Reklama

Braithwaite w Barcelonie. A komu to potrzebne, a dlaczego?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

20 lutego 2020, 12:05 • 5 min czytania 0 komentarzy

Zarząd FC Barcelony nie ma ostatnio – najdelikatniej rzecz ujmując – dobrej prasy. Klub przeżerają wewnętrzne konflikty, skandal goni skandal, a jedna chybiona decyzja goni kolejną. Jakby mało było tych kontrowersji, Katalończycy dopięli jeden z najbardziej kuriozalnych transferów ostatnich lat. Na Camp Nou wyląduje Martin Braithwaite.

Braithwaite w Barcelonie. A komu to potrzebne, a dlaczego?

O trwających w sprawie tego transferu negocjacjach informowano w sumie od dłuższego czasu, ale jakoś trudno było dać wiarę tym doniesieniom, ponieważ tutaj nic się nie trzyma kupy. A jednak – Barca naprawdę Braithwaite’a do siebie ściągnie. Dziennik “Sport” poinformował, że Blaugrana zdecydowała się zapłacić za duńskiego napastnika 18 milionów euro, czyli po prostu kwotę odstępnego, którą Martin miał zapisaną w kontrakcie ze swoim dotychczasowym klubem. Te pogłoski potwierdził także Fabrizio Romano, zwykle dobrze poinformowany w kwestiach transferowych reporter. No i wreszcie klub oficjalnie przemówił na łamach swoich kanałów społecznościowych.

Braithwaite klepnięty. Podpisze z Barceloną umowę na cztery i pół roku.

To jest po prostu szok.

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, jak olbrzymie problemy ma w tej chwili kataloński klub z obsadą ofensywny, zwłaszcza pozycji numer dziewięć. Kontuzji wciąż nie wyleczył bowiem Luis Suarez i nie jest nawet w stu procentach pewne, czy urugwajski snajper zdąży powrócić na boisko jeszcze w tym sezonie. Zresztą nawet jeśli zdąży, to przecież nie jest powiedziane, że od razu będzie w znakomitej formie. Zmiennik mu się przyda. A to nie koniec kłopotów. Barcelona dostała przecież specjalną zgodę na przeprowadzenie transferu poza okienkiem z uwagi na poważną kontuzję, której nabawił się Ousmane Dembélé. W klubie nie ma już Paco Alcácera, który odszedł do Villarrealu.

Reklama

Tak naprawdę do gry w ataku Quique Setien ma w tej chwili tylko dwóch doświadczonych piłkarzy – Leo Messiego i Antoine’a Griezmanna. Wyglądałoby to nieco lepiej, gdyby nie zdecydowano się na wypożyczenie 22-letniego Carlesa Péreza do AS Romy. No ale się zdecydowano, więc w odwodzie pozostaje 17-letni Ansu Fati. Gigantyczny talent, lecz piłkarz wciąż nieopierzony i przeplatający fajne mecze z kompletnie nieudanymi występami.

Krótko mówiąc – desperackie poszukiwania wzmocnienia siły ognia były zrozumiałe. Ale dlaczego, u licha, Braithwaite?

28-letni (rocznik 1991) Duńczyk był piłkarzem CD Leganes, klubu zajmującego dziewiętnastą pozycję w tabeli hiszpańskiej ekstraklasy. W bieżącym sezonie ligowym Braithwaite zanotował jak dotąd sześć trafień w dwudziestu czterech występach. Dorzucił do tego jeszcze dwa gole w Pucharze Króla. No nie są to numerki, którymi snajper może zapracować na transfer do klubu o ambicjach Barcelony. Tym bardziej, że Braithwaite nie błyszczał skutecznością na tle potęg – pokonywał bramkarzy w starciach z Levante, Mallorcą, Espanyolem, Deportivo Alaves, Realem Valladolid i Betisem. Większość tych trafień to po prostu dobre wyjście na pozycję i dostawienie szufli w polu bramkowym. Żadna piłkarska magia, żadna eksplozja talentu.

Choć w starciu z Levante duński napastnik popisał się ładnym, przytomnym lobikiem:

Reklama

Oczywiście nie można teraz powiedzieć, że Braithwaite to nic więcej, tylko lis pola karnego. Duńczyk ma naprawdę niezły gaz, potrafi się zabrać z piłką na skrzydle, umie podejść do drugiej linii i zagrać na jeden kontakt. Jest przyzwoitym zawodnikiem. Ale w żadnym punkcie swojej kariery nie zasygnalizował potencjału na grę w Barcelonie. W skali takiego klubu jak Blaugrana, Braithwaite to po prostu ogórek.

Podsumujmy jego dotychczasowe dokonania:

Esbjerg (Dania) – 97 występów, 19 bramek (z czego pięć trafień w 2. lidze duńskiej)
Toulouse (Francja) – 149 występów, 40 bramek
Middlesbrough (Anglia) – 40 występów, 9 bramek (wszystkie w 2. lidze angielskiej)
Girondins Bordeaux (Francja) – 14 występów, 4 bramki
Leganes (Hiszpania) – 43 występy, 10 bramek

343 mecze, 82 gole. No nie jest to super-snajper. Jeżeli chodzi o Duńczyków, którzy występowali w barwach Blaugrany, to znacznie bliżej mu klasą sportową do Ronniego Ekelunda niż Michaela Laudrupa, bez dwóch zdań.

Dla walczącego o utrzymanie Leganes ten transfer to potężny i niezasłużony cios. Umówmy się – klub zamknął okienko transferowe z określoną kadrą i nagle ktoś na mocy specjalnego pozwolenia wyciąga im z drużyny najważniejszego napastnika. Choć 18 milionów euro to gigantyczna rekompensata, nawet w obliczu degradacji. Barcelona natomiast działa w myśl powiedzonka, że tonący brzydko brzytwy się chwyta. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by Martin Braithwaite zdołał wnieść jakość do ofensywnych poczynań zespołu Setiena. Wydaje się, że mamy po prostu do czynienia z jedną z najdroższych zapchajdziur w historii futbolu. Można się oczywiście łudzić, że w towarzystwie gwiazd i w odpowiednim systemie taktycznym Duńczyk odpali i stanie się dla Barcy kimś takim jak Divock Origi dla Liverpoolu.

Ale – no właśnie – to raczej są tylko złudzenia. Planowanie kadry na Camp Nou – do natychmiastowej poprawy.

Trzeba jednak na koniec pochwalić działaczy Barcelony, że wyciągają wnioski ze swoich poprzednich zaniedbań. Do kontraktu Braithwaite’a wpisano bowiem klauzulę odstępnego w wysokości 300 milionów euro. Krezusi z Paris Saint-Germain trzy razy się więc zastanowią, zanim zdecydują się podkraść z Camp Nou tę 28-letnią perełkę.

Najlepszym podsumowaniem tego transferu niech będzie oficjalne powitanie napastnika na Facebooku Barcy.

87039385_565065170767441_4169856724028620800_n

Niby zwykła literówka. Mogłaby się zdarzyć w nazwisku Griezmanna czy Neymara, przypadek. Ale tak będzie wyglądała przygoda Braithwaite’a na Camp Nou. Każda zmarnowana sytuacja uniesiona do rangi katastrofy, każdy kiks stający się natychmiast memem, wina za każdą porażką spadająca na napastnika, który nie zasłużył swoim sportowym dorobkiem na transfer do Barcy. Nawet byłoby nam Duńczyka trochę żal, ale coś nam się wydaje, że sumy zapisane w umowie z nowym klubem w znacznym stopniu wynagrodzą mu ewentualne przykrości.

No a poza wszystkim – chłop otrzymał od losu nieprawdopodobną szansę na napisanie pięknej historii. Nie jest powiedziane z góry, że musi ją zmarnować. Choć szanse na sukces ma minimalne.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
15
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...