Reklama

Animucki: Nowy kontrakt telewizyjny może być wyższy i objąć Ekstraklasę i 1. ligę

redakcja

Autor:redakcja

28 maja 2021, 08:08 • 13 min czytania 4 komentarze

Piątkowa prasa bez Ekstraklasy nie jest już tak obszerna. Dzisiaj sporo wieści z 1. ligi, trochę z kadry, ale nie będziemy ukrywać – całość mocno ratuje wywiad z Marcinem Animuckim. Szef Ekstraklasy mówi o finansach ligi i aktualnej sytuacji. – W ramach nowego przetargu chcielibyśmy też objąć wspólną ofertą wybrane mecze 1. Ligi i Ekstraligi kobiet. Jestem przekonany, że podobnie jak w Niemczech, Hiszpanii czy Czechach byłby to bardzo korzystny krok dla każdej z lig i dla rozwoju naszego futbolu – mówi “Przeglądowi Sportowemu”.

Animucki: Nowy kontrakt telewizyjny może być wyższy i objąć Ekstraklasę i 1. ligę

Sport

Jak wyglądać będzie misja Jana Urbana w Zabrzu? O tym przeczytamy w dzisiejszym “Sporcie”.

Do Ekstraklasy wraca po kilkuletniej przerwie. Ostatnim klubem, którym dowodził, był Śląsk Wrocław. Było to w okresie styczeń 2017 – luty 2018.- Co robiłem przez ostatnie 3 lata? Po tych latach pracy w ekstraklasie chciałem odpocząć. Było zaraz potem kilka ofert, ale je odrzuciłem, a w piłce jest tak, że jak ktoś wypada z tej karuzeli, to szybko o nim zapominają. Były jeszcze zagraniczne oferty, ale te nie wchodziły w grę. Przede wszystkim muszę powiedzieć, że dziękuję Górnikowi, dziękuję pani prezydent Mańce-Szulik i zarządowi klubu za szansę, którą mi teraz stworzono. Jestem zaszczycony tym, że będę mógł pracować w takim klubie jak Górnik. Mam szansę pisania nowej historii i oby się powiodło, bo Górnik zasługuje na to, żeby być na wyżynach polskiej piłki – mówił do dziennikarzy (wczorajsza konferencja po miesiącach miała stacjonarny charakter) nowy szkoleniowiec Górnika. Umowa została podpisana na rok z opcją przedłużenia o kolejny sezon. Pytany przez nas Jan Urban potwierdził, że wszystko odbyło się w ostatnich dniach i potoczyło bardzo szybko. – Do Polski przylatywałem z Hiszpanii na drugie szczepienie. Nie miało to związku z pracą w Górniku, ale w ostatnim czasie wszystko się zmieniło i kiedy padła propozycja pracy w Zabrzu, szybko doszliśmy do porozumienia. Praca tutaj będzie wyzwaniem. To wielka odpowiedzialność, bo Górnik to wielka firma, a klub ma przecież rzesze fanów. Jest i będzie duża presja. Ja zresztą sam ją sobie nakładam, bo chcę, żeby akurat w Górniku szło mi jak najlepiej – podkreśla. Jednym z asystentów nowego trenera będzie szkoleniowiec trzecioligowych rezerw Marcin Prasoł. W sztabie znajdą się też pewnie trenerzy z Hiszpanii, którzy towarzyszyli Janowi Urbanowi, kiedy ten pracował w Legii czy Lechu.

Miedź Legnica nie traci nadziei na baraże. Teraz mierzy się z ŁKS-em.

Reklama

W sobotę legniczanie liczą na wsparcie swoich kibiców z trybun. – Pierwszy mecz z kibicami na stadionie był dla nas pewnym szokiem, bo już odzwyczailiśmy się od gry z naszymi sympatykami – przyznał filigranowy pomocnik Miedzi. – Kiedy wspierają nas kibice, to wzrasta znaczenie atut własnego boiska, bo niosą zespół nawet w takich trudnych momentach, jak w meczu z GKS-em Tychy. Przy ich wsparciu byliśmy w stanie chociaż na chwilę odwrócić wynik. Mecz w Łodzi pokazał, że jesteśmy w stanie wygrywać z każdym. Teraz to ŁKS przyjeżdża do nas i nie zamierzamy odpuszczać ani na moment. Liczymy, że zdobędziemy trzy punkty, a kibice nam w tym pomogą. Musimy odrobić trzy punkty do Górnika Łęczna, ale nie będziemy patrzeć na inne wyniki. Po prostu musimy w tych meczach punktować i na tym się skupiamy. Jak to wszystko będzie się układać, nie zależy od nas, ale liczę, że w innych spotkaniach dopisze nam szczęście.

Wspomnienie meczu Widzewa z GKS-em Tychy sprzed lat. Zagrano go na ŁKS-ie w obecności kilkudziesięciu tysięcy osób.

– Ponieważ teraz przed drużyną Artura Derbina bardzo ważny mecz z Widzewem, przypomniałem sobie nasz wyjazd do Łodzi w rundzie wiosennej 1976 roku – mówi Eugeniusz Cebrat. – My byliśmy wtedy liderem ekstraklasy i rewelacją rozgrywek, a widzewiacy ze Stasiem Burzyńskim w bramce, Pawłem Janasem w obronie i Zbyszkiem Bońkiem w ataku, choć byli beniaminkiem, spisywali się także bardzo dobrze. Przed meczem z nami byli na czwartym miejscu. Nic więc dziwnego, że tamten mecz okrzyknięto hitem kolejki, a na stadionie ŁKS-u, bo tam rozegraliśmy to spotkanie, było znacznie więcej kibiców niż trybuny mogły pomieścić. Ludzie siedzieli więc na bieżni, a nawet wchodzili na maszty oświetlenia. Oficjalnie pisano, że to widowisko oglądało 40 tysięcy widzów, ale były też głosy, że wpuszczono na stadion 50 tysięcy ludzi. Mecz zakończył się remisem 1:1, bo na gola dla Widzewa błyskawicznie odpowiedział Romek Ogaza i utrzymaliśmy się na pierwszym miejscu.

Maciej Małkowski mówi o przerwanej serii Sandecji Nowy Sącz.

Reklama

Drużyna trenera Dariusza Dudka od tego momentu zaczęła rozstawiać przeciwników po kątach, ale niedawno wyhamowała, W trzech ostatnich potyczkach ligowych zdobyła zaledwie punkt. Jakie są przyczyny tej „zapaści”? – Po ośmiu spotkaniach mieliśmy zero punktów, a po 28 meczach – 40 punktów – przypomina Maciej Małkowski. – Mieliśmy realne szanse na złapanie się w barażach, co na początku wydawało się absurdalne i nie do pomyślenia. Na naszej drodze stanął wtedy Radomiak. Mieliśmy 17 meczów z rzędu bez porażki, ale w Radomiu przegraliśmy 0:3, chociaż nie graliśmy najgorzej. Straciliśmy wszystkie gole po własnych błędach, trochę w kuriozalnych okolicznościach. Dodam, że wcześniej zdarzały się nam słabsze mecze, które jednak wygraliśmy. W tym momencie chyba trochę zeszło z nas powietrze, bo wiedzieliśmy, ze nie spadniemy, a baraże poważnie się oddaliły. Trzy dni później przegraliśmy również 0:3 w Gdyni z Arką, a ostatnio zremisowaliśmy u siebie z Chrobrym Głogów.

Adam Nocoń lub Rafał Górak. Ktoś z nich będzie świętował bezpośredni awans do 1. ligi. W “Sporcie” rozmowa z tym pierwszym.

To, że na 3 kolejki przed końcem sezonu macie wszystko w swoich nogach, jest sukcesem czy… problemem Chojniczanki?

– Różnie to można rozpatrywać, ale mimo wszystko myślę, że to nasz sukces.Był w sezonie taki moment, kiedy myślałem już, że Polkowice i GKS będzie bardzo trudno dojść. Dzięki dobrej rundzie dokonaliśmy jednak tego, doskoczyliśmy do GieKSy na tyle, aby mieć swój los we własnych rękach. Gra się toczy.

Jeszcze nie tak dawno katowiczanie mieli nad wami 7 punktów – i to przy mniejszej liczbie rozegranych meczów. Gdy musieli udać się na dwutygodniową kwarantannę zaświeciła się lampka, że to wasza szansa?

– Nie myślałem tak o tym – i podejrzewam, że zawodnicy też nie. Bo to różnie po takich przerwach bywa. Równie dobrze GKS mógł wrócić do ligi dobrze i nie byłoby tematu. Po pauzie notował jednak trochę słabsze wyniki, z czego my skorzystaliśmy na tyle, aby teraz móc powalczyć o pozycję wicelidera.

Te słabsze wyniki GieKSy były zaskoczeniem? W miesiąc poniosła tyle porażek, co wcześniej od początku sezonu…

– Jakieś zaskoczenie na pewno, ale ta liga jest bardzo przewrotna i wyrównana. Tu w każdym momencie sezonu można złapać zadyszkę. Tak też się stało z GKS-em. My ten moment wykorzystaliśmy.

Super Express

Krótki tekścik o Grzegorzu Krychowiaku. Polak mówi o swojej roli w drużynie na EURO.

Grzegorz Krychowiak (31 l.) przyleciał na zgrupowanie w Opalenicy jako absolutna gwiazda ligi rosyjskiej. – Przyszedł aktor – zażartował na swój temat „Krycha” na początek konferencji prasowej. O co chodzi? Piłkarz Lokomotiwu Moskwa zagrał właśnie w filmie „Druga połowa”. Teraz ma być pierwszoplanowym aktorem podczas Euro. W filmie zaliczył tylko epizod, w Rosji za to odkrył w sobie strzelca wyborowego. W minionym już sezonie strzelił dla Lokomotiwu Moskwa 11 goli, do których dołożył cztery asysty. Nieobecność Krzysztofa Piątka (kontuzja kostki) i niepewny udział w turnieju Arkadiusza Milika (kolano) mogą sprawić, że to „Krycha” będzie poza Robertem Lewandowskim napędem reprezentacji Polski w ofensywie. – Jeszcze jest za wcześnie, by o tym rozmawiać. Patrząc na piłkarzy w naszej drużynie, wydaje mi się, że dalej będę grał jako defensywny pomocnik – komentuje Krychowiak.

Przegląd Sportowy

Wygląda na to, że nasi piłkarze nie są zmęczeni sezonem. To dobry sygnał przed turniejem.

Jak się okazało, w przypadku reprezentacji Polski przemęczenie sezonem wcale nie powinno być problemem, mimo że powołani piłkarze w dużej części są mocnymi postaciami w swoich klubach. Poprzedni selekcjonerzy kadry – Paweł Janas, Leo Beenhakk e r , Franciszek Smuda – musieli się martwić, w jakiej formie podczas mistrzostw świata czy Europy będą ich zawodnicy, którzy w swoich zespołach klubowych najczęściej pełnili role rezerwowych. Adam Nawałka przed francuskim EURO miał inny problem – musiał dostosować obciążenia do organizmów mocno wyczerpanych, co w zdecydowanej większości przypadków udało mu się dobrze, jednak już przed mundialem Rosji popełnił błąd w tej kwestii. Bo choć piłkarze w większości byli ci sami, to ich organizmy starsze, a sytuacja w klubach o wiele gorsza. Po latach okazało się, że przed MŚ kadrowicze trenowali niemal identycznie jak przed EURO, ale w Rosji słaniali się na nogach, co wynikało także z tego, że niewiele grali w klubach. Paulo Sousa ma pod tym względem zdecydowanie największy komfort – większość jego kadrowiczów regularnie wybiegało w trakcie minionego sezonu na ligowe boiska, ale stawili się w Opalenicy zdecydowanie bardziej (przynajmniej fi zycznie) wypoczęci niż choćby pięć lat temu w Arłamowie.

Były trener Wisły Kraków, Kiko Ramirez, o EURO 2020. Twierdzi, że Polska musi wyjść z grupy.

Co myśli pan o braku powołania Sergio Ramosa? Czy uważa pan, że defensor Realu Madryt powinien znaleźć się w kadrze na turniej?

Jego nieobecność wydaje mi się jak najbardziej normalna. Sergio Ramos już od dłuższego czasu był nieaktywny w reprezentacji Hiszpanii. Faza grupowa i kolejne rundy są bardzo wymagające, dlatego trener podjął właśnie taką decyzję. Luis Enrique był po prostu konsekwentny. Ostatni wielki turniej, czyli mistrzostwa świata w Rosji, zakończyły się dla Hiszpanów niepowodzeniem.

Co pana zdaniem było tego przyczyną i co się zmieniło od tamtego czasu?

Myślę, że ostatnim razem naszej reprezentacji brakowało świeżości i alternatywy. Właśnie dlatego zakończyliśmy udział w turnieju w Rosji tuż po wyjściu z grupy. Po prostu cykl jednego pokolenia był już wtedy zamknięty, a kolejne nie odgrywało jeszcze ważnej roli. Teraz sytuacja jest inna.

Jaka jest pana opinia na temat reprezentacji Polski? Czy myśli pan, że wyjdziemy z grupy?

Nie znam dokładnie obecnego stanu polskiej kadry i jej aktualnej formy. Jednak moim zdaniem wasza reprezentacja ma obowiązek zdać egzamin, czyli wyjść z grupy i zameldować się w fazie pucharowej turnieju.

Niemiecka piłkarka zagra dla reprezentacji Polski. To Tanja Pawollek.

Pawollek urodziła się w Obertshausen w Hesji, ale jej rodzice wywodzą się z Dobrzenia Wielkiego w województwie opolskim. Zachowali polskie dokumenty, prowadzą hotel pod Opolem. Piłkarka ma dwie starsze siostry, które chodziły w Niemczech do polskiej szkoły. Tanja nie, bo już jako dziecko ze względu na treningi nie miała na to czasu, ale mówi po polsku, i jak zaznacza z uśmiechem jej tata, posługuje się też śląską gwarą. – Miałem kontakt z nią i jej rodziną od pięciu czy sześciu lat, kiedy występowała już w niemieckiej reprezentacji junioskiej. Rozumiem to, że od początku kariery grała dla Niemiec, ale liczy się efekt końcowy i to, że zawsze była zdecydowana, by w seniorach występować dla Polski – mówi „PS” Tomasz Rybicki, koordynator sieci skautingu PZPN na Niemcy. – Myślę, że Tanja znacząco wpłynie na rywalizację w środkowej strefi e boiska i będzie dużym wzmocnieniem reprezentacji. Zdecydowała się grać dla nas, w czym duża zasługa naszych skautów, pracujących na terenie Niemiec, którzy tworzą jeden ze sztandarowych projektów PZPN, „Gramy dla Polski” – cieszy się selekcjoner Nina Patalon, komentując powołania na portalu Łączy Nas Piłka.

Marcin Animucki szeroko o Ekstraklasie. Finanse i ligowa rzeczywistość.

Pojawiały się jednak głosy, że nie wszystkie kluby podchodziły do przestrzegania wprowadzonych sanitarnych procedur z odpowiednią starannością. Były takie informacje choćby w przypadku Legii…

A ja właśnie chcę pochwalić kluby, że podporządkowywały się tym trudnym zasadom, bo każdemu zależało na kontynuowaniu rozgrywek. Nie twierdzę, że nie było żadnych błędów czy nieporozumień, ale miejmy na uwadze, że wszyscy mierzyliśmy się z nieznanym wcześniej problemem. To nie jest tak, że od wielu sezonów zmagaliśmy się z pand e m i ą . Musieliśmy się n a u c z yć funkcjon o w a ć w jej cieniu, żeby t a k ż e w tych ekstremalnie trudnych czasach dostarczać choć trochę rozrywki kibicom i żeby po prostu ten okropny czas przetrwać. Uczyliśmy się wielu nowych rzeczy.

Kiedy ruszą negocjacje w sprawie nowego kontraktu telewizyjnego?

Jest wstępny plan, żeby już we wrześniu, jeszcze nie do końca oficjalnie, rozpocząćprzygotowania do sprzedaży praw począwszy od sezonu 2023/24. Mamy dzisiaj bardzo solidnych partnerów – Canal+ pokazuje nasze mecze od połowy lat 90. i współpraca układa się bardzo dobrze, zaś TVP zapewnia nam szeroką promocje ligi dzięki transmisjom w otwartym paśmie. Niemniej musimy mieć na uwadze, że pojawiają się nowi gracze na rynku, jak na przykład NENT Group, który ostatnio pozyskał wartościowe prawa piłkarskie, są też inne ciekawe opcje. Będziemy je wszystkie analizować. Pamiętajmy przy tym o potencjale sprzedaży praw do polskiej ekstraklasy na rynku międzynarodowym, bo on cały czas rośnie. W zeszłym roku zarobiliśmy z tego źródła około 7 milionów złotych. Za pośrednictwem platformy streamingowej Ekstraklasa.TV jesteśmy obecni na całym świecie, a dodatkowo prowadzimy działania promocyjne i marketingowe w 17 konkretnych państwach, wśród nich są wszystkie kraje bałkańskie oraz Niemcy, Austria, Szwajcaria, Portugalia, Wielka Brytania, Irlandia, Rosja, Izrael, a nawet Indonezja i Timor Wschodni. W ramach nowego przetargu chcielibyśmy też objąć wspólną ofertą wybrane mecze 1. Ligi i Ekstraligi kobiet. Jestem przekonany, że podobnie jak w Niemczech, Hiszpanii czy Czechach byłby to bardzo korzystny krok dla każdej z lig i dla rozwoju naszego futbolu.

A czy do podziału może być więcej niż 225 mln złotych?

Mocno się staramy, żeby tak było, ale budżet jest jeszcze w przygotowaniu. Ważne będą też efekty rozmów z naszymi sponsorami, bo to również jest ważna część przychodów ekstraklasy – w granicach 15 procent. Dopiero po zakończeniu wszystkich negocjacji dowiemy się, jakimi środkami będziemy dysponować. Oczywiście, niezależnie od wypłat ligowych spodziewamy się, że znacząco poprawią się przychody klubów z dnia meczowego liczone rok do roku, bo ostatni czas z powodu pandemii był pod tym względem bardzo trudny. Optymistycznym promykiem na przyszłość jest fakt, że na ostatnią kolejkę na trybuny wrócili kibice, choć w liczbie ograniczonej do 25 procent pojemności trybun.

Górnik Polkowice został pierwszym beniaminkiem 1. ligi.

Po drodze Górnika do Fortuna 1. Ligi nie brakowało trudności. O ile w pierwszej części sezonu trener mógł korzystać niemal ze wszystkich piłkarzy, to wiosną było z tym znacznie gorzej. Kartki, kontuzje i zachorowania na koronawirusa często uniemożliwiały wystawianie optymalnego składu. – Runda wiosenna była dla nas trudna. Dwa odwołane mecze w kwietniu spowodowały natłok spotkań w maju, a to z Motorem będzie ósmym, które rozegray w 27 dni – tłumaczy szkoleniowiec. W tym sezonie trzech piłkarzy z Polkowic i trener bramkarzy łączyło występy w II lidze z pracą w kopalni. Po awansie to ma ulec zmianie. Klub już pracuje nad tym, by piłkarze nie musieli pracować na dwa etaty. – I liga stwarza nam nowe możliwości, aby wszyscy zawodnicy mogli skupić się tylko na piłce – dodaje Niedźwiedź. Jego kontrakt z Górnikiem ważny jest do 30 czerwca, jednak widnieje w nim zapis mówiąc o automatycznym przedłużeniu o kolejny, który został już spełniony.

Gazeta Wyborcza

Jak poważna jest kontuzja Arkadiusza Milika? Nad tym zastanawia się “Wyborcza”.

„Według doktora kadry Jacka Jaroszewskiego aktualna sytuacja zdrowotna nie przekreśla szans na udział Milika w EURO 2020. Sztab medyczny przygotował szczegółowy plan wprowadzania zawodnika do pełnego treningu” – czytamy w komunikacie. Napisano w nim również, że „niezależnie od powyższego” 27-letni Milik „na swoją prośbę” poleci w czwartek do Barcelony, by skonsultować sprawę urazu z leczącym go w przeszłości doktorem Ramónem Cugatem. Zgodnie z tymi zapowiedziami, w czwartek rano napastnik reprezentacji Polski opuścił zgrupowanie kadry w Opalenicy. – O godz. 10 wyleciał z Poznania do Barcelony – poinformował rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski. Powrót piłkarza planowany był na późny wieczór. – Dopiero po powrocie będziemy wiedzieli więcej o tym, w jakim stanie jest kolano Arka – dodał rzecznik. W przeszłości Milik miał bardzo poważne – dla piłkarzy czasami katastrofalne – problemy z kolanami: kilka lat temu w obydwu, na przestrzeni niespełna roku, zerwał przednie więzadła krzyżowe. Imponujące było tempo, w jakim po tych urazach piłkarz wracał do zdrowia. Zwykle zajmuje to pół roku, Milik na boisko wracał po czterech miesiącach.

fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...