– Bezpośredni wpływ na drużynę ma tylko trener. Bo trener ją prowadzi, trener był na obozie w Turcji. I trener dokonał transferów, które sobie w zimie zażyczył i myśmy je zaakceptowali. Mówienie, że nie było szczęścia… Bardzo szybko odpowiem na to pytanie – dlatego zareagowaliśmy i musimy dać nowy impuls drużynie, bo szukamy trenera, który da szczęście tej drużynie. Chyba nie chcą mi panowie powiedzieć, że mamy czekać do końca, nie reagować i liczyć, że wróci szczęście. Umówmy się – trener na koniec ligi, czy się zakończy pozytywnie, czy negatywnie, może zawsze powiedzieć, że nie ma szczęścia. Mam takie prawo i my jako klub mamy takie prawo, żeby zareagować. I zareagowaliśmy – mówi Jacek Klimek, prezes Stali Mielec. Dlaczego Leszek Ojrzyński poleciał ze stanowiska? Czemu akurat Włodzimierz Gąsior? Porozmawialiśmy w Weszłopolskich ze sternikiem podkarpackiego klubu.
Dlaczego Leszek Ojrzyński stracił pracę?
Myślę, że odpowiedź jest bardzo prosta. W dziewięciu meczach mamy siedem punktów, jedno zwycięstwo. Mamy ostatnie miejsce. W ostatnich kilku meczach nie gramy zbyt dobrze. To zamyka ten temat.
Czy to akurat Leszek Ojrzyński jest powodem tej sytuacji?
Drodzy państwo, trener odpowiada za drużynę. On ma do czynienia z tą drużyną przez ostatnie kilka miesięcy. Miał pełną autonomię, bo ja absolutnie w żadnych kompetencjach nie wchodziłem trenerowi w jego rolę. Praktycznie wszystkie rzeczy, które trener chciał otrzymać od zarządu – otrzymał. To chyba nie jest pytanie do mnie, że drużyna nie jest skuteczna. Bo ja na co dzień nie prowadzę tej drużyny.
Ale podejrzewamy, że oglądał pan mecze Stali Mielec i widział pan, że w niektórych spotkaniach ta ekipa miała po prostu dużo pecha, na przykład z Lechią Gdańsk. Podejrzewamy, że gdyby grali lepsi piłkarze, wyniki byłyby inne. Nieuczciwe jest zrzucać teraz wszystko na trenera.
Ale ja jestem absolutnie daleki od zrzucania na kogokolwiek odpowiedzialności. W tym klubie pracuje X osób i wszyscy za to odpowiadamy.
Ale tylko Leszka Ojrzyńskiego zwolniliście.
Bezpośredni wpływ na drużynę ma tylko trener. Bo trener ją prowadzi, trener był na obozie w Turcji. I trener dokonał transferów, które sobie w zimie zażyczył i myśmy je zaakceptowali. Mówienie, że nie było szczęścia… Bardzo szybko odpowiem na to pytanie – dlatego zareagowaliśmy i musimy dać nowy impuls drużynie, bo szukamy trenera, który da szczęście tej drużynie. Chyba nie chcą mi panowie powiedzieć, że mamy czekać do końca, nie reagować i liczyć, że wróci szczęście. Umówmy się – trener na koniec ligi, czy się zakończy pozytywnie, czy negatywnie, może zawsze powiedzieć, że nie ma szczęścia. Mam takie prawo i my jako klub mamy takie prawo, żeby zareagować. I zareagowaliśmy.
Nie chodzi do końca o szczęście lub jego brak. Po ostatnich meczach Stali Mielec można było wyciągnąć dużo pozytywów. Widać było, że ta drużyna w jakiś sposób się rozwija. Gdyby poprawiła skuteczność, miałaby o wiele więcej punktów. Gra jest w naszej opinii lepsza niż wyniki.
Bardzo lubię wasz kanał i często go oglądam. Ale ostatnio jak omawialiście mecze Stali Mielec, to bardzo narzekaliście i nie podobała wam się gra Stali. To może ja was zapytam – skąd taka zmiana, że teraz nagle wszyscy mówią, że Stal grała bardzo dobrze?
Nie grała bardzo dobrze. Grała dobrze. Kreowała dużo sytuacji strzeleckich w spotkaniach z Lechią Gdańsk czy Piastem Gliwice – drużynami, które będą walczyć o podium. Po prostu nie była skuteczna, tu nie ma żadnej zmiany o 180 stopni. Bo pan nam chce powiedzieć, że nie widział pan żadnej nadziei na to, że pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego ta drużyna się utrzyma i będzie grała lepiej.
Nie, ja powiedziałem przed chwilą wyraźnie, że musiałem zareagować, ponieważ uznałem, że nie chcę czekać w nieskończoność, kiedy wróci nam szczęście. Dla mnie czy jest dobrze czy źle determinuje tylko wynik. Mamy ostatnie miejsce, mamy siedem punktów wiosną.
Macie też mecz zaległy.
Mamy też mecz zaległy, ale mamy też ostatnie miejsce. I nie punktujemy. Rozumiem, że chcecie mi państwo powiedzieć, że gramy fajną piłkę i w wielu meczach rzeczywiście graliśmy fajnie, z Lechią Gdańsk oddaliśmy 30 strzałów, prowadziliśmy grę, byliśmy fajnym zespołem. Ale niestety nie mamy punktów. Tak w biznesie, jak i w sporcie i wielu dziedzinach – ludzie są rozliczani za efekty. Jeśli efektów nie ma, trudno mi polemizować, czy jest szczęście, czy jest pech, czy napastnik umie trafić do bramki, czy nie umie. Efekt jest taki, że nie mamy punktów i jesteśmy na ostatnim miejscu. Jestem daleki od tego, żeby dzisiaj się tłumaczyć z tej decyzji. Mamy takie prawo, podjęliśmy tę decyzję.
Oczywiście, że macie takie prawo. Natomiast chcemy wiedzieć, co może dać wam pan Gąsior, czego nie może dać pan Ojrzyński.
Odpowiem na to pytanie 16 maja. Dzisiaj to, wie pan, wszyscy są mądrzy, wszyscy oceniacie decyzje.
Czyli na dziś nie wiecie, dlaczego zatrudniacie Gąsiora i co on ma w tej drużynie zmienić? To nie jest planowana decyzja, że przychodzi trener Gąsior, który ma wykonać konkretne zadanie?
Pytanie było zupełnie inne. Jeśli mnie pan pyta, czy pan Gąsior – człowiek ze środowiska, doświadczony, który niejeden klub już prowadził i miał sukcesy – odwróci tę sytuację, to ja dzisiaj panu chcę powiedzieć, że tak, mocno w to wierzymy. Jesteśmy po rozmowie, mamy pomysł, w ocenie nowego trenera ma się to zmienić. I to jest mój komentarz.
A to prawda, że jeszcze przed meczem z Wartą Poznań powiedział pan Leszkowi Ojrzyńskiemu, że do końca będziecie szli pod rękę i walczyli razem? Oszukał pan Leszka Ojrzyńskiego?
Ja nie chcę iść w tę narrację.
To są słowa Leszka Ojrzyńskiego, nie nasze.
Słyszę w mediach, co mówią trenerzy, zawodnicy. Wie pan, jaki jest problem? Trudno to zweryfikować. W ostatnim tygodniu mamy wiele przypadków, że ktoś wkłada mi jakieś słowa, mówi, że ja już coś z kimś zrobiłem, wynegocjowałem kontrakt. A takie rzeczy nie mają miejsca. Mi się trudno bronić.
Prosta sytuacja – Leszek Ojrzyński mówi, że rozmawialiście i padły pewne słowa, teraz pytamy pana, czy rzeczywiście tak było.
Czego pan oczekuje? Że ja powiem, że zapewniłem Leszka, że do końca sezonu będzie miał pewną pracę?
Tak. Że do końca sezonu będziecie razem walczyli. Pewnie czytał pan ten wywiad.
Nie czytałem. Bardzo mi przykro, do późnych godzin pracowaliśmy, mamy kilka wewnętrznych problemów.
Przytoczymy dokładnie te słowa: „Były jednak zapowiedzi, że do końca jedziemy na tym samym wózku i co by się nie działo, zostajemy na okręcie. Wierzyłem, że tak będzie. Ale zapowiedzi zapowiedziami, a życie pewne rzeczy weryfikuje”.
Ale proszę państwa, to zmienia postać rzeczy. Jeżeli ja powiedziałem do Leszka Ojrzyńskiego, że jesteśmy na tym samym okręcie – absolutnie tak. Przy każdych rozmowach, po każdym meczu, gdy nawet nam nie szło i nie punktowaliśmy, zapewniałem trenera, że będziemy razem do końca, jeśli wszystko będzie dobrze szło. Jeżeli zaraz przyjdzie przełamanie, bo tak żeśmy sobie obiecywali, że zaraz przyjdzie przełamanie i musi ta drużyna odpalić, musi zacząć zdobywać punkty. Byłem zapewniony, że ta drużyna ruszy. Cały czas podkreślałem, że tak, że jesteśmy na tym samym okręcie. Ale czy zdeklarowałem się, że do końca sezonu Leszek będzie miał pracę? Nie, takiej rozmowy nie było.
Czy ta decyzja o zwolnieniu Leszka Ojrzyńskiego była pana suwerenną decyzją czy konsultował się pan z europosłem Tomaszem Porębą, a może była to jego decyzja?
Nie no, wie pan, moimi przełożonymi, z którymi konsultuję decyzje, jest rada nadzorcza. Proszę nie wchodzić w takie obszary. Dzisiaj jestem w tak dziwnych okolicznościach zaczepiany i przykleja mi się tak wiele łatek, że proszę wybaczyć.
Czyli to pan podjął tę decyzję?
Tak. To zarząd podejmuje decyzje. Chce mi pan powiedzieć, że ktoś za moimi plecami podjął decyzję? Chociaż w ubiegłym miesiącu usłyszałem, że ktoś za moimi plecami podejmuje decyzje, zatrudnia, negocjuje i nawet, że ktoś podpisał różne umowy. OK, przyjmuję to jako kolejną „fajną opowieść”, która dobrze się klika i dobrze się ją ogląda.
A sprawa asystenta Krzysztofa Sobieraja miała jakiekolwiek znaczenie przy zwolnieniu Leszka Ojrzyńskiego?
Ten temat omówiliśmy sobie z trenerem. Dzień po tej akcji już nie wracaliśmy do tego tematu. Jeśli trener twierdzi inaczej, ja to dementuję. Nigdy do tego tematu nie wracaliśmy. Uznaliśmy, że w tej kwestii trener popełnił jakiś błąd, pewnie z naszej strony też był jakiś błąd, bo mogliśmy inaczej z tego wychodzić. Na pewno nie było to powodem. Wspólnie uznaliśmy, że obydwie strony się gdzieś pomyliły. Nie będę tu zrzucał całej winy na Leszka.
A pan nie wiedział, że Krzysztof Sobieraj był skazany na korupcję? Z ciekawości sprawdziliśmy profil Sobieraja na Wikipedii. Jest o nim jakieś 20 zdań, trzy z nich dotyczą tego, że był skazany za korupcję. To nie była żadna wiedza tajemna.
Wolałbym utrzymać taką konwencję, że nie wracajmy do tego tematu. Umówiłem się na coś z panem Sobierajem i prosiłem bardzo, żebyśmy nie robili z tego żadnej afery, bo nikomu to nie będzie służyło. Myślałem, że wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy, ale się okazuje, że nie, więc nie chciałbym tego komentować i rozgrzebywać tematów, które są niepotrzebne. Ani klubowi, ani trenerowi. Może kiedyś w przyszłości się spotkamy i nie chciałbym rozsiewać niepotrzebnych emocji.
Wśród kibiców Stali Mielec kolportowana jest taka wersja wydarzeń, że Leszek Ojrzyński już kontaktował się z innym klubem, z którym miałby pracować od początku przyszłego sezonu. Liczymy na szczerą odpowiedź – czy do pana dotarły jakiekolwiek głosy tego typu? Skoro mamy okazję zweryfikować, chcemy to zrobić.
Nie dotarły. Nie mam takiej wiedzy. Jeśli pan pyta, czy takie opinie się pojawiają, to tak, się pojawiają. Ale skoro nie byłem przy tym, nie widziałem, byłoby to szaleństwo, gdybym się na ten temat wypowiadał.
Czyli to nie miało żadnego wpływu na zwolnienie, że Leszek Ojrzyński mógłby…
Absolutnie nie. Powiedziałem wyraźnie – punkty, miejsce, gra w ostatnich pięciu meczach. Może bardziej skuteczność oraz zachowanie tej drużyny w okolicach 70 minuty, kiedy w ostatnich paru meczach było tak, jakby ktoś nam wtyczkę z prądu wyjął. No panowie, oglądacie mecze, chyba nie chcecie mi powiedzieć, że my na Warcie graliśmy dobrze i że nie zabrakło nam prądu. Jeśli chcecie mi to powiedzieć, to sorry, nie kupuję tego.
Zwolniłby pan Leszka Ojrzyńskiego, gdyby był teraz na 14 miejscu?
Gdyby teraz był na 14 miejscu?
Mhm.
Na pewno nie.
A gdyby wygrał mecz zaległy z Rakowem, mógłby być na 14 miejscu.
Ale wie pan, gdybym wiedział, co będzie 16 maja, to bym dzisiaj z panem z uśmiechem rozmawiał i zaprosiłbym pana na piwo. Niestety nie mam czarodziejskiej kuli i nie potrafię powiedzieć, co będzie jutro, a pan mnie pyta, co by było, gdyby było.
Przed chwilą pan powiedział, że by Ojrzyńskiego nie zwolnił, gdyby był na 14 miejscu. Ja uważam, że to jest nie fair. To trener, który nie z własnej winy nie mógł zagrać meczu, a mógłby go wygrać, skoro wygrał na Legii. Została mu zabrana ta szansa.
Super, że ma pan ten komfort, że może zadawać pytania i wpędzać mnie w trudne słowa. Natomiast powiedziałem wyraźnie – gdyby był na 14 miejscu, na pewno dalej by z nami współpracował. Gdybyśmy mieli punkty, nie byli na ostatnim miejscu i grali dobrą piłkę – podkreślam, wy też uważaliście w wielu swoich programach, że gramy słabo – więc w ogóle jestem zdziwiony, że można mówić, że Stal gra słabo, bo od którejś minuty brak nam tlenu i nie chcę mówić, jak gramy nasze mecze. Teraz pan pyta, dlaczego go zwolniliśmy. Mam rozumieć, że gramy świetnie i mamy dobre miejsce w tabeli?
Nasze zdanie jest dla pana aż tak ważne? Nie do końca rozumiemy.
Chcecie mnie zapędzić gdzieś…
Nie chcemy pana nigdzie zapędzić. Potrafimy sprawdzić, jak wyglądałaby tabela Ekstraklasy tylko za kadencji Leszka Ojrzyńskiego. Stal nie miałaby najmniej punktów, nie byłaby najgorszą drużyną w tym okresie. Wydaje nam się, że bardzo łatwo uznał pan, że można rozliczyć trenera po kilkunastu spotkaniach. Wydaje nam się, że proces budowania drużyny trwa trochę dłużej i wygląda trochę inaczej. Trenerzy to nie są spadochroniarze, których można gdzięś zrzucić i oczekiwać wyników tu i teraz. To oczywiście tylko nasz komentarz. Ale przechodząc do pytania – nie ma pan wrażenia, że Stal może być postrzegana jako klub, w którym trenerów szanuje się najmniej w Polsce? I w związku z tym będzie miała problemy, żeby przekonać do siebie innych trenerów? Trenerzy odchodzą zwykle ze Stali w niezbyt przyjemnych okolicznościach.
Nie, nie mam wątpliwości. Jeśli ktoś jest odważny i chce z nami pracować i chce iść z nami pod rękę, absolutnie się tego nie boję.
Pytanie, czy będą chcieli.
To jest pana zdanie, ja nie chcę tego kwestionować. Jeżeli pan dzisiaj wie, co myślą trenerzy, w którym kierunku pójdą i czy my z tego tytułu będziemy mieć problemy, to nie chciałbym w to wchodzić. Bo ani pan tego nie wie, ani ja.
Nie brał pan pod uwagę, że Leszek Ojrzyński ma doświadczenie w walce o utrzymanie? Ostatnio z Wisły Płock czy wcześniej Arki Gdynia? Jeśli rozmawiamy pod względem faktów i CV, Leszek Ojrzyński ma pod tym względem lepsze CV niż wasz nowy trener.
W ostatnich latach nasi piłkarze też byli pięć lat młodsi i grali o klasę lepiej. Dzisiaj są pięć lat starsi i wyglądają trochę słabiej. To takie, wie pan. Ja muszę bazować na ostatnich cyfrach. Mam ostatnie miejsce, nie punktuję, mam w dziewięciu meczach tylko jedno zwycięstwo. Poszedłbym bardziej w tym kierunku, a nie w tym, kto, gdzieś i dlaczego robił coś, albo nie robił i jak się to skończy.
Dlatego mówimy, że jest to krótkowzroczne. Wykazaliśmy panu pięć minut temu, że gdyby Leszek Ojrzyński wygrał mecz z Rakowem, to by pan go nie zwolnił. Celowo podnosimy to do absurdu – jeden mecz w tę czy w tę nie świadczy o klasie szkoleniowca.
Nie no, ale proszę państwa. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo my obserwujemy tę drużynę od kilku meczów. Nie dlatego, że był mecz z Rakowem, czy go nie było. Mamy swoje przemyślenia i te kilka meczów dawało je nam. Nie ukrywam, że trenerowi też, bo z nim też rozmawialiśmy, nie był do końca zadowolony. Bardzo wierzyliśmy w to, że przyjdzie moment, w którym się przełamiemy, odblokujemy i zaczniemy mocno punktować. Nie wydarzyło się to, więc mamy takie prawo, że zareagowaliśmy.
Dopowiadając kwestię Włodzimierza Gąsiora, bo ten temat szybko ucięliśmy – jakie argumenty stały za zatrudnieniem tego szkoleniowca, poza tym, że jest kojarzony z Mielcem i jest na wyciągnięcie ręki? Ostatnio to był trener drugoligowej Siarki Tarnobrzeg. Z całym szacunkiem dla tego doświadczonego szkoleniowca, od paru lat kluby z Ekstraklasy raczej do niego nie dzwoniły.
Musimy wziąć poprawkę na to, że mamy bardzo trudną sytuację. Kiedy jesteśmy na ostatnim miejscu, jest naprawdę ciężko negocjować z trenerami, którzy dzisiaj muszą podpisać się swoim nazwiskiem i liczyć się z różnymi okolicznościami, które się wydarzą. Nie jest to łatwa sprawa, więc na koniec dnia podjęliśmy decyzję, że odważny trener z naszego środowiska, który nie będzie się bał, nie będzie kalkulował, nie będzie ciągnął negocjacji w nieskończoność zabezpieczając długie kontrakty tudzież nie weźmie żadnej odpowiedzialności za wynik – uznaliśmy, że wolimy zaryzykować trenerem, który się podejmie tego i spróbuje, niż trenerem, który przyjdzie z informacją, że może się uda, a jak się nie uda to trudno. Woleliśmy takiego, co się zdeklarował, że chce to robić i wierzy w to, że to się uda.
Nie ma pan wrażenia, że mówi trochę ogólnikami? Mówi pan, że Gąsior się nie będzie bał i będzie odważny. On nie ma skakać ze spadochronem, a poprowadzić zespół. Ja bym oczekiwał raczej, co zmieni w taktyce, przygotowaniu fizycznym. My też możemy powiedzieć, że się nie będziemy bali, ale nie da nam pan Stali do prowadzenia.
Wie pan co, poczekajmy do meczu z Zagłębiem Lubin. Będzie pan mądrzejszy, ja będę mądrzejszy, wtedy możemy się połączyć i sobie powiedzieć, co się wydarzyło. Dzisiaj to każdy jest mądry. Jesteśmy tydzień przed meczem. Potrzebowaliśmy trenera, który rano poprowadzi trening. Nie potrzebowaliśmy trenera, który będzie się dłuższy czas z nami umawiał. Proszę uszanować taką decyzję, taka jest i koniec.
Trochę na wariata się to odbyło, takie mamy wrażenie. Rozumiemy te słowa tak, że Włodzimierz Gęsior został zatrudniony głównie dlatego, że był blisko i wiadomo było, że się zgodzi na to.
Wymieniłem kilkanaście punktów, które spowodowały, że nie ma innego trenera, a pan odczytał tylko jeden, że Włodzimierz Gąsior był do dyspozycji. Sorry, dobra, niech tak będzie. Uznaliśmy, że Włodzimierz Gąsior jest najlepszym naszym wyborem i dokonaliśmy tej zmiany. I to tyle. Nie chcę tłumaczyć, dlaczego nie ma innej osoby i nie podjęły się one pracy znając nasz rozkład rundy i to, które mamy miejsce, jak wygląda stan tej drużyny. Nie chcę już w to wchodzić, bo zaraz pan mi coś jeszcze innego przyklei.
Co będzie oznaczał dla Stali Mielec ewentualny spadek? I czy ma pan przygotowany na tę ewentualność plan B?
My do końca wierzymy w utrzymanie. Plan B mamy przygotowani i jesteśmy na to gotowi, ale byłoby szaleństwem, gdybym panu dzisiaj opowiadał o planie B, gdy mamy od jutra nowego trenera, nowe emocje w szatni i za wszelką cenę chcemy się utrzymać. Jeśli pan pyta, czy mamy plan B – tak, mamy plan B, ale to tyle w tej kwestii.
Rozmawiali WESZŁOPOLSCY
CAŁY PROGRAM DO ODTWORZENIA: