– Bartek ma potencjał, by zrobić bardzo dużą karierę. Ma fantastyczne warunki fizyczne, a przy tym jest niezwykle szybki i dynamiczny. Jego wzrost zupełnie go nie ogranicza. Swoją posturą przypomina mi nieco Donnarummę, a więc człowieka ochrzczonego przez Włochów mianem „nowego Buffona”. Trudno mi ocenić, czy zrobi większą karierę od Wojtka, ale na pewno ma papiery na grę w topowym europejskim klubie – mówi w “Super Expressie” Radosław Majdan o Bartłomieju Drągowskim. Poza tym w prasie dużo rzeczy poligowych, ale i rozmowa z Jerzym Engelem Juniorem, który wraca po zawieszeniu za korupcję.
“SPORT”
Marcin Brosz zaskoczył. Bartosz Nowak w minionej kolejce po raz pierwszy w tym sezonie zaczął mecz na ławce rezerwowych.
– Nie jestem w szatni i trudno mi powiedzieć, co się tam dzieje. Górnika na pewno jednak nie stać na to, żeby tacy piłkarze siedzieli na ławce. To „grojek” jak na ekstraklasę super. Nagle z Legią, kiedy w II połowie nieźle to już wyglądało, zmiana Nowaka była dla mnie niezrozumiała. Zmienia się zawodnika, są emocje, no i jest jak jest, a u tego trenera nie ma, że jest wymiana zdań. Jest reprymenda i pokazanie miejsca w szeregu. Według mnie tak się to odbywa – mówi Marek Kostrzewa, były świetny lewy obrońca górniczej jedenastki, który z Górnikiem w latach 80. cztery razy sięgał po mistrzostwo Polski, a potem był trenerem. Podobna sytuacja jak z Nowakiem jest z Mannehem. Liczby reprezentanta Gambii nie są może tak dobre, jak w przypadku Nowaka, bo 22-latek na koncie ma jednego gola w meczu ze Stalą z początku rozgrywek, ale jednak był (jest) ważną częścią drużyny, która tak dobrze radziła sobie w pierwszej części rozgrywek.
Pogoń już widziała puchary, już liczyła na mistrzostwo Polski, a tutaj wpadła w poważny dołek. Czas zweryfikować oczekiwania i walczyć o obronę miejsca na podium?
„Portowcy” zmarnowali doskonałą okazję na odskoczenie Legii, gdy na początku roku zasiadali na fotelu lidera. Ekstaza była wtedy wielka, pochwały spływały z każdej strony i trzeba przyznać wprost, że faktycznie były zasłużone. Przede wszystkim defensywa szczecinian imponowała, bo w 2021 rok wchodzili oni z ledwie 8 straconymi golami! Obrona była żelazna, atak nieco mniej okazały. Pogoń bardzo często zwyciężała tylko jedną bramką – ale to działało, co było najważniejsze. Sęk w tym, że w ostatnich czterech kolejkach piłkarze trenera Kosty Runjaicia zdobyli… punkt! Na 12 możliwych! Przewaga nad Legią zniknęła, warszawiacy wyprzedzili „portowców” i uciekli im już na 7 „oczek”. Taka gra Pogoni to dla wielu jej kibiców jak uderzenie obuchem w głowę. Tylko w poprzednich trzech spotkaniach szczecinianie stracili „aż” pięć goli, podczas gdy w pozostałych 17 grach… osiem. Wszystko tak naprawdę zaczęło się od „dwumeczu” z Piastem Gliwice – oba te spotkania szczecinianie grali u siebie. Najpierw przegrali 1:2 w Pucharze Polski, a kilka dni potem bezbramkowo zremisowali ze Ślązakami w ekstraklasie.
Marsylia się totalnie skompromitowała. Klub Arkadiusza Milika odpadł z Pucharu Francji po meczu z… czwartoligowcem.
– Jestem bardzo rozczarowany, chciałem przekazać nowemu trenerowi zespół po zwycięstwie. Nie mieliśmy prawa tak odpaść. To tak, jakby nas wyeliminowała nasza drużyna rezerw. Nie było odpowiedniej dla pucharu koncentracji, tu decyduje jeden mecz. Było dużo błędów technicznych, strat piłki. W przerwie próbowaliśmy się zmobilizować, zmieniliśmy system, ale znów graliśmy tak, jak chciał przeciwnik – stwierdził Larguet. „Logiczne zwycięstwo Cannet Roussillon, które zdominowało bladą Marsylię, przewyższając ją we wszystkich aspektach gry. Zapowiada się trudne zadanie dla Jorge Sampaolego, aby skierować drużynę na właściwy tor i dać wiarę w siebie” – napisał dziennik „L’Equipe”.
“PRZEGLĄ SPORTOWY”
Felieton Kamila Kosowskiego po powołaniach Sousy. Dziwi go brak powołania dla Świerczoka, obecność w kadrze Kowalczyka, ale nie dziwi brak Gikiewicza.
Są niespodzianki, kilku piłkarzy, którzy zasługiwali na powołanie, go nie dostało. Mam tu namyśli chociażby Kubę Świerczoka, który w Piaście rozgrywa świetny sezon i mógłby zostać sprawdzony. Chociaż w ataku i tak będzie grał Lewandowski i ktoś, z kim Robert czuje się najlepiej na boisku. Dobrym pomysłem są uzupełnienia, jak obecność Karola Świderskiego. Utrzymuje wysoką formę od bardzo długiego czasu, a nigdy szansy na pokazanie się w kadrze nie miał. Zaskoczeniem dla mnie jest też obecność na liście Rafała Augustyniaka ale po zastanowieniu się, dochodzę do wniosku, że to logiczny i właściwy ruch. Krystian Bielik i Jacek Góralski są na dłuższy czas wyłączeniu z gry i trzeba było szukać alternatyw. Potrzebny nam człowiek w środku pola, który będzie czyścił, czasem podostry grę i będzie łobuzem na boisku. Nie spodziewałem się również Sebastiana Kowalczyka. Czas i boisko pokażą, czy do tej koncepcji Paulo Sousy piłkarz Pogoni będzie pasował. Tu przypominają mi się początki poprzedniego zagranicznego selekcjonera Polaków – Leo Beenhakkera. On powoływał ligowców, którzy nawet nie byli najlepsi w naszej lidze, ale swoim stylem gry pasowali mu do stylu i zbudował drużynę, która grała fantastyczne mecze. Nie ma Świerczoka, nie ma też Bartosza Białka, ale jest za to Dawid Kownacki, który ostatnio zniknął nam z radarów. Trener nie mógł wszystkich zobaczyć w akcji i musiał posiłkować się radami asystentów. Sousa pewnie oglądał mecze, kiedy Kownacki w kadrze grał.
Istnieje ryzyko, że Robert Lewandowski i inni polscy piłkarze z Bundesligi nie pojadą na mecz z Anglią. Wszystko przez przepisy covidowe.
Na razie obostrzenia obowiązujące w Niemczech wobec osób wracających z Wlk. Brytanii pozostają niezmienione, co oznacza obowiązkową kwarantannę, nawet w przypadku negatywnych wyników testów. A że z niemieckim sanepidem nie da się negocjować, przekonali się między innymi piłkarze RB Leipzig. Zespół z Lipska już pierwszy mecz z Liverpoolem w 1/8 finału Ligi Mistrzów musiał rozegrać w Budapeszcie, ponieważ Anglicy nie zostaliby wpuszczeni do Niemiec bez odbycia przepisowej kwarantanny. I tak samo sprawa wyglądałaby w przypadku powrotu Czerwonych Byków z meczu na Anfi eld. UEFA pośredniczyła w negocjacjach między Anglikami i Niemcami i ostatecznie rewanż odbędzie się w stolicy Węgier. Ale klub z Lipska zapłaci za to niemal dwa miliony euro odszkodowania na rzecz The Reds. W przypadku spotkań reprezentacji tak łatwo o kompromisy już nie będzie. Kluby nie mają obowiązku zwalniać piłkarzy na mecze drużyn narodowych, jeśli powrót będzie wiązać się z kwarantanną. Tak może być właśnie z Lewandowskim.
Rozmowa z Jerzym Engelem Juniorem. Po odbyciu czterech latach zakazu działalności w piłce wraca na ławkę trenerską do IV ligi. Opowiada o korupcji, swoim udziale w tym procederze, dobrych stronach wyroku dla jego życia prywatnego.
Wraca pan do piłki ze skazą, która zostanie na całe życie?
A dlaczego? Nie mam powodów do wstydu.
Na pewno? Był pan skazany prawomocnym wyrokiem za udział w korupcji.
Tak, ale ta kara w żadnym stopniu nie dotyczyła mojej pracy, a tak zostało to przedstawione. I to jest jedyna rzecz, która mnie w tej sprawie boli. Z przekazów medialnych niektórzy ludzie mogliby pomyśleć, że zostałem skazany za ustawianie meczów mojej drużyny, a jest to całkowita nieprawda. Moje zespoły zostały oczyszczone z jakichkolwiek podejrzeń. Ja zostałem przyczepiony do całej afery jako pomocnik w sprawie klubu, na którego meczu nawet nigdy nie byłem.
Był pan pośrednikiem, do czego nigdy się nie przyznał. I już nigdy się nie przyzna?
Wszystko jest kwestią interpretacji. Chodzi o jedno spotkanie w pewnym gronie osób i o to, co zostało na nim powiedziane. Moją intencją nigdy nie było, by Korona Kielce kupowała wszystkie mecze, a tak to zostało przedstawione. Ja po prostu powiedziałem, iż bez korupcji w polskiej piłce raczej nie da się awansować do wyższej ligi.
I dodał pan, że zna człowieka, który może w tym pomóc. Tak Dariusz Wdowczyk poznał Andrzeja Blachę.
Nie, ale nie chcę już do tego wracać. Zaakceptowałem tamtą interpretację i karę. Powtórzę jednak: szkoda mi tylko tego, że wiele osób myślało, że to ja pomagam sobie w pracy korupcją, a takie głosy do mnie dochodziły.
Poczuł pan satysfakcję, gdy po czterech latach odzyskał licencję trenerską?
Dziwne pytanie. Bo to tak, jakby człowiek dostał w głowę kijem bejsbolowym, zapadł w śpiączkę i po przebudzeniu dostał pytanie: „Cieszysz się, że się obudziłeś?”. W sumie może i fajnie, ale wolałbym nie dostać w głowę.
“SUPER EXPRESS”
Rekord legendarnego Gerda Muellera jest do złamania. Robert Lewandowski musi utrzymać obecną średnią goli na mecz, by przejść do historii.
Lewandowski ma kosmiczną średnią – 1,34 gola na mecz. Jeśli utrzyma ją do końca sezonu, rekord Müllera zostanie oczywiście z łatwością pobity. Wystarczy jednak średnia 1, wówczas „Lewy” skończy sezon z 41 trafieniami, o gola więcej niż legenda niemieckiej piłki. Jest jeszcze jeden rekord Muellera, który chciałby pobić Lewandowski, ale o to będzie znacznie trudniej. Chodzi oczywiście o klasyfikację strzelców wszech czasów w Bundeslidze. Müller jest niekwestionowanym liderem, z 365 golami na koncie. „Lewy” jest trzeci (267 goli) i być może już w najbliższy weekend wyprzedzi Klausa Fischera (268).
Radosław Majdan chwali Bartłomieja Drągowskiego i wieszczy mu wielką karierę. Widziałby go w Manchesterze United lub Interze.
– Bartek ma potencjał, by zrobić bardzo dużą karierę. Ma fantastyczne warunki fizyczne, a przy tym jest niezwykle szybki i dynamiczny. Jego wzrost zupełnie go nie ogranicza. Swoją posturą przypomina mi nieco Donnarummę, a więc człowieka ochrzczonego przez Włochów mianem „nowego Buffona”. Trudno mi ocenić, czy zrobi większą karierę od Wojtka, ale na pewno ma papiery na grę w topowym europejskim klubie – ocenia. Majdan, zapytany o to, w jakim klubie widziałby Drągowskiego, odpowiada: – Manchester United albo Inter Mediolan. Szczególnie ten drugi klub wydaje się atrakcyjny ze względu na zaawansowany wiek oraz coraz częstsze błędy Samira Handanovicia – typuje.
fot. NewsPix