Reklama

Serie B nową ziemią obiecaną dla polskich ligowców. „To inwestycje o małym ryzyku”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

10 października 2020, 13:02 • 6 min czytania 5 komentarzy

Jeszcze w sezonach 2017/18 i 2018/19 w Serie B występowało zaledwie czterech Polaków (Przemysław Szymiński, Radosław Murawski, Paweł Dawidowicz, Tomasz Kupisz), podczas gdy w Serie A odpowiednio dwunastu i piętnastu. W minionym sezonie proporcje te wynosiły aż 18 do 7 na korzyść włoskiej ekstraklasy (z czego Mariusz Stępiński zdążył zagrać na obu poziomach). Dopiero teraz tendencja gwałtownie się odwróciła. 

Serie B nową ziemią obiecaną dla polskich ligowców. „To inwestycje o małym ryzyku”

Serie A rozpoczęło nowe rozgrywki z jedenastoma Polakami. Uwzględniamy tu Arkadiusza Milika, mimo że dla Napoli istnieje dziś tylko teoretycznie, bo z wiadomych względów nawet nie został zgłoszony do grania. W praktyce zostaje więc dziesięciu mogących pojawić się na boisku. Tymczasem w Serie B mamy aż trzynastu naszych zawodników, co oznacza, że stała się ona najbardziej „polska” spośród lig europejskich, które uznajemy za poważne.

Na ten moment w drugiej lidze włoskiej są (uprzedzając komentarze, nie liczymy Thiago Cionka):

  • Jakub Łabojko (Brescia)
  • Filip Jagiełło (Brescia)
  • Bartosz Salamon (SPAL)
  • Szymon Żurkowski (Empoli)
  • Marcin Listkowski (Lecce)
  • Mariusz Stępiński (Lecce)
  • Piotr Parzyszek (Frosinone)
  • Przemysław Szymiński (Frosinone)
  • Patryk Dziczek (Salernitana)
  • Tomasz Kupisz (Salernitana)
  • Paweł Jaroszyński (Pescara)
  • Adam Chrzanowski (Pordenone)
  • Sebastian Musiolik (Pordenone)

Skąd ta zmiana i czy to może być dłuższa moda? Analizujemy razem z ekspertami: Norbertem Bandurskim („Przegląd Sportowy”, Onet) i Marcinem Długoszem („Super Express”, magazyn Curva Sud na Kanale Sportowym).

INSPIRACJA Z SERIE A

Obaj są zgodni, że włoscy drugoligowcy z pewnością inspirowali się tym, co w ostatnich latach działo się z Polakami na najwyższym szczeblu w Italii.

Reklama

Kilku zawodnikom powiodło się we Włoszech, co ułatwiło transfery kolejnym Polakom, budując zaufanie do nich i do ich agentów. Na przykład Kamil Glik poradził sobie w Serie A, więc przy tej okazji Jarosławowi Kołakowskiemu łatwiej było umieścić we Włoszech Żurkowskiego, Łabojkę czy wcześniej Marcjanika. Ważna jest też pozycja w Europie polskiej ligi. Mamy w niej kilku niezłych piłkarzy, ale m.in. przez jej słabe miejsce w rankingu, ceny są dość niskie w porównaniu z wieloma innymi krajami. Oczekiwania finansowe zawodników też nie są zwykle olbrzymie, więc sprowadzanie Polaków to dla wielu włoskich klubów inwestycja o małym ryzyku. A że zwykle biorą dość młodych chłopaków, to mają pewność, że da się ich sprzedać. I przynajmniej część pieniędzy odzyskać – mówi Bandurski. 

ROBERT LEWANDOWSKI STRZELI GOLA WŁOCHOM W NIEDZIELNYM MECZU W LIDZE NARODÓW? KURS W TOTOLOTKU TO 2,40

Kluby z Serie B widzą, że skoro ci z Serie A stawiają na transfery Polaków i czerpią z tego fajne profity, to u nich też to może wypalić. Zwłaszcza że wielu pracodawców polskich piłkarzy albo dopiero co grało w elicie – jak Brescia czy Lecce – albo ma plany możliwie najszybszego powrotu, jak chociażby Frosinone. Polacy we włoskich notesach stoją wysoko nie tylko w Serie A i to z pewnością może cieszyć – dodaje Długosz.

Po części liczebność Polaków na zapleczu włoskiej ekstraklasy wynika z faktu, że wcześniej w tejże ekstraklasie było ich tak wielu. Filip Jagiełło, Szymon Żurkowski, Patryk Dziczek, Paweł Jaroszyński i Mariusz Stępiński są w Serie B jako wypożyczeni z Serie A. Wyjściowo ich dzisiejszych klubów nie byłoby na nich stać. Ewentualnie poza Jaroszyńskim, gdyby go pozyskiwano bezpośrednio z Cracovii.

TRANSFERY PROSTO Z EKSTRAKLASY

Wyraźnie jednak widać drugą tendencję: szukanie od razu na rynku polskim. Tego lata prosto z naszego podwórka wyciągnięci zostali Jakub Łabojko, Piotr Parzyszek, Marcin Listkowski, Sebastian Musiolik i Adam Chrzanowski, którego usługi Pordenone zapewniło sobie pół roku wcześniej. Już zimą do Trapani załapał się Filip Piszczek, dla którego brakowało miejsca w Cracovii. Widzimy zatem, że poprzeczka wymagań również się obniża. Niektóre ekipy z Serie B biorą nawet piłkarzy siedzących na ławce w Ekstraklasie, jak ostatnio Musiolik, albo takich, którzy nawet w naszych realiach nie grali pierwszych skrzypiec, jak Listowski. Łabojko i Parzyszek to już trochę wyższa półka, ale również oni na swoich pozycjach nie byli powszechnie uznawani za czołowych ligowców.

Kto mnie zaskoczył? Transfer Musiolika – to oczywiste. Choć chyba jeszcze bardziej przenosiny Marcina Listkowskiego do Lecce. Trafił przecież do zespołu, który dopiero co grał w Serie A i chciałby tam szybko wrócić. Wprawdzie to samo możemy powiedzieć o Jakubie Łabojce z Brescii, ale jego cenię wyżej, więc mniej taka transakcja zaskakuje. A o Listkowskim trudno powiedzieć, żeby wyróżniał się nawet w Pogoni Szczecin. Trzymam za niego kciuki, ale będę zaskoczony jeśli okaże się najlepszym Polakiem w Serie B – nie ukrywa Norbert Bandurski. 

POLSKA POKONA WŁOCHÓW W NIEDZIELNY MECZU LIGI NARODÓW? KURS W EWINNER TO 4.17

Bardzo fajnie wygląda to w przypadku Patryka Dziczka, który może ustabilizować swą pozycję w Salernitanie i za rok naprawdę być gotowym na coś ekstra. Trzymam kciuki za Piotra Parzyszka i Mariusza Stępińskiego. Trafili do ekip mających na zapleczu wysokie aspiracje i siłą rzeczy stwarzających sobie dużo sytuacji bramkowych. To naprawdę może wypalić. Trochę martwi z perspektywy Polaków chaos w Brescii, gdzie już po dwóch kolejkach w typowo włoskim stylu może wylecieć trener Delneri. Coś takiego z pewnością nie sprzyja spokojnemu rozwojowi – zauważa Marcin Długosz.

Reklama

Pozostanie Dziczka w Salernitanie chwali również Bandurski:

Jest to logiczne. Skoro w Lazio nie miałby szans na grę, a w Salernitanie już się dostosował do treningów, zaadaptował w mieście i zespole, to bez sensu było szukać mu nowego pracodawcy. Istniałoby ryzyko, że znów będzie potrzebował kilku miesięcy aklimatyzacji, zwłaszcza że ten sezon jest krótszy. No i Salernitana ma przecież tego samego właściciela, co Lazio, więc łatwiej o przepływ zawodników między klubami. 

DŁUŻSZY TREND

Nasi rozmówcy zakładają, że moda na Polaków w Serie B nie jest jakimś chwilowym zrywem i może potrwać dłużej.

Niska cena, wysoka pracowitość, dobre kontakty agentów i renoma Polaków. Włosi chętnie będą dalej kupowali naszych graczy. A oni mają świadomość, że z Serie B można trafić do Serie A, bo tamtejsze kluby pilnie śledzą wydarzenia poziom niżej. Warunki do życia są znakomite, język dość łatwy do nauczenia. Kolegów całkiem sporo, więc jest na kogo liczyć. Włochy jeszcze długo będą pokazywały, że świat jest globalną wioską – podkreśla Bandurski.

 – Włosi sięgają po piłkarzy, których niekiedy nie za bardzo kojarzą nawet mniej wprawni kibice Ekstraklasy. A to pokazuje, że Polska jest w ich notesach naprawdę wysoko. Nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić. Ci, którzy już do Italii trafiają, na ogół nie zawodzą. W najgorszych przypadkach po prostu się nie wyróżniają, ale też nie odstają wyraźniej od reszty zespołu – stwierdza Długosz.

KAMIL GROSICKI PÓJDZIE ZA CIOSEM I PO ROZSTRZELANIU FINLANDII, STRZELI TEŻ WŁOCHOM? KURS W TOTOLOTKU TO 5,00

Dobrym przykładem na poparcie tej tezy jest wspomniany Filip Piszczek.

Jesienią ubiegłego roku odgrywał drugoplanową rolę w Cracovii. W piętnastu meczach Ekstraklasy nie zdobył żadnej bramki, a mimo to wzięło go broniące się przed spadkiem do Serie C Trapani. Piszczek liczbowo furory nie zrobił (11 spotkań, 2 gole, 2 asysty), ale przeważnie zbierał pozytywne recenzje. Pasował do stylu gry. Dziś jest podstawowym napastnikiem „Pasów”, czyli czasu nie stracił. Włoscy drugoligowcy z mniej zasobnymi portfelami mogli się przekonać, że warto uważniej przeczesać polski rynek, bo nawet w drugim czy trzecim szeregu są do wyłowienia ciekawe nazwiska. Nazwiska, które nie są rozchwytywane, za to transfer do Serie B mogą potraktować jako życiową szansę. Coś jak przy sprowadzaniu do nas trzecioligowych Hiszpanów.

I wydaje się, że kluczowe dla podtrzymania polskiego trendu na drugim froncie włoskim będzie to, jak wypadną teraz ci zakontraktowani bez pośrednictwa klubów Serie A, czyli Łabojko, Parzyszek, Listkowski czy Musiolik. Jeśli będzie przynajmniej nieźle, nasze kluby mogą spodziewać się kolejnych najazdów i nieoczywistych ofert.

To co? Czekamy, aż któraś polska stacja rozpocznie regularne transmisje z Serie B!

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Manchester United sprzeciwia się zmianom w regulacjach finansowych Premier League

Bartek Wylęgała
0
Manchester United sprzeciwia się zmianom w regulacjach finansowych Premier League

Stranieri

Komentarze

5 komentarzy

Loading...