Reklama

W Wiśle grałem bez kontraktu. Dwa lata pomagali mi rodzice

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

16 kwietnia 2021, 08:29 • 8 min czytania 24 komentarzy

Mama Mathieu Scaleta to Polka. Gdy zdał maturę we Francji, przyjechał do kraju, w którym ma korzenie, by spełniać marzenia. Załapał się do rezerw Wisły Kraków, gdzie grał za darmo, utrzymywali go rodzice. Z rezerw Wisły trafił do rezerw Śląska, gdzie spędził kilka lat, zrobił awanse z IV do II ligi, a teraz – w wieku 24 lat – jest już pełnoprawnym reprezentantem PKO Bank Polski Ekstraklasy. W międzyczasie polubił nasz kraj i nauczył się języka. Porozmawialiśmy z piłkarzem Śląska o jego nieoczywistej drodze.

W Wiśle grałem bez kontraktu. Dwa lata pomagali mi rodzice
Postrzegasz siebie jeszcze jako młodego zawodnika?

Nie do końca. Mam już 24 lata, nie jestem jeszcze stary, ale zupełnie młody też już nie jestem.

Jesteś w Polsce od sześciu lat, a dopiero ostatnio przebiłeś się do pierwszej drużyny. Przez cały czas byłeś postrzegany jako piłkarz rezerw. Zastanawiam się, czy traktujesz to jako stracony czas.

Nie, nie powiedziałbym, że straciłem czas. Przez te wszystkie lata rozwinąłem się piłkarsko i dzięki temu jestem teraz tu, gdzie jestem. Wiadomo, chciałem szybciej wskoczyć do pierwszej drużyny, do piłki na najwyższym poziomie. Tak po prostu się to potoczyło. Gdy przyjechałem na testy do Śląska, celowałem w pierwszą drużynę. Przy podpisywaniu kontraktu mówiono mi, że jestem blisko pierwszego zespołu, ale muszę jeszcze popracować, potrenować, podnieść swoje umiejętności. Nastawiałem się jednak na pierwszy zespół. Cały czas pracowałem, trenowałem. Z jednej strony wiedziałem, że kiedyś dostanę szansę i będę musiał być na nią gotowy. Ale w rezerwach też robiłem progres. Gdy przychodziłem, te były w czwartej lidze. Awansowaliśmy do trzeciej, a potem do drugiej. Poziom się podnosił, lecz ciągle najważniejsza była dla mnie pierwsza drużyna. I rok temu ponownie dostałem szansę.

Jakie miałeś perspektywy we Francji w momencie, gdy decydowałeś się na przyjazd do Polski?

Grałem w klubie AS Saint-Genis-Ferney-Crozet, gdzie mieszkałem. Mały klub, grał wtedy w piątej albo szóstej lidze, więc poziom nie był zbyt wysoki. A ja byłem zawodnikiem juniorów. Grałem też w międzyczasie w Szwajcarii, gdzie poziom był wyższy, ale musiałem zdać maturę, więc wróciłem do Francji. Skupiłem się wtedy bardziej na nauce. Zdałem maturę i pomyślałem: może spróbuję w Polsce?

Wisłę Kraków załatwiła ci… mama.

Tak, miała swoje kontakty i umówiła mnie na testy w Wiśle. Spędziłem w Krakowie dwa tygodnie z rezerwami. Chcieli, żebym został, mi też się spodobało.

Reklama
Z juniorów słabego francuskiego klubu do rezerw ekstraklasowego zespołu – to duży przeskok?

Może nie taki duży, ale na pewno był. We Francji trenowaliśmy trzy albo cztery razy w tygodniu. A w rezerwach treningi były codziennie, wiadomo, że było inaczej. Cieszyłem się, że mogłem codziennie trenować, bo dzięki temu stawałem się lepszy.

Twoja mama działała w piłce, skoro miała kontakty?

Nie. Od małego jeździła ze mną na mecze, zna się na piłce. A kontakty? Po prostu zna sporo ludzi w Polsce. Zawsze udawało jej się zorganizować dla mnie w różnych klubach. Na początku przyjechałem z tatą, ale potem zostałem sam. Mieszkałem w akademiku. Potem rodzice wynajęli dla mnie mieszkanie, bo nie miałem w Wiśle kontraktu.

Nie miałeś kontraktu?

No tak.

Jak to możliwe?

Po prostu – nie miałem. Nie wiem, czy chodziło o kwestie finansowe, proceduralne, czy był jakiś inny powód, ale przez dwa lata nie otrzymywałem wynagrodzenia, nie miałem żadnej umowy. Sporządzono dokument, dzięki któremu mogłem dla nich grać. Ale grałem za darmo.

To jak ty sobie radziłeś finansowo?

Rodzice musieli mi pomagać. Nie było łatwo. Wiedziałem, że wszyscy inni w drużynie zarabiają, a ja nie mam nic. Nie wiem czy jako jedyny, ale na pewno jeden z nielicznych. Dziękuję rodzicom, dzięki nim mogłem grać w piłkę.

Napędzało cię to, by jak najszybciej zarabiać w innym klubie?

Niekoniecznie. Celowałem bardziej w pierwszą drużynę Wisły. Myślałem, że jak będę dobrze grać w rezerwach, to wkrótce mi zaproponują kontrakt. Raczej nie myślałem o tym, żeby odejść.

Reklama
Kto był wtedy największym talentem w rezerwach Wisły?

Dobre pytanie. Niewielu chłopaków gra teraz w Ekstraklasie spośród tych, z którymi grałem. Wtedy chyba Jakub Bartosz, boczny obrońca. Silny, szybki. Najbardziej się wyróżniał.

A ty jak wyglądałeś wtedy na ich tle?

Wydaje mi się, że dobrze.

Widziałeś dla siebie w którymś momencie szansę w pierwszej drużynie?

Może raz albo dwa razy trenowałem z pierwszą drużyną. Większej szansy dla siebie raczej nie widziałem.

W międzyczasie studiowałeś?

Zacząłem ekonomię na Uniwersytecie Ekonomicznym, ale było za ciężko, żeby studiować i trenować. Treningi mieliśmy w Myślenicach, a studia w Krakowie. Myślenice są prawie godzinę od Krakowa. Próbowałem, ale nie dałem rady tego pogodzić. Prawie nie bywałem na uczelni, więc szybko zrezygnowałem.

Wisła w końcu rozwiązała rezerwy.

Więc szukałem klubu na siebie. Początkowo miałem wrócić do Szwajcarii. Rozmawiałem z drużyną U-21 Servette Geneva, ale był problem z dokumentami, wszystko za długo trwało i kazali mi czekać do następnego okna transferowego. A ja chciałem grać. Zdecydowałem, że pójdę do Beskidu Andrychów. Moja mama pochodzi z tamtych okolic i załatwiła mi klub. Chciałem tam grać, żeby nie stracić formy.

Mama to trochę twój menedżer.

W tamtym okresie – można tak powiedzieć.

Ale w Beskidzie długo nie pograłeś.

Bo od razu wiedziałem, że jestem tam tylko na trzy-cztery miesiące i będę szukał innego klubu. IV liga, poziom super nie był, lecz cieszyłem się z tego, że mam gdzie w ogóle grać.

Generalnie w wielu klubach byłeś na testach.

Ale to już w momencie, kiedy byłem zawodnikiem Śląska Wrocław. Chciałem iść grać trochę wyżej niż III liga. Byłem w Garbarni Kraków, Pogoni Siedlce, Siarce Tarnobrzeg i GKS-ie Tychy. Wolałbym przyjść gdzieś bez testów, ale tak musiało być. A będąc już testach, nigdy nie miałem przekonania, więc wracałem do Śląska.

W Śląsku już dostałeś kontrakt?

Tak. Od początku miałem kontrakt.

Nie bałeś się, że pakujesz się w podobną historię, co Wisła Kraków?

Nie było wiadomo. Gdy przychodziłem, miałem dobre poczucie. Grałem wtedy jako środkowy pomocnik. Plan był taki, że gram w rezerwach i jestem blisko pierwszej drużyny. Nie mówili, że na pewno będę z pierwszą drużyną, ale taki miałem cel. Gdy dołączałem do Śląska, rezerwy były jeszcze w czwartej lidze. Zrobiliśmy dwa awanse. Gra jest teraz szybsza, mamy konkretniejszą grę, lepszą technicznie. Kilku chłopaków gra dalej w klubie, dochodzi do tego wielu młodych.

Była presja, by rezerwy awansowały? Niektóre kluby nie przejmują się drugą drużyną, inne – jak Śląsk – dbają o to, by poziom ogrywania młodych był jak najwyższy.

Presji nie czuliśmy. Grając w rezerwach każdy chce się pokazać, żeby potem trafić do pierwszej drużyny. Tak samo ci z pierwszej drużyny, gdy schodzą do rezerw, też chcą coś udowodnić. Mentalnie wszyscy byliśmy dobrze nastawieni. Wiedzieliśmy, że możemy awansować najpierw do trzeciej, potem do drugiej. Ze Śląskiem, wszyscy chcieli wygrać. Inne zespoły dawały z nami od siebie trochę więcej niż w innych meczach.

Twoim zdaniem rezerwy mają realne szansę na awans do pierwszej ligi?

Szczerze? Myślę, że tak. Dobrze grają. Mają dobry skład, młodzi dobrze się pokazują. Jak mówiłem – gra wygląda konkretnie. Każdy wie, co ma robić na boisku. Myślę, że mają szansę dostać się do barażów, a potem zobaczymy. Fajnie by było.


Dlaczego tak długo nie dostawałeś szansy w pierwszym zespole Śląska? Sam czułeś, że jesteś jeszcze za słaby?

Nie wiem. Ja się zawsze czułem gotowy. Po prostu czekałem. A czemu tak długo? Trudno mi powiedzieć.

Miałeś momenty zwątpienia? Chciałeś wracać do Francji?

Raczej nie.

W tym sezonie zagrałeś na obu skrzydłach, na dziesiątce, na szpicy i na ósemce. Trochę cię rzucano po pozycjach.

Najlepiej czuję się w środku pola na ósemce. Więc najlepiej czuję się na pozycji, na której gram teraz. Na skrzydle na pewno nie. Wiadomo, że to nie była moja optymalna pozycja, ale grałem też w rezerwach często jako napastnik. Dla mnie nie było problemu. Wiedziałem, jak się zachować na innych pozycjach. Cieszyłem się, że grałem. Może nie było to moje miejsce, ale grałem. To było najważniejsze.

Czego się możesz nauczyć od tak doświadczonych piłkarzy jak Mączyński czy Sobota?

Naprawdę wiele. Zawsze próbuję słuchać ich podpowiedzi na treningach. To na pewno duży plus. ‘’Mąka’’ pojechał na Euro, wiadomo, że jest doświadczony, ma dużo do powiedzenia, dużo doradza. Zawsze będę ich słuchał.

Wiążesz przyszłość z Polską?

Na razie tak. Mam swoje marzenia i ambitne cele. W przyszłości chciałbym spróbować swoich sił mocniejszej lidze, ale na razie skupiam się na tym, co tu i teraz. Co będzie za rok, dwa, zależy ode mnie. Na pewno mam duże marzenia. Chciałbym zagrać kiedyś w Premier League czy w innych równie silnych ligach.

Polubiłeś Polskę jako kraj?

Tak. Bardzo dobrze się tutaj czuję. Wolę mieszkać w Polsce niż we Francji. Ludzie są ogólnie trochę bardziej mili, jest tu spokojniej, jest dobre jedzenie. Mieszkałem w Krakowie i Wrocławiu, więc trafiłem do ładnych miast, które łatwo było od razu polubić. Teraz, po tych sześciu latach, czuję się bardziej Polakiem niż Francuzem. Mówię normalnie po polsku, mam polską dziewczynę, moje podejście do życia też jest już bardziej polskie.

Z językiem radzisz sobie naprawdę świetnie.

Jest już dla mnie normalnym językiem. Nie mam problemu, żeby rozmawiać po polsku. Gdy przyjeżdżałem, znałem tylko podstawowe zwroty. Nauczyłem się języka w Krakowie. Chodziłem pół roku na kurs polskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim, do tego codziennie rozmawiałem po polsku z chłopakami, słuchałem. Naturalnie się go nauczyłem.

Co było najtrudniejsze w naszym języku?

Chyba gramatyka. Tak samo we francuskim gramatyka jest najcięższa.

A w domu byłeś wychowywany po polsku czy francusku?

Mówiliśmy po francusku, święta z kolei były spędzane w polskim stylu, czy to Boże Narodzenie, czy Wielkanoc. Pół na pół. Przyjeżdżaliśmy do Polski do babci na święta. Mieliśmy też kuzynów w Niemczech, gdzie zawsze mówiliśmy po polsku. Jak byłem młodszy, dla mnie to był po prostu inny kraj, inny język. Ale czułem się jak u siebie, bo byłem z rodziną. Nie czułem wielkiej różnicy.

Po sezonie zostajesz w Śląsku czy odchodzisz?

Na pewno jestem otwarty i chciałbym zostać. Teraz będziemy o tym rozmawiać, więc zobaczymy.

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

24 komentarzy

Loading...