Senegalczyk nie był największym bohaterem Chelsea Londyn w dwumeczu z Realem Madryt. Zapewne po latach trzeba będzie wytężyć umysł, by przypomnieć sobie jego parady z wczorajszego spotkania. Nie wyczyniał cudów i nie bronił jak w transie. To zawodnicy z pola dali prawdziwe show. Natomiast Edouard Mendy popisał się dwoma kluczowymi interwencjami przy strzałach Karima Benzemy. Nie wiadomo, jakby potoczyły się losy tej rywalizacji, gdyby przy stanie 0:0 nie wyciągnął się jak struna i po uderzeniu napastnika “Królewskich” nie sparował piłki do boku. Tym samym bramkarz, który jeszcze kilka lat temu błąkał się po francuskich niższych ligach, dołożył znaczną cegiełkę do awansu.
Generalnie jego dobry występ przyćmił też Thibaut Courtois, który przez dłuższą część starcia trzymał madrytczyków pod kroplówką. Belgijski bramkarz dwoił się i troił, by koledzy mieli jeszcze szansę odwrócić losy dwumeczu, choć trzeba też powiedzieć to otwarcie – gospodarze mając tak nastwiony celownik, próbowali zrobić z niego dobrodzieja Realu. Golkiper Chelsea zaś nie miał tyle do roboty, z tym że wówczas jeszcze trudniej jest utrzymać koncentrację. Wystarczy drobny błąd, jedna setna sekundy spóźnienia i futbolówka może zatrzepotać w siatce. Mendy nie dał się zaskoczyć niewygodnym do obrony uderzeniem zza pola karnego Karima Benzemy. Dlaczego była to tak ważna interwencja? Bo kilkadziesiąt sekund później jego zespół za sprawą akcji Kaia Havertza i dobitki Timo Wernera objął prowadzenie.
Senegalczyk także zachował zimną krew w 35. minucie spotkania – przeniósł nad poprzeczkę strzał głową francuskiej gwiazdy “Los Blancos”. Była to bardzo efektowna obrona, wręcz na notę. Żadna tam spektakularna parada. Ot, niezła interwencja. Ale znowu w niezwykle istotnym momencie. To tylko pokazuje ogromną klasę. A dodajmy, że dla Mendy’ego mecze o tak dużą stawkę to było novum. Jednak nie zawiódł i dopisał piękny rozdział historii jego nietypowej przygody z futbolem.
Edouard Mendy. Wyboista droga do sukcesów
Senegalski bramkarz to sztandarowy przykład na to, że tytaniczną pracą i siłą charakteru można zrealizować marzenia. Jego losy są materiałem na scenariusz filmowy lub dobry serial. Siedem lat temu po tym, jak podziękowali mu w czwartoligowym francuskim klubie, musiał wypełnić kwestionariusz w lokalnym urzędzie pracy, a za niecały miesiąc będzie próbował zatrzymać City w finale Ligi Mistrzów. Pokręcona kariera, prawda? Ale jak mawia klasyk – samo się nie zrobiło. Mendy praktycznie z samego dna musiał szczebelek po szczebelku wdrapywać się na szczyt.
– Brak pracy dla piłkarza jest równoznaczny z policzkiem, ze splunięciem w twarz, z ocucającym gongiem. To przekreśla wszystko, co zrobiłeś w swojej karierze – każdą twoją obronę, każde twoje czyste konto, każdy twój mecz, każdy twój trening. Siłą rzeczy zaczynasz myśleć, że do niczego się nie nadajesz i musisz rzucić to wszystko w cholerę – opowiadał Mendy w rozmowie z SoFoot.
Obstawiaj na Fuksiarz.pl
Finalnie nie rozstał się na dłużej z futbolem. Najpierw, po prawie rocznej przerwie, skorzystał z propozycji treningów w rezerwach Olympique Marsylia, lecz nie udało się mu wygrać rywalizacji o podstawowy skład. Potem niespodziewanie pojawiła się propozycja z Ligue 2 – od Stade de Remis. Przystał na nią, a w premierowym sezonie na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej wystąpił w ośmiu spotkaniach. W następnej edycji rozgrywek (2017/18) był jednym z architektów awansu jego drużyny do elity. Zaliczył aż 18 meczów z czystym kontem. W Ligue 1 zadebiutował w wieku 26 lat i dzięki świetnym występom przeszedł do Rennes za 7 milionów euro.
Klub z Bretanii stanowił dla niego tylko chwilowy przystanek w drodze na europejskie salony. Spędził w nim nieco ponad rok, bo Chelsea usilnie poszukiwała bramkarza, który wreszcie zapewni spokój między słupkami. Petr Cech, dyrektor techniczny klubu, był zdecydowany na Senegalczyka i jego zdanie było kluczowe w tej kwestii. Ostatecznie The Blues zapłacili za Mendy’ego 20 milionów euro. Okazało się to rzutem w sam środek tarczy.
Specjalista od czystych kont
80 milionów euro wydanych na Kepę Arrizabalagę jest niczym innym jak spektakularnym spaleniem pieniędzy w kominku. Już decyzja o przeznaczeniu na ten transfer tak ogromnej forsy, świadczyła o tym, że komuś w gabinecie klubowym sufit spadł na głowę. Przez jakiś czas włodarze mogli jeszcze łudzić się, że częściowo zwróci się ta inwestycja. Wyszło zupełnie inaczej. Chelsea chcąc walczyć o największe laury, potrzebowała przede wszystkim gwaranta solidności i powtarzalności w bramce.
Potrzebowała Edouarda Mendy’ego.
W tej edycji Champions League aż osiem razy nie musiał wyciągać futbolówki z sieci i na tę chwilę jest liderem tej klasyfikacji. W Premier League również wykręca znakomity wynik – w 28 meczach 16 razy zachował czyste konto i wpuścił 22 gole. Koniecznie trzeba wspomnieć, że od styczniowego przyjścia do drużyny Thomasa Tuchela aż w 13 spotkaniach (9 PL + 4 LM) rywale nie znaleźli sposobu, by pokonać go.
Odbierz najwyższy cashback na start bez obrotu w Fuksiarz.pl!
Z całą pewnością wpływ na to ma postawa całej ekipy The Blues, w tym bloku defensywnego. Antonio Rudiger, Thiago Silva czy Andreas Christensen są ostatnich dwóch/trzech miesiącach w znakomitej dyspozycji. Wszak Chelsea pod wodzą niemieckiego szkoleniowa tylko w sześciu meczach (we wszystkich rozgrywkach) nie zagrała na zero z tyłu. Imponujące jest to, jak Tuchel posklejał ten zespół i w tak krótkim czasie stworzył z niego niezwykle sprawnie funkcjonującą machinę.
Golkiper The Blues w Premier League zalicza średnio 1.8 interwencji na mecz, a ich skuteczność oscyluję w granicy 70%. Niemniej świetne statystki dotyczące czystych kont Mendy’ego nie są tylko zasługą postawy obrońców. Podkreślimy to jeszcze raz – to naprawdę duża sztuka nie zrobić babola, gdy przez większość spotkania równie dobrze można rozłożyć leżak i popijać colę. Zresztą, na francuskich boiskach także notował świetne liczby, a więc nie ma mowy o żadnym przypadku.
***
To, jak się rozwija przygoda z futbolem Senegalczyka, pokazuje że limity i ograniczenia nierzadko istnieją tylko w głowach. Teraz czekają go najważniejsze tygodnie w karierze. Chelsea znajduje się na finiszu wyścigu o czwarte miejsce w lidze, które gwarantuje występy w przyszłej edycji Ligi Mistrzów. Ponadto – i co najbardziej istotne – czeka go wielki finał w Stambule. To wręcz pewne, że Edouard Mendy jeszcze nie powiedział ostatniego słowa i nie znajduje na wierzchołku swoich możliwości.
fot. Newspix