Reklama

Legia motywuje piłkarzy premiami, Carlitos nie chciał do Emiratów

redakcja

Autor:redakcja

26 lipca 2019, 09:00 • 14 min czytania 0 komentarzy

Jeden z najlepszych dni w polskiej prasie sportowej od kilku tygodni. Serio, nie szydzimy. Stężenie dobrych tekstów jest dzisiaj naprawdę wysokie. Rozmowy z Tomasem Petraskiem, Piotrem Obidzińskim, Radosławem Kucharskim, Davidem Kopaczem, do tego sylwetki Mickeya van der Harta, Mateusza Parszelika, Konstantinoas Triantafyllopoulosa. I sporo newsów – chociażby ten, że piłkarze Legii mają do zgarnięcia najwyższe w historii premie za awans do fazy grupowe Ligi Europy.

Legia motywuje piłkarzy premiami, Carlitos nie chciał do Emiratów

“SUPER EXPRESS”

Rozmowa z Radosławem Kucharskim, dyrektorem sportowym Legii Warszawa. Sporo konkretów, Kucharski raczej nie chowa się za okrągłymi słówkami.

– Dlaczego nie zapłaciliście klauzuli odejścia Kirkeskova z Piasta, czyli 450 tys. euro? Szkoda wam było?

– Chcę rozsądnie wydawać te pieniądze, które mamy wklubie. Długo pracujemy nad tym, żeby te środki zarabiać. Dla mnie ta klauzula była po prostu za wysoka. Można było ją zapłacić, ale każdy piłkarz za taką kwotę musi mieć dla mnie potencjał na sprzedaż, na dużą sprzedaż.

Reklama

– Wiele transferowych emocji wzbudza Carlitos. Z naszych informacji wynika, że nie był chętny iść do ZEA, do Al-Wahdy. Rozmawialiście z tym klubem?

– Tak, była konkretna oferta. Ale żeby doszło do transferu, muszą się zgodzić trzy strony. Carlitos nie był zainteresowany odejściem tam i jest z nami.

Bez tytułu

“SPORT”

Na początek relacje z Lechii i Piasta, ale raz – to klasycznie minutówki, co działo się kiedy, a dwa – szkoda czasu na nie przy piątkowej prasie. Lećmy dalej.

Rozmówka z Januszem Białkiem po 1. kolejce, a przed kolejką 2. Sporo o beniaminkach, falstarcie Rakowa, dojrzałym futbolu ŁKS-u, remisie Piasta…

Reklama

Drugi z beniaminków, ŁKS, wprawdzie na inaugurację nie wygrał, ale pokazał się z dużo lepszej strony.

– Dla mnie ŁKS beniaminkiem jest tylko z nazwy. Widziałem wiosną występ łodzian w Mielcu i z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że już wtedy funkcjonował jak drużyna ekstraklasowa. Co zresztą potwierdził z Lechią Gdańsk, jakkolwiek by było czołową drużyną w Polsce. Remis na pewno łodzianom ujmy nie przynosi, choć mogli wygrać. Jestem ciekaw, jak zaprezentuje się drużyna Kazimierza Moskala w starciu z innym pucharowiczem, czyli Cracovią.

Bez tytułu

Wiosną Górnik Zabrze miał problem z wygrywaniem u siebie, ale teraz ma się to zmienić. Zmienić ma się też skuteczność rzutów karnych, bo Angulo znów spudłował – tym razem w Płocku.

Być może Bochniewicz na listę strzelców będzie mógł się wpisać inaczej niż tylko po rzucie rożnym czy wolnym. Chodzi o jedenastkę. W poniedziałek karnego na gola nie zdołał zamienić Angulo. Bartłomiej Żynel zdołał sparować piłkę uderzaną przez napastnika z Kraju Basków. Jeśli w piątek „górnicy” będą mieli jedenastkę, to super strzelec Górnika ponownie podejdzie do piłki, czy szczęścia spróbuje ktoś inny? – Po meczu w Płocku śmiałem się, że jak jeszcze raz nie trafi, to ja wezmę piłkę. Igor ma jednak takie doświadczenie i taką renomę w szatni, że sam zdecyduje, a o tym niewykorzystanym karnym już nie myśli. Jak będzie kolejny, to pewnie ponownie podejdzie i trafi do siatki. Nie ma 18 lat, a dwa razy więcej, wie co robi – podkreśla Bochniewicz.

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n (2)

Rozmówka z Davidem Kopaczem, którego do tej pory oglądaliśmy głównie na Flashscorze i ewentualnie na zgrupowaniach młodzieżówek. Teraz będzie okazja poznać się bliżej, bo pomocnik trafił do Górnika.

Urodził się pan i wychował w Niemczech. Przyjazd do Polski nie jest krokiem w tył?

– Nie uważam tak. To krok do przodu. Chodzi o to, żeby jak najwięcej grać, żeby się pokazywać z jak najlepszej strony i żeby pomóc Górnikowi. To jest teraz dla mnie najważniejsza rzecz. Co do mojej rodziny, to pochodzi z opolskiego.

Proszę powiedzieć coś o poprzednim sezonie, był pan w VfB Stuttgart…

– Trenowałem z pierwszym zespołem, a grałem w drugiej drużynie. Pracowałem na szansę, ale szansa nie przyszła. To był dla mnie rok doświadczeń. Wiele się w tym czasie nauczyłem. Czego zabrakło, żeby zagrać w Bundeslidze? Byłem parę razy w kadrze meczowej, ale na boisko nie wyszedłem. Grałem w Regionallidze, żeby mieć odpowiednią liczbę minut na koncie.

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n

Raków jedzie na Podlasie, gdzie gra chłopaczek, który zepsuł im ostatnią kolejkę poprzedniego sezonu, czyli Bartosz Bida.

Faworytem meczu są podopieczni Ireneusza Mamrota. I choćby przykładać różne miary, patrzeć na pojedynek z najodleglejszych stron, to żaden obraz nie wizualizuje nam zwycięstwa podopiecznych Marka Papszuna. W ligowej premierze „Jaga” dała lekcję futbolu Arce Gdynia, a Raków oddał pole Koronie Kielce, przegrywając 0:1. Niektórzy nawet żartowali, że częstochowianie tak się przestraszyli rywali jakby przyszło im mierzyć się z Realem Madryt. Na domiar złego dla gości, w ekipie Jagiellonii potyczką z Arką i zdobytą bramką świetnie wprowadził się do drużyny nowy gracz, zaledwie 18-letnie skrzydłowy Bartosz Bida. To ten piłkarz, który napsuł częstochowianom sporo krwi w ostatnim spotkaniu poprzedniego sezonu, broniąc jeszcze barw Wigier Suwałki. Strzelił wówczas gola, który w konsekwencji dał suwalczanom pozostanie na zapleczu ekstraklasy.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-156-2019-07-21-10_13_58

Sprawdzanie nastrojów w Bielsku-Białej przed startem I ligi. Prezes zapowiada transfer napastnika i ucieka od deklaracji o walce o awans. Mówi, że jeśli jeszcze raz go ktoś o to zapyta, to będzie mówił, że Podbeskidzie walczy o utrzymanie.

Jedną z najbardziej nurtujących kwestii jest temat pozyskania przez klub napastnika, który byłby w stanie zastąpić najskuteczniejszego strzelca zespołu, Valerijsa Szabalę, który odszedł z klubu. Sprawę analizowaliśmy już kilka razy i wygląda na to, że klubowi nareszcie udało się znaleźć rozwiązanie. – Napastnik jest u nas na badaniach i w piątek podpiszemy z nim kontrakt, a także podamy do publicznej wiadomości jego nazwisko – powiedział wczoraj prezes Kłys. – Mam nadzieję, że nic się w tej sprawie nieprzewidzianego nie wydarzy. Mogę tylko powiedzieć, że rozpatrywaliśmy kandydatury zawodnika z ekstraklasy polskiej, a także z czeskiej. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na gracza, który w zeszłym sezonie grał w I lidze.

ekstraklasa-2019-07-20-07-07-40

Przeciekawy tekst wspominkowy o tym, jak Szombierki Bytom po mistrzostwie wpadły w europejskich pucharach na Trabzonspor.

W tamtym czasie turecka piłka nie liczyła się w Europie. Więcej, zarówno reprezentacja tego kraju, jak i kluby były chłopcami do bicia. – Pamiętam debiut Kazimierza Deyny w reprezentacji Polski, co miało miejsce w meczu z Turkami, który rozegraliśmy na Stadionie Śląskim (było to w maju 1968 roku – przyp. red.). Wygraliśmy wtedy 8:0 – przypomina Hubert Kostka, który był wówczas bramkarzem naszej reprezentacyjnej jedenastki. Jako szkoleniowiec – do mistrzostwa doprowadził nie tylko Szombierki, ale i Górnika Zabrze – starannie przygotowywał się do dwumeczu z tureckim rywalem.

 – Ponieważ pojawiła się możliwość pojechania na obserwację, udałem się do Trabzonu na ligowy mecz. To miasto było położone blisko granicy z ówczesnym ZSRR, a tysiąc kilometrów od Stambułu. Notabene w Turcji obowiązywał stan wojenny, a rządy sprawowało wojsko. Godzina policyjna zaczynała się o 18.00. O wieczornym wyjściu na miasto nie było więc mowy. Sam Trabzonspor to był dobry zespół, wspierany przez fanatycznych kibiców. Na tym ligowym meczu, który obserwowałem, i na spotkaniu z nami był komplet 30 tysięcy kibiców – opowiada pan Hubert.

ekstraklasa-2019-07-16-16-07-33

“GAZETA WYBORCZA”

Nic o piłce dzisiaj.

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Znów relacje z meczów czwartkowych, więc przechodzimy dalej. A tu ciekawy tekst od Tomka Włodarczyka o tym, że Legia zamierza sowicie opłacić swoich piłkarzy za awans do fazy grupowej Ligi Europy. Takiej premii za awans do LE jeszcze w Warszawie nie było.

Na niedawnym zarządzie dyrektor sportowy Radosław Kucharski przekonywał, że odpowiedni bonus, przy jednoczesnych wpływach z gry w LE, dodatkowo zmotywuje zawodników. Wcześniej najwyższa premia za awans wynosiła 3 miliony złotych. Większa była jedynie w przypadku kwalifi – kacji do Ligi Mistrzów. W 2016 roku piłkarze podnieśli z murawy naprawdę konkretne pieniądze – ok. 8 milionów złotych! UEFA ujawniła, że w tym roku przeznaczy na nagrody w europejskich pucharach 2,55 miliarda euro. 510 milionów, czyli ponad 2 miliardy złotych, zostanie przeznaczone na Ligę Europy, o którą jeszcze walczą polskie kluby. Awans do fazy grupowej oznacza wypłatę w wysokości 2,92 miliona euro. Potem UEFA płaci 570 tysięcy za każde zwycięstwo, a 190 tysięcy za remis. Zwycięzca grupy otrzyma milion bonusu, drugie miejsce 500 tysięcy. Tyle samo dostanie się za wyjście z grupy.

Bez tytułu

Dwustopniowe baraże, zespoły z miejsc 3-6 w grze, czyli o zmianach organizacji sezonu w I lidze.

Ponadto po zakończeniu rozgrywek zasadniczych odbędą się dwustopniowe baraże. Wezmą w nich udział drużyny z miejsc od trzeciego do szóstego. Faza play-off odbywać się będzie jak w angielskiej Championship. Trzeci zespół tabeli zagra w półfinale barażów z szóstą drużyną, a czwarta z piątą. W rywalizacji obu par odbędzie się tylko jeden mecz, a jego gospodarzem będzie ekipa, która po 34 kolejkach była wyżej sklasyfikowana. W podobny sposób zostanie ustalony gospodarz finału. W tym sezonie ostatni mecz barażowy nie zostanie rozegrany na neutralnym stadionie. A to z powodu, że nie ma decyzji, kto powinien organizować finał. Rozgrywki I ligi prowadzi PZPN, a kluby zrzesza Pierwsza Liga Piłkarska. Stowarzyszenie nie ma jednak środków na zorganizowanie finału. Być może w kolejnych sezonach się to zmieni i wówczas spotkanie wyłaniającego trzeciego beniaminka ekstraklasy odbędzie się na neutralnym obiekcie.

No i wreszcie – Ligowy Weekend. Zaczynamy od analizy, że bez napastnika ani rusz w Ekstraklasie. A aż czternaście klubów ma nowych snajperów. 

W Górniku od trzech sezonów eksploatują żyłę złota z Kraju Basków. Igor Angulo w tym czasie trafi ał w lidze (pierwszej i ekstraklasie) 63 razy. Na inaugurację nowych rozgrywek pokazał, że nie zamierza zwalniać. Wprawdzie w Płocku najpierw zmarnował rzut karny, ale zrehabilitował się bramką w drugiej połowie. Jedyne zmartwienie, jakie może mieć Marcin Brosz, jest związane z wiekiem Angulo. Hiszpan ma 35 lat, regeneracja zajmuje mu coraz więcej czasu. Można jednak przywołać przykład dwa lata starszego Robaka, że wiek nie musi ograniczać. Również inny hiszpański bombardier, Carlitos, regularnie zapewnia gole. Najpierw dla Wisły Kraków (24 w lidze), a w zeszłym sezonie dla Legii (16). Teraz trener wicemistrzów Polski Aleksandar Vuković ustawia go za plecami bardziej wysuniętego napastnika i zobaczymy, jak to przełoży się na jego skuteczność. 

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n (2)

I rozmówka z tym, który akurat doskonale wie, jak strzelać gole. Ale teraz będzie trafiał w II lidze. Czyli Marcin Robak komentuje obsadę napadu w klubach z Ekstraklasy.

Jaki jest przepis na strzelanie goli według Marcina Robaka?

Napastnik musi być pazerny na bramki. Czasami ta duża chęć zamienia się w egoizm. Można podać, ale nawyk napastnika jest taki, żeby szybko przyjąć piłkę i zaraz strzelić. Instynkt bierze górę. Jeśli jest gol, to pół biedy, ale jeśli nie, to minus.

Byle nie byłoby więcej tych minusów.

Każdy napastnik czuje się komfortowo, gdy strzela regularnie. Jeśli się zacina, czasami ta seria trwa długo. Nie trafi a przez sześć-siedem meczów i presja narasta. Wiadomo, że jeżeli przyzwyczai się kibiców do strzelania, a nagle jest posucha, to zaczynają liczyć minuty bez gola. Wtedy na treningu trzeba położyć jeszcze mocniejszy nacisk na wykończenie akcji.

Bardzo dobra rozmowa z Piotrem Obidzińskim, pełniącym obowiązki prezesa w Wiśle. M.in. o tym, że jeśli wszyscy wierzyciele Białej Gwiazdy zgłosiliby się po długi jednego dnia, to klub by splajtował. Dużo konkretów, Michał Trela przyciska, gdy trzeba.

Wspomniał pan kiedyś o trzech kulach u nogi, które ma Wisła. Jedną są relacje z miastem, drugą dług wobec Tele-Foniki, a trzecią inne wierzytelności. Jak wyglądają relacje z Tele-Foniką?

Dla Vanny Ly Tele-Fonika zrezygnowała ze wszystkich swoich lóż z wyjątkiem jednej i innych przywilejów. Naszemu trio napisała, że jesteśmy niewiarygodni i utrzymuje status quo, co jest dla nas wystarczającym sygnałem. To, że nie mamy nawet tego, co zaproponowano Vannie Ly, mówi samo za siebie. Jesteśmy otwarci na rozmowy i oczywiście regularnie płacimy Tele-Fonice ogromne pieniądze.

Bez usunięcia tych trzech kul nie ma co liczyć na wejście poważnego inwestora?

Bez zademonstrowania, że jesteśmy w stanie je usunąć, czyli choćby pokazania, że długi są już o dwadzieścia procent mniejsze. Gdy weszliśmy do klubu, długów wymagalnych było trzydzieści osiem milionów. Teraz jest prawie 33. Spłaciliśmy ponad pięć. Dopiero gdy pokażemy, że nadal będziemy je uczciwie i systematycznie spłacać, rynek uwierzy, że da się wyprowadzić klub na prostą i warto położyć tu swoje pieniądze.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-156-2019-07-21-10_13_58

Kolejny dobry teksty – tym razem obszerna sylwetka Mickeya van der Harta, który trafił do Lecha i wywalczył sobie miejsce w składzie. Przede wszystkim o tym, jak radził sobie w Holandii.

– Naszej rodzinie futbol towarzyszył od zawsze. Dziadek był obrońcą, a tata prowadził biznes związany z reklamami na stadionach. Zaraz po urodzeniu piłka wylądowała więc koło mnie i razem z nią dorastałem. A mieszkałem pięć minut drogi od stadionu Ajaxu – wspomina. Trenował już jako pięciolatek, ale nie zaczynał w legendarnej szkółce „De Toekomst”. Nie od razu zajął się też bronieniem. – Do dziesiątego roku życia grałem głównie w polu, dopiero później wszedłem do bramki. To była moja decyzja. Zawsze lubiłem wyzwania i chciałem spróbować. Okazało się, że jestem w tym dobry. Po dwóch latach na tej pozycji zadzwonił Ajax z propozycją przejścia do nich – tłumaczy. W szkółce Ajaksu się wyróżniał. Dwa dni po 18. urodzinach otrzymał przyznawaną co roku nagrodę „Talentu przyszłości” dla najbardziej obiecującego zawodnika w akademii.

67224307_868507556851134_2763882416425664512_n

Sylwetka Davida Jablonskego, nowego zawodnika Cracovii, który ma przyzwoite CV, ale i wstydliwy wpis w życiorysie – za ustawianie meczów dostał 1,5 roku w zawiasach.

David Jablonsky ma 27 lat i za sobą 2,5 sezonu regularnej gry w Lewskim Sofi a, czołowym bułgarskim klubie. Nowy stoper Cracovii nie może być jednak pewny, że jego kariera nie zostanie nagle w niespodziewanym momencie przerwana. I nie chodzi jedynie o ryzyko problemów zdrowotnych, które ciąży nad każdym piłkarzem. Środkowy obrońca musi też z niepokojem oczekiwać rozstrzygnięć w sprawach prawnych. Był bowiem zamieszany w aferę korupcyjną, która w 2013 roku wybuchła w Czechach. Zawodnik, który grał wówczas w FK Teplice, miał brać udział w ustawianiu meczów drużyny do lat 21. Oskarżono go o odegranie kluczowej roli w procederze powiązanym z azjatycką mafi ą bukmacherską, która ustawiała spotkania w Czechach i na Słowacji.

ekstraklasa-2019-07-20-07-07-40

Na co stać Mateusza Praszelika, który jest jednym z nielicznych młodzieżowców – poza Majeckim – mających szansę na grę w Legii. W tym sezonie zaliczył już przetarcie w pierwszym zespole, a i jego trenerzy bardzo chwalą go za wizję gry.

– To chłopak, którego ranga spotkań nie przerasta. Nie kalkuluje. Pozytywny śmieszek, lekko zakręcony – mówi o nim Kobierecki i wraca do spotkania w młodzieżowej Lidze Mistrzów, gdzie Legia mierzyła się z Ajaksem Amsterdam. – Mateusz był w tym meczu czołową postacią, mimo że go wystawiłem na szóstce, a to typowa dziesiątka. Miał bardzo odpowiedzialne zadania i z tak wymagającym przeciwnikiem sobie poradził – chwali go trener rezerw. Dokładnie obserwował Praszelika w minioną niedzielę. Widział, jak prezentował się przez pierwsze 45 minut meczu z Pogonią, docenia dwie groźne sytuacje, w których znalazł się w drugiej połowie. – Widziałem chłopaka, który nie chowa się przed podaniem, nie boi się. Do przerwy nota wyjściowa, wypadł dość anonimowo, ale w drugiej połowie na plus – stwierdza. Jego zdaniem najmocniejszą stroną 18-latka pozostaje bardzo dobre skanowanie przestrzeni.

ekstraklasa-2019-07-16-16-07-33

Jeszcze jedna rozmowa – tym razem z Michałem Gliwą, który przez lata uchodził za solidnego ligowca, ale dopiero na zapleczu Ekstraklasy zaczął się naprawdę wyróżniać. 

To prawda, że bramkarze liczą czas od wpadki do wpadki?

Kiedyś moim błędem, który teraz przekułem w atut, jest to, że mam świadomość kiedy coś zawalam. Nawet nie chodzi o jakieś wielkie babole, które kończą się stratą gola, ale też o jakieś drobne detale. Kiedyś mi to przeszkadzało, a teraz pomaga. Dzięki temu stałem się lepszym bramkarzem. A jeżeli chodzi o wpadki, to ja jakoś ich specjalnie nie pamiętam. W głowie została mi jednak sytuacja, która w Lubinie przelała czarę goryczy podczas moich występów w Zagłębiu. To była konfrontacja z Piastem Gliwice (0:2 – przyp. red.). Popełniłem prosty błąd. Piłka odbiła mi się od klatki piersiowej i wykorzystał to Łukasz Hanzel. Straciliśmy bramkę w początkowych minutach spotkania. To był mecz domowy, a po chwili cała nasza trybuna śpiewała, żebym „wypierdalał”.

ekstraklasa-2019-07-14-14-07-24

Konstantinos Triantafyllopoulos póki co największe problemy sprawia komentatorom, którzy łamią sobie języki na jego nazwisku. A kiedyś pracował na kutrze rybackim – jeszcze wtedy, gdy grał w Panathinaikosie Ateny.

Był już zawodnikiem juniorów Panathinaikosu Ateny, kiedy po zakończeniu roku szkolnego oraz sezonu piłkarskiego wracał do rodzinnego Derveni, wsi u wybrzeży Morza Jońskiego, i pomagał najbliższym w prowadzeniu interesu. Przeważnie zostawał na lądzie w sklepie z mamą, która sprzedawała świeże ryby, a z ojcem na kuter wsiadał starszy o 18 miesięcy brat. Jednak pewnego razu pierworodny złamał rękę, nie nadawał się do pracy na wodzie, więc musieli zamienić się obowiązkami z Konstantinosem. Przez kilkadziesiąt dni to stoper Koniczynek budził się o 3 rano, bo najpóźniej o 6 sieci musiały być zarzucone. Standardowo między 14 a 15 dobijali do brzegu. – Wyjątkowo wyczerpująca praca, na koniec dnia czujesz się jak trup. Do 19 spałem, o tej porze szedłem pokopać piłkę, po dwóch godzinach byłem znowu w domu i kładłem się na dobre. I nazajutrz to samo – wspomina. Na własnej skórze, mięśniach i kościach poczuł, jak trudno zarobić na chleb.

1i5llhz

“Chwila z…” Tomasem Petraskiem. Jak to w rozmowach Izy Koprowiak – sporo o życiu prywatnym, ale z dobrym smakiem. Ale i o piłce sporo, bo o drugiej lidze czeskiej, wzrastaniu z Rakowem, awansie do Ekstraklasy.

Od trzeciego roku życia został pan z mamą i dziadkami. Mieli środki, by mógł pan grać w piłkę?

Mama pracowała w fabryce. Gdy mi powiedziała, ile zarabiała, zrozumiałem, że połowa wypłaty szła na moje korki. Długo była sama, ale ja i tak miałem wszystko, czego potrzebowałem. Gdy należało zapłacić za hokej półroczną składkę, było mi niesamowicie żal iść do domu i poprosić ją o pieniądze. Wiedziałem, że je dostanę, ale zdawałem sobie sprawę, jak to jest dla niej wiele.

Kiedy zaczął pan wspierać ją finansowo?

Pierwszy raz dorabiałem jako 14-, 15-latek. Pomagałem podczas remontu. Potem żona mojego taty stwierdziła, że to skandal, że w tym wieku nie mam normalnej pracy. Ojciec wysłał mnie więc na budowę z Ukraińcami. Dramat. Ta kobieta nie rozumiała, że ja gram w piłkę, że na tym się skupiam.

buli

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...