Jak wyliczył Tygodnik Kibica – średnio co trzy kolejki apelujemy o to, by wprowadzić w wozach VAR technologię a’la Houston z Canal+. Skoro już wypasione busy jeżdżą po Polsce, to jaki jest problem w tym, by dołożyć do nich możliwość nakładania w czasie rzeczywistym linii spalonego? Przecież już w tym sezonie po trzech kolejkach mamy dwa wypaczone wyniki przez to, że sędziowie muszą oceniać takie sprawy na powtórkach “na oko”. Tym razem pokrzywdzony został Górnik Zabrze.
A mówimy tu oczywiście o sytuacji z poniedziałkowego meczu zabrzan przeciwko Wiśle Kraków i golu Wolsztyńskiego, który został anulowany po wideoweryfikacji.
Oczywiście wiemy, że to nie jest łatwa sytuacja do oceny, że bez linii pomocniczych pojawiają się wątpliwości, niemniej nawet na pierwszy rzut oka Angulo na ofsajdzie nie jest. Ale ta linia pozwoliłaby rozwiać wszelakie niedomówienia. Sędzia Przybył, jego asystent i arbitrzy z wozu popełnili tu jednak błąd – Górnik powinien prowadzić 1:0 i ten mecz pewnie ułożyłby się inaczej. Niemniej zgodnie z zasadami “Niewydrukowanej” gościom dopisujemy gola i spotkanie w naszej tabeli kończy się remisem.
A my apelujemy po raz setny – panowie z PZPN, wyłóżcie kasę na dodatkową technologię, doposażcie wozy VAR i przestańcie bawić się w półśrodki. Ekierka i linijka na nic się zdadzą – skoro już zainwestowaliście w wideoweryfikacje, to zrobicie to po całości.
Zaawansowana technologia nie była za to potrzebna w Łodzi, gdzie skręcony został ŁKS. W drugiej połowie przy stanie 2:1 dla Lecha sędzia Stefański nie odgwizdał klarownej jedenastki dla gospodarzy po faulu Crnomarkovicia na Wolskim.
Pomocnik ŁKS-u wygrywa walkę o piłkę, wyprzedza obrońcę, ma kontrolę nad piłkę i zostaje pchnięty w plecy. To nie jest przegrany pojedynek siłowy poprzedzony wejściem bark w bark – wtedy słabszy odpada, trudno, gramy dalej. Powyższa stop-klatka pokazuje jasno – spóźniony lechita barkiem/ramieniem pcha rywala w plecy. Karny, weryfikujemy rezultat na remis.
Jeśli chodzi o wypaczone wyniki – to tyle. Natomiast sędziowie nie pokazali jeszcze dwóch czerwonych kartek. Ale obie powinny zostać wyciągnięte z kieszeni już po 70. minucie meczów, zatem rezultatów nie zmieniamy. Pierwsza to chamskie wejście Duranovicia w nogę Steinborsa. Duża dynamika, atak powyżej linii kostki, wyprostowana noga, trafienie korkami. Klarowny as kier, a sędzia pokazał tylko żółtko. Dobrze, że Steinbors założył bardzo twarde “deski”, bo mogło skończy się na dziewięciomiesięcznej pauzie…
Wykluczony z gry powinien zostać też Lubambo Musonda, po tym jak podjął nieudolną próbę pozbawienia możliwości prokreacji Jose Kante. Wybaczcie jakość tej stop-klatki, ale w żadnym dostępnym nam źródle ta sytuacja nie jest ujęta. Co trochę nas dziwi, bo już w pierwszym tempie i powtórce live byliśmy przekonani, że to nie tyle kontrowersja, co oczywista sprawa – celowe nadepnięcie, postawiony stempel, piłka jest nie z tej strony, po której Musonda próbuje się dostać. Gdybyśmy mieli to do czegoś porównywać – czerwona kartka dla Remy’ego w poprzednim sezonie. Tak, ta z pamiętnym wywołaniem go z tunelu, odwołaniem żółtej kartki i wlepieniem czerwonej.
Po trzech kolejkach “Niewydrukowana” wygląda następująco. W oczy rzuca się przede wszystkim krzywdzenie Górnika Zabrze, który powinien już dzielić fotel lidera z Pogonią i Śląskiem. Tymczasem karny z kapelusza w Płocku, zabrany gol w Krakowie i zamiast podium jest tylko środek tabeli.