Reklama

PRASA. Sparing z Rosją to dobry moment, by przetestować kadrę bez Zielińskiego

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

29 maja 2021, 09:10 • 9 min czytania 7 komentarzy

Nieobecność Piotra Zielińskiego to bardzo nietypowa sytuacja dla kadry. Pomocnik Napoli, mimo że krytykowany, od wielu lat jest jej absolutnie podstawowym piłkarzem. Od eliminacji do mistrzostw świata 2018 opuścił tylko cztery mecze, w tym trzy w październiku 2020 roku – chorował wówczas na Covid-19. We wszystkich pozostałych 43 spotkaniach zagrał, z czego tylko w czterech wchodził na boisko jako rezerwowy. Sousa ma więc okazję sprawdzić wariant bez kluczowego zawodnika – sam w ten sposób na początku swojej pracy określał Zielińskiego – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Sparing z Rosją to dobry moment, by przetestować kadrę bez Zielińskiego

“SPORT”

Szwedzi też mają problemy. Ibrahimović wypadł z urazem, w zespole jest sporo piłkarzy już mocno po trzydziestce, a jedna z podpór kadry w tym roku grała tyle, co wcale.

Przed ważnym turniejem selekcjonerowi szwedzkiej ekipy Janne Anderssonowi, jak wielu innym szkoleniowcom – w tym Paulo Sousie – nie brakuje problemów. Przede wszystkim kontuzji uległ najlepszy strzelec w historii reprezentacyjnej piłki w tym kraju Zlatan Ibrahimović, (62 gole na koncie w narodowych barwach), który w październiku kończy 40 lat. W jego miejsce został powołany Jordan Larsson ze Spartaka Moskwa, mający na koncie ledwie kilka występów w kadrze. W składzie Szwedów na Euro 2020 nie brakuje jednak doświadczonych zawodników, jak choćby 34-letni napastnik Marcus Berg, 35-letni pomocnik Sebastian Larsson czy wreszcie o rok starszy Andreas Granqvist. Ten ostatni przez lata był podporą szwedzkiego zespołu. W pierwszej reprezentacji jest od 15 lat. Trzy lata temu na mundialu w Rosji był kapitanem zespołu, który awansował do ćwierćfinałów, gdzie po zażartym boju odpadł z Anglią (0:2). Zdobył zresztą na MŚ 2018 dwie bramki, w wygranych w grupie spotkaniach z Koreą Południową (1:0) i z Meksykiem (3:0). Dwa razy skutecznie egzekwował wtedy „jedenastki”. Teraz znalazł się w składzie pomimo faktu, że wiosną prawie w ogóle nie grał. Na dodatek występuje nie w szwedzkiej ekstraklasie, a w ekipie z zaplecza Allsvenskan – Helsingborgs IF, gdzie grał jeszcze w czasach zanim ruszył w piłkarski świat i reprezentował takie kluby, jak angielski Wigan, holenderski Groningen, Genoa CFC czy przez pięć lat FC Krasnodar. Teraz nie tyle jest zawodnikiem z niższej ligi, co jeszcze w pierwszej części sezonu 2021 prawie w ogóle nie grał. Łącznie skończyło się na czterech grach, w tym jednej przez 90 minut.

Jan Urban nie boi się o przyszłość Górnika, ale nie ukrywa, że w realiach Ekstraklasy każda drużyna może przejść zawirowania podczas okienka transferowego.

Reklama

– W klubach ekstraklasy jest tak, że jednym składem wszystko się rozpoczyna, a kiedy otwiera się okienko transferowe, to traci się jednego czy dwóch graczy i niewiele ma się do powiedzenia, bo na konto klubu wpływa konkretna gotówka. Jest zainteresowanie niektórymi młodymi zawodnikami czy Jesusem, ale zobaczymy, co czas przyniesie. Z odpowiadającym za transfery Arturem Płatkiem będziemy chcieli zbudować taką drużynę, by spokojnie grać w lidze. Ten spokój sprawi, że łatwej będzie potem pracować z młodzieżą i dawać jej szansę, a ja zawsze – gdziekolwiek pracowałem – utalentowanym zawodnikom dawałem okazję do gry i całkiem dobrze mi to wychodziło. wszystko jednak musi być zbalansowane – mówi nowy szkoleniowiec górniczego zespołu. Jan Urban nie obawia się, że na nowy sezon zostanie bez solidnych graczy. Być może uda się mu tutaj więcej ugrać niż jego poprzednik. Pytany przez nas, czy przy ewentualnych osłabieniach jego misja nie będzie miała „samobójczego” charakteru, odpowiedział. – To piłka nożna, więc nie podchodziłbym do tego w ten sposób. Każdy klub ma swoje wyzwania, każdy ma swoje cele. Dla mnie podjęcie pracy w Górniku to fajne wyzwanie, patrząc na przeszłość, bo klub z Zabrza to przecież wielka firma. Nie wyobrażam sobie, żeby akurat tutaj – w klubie, w którym tyle czasu grałem – mi nie wypaliło – podkreśla nowy trener Górnika.

Podbeskidzie ma nowego dyrektora sportowego, który wybierze też trenera dla zespołu na kolejny sezon.

Łukasz Piworowicz został dyrektorem sportowym Podbeskidzia, a oficjalnie obowiązki w klubie spod Klimczoka obejmie w najbliższy wtorek, 1 czerwca. To osoba doskonale znana w śląskim środowisku futbolowym, która pracowała w kilku klubach z województwa. Piworowicz zaczynał w Rozwoju Katowice, gdzie był koordynatorem ds. transferów. Następnie związany był z Piastem Gliwice, gdzie pracował w dziale skautingu, a następnie był dyrektorem sportowym. Taką samą funkcję pełnił w Rakowie Częstochowa, a od sierpnia zeszłego roku do teraz, był szefem działu skautingu w Górniku Zabrze. Podczas pracy w Piaście stał za sprowadzeniem m.in. Joela Valencii. Gdy pracował w Rakowie, pod Jasną Górę trafił m.in. Petr Schwarz. Angaż Łukasza Piworowicza to spełnienie deklaracji prezesa Bogdana Kłysa, który na początku tego tygodnia – przedstawiając najbliższe plany klubu spod Klimczoka – zapowiedział, że w pierwszej kolejności zatrudniony przy Rychlińskiego zostanie dyrektor sportowy, który wybierze trenera, a następnie decydował będzie o kształcie kadry zespołu na następny sezon.

Termalica jest już jedną nogą w Ekstraklasie. Trudno sobie wyobrazić, by ekipa z Niecieczy nie przyklepała tego awansu – może to zrobić już w ten weekend.

Reklama

8 punktów przewagi na 3 kolejki przed końcem sezonu to wystarczająca przewaga, by w klubie spod Tarnowa wszyscy mogli spać spokojnie. – Ekstraklasa jest w zasięgu. Mam nadzieję, że za chwilę będzie nam dane w niej grać. Każdy z nas jest głodny tego wyższego poziomu. To będzie najlepsza nagroda za robotę, którą wykonaliśmy w ostatnim czasie. Przewaga jest dość duża, ale nie zadowalamy się tym, co mamy. Chcemy do końca sezonu wygrywać i nie pozostawić żadnych złudzeń, kto jest liderem tej ligi – przyznaje Tomasz Loska, bramkarz Bruk-Betu. Drużyna Mariusza Lewandowskiego mogła przypomnieć sobie, jak to jest normalnie przygotować się do meczu. Od 21 kwietnia grała bez przerwy co 3 dni. W 10 meczach poniosła tylko 1 porażkę (z Miedzią), zanotowała 5 remisów i 4 zwycięstwa, w tym te najważniejsze – w Radomiu i ostatniej niedzieli w Tychach. – Wygrane mecze „za 6 punktów” to był klucz do sukcesu. Nie ma w tym przypadku, byliśmy dobrze przygotowani fizycznie, ale niektórych kwestii się nie oszuka. Podróże, mało czasu na regenerację… Trzeba było poświęcać na nią każdą wolną chwilę, nie było roboty na treningach. Tylko regeneracja, rozruch, kolejny mecz. Ciężki miesiąc za nami, ale najważniejsze, że sobie poradziliśmy. To zasługa klubu, sztabu, nas samych, że sytuacja jest jaka jest i możemy spokojnie podejść do końcówki sezonu – podkreśla Loska.

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Piotr Zieliński nie zagra z Rosją, bo będzie przy partnerce podczas narodzin dziecka. Ale może to właśnie dobry moment, by przetestować jak kadra grałaby bez niego?

Nieobecność Piotra Zielińskiego to bardzo nietypowa sytuacja dla kadry. Pomocnik Napoli, mimo że krytykowany, od wielu lat jest jej absolutnie podstawowym piłkarzem. Od eliminacji do mistrzostw świata 2018 opuścił tylko cztery mecze, w tym trzy w październiku 2020 roku – chorował wówczas na Covid-19. We wszystkich pozostałych 43 spotkaniach zagrał, z czego tylko w czterech wchodził na boisko jako rezerwowy. Sousa ma więc okazję sprawdzić wariant bez kluczowego zawodnika – sam w ten sposób na początku swojej pracy określał Zielińskiego. – Bardzo dobrze, że moment, kiedy możemy sprawdzić ustawienie kadry bez tak krytykowanego Zielińskiego, nastał teraz. We wtorek gramy z drużyną wybieganą, walczącą, więc będzie to test miarodajny. Z jednej strony umiejętności Piotrka na pewno by się przydały, ale z drugiej obraz kadry bez niego pokaże jego prawdziwą wartość dla tej drużyny, on sam będzie mógł zobaczyć, ile tak naprawdę jej daje. Bo wcale nie jest powiedziane, że reprezentacja bez niego wypadnie słabo – twierdzi były reprezentant Polski Kamil Kosowski i jeszcze raz powtarza, że pod każdym względem dobrze się złożyło, że Sousa będzie mógł we wtorek taki e k s p e r y m e n t przeprowadzić – Gdyby Piotrek był na zgrupowaniu, pewnie trudno byłoby posadzić go na ławce – dodaje felietonista „Przeglądu Sportowego”.

To był świetny rok Michała Helika. W Championship był jednym z najlepszych obrońców, zadebiutował w kadrze, teraz jedzie na Euro. Pytanie – będzie grał czy jednak obejrzy to wszystko z ławki?

– Rok temu o tej porze gra w EURO 2020 była w sferze marzeń, ale ten sezon był dla mnie niesamowity. Zrobiłem wielki krok do przodu – uważa Helik. Można odnieść wrażenie, że wreszcie ma z górki w życiu. W dzieciństwie miał pod górkę dosłownie, kiedy razem z Mariuszem Malcem (dziś Pogoń Szczecin) kopali w Chorzowie na betonowym boisku, które zwyczajnie było krzywe. We wczesnej młodości – już metaforycznie, gdy zjeździł Polskę wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, co właściwie działo się z jego kolanem. Nareszcie jest tak, jak sobie wymarzył, bo przecież od dawna wyobrażał sobie, że gra w Anglii. Ba! Rzeczywistość nawet przerosła jego oczekiwania, ponieważ w marcu wcale nie liczył na wezwanie od Paulo Sousy. – Pisałem do niego w niedzielę przed ogłoszeniem listy powołań i pytałem, czy ma już bilet kupiony do Warszawy. Powiedział, że jeszcze nie, więc odparłem, że musi to zrobić. No i musiał – opowiada Marcin Molek, który prowadził Helika w zespołach młodzieżowych Ruchu. – Rozmawialiśmy dwa albo trzy tygodnie przed powołaniami. W sumie to ja się bardziej zastanawiałem, czy się znajdzie w kadrze narodowej, czy nie. Wtedy jeszcze nikt ze sztabu z Michałem się nie kontaktował, więc mógł być zaskoczony nominacją – dodaje kolega z Niebieskich Maciej Urbańczyk, obecnie piłkarz PGE Stali Mielec. Helik nie liczył na miejsce w reprezentacji, ale absolutnie na nie zasłużył. W Championship spisywał się wyśmienicie. – Ta liga jest trochę stworzona pod niego. Bardzo dobrze gra w powietrzu – uważa Łukasz Surma, dawniej kompan z Ruchu, obecnie trener Garbarni Kraków.

Erik Exposito może odejść ze Śląska jeszcze tego lata. Klub liczy się z jego odejściem.

Erik Exposito ma we Wrocławiu ważny kontrakt jeszcze przez jeden sezon, a to zawsze dla klubu zatrudniającego piłkarza krytyczny moment – musi się określić, czy warto nadal inwestować w zawodnika i negocjować z nim przedłużenie umowy, czy też próbować go sprzedać, bo to ostatni moment, kiedy da się zarobić sensowne pieniądze. W Śląsku nie wykluczają żadnej opcji, oczywiście łącznie z wariantem numer trzy, czyli podpisaniem nowego kontraktu połączonym z możliwym transferem tego lata. – Nie ukrywam, że do klubu przychodzą zapytania w sprawie Erika Exposito, choć nie ma jeszcze konkretnych ofert. Rozmawiamy też z agencją piłkarza o ewentualnym nowym kontrakcie – przyznaje dyrektor sportowy Śląska Dariusz Sztylka.

“SUPER EXPRESS”

Dobre informacje w sprawie Milka – z kolanem jest okej, snajper kadry będzie rehabilitował się na kadrze i na Euro powinien zagrać.

Pomyślna diagnoza padła z ust doktora Ramona Cugata po konsultacji, na którą udał się Milik do swojego zaufanego medyka do Barcelony. Dobre informacje potwierdził oficjalnie rzecznik prasowy PZPN. – Diagnoza pokrywa się z tym, co mówił lekarz reprezentacji Jacek Jaroszewski. Arek będzie przygotowywał się do Euro. Sztab medyczny z doktorem Jaroszewskim będzie prowadził zawodnika i wdroży w życie plan rehabilitacji. Najważniejsze jest to, żeby był gotowy na pierwszy mecz ze Słowacją – powiedział Jakub Kwiatkowski. – Podejrzewam, że konsultacja była potrzebna po to, żeby wykluczyć możliwość pogłębienia kontuzji – mówi „Super Expressowi” były piłkarz reprezentacji, Artur Wichniarek. – Milik miał już operowane więzadła krzyżowe w obu kolanach. Finały Euro są bardzo ważne, ale nie można ryzykować udziału w nich kosztem zdrowia piłkarza, a może i całej dalszej kariery.

Kadrowicze obejrzeli film “Druga Połowa”, w którym epizodycznym rolę odgrywa Grzegorz Krychowiak

– Nie ukrywam, że jak zaczniemy oglądać film, to siądę sobie z tyłu – zapowiadał niepewnie. Krychowiak gra w filmie pracownika butiku z odzieżą. – Grzegorz nie gra tam siebie, nie jest tam piłkarzem. Jest to rola bardzo autoironiczna, która wymagała od niego sporego dystansu do siebie. W jednej ze scen pojawia się nawet jego legendarny płaszcz – mówi Sebastian Staszewski, scenarzysta i drugi reżyser filmu.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
6
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

7 komentarzy

Loading...