– To nasz kapitan, chociaż bez opaski na ramieniu – tak Jose Mourinho opisał Pierre-Emile’a Hojbjerga. A kiedy The Special One mówi o kimś w ten sposób, wiesz, że nie są to puste słowa. Duńczyk nie był najbardziej ekscytującym letnim transferem Tottenhamu, nie był także najdroższym zakupem Spurs, jednak dziś jest mózgiem drużyny. Pod tekstami o tym, jak ważną jest postacią, kibice klubu z Londynu “modlą się” o to, żeby Hojbjerg cieszył się końskim zdrowiem, bo bez niego ani rusz. W czym tkwi fenomen 25-letniego pomocnika?
Relacja Hojbjerga z Mou to coś godnego nie tylko drugiego sezonu “All or nothing”, ale może nawet osobnego serialu. Portugalczyk jest bowiem tak dużym fanem duńskiego pomocnika, że aż prosi się o to, żeby zobaczyć tę relację zza kulis. Bo przed kamerami wygląda ona tak, jakby trener mówił o swoim “crushu”, a nie piłkarzu. – W szatni żartowaliśmy, że to taki nasz Zidane – rzucił Mourinho po tym, jak Duńczyk minął dwóch rywali efektownymi ruletami. Ale piękniejszy był monolog, jaki szkoleniowiec wygłosił po spotkaniu z Arsenalem.
– Po pierwsze to bardzo inteligentny gość. Bardzo dobrze czyta grę. Pewnego dnia zostanie trenerem. Jest strasznie upierdliwy, kiedy zadaje te wszystkie pytania: czemu to robimy, a czemu gramy tak… Ale na boisku potrafi świetnie odczytywać sytuacje. Jeśli chodzi o warunki fizyczne, jest bardzo, ale to bardzo silny. Technicznie jest natomiast lepszy, niż myślicie. Czasami ludziom wydaje się, że gracz dobry technicznie ma zagrywać piętą. To błąd, bo piłkarz dobry technicznie potrafi po prostu zrobić coś pięknego. Ale to nie moje słowa. Trenerzy sprzed 30-40 lat mówili, że prostota to geniusz. A Pierre jest tak “prosty” we wszystkim, co robi z piłką. Jest fenomenalnym piłkarzem. Gratuluję panie Levy.
Nawet na kontach modelek na Instagramie nie znajdziecie tak przesłodzonych komentarzy. Ale Hojbjerg na nie zasłużył.
Pracuś, motywator, lider
Duński pomocnik to jedyny zawodnik, który nie opuścił jeszcze ani jednego meczu Premier League. Grał tak często, jak tylko się da, nie wchodząc na boisko w zaledwie dwóch z 25 spotkań Tottenhamu w tym sezonie. Defensywny rygiel, tak trzeba określić rolę Hojbjerga na boisku, choć on sam zawsze podkreśla, że równie dobrze broni, co rozgrywa piłkę, więc za to drugie zabiera się zawsze, gdy tylko ma okazję. Bardziej jednak jest ceniony za to pierwsze. Kiedy Spurs notowali serię czterech meczów z czystym kontem z rzędu – i to w starciach z City, Chelsea czy Arsenalem – zasługi spadały na niego. Mourinho ustawiał sześcioosobowy (!) blok defensywny, do którego cofał się m.in. Hojbjerg i było pozamiatane. Trudno powiedzieć, czy przecisnęłaby się tam mała myszka, a co dopiero podanie rywali. Po meczu z The Citizens “The Athletic” pisał o nim tak:
“To zakup, który pozwolił przetransformować drużynę. Defensywny pomocnik, którego nieustępliwość pozwoliła zmienić mentalność zespołu. Po tym, jak Kevin de Bruyne nieczysto trafił w piłkę, jego okrzyki motywujące kolegów rozbrzmiały na całym stadionie. Jak zwykle był połączeniem świetnego rozegrania (93,8% dokładnych podań, najwięcej w Spurs) i gryzienia po kostkach w pojedynkach (nikt nie wykonał więcej wślizgów niż jego pięć).
TOTTENHAM WYGRA Z WOLVES – KURS 2.20 W TOTOLOTKU!
Słowa o zmianie mentalności zespołu są tutaj kluczowe. Także “Athletic”, choć już w innym tekście, przywołuje swoje źródła z szatni, które twierdzą, że to, co robi Duńczyk na co dzień, mocno wpływa na resztę. – To jeden z najbardziej “poważnych” piłkarzy, jakich kiedykolwiek widziałem. Niebywale serio podchodzi do wszystkiego, co robi. Nic dziwnego, że wieku 23 lat był już kapitanem Southampton. To lider i pracuś, czyli typ zawodnika, którego Jose kocha najbardziej. Dla Mourinho bardzo ważne jest to, jak trenujesz i jak motywujesz do pracy resztę grupy – mówi cytowany anonimowo zawodnik.
W przypadku Hojbjerga powiedzenie “pierwszy przychodzi, ostatni wychodzi”, nie jest w żadnym stopniu przesadzone. Duńczyk w centrum treningowym spędza ponoć mnóstwo czasu, a już wcześniej cytowane wypowiedzi Mou sugerowały, że podchodzi do swojej pracy w sposób więcej niż rzetelny. Kto ogląda spotkania Spurs ten wie, że nie tylko na treningach pomocnik sporo na siebie bierze. Po kilku miesiącach sezonu kibic Tottenhamu jest już przyzwyczajony, że w trakcie transmisji wielokrotnie słyszy głośne instrukcje Hojbjerga pod adresem jego klubowych kolegów. A ten obrazek…
… tylko potwierdza, że jeśli chodzi o “oddanie sprawie”, nowy nabytek Tottenhamu to prawdziwy przodownik pracy.
Szkoła życia w Monachium
W Londynie doskonale zresztą wiedzieli o tym, co cechuje Hojbjerga i jak może to wpłynąć na drużynę. Już w czasach gry dla Southampton uchodził za wzór dla kolegów. W pierwszej rozmowie po transferze stwierdził, że jest najbardziej zespołowym piłkarzem, jakiego można sobie wyobrazić. A także, że najbardziej lubi, gdy dzięki temu co robi, wszyscy dookoła niego stają się lepsi i zespół na tym korzysta. Żadne słodkie pierdzenie, typowe dla takich wywiadów, a podparte dowodami fakty. Znów odwołamy się do “The Athletic”, które po transferze pisało o Duńczyku tak:
“Według wielu źródeł jest on urodzonym liderem. W szatni Spurs brakowało takiej osobowości, kogoś, kto miałby tyle cech przywódczych. To jeden z powodów, dla których Mourinho po niego sięgnął”.
TOTTENHAM W TOP 2 PREMIER LEAGUE? KURS 6.20 W TOTALBET!
Skąd wzięła się siła mentalna Hojbjerga? Piłkarz sporo w swoim życiu przeszedł, zaczynając od dużego transferu do Bayernu, gdy był jeszcze juniorem. To tam Pep Guardiola miał powiedzieć, że zrobi z niego monachijskiego Busquetsa. I tam przeżył rozczarowanie, bo nigdy nie przebił się na stałe do pierwszej drużyny. W Bawarii musiał także zmierzyć się z chorobą, a później śmiercią ojca. Jako młody chłopak przyjmował to wszystko, jednocześnie zdobywając doświadczenie w Bundeslidze. Z każdym rokiem jego głowa była coraz silniejsza. Spełnił marzenie taty, grając w kadrze Danii. Zdecydował się na współpracę z trenerem mentalnym, o czym wiele razy mówił publicznie. Przyznawał także, że w Niemczech słyszał, że nie potrafi poświęcić się dla zespołu, więc w Southampton chciał za wszelką cenę udowodnić, że to nieprawda.
– Bayern był szkołą, która formowała mistrzów. 80% tego, czego się tam nauczyłem, to aspekty mentalne. Przygotowanie, powrót na właściwe tory, jeśli się z nich zejdzie, świadomość co i kiedy możesz robić. Miałem ten przywilej, że widziałem rzeczy, których inni nie widują. Reakcje, rozmowy, zabiegi, sposób treningu, dieta, zachowanie. Miałem być piłkarzem z topu 24 godziny na dobę – opowiadał “Guardianowi” Hojbjerg.
Ewidentnie widać, że to typ człowieka, który we wszystkim dookoła znajduje motywację do pracy.
Zresztą sam zainteresowany przyznaje, że to, że dziś jest uznawany za topową “szóstkę” w Premier Leauge to zasługa tylko i wyłącznie pracy. Ciężkiej pracy. – Kiedy wchodziłem do seniorskiej piłki, nie byłem dobry w obronie. Nie dawałem z siebie wszystkiego, jeśli chodzi o odbiór piłki. Teraz kiedy patrzę na swoje liczby, widzę, że obok podań najlepiej spisuję się w odbiorach i przejęciach”.
I, co tu dużo mówić, Hojbjerg się nie myli.
Statystyki są po jego stronie
Grając dla “Świętych” Duńczyk regularnie gościł w czołówkach rankingów statystycznych. Sezon 2018/2019 – ósmy najlepszy odbierający ligi. Rok później – dziewiąty. Przejęcia futbolówki? W sezonie 2018/2019 był pod tym względem piąty w Premier League, sezon później – ósmy. Jeśli chodzi o skuteczny pressing na rywalach, co roku ocierał się o TOP 10. Niewykluczone, że w poprzednich rozgrywkach byłby jeszcze wyżej, jednak kiedy oznajmił, że odejdzie z Southampton, stracił opaskę kapitana oraz miejsce w składzie. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Być może właśnie dzięki temu, że intensywny letni okres był dla niego nieco luźniejszy, teraz zamiata angielską piłkę. Bo liczbowo nie ma dziś lepszego defensywnego pomocnika niż Hojbjerg.
- Odbiory – 1. miejsce w Premier League (33)
- Skuteczny pressing – 4. miejsce w EPL (79)
- Odbiory i przejęcia łącznie – 4. miejsce w Premier League (64)
- Kontakty z piłką – 9. miejsce w EPL (1089)
- Podania w tercję ataku – 7. miejsce w Premier League (85)
REMIS WOLVES ZE SPURS – KURS 3.35 W SUPERBET!
Wiadomo, że w Tottenhamie w tym sezonie show kradną Kane oraz Son. Ale ciekawostką jest fakt, że to właśnie Duńczyk jest trzecim najlepszym zawodnikiem Spurs, jeśli chodzi o kreowanie sytuacji strzeleckich. Natomiast w xGBuildup (xG wszystkich akcji z udziałem zawodnika, bez strzałów i kluczowych podań), bije resztę na głowę. 5,10 – to wynik niemal dwukrotnie wyższy niż dorobek drugiego w tej klasyfikacji Sona. – To piłkarz z ulicy i to właśnie wniósł do Tottenhamu. Być może w przeszłości rywale myśleli, że Spurs to mięczaki. Tak przecież głosił słynny cytat Sir Aleksa Fergusona. Hojbjerg jednak zmienia to postrzeganie – pisał w swojej kolumnie w “Daily Mail” Martin Keown.
https://twitter.com/squawkanews/status/1330237312400314375
Pomocnik ma na to krótką odpowiedzieć. Kiedyś gościł w programie telewizyjnym, gdzie ni stąd, ni zowąd rzucił: jestem prostym facetem. Wielkie uda, wielki tyłek, wielkie jaja.
Simple as that.
***
– Mój cel jest bardzo prosty. Wygrać Premier League i Ligę Mistrzów – powiedział Hojbjerg, tłumacząc powody odejścia z Southampton. I można żartować, że jeśli chcesz wygrywać trofea, to Tottenham nie jest zbyt dobrym wyborem, jednak nie można odmówić Duńczykowi, że wskoczył na wyższą półkę. Sam zainteresowany podobno bardzo chciał pracować z Mourinho, którego podziwiał w dzieciństwie.
Ciekawe, jak się czuje teraz, gdy słyszy, że to The Special One podziwia jego.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix