Za nami dość przyzwoity weekend. Pierwszy raz w tym sezonie nie zweryfikowaliśmy wyniku żadnego meczu. Owszem – mylił się Tomasz Kwiatkowski w spotkaniu Wisły z Górnikiem, słusznego karnego dla Zawiszy nie podyktował Jarosław Przybył, ale w obu przypadkach mówimy o sytuacjach, które nie wpłynęły na wynik. Jeśli ktoś chce się kłócić, że Legia wygrała dzięki bramce ze spalonego Orlando Sa, proszę bardzo. My sobie tę sytuację darujemy.
Pisaliśmy to zresztą już przy relacji z meczu. Oczywiście zweryfikowalibyśmy wynik Legii na 0:0, gdybyśmy mieli pewność, że był chociaż centymetrowy spalony. Ale musimy być jak sędzia boczny – nie jesteś pewny, nie podnoś. Na obrazkach Canal+ nie widać, czy nogi piłkarzy przekraczają linię. Jeśli Orlando Sa faktycznie był na spalonym, to centymetrowym, sędziowie w takich wypadkach promują ofensywny futbol i nie można się tego czepiać. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby Paweł Gil tej akcji nie puścił. Kontrowersje byłyby pewnie dwa razy większe.
Odnośnie innych meczów:
– Gol w meczu Lech – Korona jak najbardziej prawidłowy. Sędzia miał prawo doliczyć dodatkową minutę ze względu na kontuzję Trałki i grę na czas Sadajewa.
– Sędzia Kwiatkowski powinien podyktować karnego na Jeżu (faulował Guzmics). Sytuacja przy stanie 4:0 dla Wisły.
– Karny dla Zawiszy za faula Rachwała na Goulonie (ewidentne ciągnięcie za koszulkę).