Dużo po wczorajszej kompromitacji Barcelony mówi się o potrzebie rewolucji w Dumie Katalonii, o Robercie Lewandowskim, który gra być może sezon życia, o ciekawym przypadku Coutinho i tak dalej. Tematów jest mnóstwo, a gdzieś w tle, na drugim planie, jawi się postać Hansiego Flicka, szkoleniowca Bawarczyków. I chyba niesłusznie tak mało się o nim wspomina, bo tego faceta po prostu wypada docenić.
Jego wyniki są niesamowite. Punktuje na poziomie 2,76 oczka na mecz, kiedy dla porównania jego poprzednicy kręcili takie cyferki:
- Niko Kovac – 2,26
- Jupp Heynckes – 2,49
- Carlo Ancelotti – 2,28
- Pep Guardiola – 2,43
Gość, który jako pierwszy trener właściwie nic nie znaczył w europejskiej piłce, nie ma prawa się wstydzić czegokolwiek, gdy przychodzi do porównania jego pracy w Monachium i pracy wielkich tego świata. Poza tym – my przecież nie mówimy o jakichś skromnych wynikach, męczeniu buły po 1:0, murowaniu własnej bramki. Nie, Bayern wchodzi z buta.
- 4:0 z Dortmundem
- 6:0 z Crveną
- 6:1 z Werderem
- 5:0 z Schalke
- 6:0 z Hoffenheim
- 7:1 w dwumeczu z Chelsea
- No i teraz 8:2 z Barceloną.
Przywołujemy tylko pojedyncze mecze, można żonglować takimi wynikami dalej, ale to się naprawdę świetnie ogląda. Ktoś może powiedzieć, że w Bundeslidze Bawarczycy muszą rządzić, natomiast właśnie wyniki z Chelsea i Barceloną świadczą, że formę z ligi udało się przenieść na Europę.
Poza tym pamiętajmy – Flick przejął Bayern, który potrafił irytować na własnym podwórku, ba, dostać 1:5 od Eintrachtu. I szkoleniowiec szybko to poukładał, jeszcze w czterech meczach dostał dwa razy w trąbę, ale od tego czasu nie przegrał 28 (!) meczów z rzędu. 27 (!!) z nich wygrał, tylko jeden Lipsk potrafił się Bawarczykom postawić. Przecież to są wyczyny trudne do wyobrażenia, gdy jest hegemon w jakiejś słabszej lidze, strzelamy, szkockiej, a co dopiero gdy łączyć Bundesligę z Ligą Mistrzów. Inny poziom.
Co zmienił Flick? Rąbka tajemnicy uchylił Robert Lewandowski w Kanale Sportowym. Mówił: – To w jak krótkim czasie zmienił naszą drużynę i odbudował niektórych zawodników mentalnie, pokazało, że trochę inne podejście sprawia, że odblokowują się pewne atuty. Odbudował atmosferę w szatni i zaczęliśmy grać tak, jak każdy sobie tego życzył. Mieliśmy radość z gry, ze strzelania goli, wygrywania. To są często elementy ważniejsze niż taktyka, chociaż ona też się poprawiła. Takie detale czasami decydują o tym, że Bayern z drużyny, która grała dobrą piłkę, przeszedł drogę do gry wyśmienitej piłki.
Z kolei Neuer przekonywał: – Bronimy wyżej, biegamy więcej, mamy mniejsze odległości między formacjami. Dwadzieścia metrów wygląda teraz jak dziesięć czy piętnaście. Komunikacja między piłkarzami jest łatwiejsza. Przekazujemy sobie wskazówki, to nam pomaga i stawia przeciwnika pod presją.
Czyli raz, że Flick nie jest taktycznym ogórkiem, ale dwa – trafił do piłkarzy. Jest dla nich ludzki, ufa im, a oni odwdzięczają mu się tak radosną grą. 30-letni Mueller miał w tym sezonie 29 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej Bundesligi, to jego życiówka. Davies wyrósł na czołowego lewego obrońcę świata. Coutinho wraca do żywych. Robert… Robert wiadomo. I tak dalej, i tak dalej.
Ktoś powie: ma dobre klocki, to układa z nich ładną wieżę. Prawda, ale z zasobów trzeba umiejętnie korzystać. Czy właśnie Barcelona nie jest żywym dowodem na to, iż nie wystarczy ściągnąć dobrych piłkarzy, a potem wszystko gra i buczy? Coutinho, Dembele, Griezmann to przecież w momencie transferów była światowa topka i dopiero w Barcelonie coś się popsuło.
Zresztą Kovacowi nikt nie bronił punktować tak jak Flick, a to jednak ten drugi robi wyniki. Przyczyny rzucają się do oczu same. Kovac już w tym sezonie wypalił: Aby grać tak jak Liverpool, potrzebujesz do tego odpowiednich piłkarzy. Nie możesz wjechać na autostradę z prędkością 200 kilometrów na godzinę, jeżeli twój samochód wyciąga maksymalnie “setkę”. Flick? Podrzucany na murawie przez piłkarzy podczas świętowania mistrzostwa szczerze i dwuznacznie stwierdził: nie wiedziałem, że ta drużyna jest taka silna.
Na autostradzie z metafory Kovaca pędzi już nie 200, ale 250 kilometrów na godzinę. I ciekawe, jak to wszystko się potoczy dalej. Czy Flick dołączy do europejskiej elity trenerów, czy będzie ciekawostką, jak kiedyś na przykład Roberto Di Matteo. Tyle że Włoch – choć doprowadził Chelsea do Ligi Mistrzów – nie zaznaczył się tak bardzo na grze swojej drużyny, jak Flick w Monachium.
To może być zupełnie inna, lepsza historia.
Fot. Newspix