– Dyrektor sportowy Dariusz Sztylka przyznał, że do klubu wpłynęła propozycja transferu hiszpańskiego napastnika Erika Exposito. Zdaniem działacza nie była jednak ona zbyt atrakcyjna pod względem finansowym. – Wierzymy, że w kolejnych miesiącach Exposito będzie się rozwijał tak jak do tej pory, czyli dosyć harmonijnie, według planu, dzięki czemu latem oferty będą dużo lepsze – powiedział dyrektor sportowy Śląska – czytamy dzisiaj w “Sporcie”. Co poza tym dziś w prasie?
“SPORT”
Podbeskidzie wyjechało na zgrupowanie do Chorwacji z nowym pomocnikiem. To 30-letni Jakub Hora, który ma w CV sporo klubów czeskich, a w ostatni grał na Łotwie.
W autokarze znalazło się miejsce dla nowego zawodnika. Podbeskidzie wypożyczyło na pół roku, z opcją transferu definitywnego, z FK Teplice 30-letniego ofensywnego zawodnika, Jakuba Horę. Czech może występować zarówno na prawym skrzydle, jak i w ataku. Ostatnio Hora występował na Łotwie. W barwach FC Ryga, do którego również był wypożyczony, rozegrał w nim 24 ligowe mecze, strzelił 2 gole i świętował ze swoim zespołem (system rozgrywek wiosna-jesień) mistrzostwo. 30-latek zwiedził już sporo klubów. Grał w Baniku Most, Czeskich Budziejowicach, Bohemiansie Praga, ale również w czołowych czeskich klubach: w Slavii, skąd zna się z Janem Nezmarem, doradcą zarządu Podbeskidzia ds. sportowych, a także w Viktorii Pilzno. Najdłużej występował jednak w barwach Teplic. Łącznie w czeskiej lidze rozegrał 224 mecze, zdobył 36 bramek i zanotował 14 asyst. Ma za sobą również występy w kwalifikacjach i fazie grupowej Ligi Europy. W 2012 roku zmierzył się z chorzowskim Ruchem.
Śląsk Wrocław odrzucił ofertę za Erika Exposito. Jest zainteresowanie Mateuszem Praszelikiem, ale nie ma na niego ofert. W Śląsku zostanie za to Rafał Makowski.
Piłkarze pod okiem trenerów ćwiczą w pocie czoła w Turcji, lecz działacze Śląska bynajmniej nie mają urlopu. W klubie jest mnóstwo papierkowej roboty. Dyrektor sportowy Dariusz Sztylka przyznał, że do klubu wpłynęła propozycja transferu hiszpańskiego napastnika Erika Exposito. Zdaniem działacza nie była jednak ona zbyt atrakcyjna pod względem finansowym. – Wierzymy, że w kolejnych miesiącach Exposito będzie się rozwijał tak jak do tej pory, czyli dosyć harmonijnie, według planu, dzięki czemu latem oferty będą dużo lepsze – powiedział dyrektor sportowy Śląska. Niespełna 21-letnim pomocnikiem Mateuszem Praszelikiem interesowały się trzy kluby zagraniczne, lecz żaden z nich nie złożył oficjalnej oferty za jego transfer, więc na razie nie ma tematu. Śląsk nie zamierza również pozbywać się Rafała Makowskiego, który w rundzie jesiennej grał niewiele. W ekstraklasie wybiegł na boisko tylko cztery razy, spędzając na boisku zaledwie 24 minuty. Działacze Śląska znaleźli jednak okoliczności łagodzące dla tego zawodnika. Do wrocławskiej ekipy dołączył on bardzo późno, na dodatek zmęczony długim sezonem, bo „jego” Radomiak do końca walczył w barażach z Wartą Poznań o awans do ekstraklasy.
Marcin Kamiński dostał zielone światło na odejście z VfB Stuttgart. Polakowi latem kończy się umowa, ale jeśli będzie chciał, może odejść już teraz.
W niemieckich mediach – obok nazwiska polskiego obrońcy – wymienia się również Philippa Klementa, który także przegrywa walkę o wyjściową jedenastkę, grając co najwyżej „ogony”. – Kiedy Marcin przychodzi do nas i mówi, że przez kolejne dwa lata może grać regularnie w innym klubie, to nie zamykamy się na to – mówił Mislintat, wyraźnie dając do zrozumienia, że Stuttgart nie będzie stawał Kamińskiemu na drodze. 29-latka, który wczoraj świętował urodziny, nikt z zespołu wyrzucać nie będzie, ale jeśli zechce odejść i znajdzie się ktoś zainteresowany, też nie będzie z tym kłopotu. Wszystko leży tak naprawdę w rękach samego zawodnika i jego menedżera.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Rozmowa z Robertem Kasperczykiem, trenerem Podbeskidzia. Między innymi o nowych nabytkach klubu, ale i o poprawiającej się atmosferze w drużynie.
Czyli widzi pan możliwość uratowania dla klubu ekstraklasy?
Nie trzeba być dogłębnym analitykiem, który mocno zagłębiał się w strukturę taktyczną, organizacyjną, psychologiczną drużyny w poprzedniej rundzie, by dojść do wniosku, że to jest zespół, na bazie którego – wprowadzając kilka korekt – wiosną można zrobić coś fajnego. I ja w to nie tylko wierzę, ale jestem o tym głęboko przekonany. Każdy dzień pracy z tymi zawodnikami tylko mnie w tym utwierdza.
W rozmowie ze „Sportem” atmosferę w szatni Podbeskidzia określił pan jako nostalgiczną.
Piłkarze Podbeskidzia są profesjonalistami i sami wiedzą, jak to wszystko wyglądało jesienią. Nie potrzebują do tego czytać artykułów lub komentarzy w sieci czy wsłuchiwać się w opinie środowiska. Każdy z nich czuje, że mógł dać więcej. W takiej sytuacji nie można oczekiwać, że już w pierwszych dniach będą z uśmiechem zabierać się do pracy. Do tego nikt nie wiedział, kogo w tej drużynie za chwilę nie będzie. Atmosfera była trochę napięta, zawodnicy czekali na pierwsze decyzje sztabu szkoleniowego, jaki los dla nich przygotował. Dopiero kiedy zaczęło się wyjaśniać, jak będzie wyglądał skład, pojawili się nowi piłkarze, zespół nabierał zaufania do wspólnej pracy.
Teraz jest już lepiej?
Porównam dwie sytuacje. Przed rozpoczęciem przygotowań przeprowadzaliśmy badania wydolnościowe i trudno było od zawodników wydobyć jakiekolwiek zdanie. Natomiast w czwartek, kiedy dopiero co za sobą mieliśmy drugi wygrany sparing, po treningu widzieliśmy, jak zawodnicy, dorosłe chłopy, rzucali się śnieżkami, kryjąc się za samochodami. Czuć, że idzie to w dobrą stronę.
Raków znów ruszył na zakupy do Kielc. Za Szelągowskiego i teraz Kaczmarskiego zapłacił prawie trzy miliony złotych i wierzy, że jeszcze sobie te zakupy odbije w przyszłości.
W letnim oknie transferowym Raków wyciągnął z Kielc za 850 tysięcy złotych Szelągowskiego, teraz zapłacił dwa razy tyle za młodszego o dwa lata pomocnika. Kwota w obu przypadkach może się zwiększyć, bo kielecki klub zagwarantował sobie procent od kolejnego transferu. Kaczmarski na transfer bardziej niż czterema występami w ekstraklasie w poprzednim sezonie zapracował występami w rundzie jesiennej I ligi. Młodzieniec był podstawowym piłkarzem zespołu Macieja Bartoszka i tak naprawdę z meczu na mecz było widać, jak szybko się rozwija i jak wielkie robi postępy. – To była dla mnie dobra szkoła. Musiałem się wzmocnić fizycznie i okrzepnąć – mówił nam pomocnik, który dzięki bramce zdobytej w meczu z ŁKS stał się drugim najmłodszym, po Włodzimierzu Lubańskim, strzelcem gola w ekstraklasie. Gdy Kaczmarski pokonywał bramkarza łódzkiego klubu, miał 16 lat i 93 dni, Lubański, trafiając na najwyższym poziomie po raz pierwszy, miał 16 lat i 52 dni.
Pierwszy od dwunastu sezonów klasyk, w którym Liverpool i Manchester United biją się o mistrzostwo. Żadne spotkanie w Premier League nie ma takiego ciężaru gatunkowego.
Nie ma w Anglii większego klasyka od meczu między Manchesterem United a Liverpoolem. Obie ekipy zgarnęły w sumie 39 tytułów mistrza kraju i 22 różne europejskie trofea. Kibice od zawsze szczerze się nie znoszą, a piłkarze uczeni są, co to znaczy mierzyć się z rywalem z miasta położonego 50 kilometrów dalej. – Wyrastasz z jednym przekonaniem: że nie lubisz Liverpoolu – wspomina Gary Neville, legenda Old Trafford. – Nie chcesz, żeby wygrali jakikolwiek mecz, nie mówiąc o trofeum. Kiedy rozpocząłem treningi w MU, wtłaczano nam do głowy dwie rzeczy: nie możesz przegrać z Liverpoolem, nie możesz przegrać z Manchesterem City. Na nasze mecze z The Reds w juniorskich czasach przychodziły gwiazdy pierwszej drużyny. Nawet sir Alex się pojawiał, jeśli miał czas – dodaje.
Tylko pięć zespołów w Bundeslidze ma gorszą obronę od Bayernu Monachium. Mistrzowie Niemiec od czterdziestu lat nie mieli tak dziurawej defensywy.
Tak wiele straconych goli (24) na tym etapie rozgrywek Bawarczycy po raz ostatni mieli w 1981 roku. Paradoksalnie zespół w dalszym ciągu lideruje w Bundeslidze, co zawdzięcza Lewemu i nieudolności innych drużyn, które w decydujących momentach również tracą punkty. Ale oczekiwania, że polski napastnik i pozostali ofensywni zawodnicy zawsze będą strzelać więcej goli niż obrońcy tracić, są chyba zbyt optymistyczne. Flick uważa, że głównym problemem jego zawodników jest brak koncentracji. Pod koniec roku Bawarczycy w aż ośmiu meczach Bundesligi z rzędu jako pierwsi tracili gola i potem musieli gonić wynik. Nieraz do ostatniej minuty, co szczególnie denerwowało dyrektora sportowego Bayernu Hasana Salihamidžicia. – Mam dosyć oglądania Roberta w ostatnich minutach na boisku. Nie chcę go tam widzieć. On powinien od 60. minuty odpoczywać, a nie męczyć się z zespołami walczącymi o utrzymanie – narzekał Bośniak. Salihamidžić uważa, że największy problem w obronie Bawarczycy mają z bocznymi defensorami. Benjamin Pavard od początku rundy jesiennej jest bez formy, podobnie jak odkrycie poprzedniego sezonu, czyli Alphonso Davies.
“SUPER EXPRESS”
Z piłki dzisiaj mała wzmianka o tym, że wypożyczenie Karbownika z Brighton zostanie skrócone. A poza tym – boks i skoki narciarskie.
“GAZETA WYBORCZA”
W “GW” podobnie – dzisiaj tylko o skokach i ataku na K2.
fot. FotoPyk