W trakcie mundialu transfery w Ekstraklasie śledziliśmy jednym okiem, tak więc ostatni tydzień spędziliśmy na nadrabianiu zaległości. Nie ukrywamy, że pamiętając wcześniejsze okienka – egzotyczne zaciągi Piasta i Zawiszy, czy szrot masowo przywożony do Białegostoku i Łodzi – mieliśmy przed rozpoczęciem tego zadania pewne obawy. Zadawaliśmy sobie pytania – gdzie pojawi się najwięcej piłkarzy pokroju Rajalakso, kto tym razem da się naciągnąć obcokrajowcom na kasę, a tym samym zbłaźni się w naszych oczach najbardziej?
Tymczasem… szok i niedowierzanie – obcokrajowców z reguły siódmego sortu – jak na razie nie przyjechało do Polski aż tak wielu. Zrobiliśmy sobie małe podsumowanie dotychczasowych transferów. Skąd polskie kluby ściągają posiłki?
Kluby zagraniczne: 31
a) obcokrajowcy: 24
b) Polacy: 7
Inne kluby Ekstraklasy: 30
Kluby I ligi: 27
Klubu z niższych lig: 10
Z rezerwy i juniorów: 24
Bez klubu: 3
Dla porównania stworzyliśmy takie samo zestawienie dla dwóch wcześniejszych okienek transferowych:
Zima 2013/14
Kluby zagraniczne: 46
a) obcokrajowcy: 40
b) Polacy: 6
Ekstraklasa: 13
I liga: 8
Niższe ligi: 9
Rezerwy/juniorzy: 28
Bez klubu: 5
Lato 2013/14
Kluby zagraniczne: 49
a) obcokrajowcy: 39
b) Polacy: 10
Ekstraklasa: 37*
I liga: 23
Niższe ligi: 21
Rezerwy/juniorzy: 45
Bez klubu: 4
*należy wziąć poprawkę na „rozbiórkę” zdegradowanej Polonii
Tak, nie przecierajcie ekranów swoich komputerów – wszystko się zgadza. Również nie mogliśmy w to uwierzyć, ale to fakt: po raz pierwszy od dawna polskie kluby ściągnęły mniej piłkarzy z zagranicy niż z klubów Ekstraklasy, a także z jej bezpośredniego zaplecza. Zgoda, dwudziestu czterech obcokrajowców to i tak sporo, optymalna byłaby zapewne porządnie przebrana połowa tej sumy, ale cóż: jest lepiej.
Pytamy więc: czyżby włodarze naszych klubów przejrzeli na oczy? Czyżby ktoś dwa razy oglądał każdą złotówkę przed jej wydaniem? Czyżby w rodzimych zespołach miało być w końcu normalniej?
Na to wygląda. Bierzemy rzecz jasna poprawkę na to, że okres transferowy się jeszcze nie skończył i przy kilku wpadkach na początku rozgrywek ktoś może zacząć wykonywać nerwowe ruchy, ale – umówmy się – kadry nie są z gumy, wakatów do obsadzenia nie zostało w polskich klubach zbyt wiele, tak więc: jesteśmy dobrej myśli.
Co jeszcze nas cieszy, prócz tego, że ekstraklasowe szatnie będą bardziej polskie? Z całą pewnością nie są to transfery gotówkowe pomiędzy polskimi klubami – było ich bodajże tylko siedem, czyli w dalszym ciągu mizernie. Na plus trzeba odnotować natomiast wzmożony ruch na trasie I liga-Ekstraklasa. Druga klasa rozgrywkowa zaczyna pełnić swoją rolę, a więc jest dostarczycielem piłkarzy dla poziomu wyżej. Po jaką cholerę szukać jakiegoś dżemiku w Skandynawii czy na Bałkanach, skoro nie gorszy mamy w Tychach czy Gdyni? To oczywiście tylko pytanie retoryczne. Nie przejmowalibyśmy się natomiast zbytnio tym, że do kadr polskich klubów włączono na razie trochę mniej piłkarzy z juniorów i rezerw. Z reguły jest tak, że wielu z nich dołącza do drużyn już w trakcie rozgrywek. Teraz pewnie również będzie podobnie i – prędzej czy później – ta liczba podskoczy.
Powiało optymizmem, nieprawdaż? Kandydatów do Nagrody im. Bogdana Stratona jakby mniej. Panowie prezesi, panowie dyrektorzy i trenerzy, nie spieprzcie tego.