kilka tygodni temu można było usłyszeć, że płocki klub poczeka z kolejnymi ewentualnymi transferami do przerwy reprezentacyjnej. Mówił to na naszych łamach m.in. prezes Wisły Tomasz Marzec. Ustaliliśmy, że największy priorytet dla dyrektora sportowego Pawła Magdonia, to znalezienie skrzydłowego, który dysponowałby odpowiednią szybkością i dynamiką.

Zawodników z ponadprzeciętnym przyspieszeniem brakuje obecnie w kadrze drużyny. Jednym z graczy, którzy mogą trafić do zespołu Nafciarzy jest Rosjanin Igor Kirejew (obecnie bez klubu, a ostatnio Irtysz Omsk – spadkowicz z 2. ligi rosyjskiej). 29-latek to były młodzieżowy reprezentant swojego kraju (16 meczów i 5 goli w kadrach od U-18 do U-21). Przez większość kariery występował na drugim poziomie w Rosji (88 spotkań), ale grał też w tamtejszej Premier Lidze (34 mecze).

Dziś Bayern z Robertem Lewandowskim gra w Superpucharze Niemiec z Borussią Dortmund Erlinga Haalanda.

Kapitan reprezentacji Polski od przejścia do Bawarczyków z BVB w 2014 roku strzelił już swojemu poprzedniemu klubowi 22 gole w 23 meczach. „Lewy” więcej bramek zdobywał tylko w spotkaniach z Wolfsburgiem (24). Nasz rodak ma więc patent na zespół z Dortmundu. Oczywiście nie będzie to jego pierwsze spotkanie o Superpuchar przeciwko Borussii. Takich starć polski napastnik ma już pięć, ale tylko raz trafił do siatki. Trzykrotnie to Bayern był jednak lepszy.

Oba zespoły i napastnicy mają za sobą pierwszą kolejkę Bundesligi w sezonie 2021/22. Zdecydowanie lepsze wrażenie pozostawili po sobie dortmundczycy. Zespół trenera Marco Rose rozbił 5:2 Eintracht Frankfurt, a Haaland strzelił dwa gole i miał trzy asysty, co pokazuje, że Norweg na początku rozgrywek jest już w znakomitej formie. Bayern start miał słabszy, bo tylko zremisował z Borussia Mönchengladbach 1:1. Lewandowski tradycyjnie strzelił gola w pierwszym meczu sezonu. Zrobił to siódmy raz z rzędu, co jest rekordem Bundesligi.

Kamil Kosowski komentuje powołania Paulo Sousy.

Nie do końca rozumiem, dlaczego znów powołany jest Dawid Kownacki. Porównując go do na przykład Jakuba Kamińskiego z Lecha Poznań, wolałbym drugiego z nich. Mam wrażenie, że Kownacki jako nastolatek był lepszym piłkarzem niż obecnie. Nie śledzę jego kariery jakoś specjalnie wnikliwie. Być może ktoś ze sztabu kadry ma przekonanie, że Dawid przyda się w reprezentacji i jest w wysokiej formie. Mamy też powrót i nominację dla wielkiego nieobecnego EURO 2020, czyli Sebastiana Szymańskiego. Ktoś może powiedzieć, że taką decyzją Sousa przyznaje się do błędu. I bardzo dobrze. Selekcjoner powinien przyznać się do złej selekcji i było to już widać po przykładzie Kędziory, z którego początkowo zrezygnował. Delikatną niespodzianką jest nieobecność Jakuba Świerczoka. Stawiano na niego, był na EURO, strzelił gola w meczu towarzyskim z Rosją (1:1), a teraz po transferze do japońskiego Nagoya Grampus został pominięty. Nie można powiedzieć, że ten chłopak dał w kadrze plamę, a mimo to nie ma go. Adam Buksa gra w MLS w New England Revolutions i teraz dostaje szansę. Tylko dlaczego brakuje Świerczoka? Tego nie rozumiem, skoro ten chłopak w miarę się sprawdził, a teraz będziemy testować kogoś nowego.

SPORT

Takiej władzy, jak Michał Probierz, nie ma żaden trener ekstraklasy. Spokój i pełnia możliwości nie dają jednak Cracovii efektów, jakich należy oczekiwać.

Trochę czasu od przyjścia Probierza do Cracovii już minęło, więc w pełni zasadne jest zadanie sobie pytania, dokąd zmierza ów projekt? Tabela mówi jasno – do pierwszej ligi. Po zakończonej niedawno kolejce krakowski zespół spadł na ostatnie miejsce w tabeli, dając się wyprzedzić słabiutkiemu i mającemu całkowicie nieekstraklasowe warunki Górnikowi Łęczna. „Pasy” mają na koncie punkt po 4 spotkaniach, zdobyty zresztą na inaugurację w meczu z Łęczną właśnie, gdzie remis Cracovii uratował w 82. minucie ładny, ale przypadkowy nieco gol Marcosa Alvareza. Wiadomo, to dopiero początek sezonu, więc jak w piosence – wszystko się może zdarzyć. Jednak powodów do optymizmu nie ma.

Trener Probierz zawsze głośno krytykował polskie szkolenie młodzieży, a sam niewiele zrobił, aby Cracovia stała się w tej kwestii drugim Lechem Poznań. W pierwszej kolejce jego drużyna rozpoczęła mecz z 10 obcokrajowcami w składzie i tylko jednym Patrykiem Zauchą, który korzystał ze statusu obligatoryjnego młodzieżowca. Przy Kałuży stworzono zespół przypominający wieżę Babel, który nijak nie jest ze sobą zgrany i z którym kibicom trudno się identyfikować. Oczywiście w ostatnim spotkaniu od pierwszej minuty w pasiastej koszulce oglądaliśmy trzech Polaków, Karol Niemczycki urodził się nawet w Krakowie, ale to tylko przypudrowało głębszy problem.

Tak generalnie w tym numerze nudy, nudy, nudy. Na wstępie mamy wywiad ze Zbigniewem Bońkiem z… Polskiej Agencji Prasowej.

Można jeszcze ewentualnie zerknąć na rozmówkę z Ołeksandrem Szeweluchinem, który jest teraz trenerem beniaminka III ligi Karkonoszy Jelenia Góra.

Mam pan w kadrze dużo nowych twarzy w porównaniu do poprzedniego sezonu?

– W 80-90 procentach skład jest ten sam. Doszło pięciu juniorów starszych i trzech seniorów oraz junior starszy z zewnątrz. Tymi nowymi twarzami są Adrian Dąbrowski z Broni Radom, Kacper Szczudliński z Huraganu Morąg i Mateusz Baszak z Górnika Polkowice oraz 18-letni Michał Dryja z rezerw Śląska Wrocław.

Spodziewał się pan, że zderzenie z III ligą będzie takie bolesne? Dwie porażki na starcie ustawiają was w trochę nieciekawej sytuacji…

– Jasne, że poziom III ligi jest zdecydowanie wyższy od IV-ligowego. Tego się oczywiście spodziewałem, ale wierzę w chłopców. Wspomni pan jeszcze moje słowa, bo twierdzę, że jak wygramy pierwszy mecz, wtedy nie pozna pan tej drużyny. Pierwsze zwycięstwo spowoduje, że będziemy mieli z górki.

Jakie zadanie postawiło przed wami kierownictwo klubu? Środek tabeli czy wystarczy, jak utrzymacie się w III lidze?

– Jako beniaminek nie stawiamy sobie zbyt wysokich celów, naszym zadaniem jest utrzymanie się na tym poziomie rozgrywkowym.

Jak długo obowiązuje pański kontrakt z Karkonoszami?

– Na razie do końca tego sezonu, potem zobaczę, co dalej. Jestem już długo w profesjonalnej piłce, więc nie snuję dalekosiężnych planów.

Mimo 39 lat (urodziny Ołeksandr Szeweluchin będzie obchodził 27 sierpnia – przyp. BN) sylwetkę wciąż ma pan nienaganną. Nie ciągnie pana na boisko?

– Proszę mi wierzyć, że ciągnie i to bardzo, ale powiedziałem sobie, że wystarczy. Teraz skupiam się na pracy trenerskiej.

SUPER EXPRESS

Już jutro wybory na nowego prezesa PZPN.

– Trzeba poprawić współpracę PZPN ze związkami wojewódzkimi i klubami. Szczególnym wsparciem otoczyć małe kluby, które są na samym dole naszej piłkarskiej piramidy. To przecież w takich małych klubikach zaczynali swoje kariery Lewandowski, Krychowiak czy Zieliński – mówił Kulesza w niedawnym wywiadzie dla „SE”. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że proces przekonywania kolejnych baronów zakończył się powodzeniem. Co więcej, od wielu dni mówi się o krążących wokół Kuleszy szefach wojewódzkich związków w kontekście przyszłej współpracy. – Nigdy nie było takich rozmów i obietnic [stanowisk – przyp. red.]. Wiem, że konkurencja albo ktoś, kto chce dodać pikanterii, mówi o rozdawanych stanowiskach – uciął Kulesza.

Marek Koźmiński ponoć nie spodziewał się takiego obrotu spraw, walka o stery w polskiej piłce wydaje się przegrana za kulisami. – Ubolewam nad tym, że do dziś nie doszło do jakiejś publicznej konfrontacji przed mediami, czyli przed kibicami i środowiskiem. Dziennikarze zadaliby trudne pytania, a my musielibyśmy się z nimi zmierzyć. Dla mnie funkcja prezesa PZPN jest w dużej mierze reprezentacyjna – mówił nam były reprezentant Polski.

Jan Tomaszewski w samych superlatywach wypowiada się na temat Gerda Muellera. Nawet pomimo tego, że strzelał mu ważne gole.

– Był to fenomenalny piłkarz. Dla mnie Pele był królem futbolu, a Mueller – królem szesnastki. On dominował tylko w obrębie pola karnego. Był to najlepszy „padliniarz” świata, w dobrym tego słowa znaczeniu. Wykorzystywał każde potknięcie obrońcy czy bramkarza. On był jak pień, trudno było go przewrócić – podkreśla Jan Tomaszewski.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama
Reklama