Gdy na starcie z Manchesterem City, w bramce WHU, musiał pojawić się Darren Randolph kibice byli dość mocno zaniepokojeni. Raz, że grali z liderem Premier League, który jechał przez ligę niczym walec. Dwa, że zabrakło ich podstawowego golkipera, wprowadzającego w szeregi dużo spokoju. Opowieść o świetnym sezonie podopiecznych Davida Moyesa, to też opowieść o świetnym sezonie Łukasza Fabiańskiego.
10 marca 35-latek przedłużył swoją umowę z londyńskim klubem o kolejny rok. Nie był to krok szczególnie zaskakujący, wszak na obecnym mariażu korzystają obie strony. West Ham United ma doskonałego fachowca, zaś sam Fabiański zdołał odczarować stolicę Anglii, która przez przygodę z Arsenalem kojarzyła mu się przeciętnie pod względem sportowym. Dzisiaj ponownie przyjdzie mu stanąć w szranki z tą drużyną. Jednak tym razem nie musi już niczego udowadniać, walczyć z demonami, tym razem to on patrzy na Kanonierów z góry.
Młoty zdołały sprawić, że przewyższają Arsenal, a sam Fabiański gra tak, że przezwisko Falppyhandski wypada wymazać z pamięci. A przecież nie było to wcale takie oczywiste, bo jeszcze w Swansea City wracano do tego, co spotkało go w pierwszym klubie na Wyspach.
Warto jednak podkreślić, że nie było to szczególnie zaskakujące. Polski bramkarz był jednym z najlepszych zawodników Łabędzi, ale wcale nie wyróżniał się na swojej pozycji w tle ligowym. Był po prostu w porządku – nie wybronił im żadnego meczu, spadł do Championship, ale z drugiej strony żadnego spotkania nie zawalił. Pod względem statystyk plasował się wręcz pod koniec stawki, szczególnie jeśli idzie o % obronionych strzałów.
WHU POKONA ARSENAL? KURS: 3,55 W TOTALBET!
Mimo tego wszyscy byli dziwnie spokojni o jego przyszłość w Premier League. Chociaż dziwnie to może złe słowo, wszak – cokolwiek by nie powiedzieć – był golkiperem doświadczonym w angielskiej elicie. Niemniej, trudno było spodziewać się, że Fabiański wpłynie aż tak odżywczo na West Ham United. Nie będzie żadną przesadą, jeśli stwierdzimy, że właśnie teraz 35-latek ma najlepszy okres w swojej karierze.
Jest doceniany w swoim klubie. Gra na regularnym, wysokim poziomie. Ma niekwestionowaną pozycję w drużynie, która walczy o europejskie puchary. Miła odmiana po Swansea, zmagającej się z ciężarem utrzymania. Jeszcze milsza po Arsenalu, gdzie wypychano go kosztem Wojtka Szczęsnego i Manuela Almunii. Dzisiaj kolejna okazja do tego, by zagrać im na nosie.
Pan strażak
Chociaż WHU radzi sobie lepiej od Kanonierów niemal od początku sezonu, to ostatnie bezpośrednie starcie przegrali. W drugiej kolejce Premier League skończyło się na 1:2 dla podopiecznych Mikela Artety. Wówczas przyjęto to z umiarkowanym spokojem, nikt bowiem na Stadionie Olimpijskim nie śnił jeszcze o Lidze Mistrzów. Jednakże teraz, w momencie, gdy wchodzimy w decydującą fazę rozgrywek, ewentualna porażka z Arsenalem będzie po prostu gorzkim rozczarowaniem.
Punkt widzenia naprawdę zależy od punktu siedzenia i przegrana piątego zespołu z ekipą numer dziesięć może być traktowana jako coś, co nie powinno się wydarzyć. Nawet jeśli sytuacja jest nieco bardziej zawirowana niż wcześniej i tradycyjne postrzeganie niektórych zespołów odbiega od stanu rzeczywistego. To West Ham United gra o to, by w środowe wieczory rozkoszować się dźwiękami The Champions. Arsenal zaś myśli o tym, by skończyć gdzieś wyżej, niż w środku stawki. Role się odwróciły i chociaż powiedzieć: podziękujcie Fabiańskiemu, byłoby gloryfikacją na wyrost, to wcale nie aż tak hiperboliczną.
Ciśnienie na podpisanie z nim nowego kontraktu, jakie było wśród fanów londyńskiego klubu, mogłoby rozsadzić oponę od TIR-a. Nie jesteśmy jednak szczególnie zaskoczeni. Gdy w poprzednim sezonie Młoty dziadowały i musiały walczyć de facto o utrzymanie w Premier League, polski bramkarz był jednym z nielicznych jasnych punktów. Teraz jednak – gdy cały zespół gra jeszcze lepiej – na wierzch wychodzą jego prawdziwe umiejętności.
Wystarczy tylko spojrzeć na kilka spotkań z początku sezonu, by przekonać się o wartości 35-latka. Jeśli w Walii mówiono, że jest dobry, ALE nie ratuje meczów, to w Londynie nie mają na to prawa narzekać.
W niektórych przypadkach Fabiański rzuca się na rywala z taką ofiarnością, z jaką Joaquin Phoenix walczył z ogniem w “Płonącej pułapce”.
- Manchester City (1:1) – sześć interwencji, w tym jedna kluczowa, przy strzale Sterlinga
- Aston Villa (2:1) – jeszcze lepsza interwencja przy próbie Trezegueta. Powinno być trafienie dla Aston Villi, była jedna z ciekawszych obron pierwszej części sezonu. A przecież wcześniej Fabiański odbił jeszcze strzał Barkleya z rzutu wolnego
- Fulham (1:0) – obroniony rzut karny panenką, który egzekwował Lookman
Jakby nie patrzeć, załatwił West Hamowi pięć punktów więcej. To tylko gdybanie, ale bez nich Młoty byłyby na ósmej pozycji i miały zaledwie dwa punkty przewagi nad Arsenalem.
Można jednak stwierdzić, że to tylko trzy momenty. No dobrze, ale takich meczów, gdzie 35-latek dwoił się i troił, było więcej. Może nie tak spektakularne i efektowne, ale przecież na docenienie zasługuje też łącznie dziesięć interwencji w meczach z Sheffield United (1:0 i 3:0) oraz sześć z Leeds United (2:1). Imponuje również fakt, że w zaledwie czterech kolejkach tego sezonu, Fabiański zagrał na skuteczności interwencji poniżej 50%.
Rozgościł się w czołówce Premier League
Jego ogólny dorobek to 70.8% obronionych strzałów. Dwunasty wynik w lidze – lepiej niż Bernd Leno, Rui Patricio, a także David de Gea. Delikatnie gorzej niż Alisson oraz Kasper Schmeichel. Warto jednak dodać, że w klasyfikacji bramkarzy, w kierunku których oddano powyżej 90 uderzeń, Fabiański wypada jeszcze lepiej. Jest ósmy – za Meslierem, Pickfordem, Llorisem, Popem, Areolą, Martinezem oraz wspomnianym Duńczykiem z Leicester City.
Pokazuje to też, że chociaż West Ham United gra w obronie lepiej, niż w latach ubiegłych, to jednak wciąż jest duże pole do poprawy. Tylko jeden z klubów obecnie sklasyfikowanych na miejscach 1-5 pozwala na stworzenie bezpośredniego zagrożenia pod własną bramką, ale i to może się zmienić, wszak drużyna z King Power Stadium ma jeden mecz więcej, a różnica jest marginalna – 105 do 96.
Bardzo pozytywne wrażenie robi też bilans Fabiańskiego, jeśli idzie o rzuty karne. Obronił ich najwięcej w Premier League – dwa (przeciwko Aston Villi i Fulham). Chociaż mogło być tego więcej, gdyby VAR nie nakazał powtórzyć jedenastki Mateuszowi Klichowi. Bramkarz londyńczyków odbił pierwszą próbę pomocnika Leeds, ale dopatrzono się wykroczenia technicznego podczas całej sytuacji. Przy powtórce, 35-latek był już bezradny. Był to jeden z nielicznych takich przypadków w całych rozgrywkach.
ŁUKASZ FABIAŃSKI ZACHOWA CZYSTE KONTO? KURS: 3,91 W EWINNER!
Nie ma bowiem ekstremalnej dozy szczęścia w tym, że Polak ma już dziewięć czystych kont. Ponownie – czołówka ligi, w której Fabiański po prostu się rozgościł. Chociaż nie ma szans na to, że zdobędzie Złote Rękawice, wszak Ederson ma aż 16 meczów na zero z tyłu, to i tak jest powód do zadowolenia. Gorzej idzie przecież takim fachurom jak Alisson, Leno, Patricio, a także zawodnikom powoływanym do reprezentacji Anglii – Pickfordowi, Hendersonowi i Johnstone’owi.
– Nie ma klubu, który nie chce mieć w swoich szeregach najlepszego bramkarza. Mamy szczęście, że taki znajduje się właśnie w naszym zespole – powiedział David Moyes. Chociaż takie frazy padają często na wyrost i są próbą nachalnego docenienia, to w tym wypadku szkocki trener nie jest aż tak daleki od prawdy.
Jak na warunki West Hamu United, Fabiański jest bramkarzem doskonałym. Co ważne – to on pomaga w kształtowaniu tych warunków, a tendencja jest wzrostowa. Z Arsenalem, Młoty zmierzą się o to, by marzenia o Lidze Mistrzów, nie były tylko sennym wyobrażeniem.
Fot.Newspix