W czołówce strzelców naszej ligi jedno wielkie zaskoczenie. Poza Sa i Brożkiem, cała reszta trafiających zdaje się nie do końca wiedzieć, co się dzieje i dokąd to właściwie zmierza. Paixao 11 goli nie zdobył nawet w Iranie, i to przez calutki sezon, nie mówiąc o samej jesieni. Piątkowski lideruje, choć mając 30 lat na karku to jego trzecia runda na poziomie ekstraklasy. I to z liczbą goli, jaką na pełne rozgrywki z pewnością wziąłby w ciemno. Kuświk i Wilczek to samo, ledwie spadły pierwsze śniegi, a oni już mogą się pochwalić wynikami bliskimi rekordów życiowych.
Nic dziwnego, że wszyscy pytają ich, co dalej, co zamierzają, jakie stawiają sobie cele, ile jeszcze wbiją… A oni zaskoczeni, jak drogowcy zimą.
Piątkowski na początku września, mając 5 strzelonych goli w 6 meczach, zasugerował w wywiadzie dla Wyborczej, że dyszka w zupełności go usatysfakcjonuje. Inaczej mówiąc – trafił pięć razy w sześciu spotkaniach, w których zagrał, a jeśli w pozostałych trzydziestu dorzuci jeszcze pięć, to będzie dobrze.
Kuświk czy tego chcemy, czy nie chcemy – mocno kojarzy nam się z Piechem, czyli jako piłkarz, który w ligowym średniaku może sobie radzić, nawet być liderem, ale w dużym klubie, z inną presją i lepszymi piłkarzami zupełnie go sobie nie wyobrażamy. Dziennikarze z Poznania twierdzą, że całkiem na poważnie myślą o nim w Lechu. Ruch wypuszcza komunikat, że Kuświk zimą nigdzie nie odejdzie, bo klubowi potrzeba jego goli, a tymczasem sam zainteresowany na łamach Sportu tak mówi o swojej zdobyczy:
“Bariera 12 bramek jest dla mnie minimum, które chcę wykonać. Ile jeszcze zostało spotkań, 19, tak? Wierzę, że się uda”.
W osiemnastu meczach strzelił osiem. A skoro do rozegrania ciągle zostało dziewiętnaście, to liczy, że cztery gole jeszcze jakoś wpadną, że trafi chociaż w tym co piątym meczu…
Obaj najwyraźniej nie doganiają rzeczywistości. Wplątali się w walkę o króla strzelców ligi, ale jeśli któryś nim zostanie to najprawdopodobniej przez przypadek, bo żaden nie sprawia wrażenia, żeby traktował się jak poważnego napastnika, który w każdym meczu, a nie w co piątym, wychodzi po to, żeby strzelać gole.