Reklama

PRASA. Lech i Legia walczą o dużą kasę

redakcja

Autor:redakcja

30 września 2020, 08:51 • 8 min czytania 8 komentarzy

W środowej prasie m.in. temat pieniędzy dla Lecha i Legii, rozmowa z Jakubem Rzeźniczakiem o Karabachu, kryzysy w Piaście i Podbeskidziu i Włodzimierz Lubański opowiadający o Charleroi. 

PRASA. Lech i Legia walczą o dużą kasę

PRZEGLĄD SPORTOWY

Polskie kluby za awans do Ligi Europy dostaną 25–45 milionów złotych. A potem mogą zarobić jeszcze więcej.

Za sam awans UEFA zapłaci 2,92 miliona euro. Do tego każdy uczestnik fazy grupowej zarobi co najmniej 71 430 euro w zależności od miejsca w dziesięcioletnim rankingu UEFA. Taką kwotę otrzyma klub z najniższym współczynnikiem. Przedostatnie miejsce w tym zestawieniu oznacza pomnożenie tej sumy razy dwa, trzecie miejsce od końca razy trzy itd. Trudno powiedzieć, ile dostaną Legia i Lech, bo nie wiadomo, jakie inne zespoły zakwalifikują się do fazy grupowej. Na pewno w razie awansu więcej otrzyma klub z Warszawy, bo w ostatniej dekadzie osiągał lepszy wyniki w pucharach od Kolejorza.

Legia w najgorszym przypadku będzie mieć 32. współczynnik, co oznacza, że otrzyma minimum 1,21 mln euro. Ta kwota może być większa, bo przecież nie w każdej parze musi awansować (lub w przypadku eliminacji Ligi Mistrzów odpaść) zespół z wyższym od Legii współczynnikiem. Na pewno będzie co najmniej 12 takich klubów, tak optymistyczny wariant dałby Legii aż 2,57 mln euro. Realnie warszawski zespół w razie awansu znajdzie się pewnie między 25. a 30. miejscem. Zarobi więc 1,4-1,8 mln euro.

Reklama

Lech będzie lepszy na pewno jedynie od pięciu klubów, co daje mu minimum 428 tys. euro. Z drugiej strony wyższy współczynnik od Kolejorza będzie mieć co najmniej 25 klubów. Realnie Kolejorz powinien być w rankingu około 40. pozycji, za którą przewidziano 714 tys. euro.

Rozmowa z Jakubem Rzeźniczakiem o Karabachu, w którym spędził dwa sezony. W czwartek klub ten zmierzy się z Legią Warszawa.

Robert Błoński: Najpierw, z dziennikarskiego obowiązku: Qarabag czy Karabach?

Jakub Rzeźniczak (były piłkarz m.in. Legii i Qarabagu Agdam): Najczęściej używana jest pierwsza wersja i ona obowiązuje. Czasami Azerowie dodają jeszcze na końcu literę „h”, ale to rzadziej. Myślę jednak, że pisownia nazwy klubu rywala Legii w walce o fazę grupową Ligi Europy to w tym momencie najmniejszy problem mistrza Polski.

W sześciu ostatnich sezonach Azerowi raz wystąpili w grupie Champions League, a pięciokrotnie w Lidze Europy. Pod tym względem biją Legię na głowę.

Mają też wyższy współczynnik UEFA, w Warszawie dawno tak silnego zespołu nie było. W ostatnich latach Azerowie nieźle radzili sobie w pucharach, miałem przyjemność grać w tym zespole, kiedy dokonał czegoś wyjątkowego i historycznego – zakwalifikował się do Ligi Mistrzów. Większość zawodników, przede wszystkim z Azerbejdżanu, ma w CV sporo występów w pucharach. Na pewno więcej od zawodników Legii. Z wieloma grałem, co świadczy o sporej stabilizacji w zespole. Miejscowi gracze, jak zawsze, są wspierani przez solidnych obcokrajowców.

Na ile obecna drużyna Qarabagu różni się od tej, w której pan grał?

Większość azerskich zawodników została, z obcokrajowców są tylko znany z występów w Wiśle Haitańczyk Wilde-Donald Guerrier, który do polski nie przyleci z powodu problemów z paszportem oraz francuski pomocnik Abdellah Zoubir. Czasem oglądam ich mecze, szczególnie te w europejskich pucharach. Wydaje mi się, że obcokrajowcy, którzy przyszli teraz, są trochę słabsi od tych, z którymi ja grałem. Co nie znaczy, że są słabi. Ale w tym Legia też może upatrywać szansy. W III rundzie kwalifikacji Champions League Qarabag przegrał u siebie po karnych z norweskim Molde. Mecz był wyrównany, bez wielu sytuacji i ryzyka.

Reklama
Ile traci mistrz Azerbejdżanu, grając na wyjeździe?

Własny teren i upalna pogoda pomaga gospodarzom. Legii będzie łatwiej w Warszawie, gdyby mecz był w Baku, faworytem byłaby miejscowa drużyna, teraz szanse się wyrównują. Wiele będzie zależało od dyspozycji dnia, w zespole z Warszawy zmieniono trenera, z Dritą zagrała trochę lepiej niż wcześniej – czas pracuje na jej korzyść. Zobaczymy, może zadziała „efekt nowej miotły”?

Po pięciu kolejkach piłkarze Piasta Gliwice ani razu nie mogli cieszyć się z wygranej.

(…) Być może drużyna potrzebuje ręki pierwszego trenera. Od połowy września prowadzi ją Tomasz Fornalik, asystent i brat Waldemara, bo ten przebywa w izolacji z powodu zakażenia koronawirusem. Co prawda wszystkie decyzje panowie ze sobą konsultują, ale 57-letni szkoleniowiec nie ma możliwości oglądania zespołu na żywo w trakcie treningów czy meczów.

– To znacznie utrudnia pracę. Czasem już na rozgrzewce widać, że zawodnik jest w słabszej formie. W normalnych okolicznościach można do takiego gościa podejść, podbudować go, chwilę pogadać. Kiedy siedzi się na trybunach czy przed telewizorem, takiej możliwości nie ma – mówił „Przeglądowi Sportowemu” Leszek Ojrzyński, były trener m.in. Arki Gdynia.

Kiedy trzynaście lat temu Czesław Michniewicz przy Łazienkowskiej wykonywał z piłkarzami Zagłębia Lubin taniec zwycięstwa, miał prawo zakładać, że zaczyna się najlepszy okres w trenerskiej karierze – pisze w swoim najnowszym felietonie Antoni Bugajski.

Kiedyś z Michniewiczem – już na chłodno, bo w tamtym rozstaniu kipiało od emocji i wzajemnych pretensji – zapytałem, dlaczego wszystko nagle się zepsuło. Odpowiadał barwnie, w swoim stylu. Trzeba przyznać, że pan Czesław pod tym względem to polski top. – Zachłysnąłem się wtedy sukcesem. Poniosło mnie jak Ikara. Poleciałem zbyt blisko słońca, no i roztrzaskałem się o ziemię – podsumował. A potem mówił o niedojrzałości: – Najważniejsze to dorosnąć do mistrzostwa. Myśmy w 2007 roku nie dorośli. Mieliśmy budować drużynę 2-3 lata, a tu nagle bach, złoty medal. Młody prezes, młody trener… za dużo na sztangę sobie nałożyliśmy – przyznał samokrytycznie. Wreszcie na swoją głowę wysypał całe wiadro popiołu. – Niepotrzebnie zachwiałem hierarchią w szatni. Pokazałem drzwi tym, którzy wygrali ligę. Głupota. Poniosło nas, zabrakło spokoju. Niektórych rzeczy dzisiaj po prostu się wstydzę. Jestem pewien, że z obecnym bagażem doświadczeń, z grupą mądrych ludzi moglibyśmy spokojnie wtedy obronić mistrzostwo – ocenił. Czyli gdyby mógł cofnąć czas, wiele rzeczy zrobiłby inaczej. Grunt to uczyć się na własnych błędach, a Michniewicz najwyraźniej tę cenną umiejętność posiadł.

SPORT

Choć pojawiały się obawy, mecz Legii z Karabachem Agdam odbędzie się zgodnie z planem. Sytuacja w Azerbejdżanie nie jest jednak komfortowa i może mieć wpływ na to spotkanie.

Sugestie o tym, że gracze z Agdam będą dodatkowo zmobilizowani, nie są wcale przesadzone, jak mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać. Gara Garajew, udzielił takiej wypowiedzi: – Czekaliśmy na to od 28 lat. Zaciekłe walki trwają i muszą być kontynuowane. Wszystkie nasze myśli są z żołnierzami, bardzo trudno przekazać mi swoje uczucia… Jestem dumny z tego, co robi teraz nasza armia – mówił pomocnik w jednym z tekstów na portalu poświęconym azerskiemu sportowi, gdzie nie omieszkano wspomnieć, że Garajew mówił ze łzami radości w oczach. Nawet w przekazach sportowych jest mnóstwo mobilizacyjnych zwrotów dotyczących wojny, wychwalania jej i wszelkich działań wojennych o Górski Karabach – by nie powiedzieć, że pełno jest po prostu narodowej propagandy. Garajew stwierdził nawet: – Mamy silną armię. Ja, jako jedyny z czterech braci, nie założyłem rodziny. Jestem gotowy umrzeć za ojczyznę! – deklarował bez zawahania ledwie 27-letni mężczyzna.

Już w przerwie meczu w Gdańsku w szatni Podbeskidzia doszło do męskiej rozmowy. I należy oczekiwać, że nie będzie to jedyna poważna pogadanka w bielskim obozie w najbliższym czasie.

(…) Nastawienie to jedno, ale trener próbował również zmienić coś z czysto sportowego punktu widzenia. Już w 56. minucie wymienił dwóch zawodników, a po kwadransie kolejnych dwóch. Nic to jednak nie dało. – Staraliśmy się jeszcze pobudzić drużynę, wprowadzając ofensywnych zawodników, żeby szukać przynajmniej jednej bramki. Bardzo słaba była zwłaszcza zmiana Ubbinka, który ma umiejętności, potrafi zagrać niekonwencjonalnie i wszedł na zmęczonego przeciwnika. Lechia w dwóch ostatnich meczach rozpędziła się i gra bardzo dobrą piłkę. Nie wierzę jednak, że jest taka różnica pomiędzy pierwszą ligą i ekstraklasą jak to pokazują nasze wyniki, a szczególnie nasza gra w defensywie. Gdzieś musieliśmy popełnić bardzo duże błędy i wszyscy razem musimy mocno popracować. Wierzę, że z takich sytuacji można wyjść i wierzę, że wyjdziemy z nich silniejsi. W piłce nie ma rzeczy niemożliwych. Tak funkcjonować nie możemy i nie będziemy. Czas na konkretne wnioski i decyzje – podkreślił trener Brede. 

Były napastnik Wisły Kraków Alon Turgeman przestrzega, że koronawirusa nie można lekceważyć.

– Zacząłem czuć się źle – opisuje swoją walkę z chorobą napastnik z Izraela, wypożyczony do Wisły z Austrii Wiedeń. – Byłem słaby, codziennie bolała mnie głowa i miałem temperaturę, około 37,5 stopni Celsjusza. Nie dopuszczałem wtedy do siebie myśli, że to może być koronawirus. Wiedziałem, że w Austrii Wiedeń wszyscy są badani co półtora tygodnia, więc poprosiłem, by przebadali i mnie. Wieczorem napisał do mnie klubowy lekarz z informacją o pozytywnym wyniku testu. Poinstruował mnie, co robić dalej. Byłem zszokowany, ale powiedziałem sobie, że to nic strasznego. Lekarz napisał, bym został w pokoju i przekazał mu listę osób, z którymi się kontaktowałem. Pierwsza noc przeszła gładko, ze znajomymi żartowałem nawet na ten temat. Ale rano na drugi dzień było już zupełnie inaczej. Doświadczyłem czegoś, o czym nie miałem pojęcia. Nie spodziewałem się, jak trudne to będzie. Obudziłem się rano, by odmówić modlitwę i nagle mój oddech stał się ciężki. Zaczęło kręcić mi się w głowie, a co gorsze – nie mogłem oddychać. Wszystko widziałem na biało. Pociłem się. Usta wyschły mi całkowicie, a ręce były lodowato zimne.

SUPER EXPRESS

Włodzimierz Lubański opowiada o rywalu Lecha Poznań, Charleroi.

„Super Express”: – Jak ocenia pan szanse Lecha w starciu z liderem ligi belgijskiej?

Włodzimierz Lubański: – Charleroi dobrze gra, złapali formę, mają do siebie dużo zaufania. To zespół, który posiada w swoich szeregach kilku bardzo dobrych, doświadczonych zawodników. Trener tchnął w ten zespół entuzjazm. A szanse oceniam po równo. To nie jest tak, że jedna czy druga drużyna jest zdecydowanym faworytem.

– Początek sezonu Charleroi ma wyśmienity: sześć zwycięstw i remis z Mouscron.

– Oglądałem ich ostatnie spotkanie. Mieli trochę pecha. Zremisowali z zespołem, który jest na samym końcu tabeli, ale mieli przewagę. Byli zespołem lepszym. Jednak na obecną chwilę Charleroi sprawia najlepsze wrażenie. Drużyna jest świetnie przygotowana, gra dobrze. Jeszcze raz powtarzam: złapali na początku sezonu niesamowitą formę. Brugge, Anderlecht czy Standard powinny bić się o tytuł, ale w tej chwili Charleroi narobiło im bałaganu, bo jest liderem. Ale to dobrze dla rozgrywek, bo będzie ciekawie.

Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Komentarze

8 komentarzy

Loading...