Tak się jakoś złożyło, że w ostatniej kolejce tego roku kontrowersji nie było zbyt wiele. Były trzy karne w Warszawie, ale co do dwóch nie ma żadnych wątpliwości. W Białymstoku odwołano gola po spalonym, podobnie jak w Gliwicach – ale w obu przypadkach słusznie. Natomiast musimy zweryfikować wynik starcia Legii ze Stalą. Trzeciego karnego dla gości być powiem nie powinno.
Ale zanim przejdziemy do kontrowersji z 14. serii gier, musimy wrócić jeszcze do nadrabiania zaległości z początku sezonu. Pogoń rozwalcowała Lecha, natomiast powinna wygrać jednym golem niżej. Po prostu karnego na Kowalczyku być nie powinno.
Crnomarković nie wkłada nogi w tryby biegnącego Kowalczyka. On jest przy piłce szybszy, wygrywa to starcie, a skrzydłowy Pogoni kopie to w łydkę. Początkowo wydawało nam się, że stoper Kolejorza po prostu wszedł w tor biegu rywala i z tego wyniknął upadek. Natomiast tutaj mamy czystą interwencję Crnomarkovicia i raczej faul w drugą stronę. Odejmujemy jednego gola Pogoni, rezultatu jednak nie musimy zmieniać, bo Pogoń i tak wygrała wysoko.
Trzeci karny dla Stali niesłuszny
Przy dwóch pierwszych wapnach dla ekipy Leszka Ojrzyńskiego nie mamy żadnych wątpliwości co do słuszności ich odgwizdywania. Śmierdziała nam od początku sytuacja przy trzecim rzucie karnym – czyli ciągnięcie się Jędrzejczyka ze Zjawińskim.
Widzimy tutaj obsutronne chwytanie się za koszulkę. Póki co – brak pretekstu do odgwizdywania faulu, obaj zawodnicy faulują się w takim samym stopniu, na taki sposób walki o piłkę się zdecydowali, napastnik nie jest tu w żaden sposób poszkodowany.
Jędrzejczyk puszcza rękę, ma ją wstawioną przed napastnika, ale już nie chwyta koszulki. Zjawiński jednak cały czas ma w ręce trykot obrońcy. Ułamek sekundy później robi to:
To nie jest upadek pod wpływem ciągnięcia. To jest teatralny wyskok – ręce wyrzucone w górę, napięte całe ciało, nogi wypuszczone za siebie. Padolino pierwszej klasy. Patrząc na fakty – mamy ciągnięcie obustronne, później mamy ciągnięcie tylko przez Zjawińskiego, a ostatecznie mamy wywrotkę Zjawińskiego niesprokurowaną przez rywala.
Zabieramy Stali jednego gola i wynik weryfikujemy na remis. Też nie przyznalibyśmy bowiem karnego Legii za to trafienie w rękę Flisa.
Zagranie Valencii ma miejsce z bliskiej odległości, nie jest to parada obronna, ręce Flisa są ułożone tak, jak ułożone są przy wyskoku do piłki. Gdyby obrońca Stali próbował blokować podanie, gdyby rzucał się do zablokowania uderzenia – tak, wtedy wapno Legii by się należało. Ale tu mamy klasyczne nastrzelenie przy walce o piłkę.
A co z ręką Klemenza?
W starciu Lecha z Wisłą stoper gości blokował uderzenie Tiby. I został trafiony w rękę.
Tylko Klemenz nie powiększył obrysu ciała. Piłka – gdyby nie trafiła w biceps wiślaka – trafiłaby go gdzieś pod pachę lub w klatkę piersiową. Nie możemy karać piłkarzy za to, że posiadają kończyny górne. Słuszna refleksja sędziego po VAR – odwołanie karnego i żółtej kartki.