– Słuchaj, a może bym zrobił test mecz dla chłopaków z niższych lig?
– A to nie robią tego w Europie?
– Robią. Ale płatnie. Ja bym chciał, żeby to było bezpłatnie. Poparte skautingiem i selekcją, nie tym ile kto zapłaci.
– No to zrób to. Jak masz pomysł, zrób to.
Wiara, że w niższych ligach są nieprzeciętne talenty, była ziarnem Ty Też Masz Szansę, ale ten dialog pomiędzy Emilem Kotem, a jego dziewczyną, był wodą, dzięki której coś wyrosło.
Trzeba tu docenić damski wkład: parze kilka miesięcy wcześniej urodziło się dziecko. Emil pracuje na pełny etat w firmie budowlanej. Powinniście go też kojarzyć jako pomysłodawcę i trenera Victorii Londyn. Niejedna kobieta usłyszawszy, że facet ma kolejny szalony pomysł, który będzie wymagał poświęceń czasowych, protestowałaby.
Niektóre pewnie nawet zrobiłyby awanturę.
Emil od samego początku miał wsparcie.
Oczywiście to nie jest tak, że wszystko toczy się bezboleśnie. Oczywiście, że partnerka Emila nienawidzi jego nieustannie wibrującego smartfona, oczywiście, że swój ostatni telefon skatował w półtora roku.
Ale jest autentycznym wsparciem, nie papierowym. Jej wsparcie to nie słowa, ale niezbędna wyrozumiałość.
***
To piąta edycja TTMSZ, a pierwsza zimowa. Docieram dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem. Uwagę zwraca dobrze utrzymany obiekt Milanu Milanówek, jak na okręgówkę wysoka półka i sporo terenu. Budynek klubowy już bliższy okręgówkowym standardom: jest schludnie i funkcjonalnie, ale ciasno.
Przed barakiem nieśmiało kręci się kilka osób. Wyłapuję starszego pana z mocno wschodnim akcentem. Mówi, że przywiózł chłopaka z Unii Hrubieszów, Mateusza Oleszczuka.
Unia w tym sezonie nawet zaistniała na piłkarskiej mapie, bo trudno nie słyszeć o meczu, w którym Górnik Zabrze wygrał 9:0. Kibice ościennych klubów żartowali: “Unia 09 Hrubieszów”. Na 90minut.pl można przeczytać komentarz “Jak takie żałosne kluby wygrywają puchary okręgowe”.
Oleszczuk zagrał wtedy cały mecz. Przyglądał się z bliska laniu od zawodowców. Miał prawo sądzić, że jest lata świetlne od poważnej piłki.
Po Ty Też Masz Szansę pojedzie na testy do Miedzi Legnica.
Pod barakiem kręci się zdenerwowany Emil. Spóźnia się facet z drukarni, który miał przywieźć nie tylko programy meczowe, swoisty niezbędnik skauta, ale też całą papierologię, z ubezpieczeniami piłkarzy włącznie. Jest jak zawsze: zaplanujesz coś w najdrobniejszych szczegółach, a później tylko zastanawiasz się co pójdzie nie tak.
Spóźnienie drukarza to słaby prognostyk. Emil przyzna mi potem, że bał się zimowej edycji. Piłkarze przyjadą, skauci i trenerzy również, ale jeśli zdarzą się ekstremalne warunki pogodowe, to wszyscy stracą czas. Strzał w kolano dla nabierającego rozpęd TTMSZ. Przecież w tym roku na test meczu pojawili się nie tylko wysłannicy klubów z trzeciej czy drugiej ligi, ale pierwszoligowcy i ekstraklasowicze z mistrzem kraju w osobie Tomasza Kiełbowicza włącznie.
Warunki są jednak doskonałe. Mało, że Milan Milanówek udostępnił obiekt za darmo. Od dwóch tygodni w klubie warowało codziennie dwóch ludzi, którzy w razie opadów śniegu społecznie zasuwali z łopatami. W konsekwencji skauci dostrzegą wyjątkowo zadbaną jak na tą porę roku sztuczną murawę.
Sam zagrzewam się herbatą w świetlicy obok wysłannika Raków Częstochowa. Nie przyjechał z czystej ciekawości – wśród wytypowanych przez skautów-amatorów piłkarzy są również tacy, których Raków ma pod swoją obserwacją. Ale w tym przypadku nie skończy się tylko na obejrzeniu “swojego” i powrocie do domu. Notes zapełni się kilkoma nazwiskami, a traktowanymi na tyle poważnie, że tej zimy, niedługo po test meczu w Milanówku, na tygodniowe testy do Częstochowy trafią nowi gracze.
Obok nas siedzi Mateusz Sokołowski, koordynator mazowieckiego skautingu Ty Też Masz Szansę, którego możecie znać także z dziennikarstwa – aktualnie publikuje na 2×45 minut. Wysłannik Rakowa ostrzeliwuje Mateusza pytaniami – na jakiej podstawie wybierani są piłkarze? Ile razy w sezonie są obserwowani? Co jest decydującym aspektem? Widać, że to jego pierwszy udział.
Tak samo jak mój, więc nie dziwi, że moja wcześniejsza rozmowa z Mateuszem dotyczyła tego samego. Jak trafić na radar, jaki radar ma zasięg, a także jaka jest ścieżka między radarem a wybiegnięciem na boisko w barwach TTMSZ?
Mateusz Sokołowski: – Mamy grupę na Facebooku, na której dzielimy się obserwacjami, raportujemy zawodników. Potencjalnym kandydatem jest każdy regularnie grający młodzieżowiec. Jeśli kogoś wypatrzę, zbieram opinie. Znam sporo piłkarzy i trenerów na Mazowszu, dzwonię i pytam: kojarzysz go? Co o nim sądzisz? Mógłby wyżej próbować? Kontakt z samym zawodnikiem też wiele daje. Teraz wiele obiecuję sobie po Janku Szulkowskim. Jest ambitny, ale w Wichrze Kobyłka się nie rozwinie. Potrzebuje pozytywnego kopa w dupę, impulsu.
– Dodatkowo kibicuje się wytypowanym przez siebie zawodnikom?
– Jasne. Za każdego uczestnika trzymam kciuki, ale ich oglądałem kilka razy… (do świetlicy wchodzi trener Pelikana Łowicz, wita się z Mateuszem)… i za nich będę trzymał szczególnie kciuki.
Znajomość trenera Pelikana z Mateuszem może nie wystarczyć. Sokołowski to wielki wygrany edycji: jego zawodnicy strzelą łącznie cztery gole, ich nazwiska zapisze niejeden skaut. Janek Szulkowski, autor dwóch trafień, rozbije bank – po meczu jego numer będzie się rozchodził jak świeże bułeczki.
Skaut Crawley Town – League Two – najpierw nie może uwierzyć, że to gracz z siódmego poziomu rozgrywkowego. Potem powie o Szulkowskim, że gdyby popracował nad fizycznością, mógłby spróbować sił w cenionych angielskich akademiach. Ma cechy, których tam szukają: wizja, myślenie na boisku, wychodzenie po piłkę, a nawet takie detale jak trzymanie geometrii. Minusem komunikacja, bo jest za cichym graczem, ale niech dla przyzwoitości ma jakieś minusy, przecież mówimy o zawodniku…
Z A-klasy.
Ja w tym sezonie zagrałem raptem ligę niżej, a jestem starszy niż Bilbo Baggins i zapomniałem jak się prosto kopie piłkę.
Mateusz Sokołowski nigdy nie grał w piłkę. Pytam jak jego narzeczona znosi weekendy z meczami – odpowiada, że też się wkręciła i chodzi razem z nim. Takich jak Mateusz działa przy Ty Też Masz Szansę około pięćdziesięciu. Niektórzy od początku, inni od niedawna, a w progach czekają kolejni chętni. Na razie największy komfort TTMSZ ma na Mazowszu, z którego się wywodzi. Tutaj to nawet dwadzieścia regularnie wizytujących mecze osób, podczas gdy – przykładowo – na Pomorzu Zachodnim nie mają nikogo.
Ostateczne jedenastki wybiera Emil wraz z najbardziej zaufanymi skautami, ze szczególnym uwzględnieniem Mateusza, który przejął już część obowiązków.
Emil Kot: – Ktoś myśli, że to jeden mecz. Na rok, czy teraz na pół roku. Ile to roboty? A tak naprawdę to jest praca cały rok. Jak tylko zaczną grać ligi, raporty spływają cały czas, do tego dyskusje w grupie, omówienia raportów, video, a jeszcze rozmowy ze sponsorami, organizacja finansów. To praca, która trwa cały czas. Chłopaki, na tyle na ile to możliwe, wykonują pracę lustrzaną do profesjonalnych skautów: nie skupiają się tylko na piłce, zawodnik ma równie drobiazgowo prześwietlany nawet wall na Facebooku.
***
“Jak to się zaczęło” już wiem, ale “dlaczego” jest pytaniem znacznie zasadniejszym. Gdyby na tym zarabiano – motywacja zrozumiała. Ale pieniędzy organizatorzy z tego nie mają, a Emil Kot jest jedną z ostatnich osób w polskim środowisku, które mogłyby narzekać na nadmiar wolnego czasu.
– Ile ty godzin sypiasz?
Emil Kot: – W ciągu tygodnia od 4.5 godziny do 6 maksymalnie. Praca na pełny etat, gdzie mi też cisną, bo mamy bardzo dużo projektów budowlanych, a przecież powiedzieć “dobra, dzisiaj odpuszczam” nie mogę, bo to moje źródło utrzymania. W Victorii do niedawna robiłem wszystko od a do z, od mediów społecznościowych przez treningi po kontakt z ligą, teraz na szczęście mam pomoc ze strony Kuby Pietrzaka, zluzował mnie z części obowiązków. Ale spójrz: skąd się wziął Kuba? Poznaliśmy się na czwartej edycji TTMSZ. Teraz jest w Londynie. Pracuje, mieszka, pomaga tworzyć klub.
– Dzisiaj Ty Też Masz Szansę posiada reputację, wiarygodność. Pierwsza edycja to jednak budowa od zera.
Trzy miesiące intensywnej pracy z Mariuszem Dąbrowskim, wielkim nieobecnym dzisiejszej imprezy, bez niego też nic by nie ruszyło. Problem był oczywisty: pieniądze. Wykładaliśmy swoje własne, a ciężko jest brać z domowego budżetu duże pieniądze na własne fanaberie. Więc w pierwszych dwóch edycjach pobieraliśmy pieniądze od zawodników. Bolało mnie to. Pisałem do ludzi i czułem się jak naciągacz. Niektórzy odmawiali, a ja im się nie dziwię. Włączało się myślenie: co on kombinuje? Na szczęście udało się zyskać rozgłos, kilku graczy zmieniło kluby na lepsze, pomogli dziennikarze nagłaśniając TTMSZ. Poszliśmy za ciosem i trzecia edycja mogła się już odbyć tak, jak tego chcieliśmy: zupełnie za darmo. Wcześniej pojawiały się reakcje: po co mi ten mecz? W tej edycji, wchodząc do szatni, widziałem po oczach ich reakcję “to jest ten dzień”. Wiedzą, że jak tu przyjadą, coś się może zdarzyć.
Emil miał rację. Bartek Wilga, gracz z numerem 7 w drużynie żółtych, tego samego dnia miał studniówkę. Odpuścił ją, żeby przyjechać na mecz.
Wilga to ciekawy przypadek: wpadł w oko Mateuszowi Sokołowskiemu przed IV edycją TTMSZ. Okręgówkowe Mazowsze Jednorożec oparło nam nim całą grę, rok wcześniej robiąc w ten sposób awans z A-klasy. Byłoby nie fair, żeby pojawiając się na finiszu selekcji wszedł od razu do IV edycji, ale chłopaki już wtedy pomogli mu znaleźć klub. Odpalili Google Maps, sprawdzili co jest blisko Mazowsza Jednorożec i gra wyżej? MKS Przasnysz. Emil znał w Przasnyszu piłkarza Dominika Lemanka, wykonał jeden telefon z pytaniem, czy nie szukają skrzydłowych.
Szukali.
Wilga poszedł na testy.
Został.
Zaczynał od ławki, ale wywalczył pierwszy skład, popisał się ładnymi bramkami.
Bartek Wilga: – Bardzo mi się podoba w Przasnyszu, szczególnie treningi. Trenowaliśmy cztery razy w tygodniu. W Jednorożcu dwa razy, czasem raz. Ciężko się rozwijać, gdy się tak rzadko trenuje. Zawsze myślałem, żeby grać gdzieś wyżej, ale jak tu się wybić z takiej małej miejscowości jak Jednorożec? To, co się dzieje teraz… czasami wciąż nie mogę w to uwierzyć. Miałem kontakt z kilku klubów, także z pierwszej ligi, a oferty są bardzo konkretne. Wiem, że mam braki taktyczne, ale trenowałem przecież do tej pory na orliku. Jest czas, żeby się wszystkiego nauczyć.
Wilga ma tej zimy pojechać na testy do Rakowa Częstochowa. Oczywiście perspektywą są rezerwy, ale to proces: nikt nie trafia z Ty Też Masz Szansę do składu pierwszej drużyny Ekstraklasy, to tak nie działa.
Ilu takich jak on, równie uzdolnionych co rówieśnicy, nie ma szans się rozwinąć bo trenuje skandalicznie rzadko?
***
Chcecie wiedzieć jak wyglądał mecz?
No to łapcie.
Oprawa meczowa robiła swoje. Dedykowane stroje, bannery, video, wypełnione po brzegi trybuny – myślę, że piłkarze czuli, że to nie jest zwykłe spotkanie, tylko może stanowić dla nich okazję.
Ale cała oprawa to niemałe koszty. Jak organizowane są pieniądze? Przez zrzutkę w internecie. Organizacja takiego meczu to około 3000 tysiące złotych. Duża część idzie na stroje, to najdroższa kwestia. Poza tym opieka medyczna (każdy zawodnik jest ubezpieczony), programy meczowe, wyżywienie, woda. Jeśli zostaje górka, to nigdy nie idzie do niczyjej kieszeni: zostaje spożytkowana na takie cele jak więcej programów meczowych, czy tak jak w tej edycji, na poczęstunek dla wszystkich albo czapki z napisem “TTMSZ” dla skautów, by poczuli, że ich praca jest doceniana. Latem jest jeszcze grill.
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że zbiórka na zimową edycję była… nieudana. Chłopaki nie zebrali wymaganej kwoty. Wtedy odezwał się jeden z cenionych polskich trenerów i spytał ile brakuje. Potem przelał całą brakującą sumę, z zastrzeżeniem: “Nie chcę, żeby to było nagłaśniane, bo nie robię tego dla poklasku. Działajcie”.
Szanuję i nie zdradzam personaliów, ale warto docenić, że w ostatnim czasie w polskim środowisku trenerskim jest coraz więcej solidarności, a ludzie z samej góry pamiętają o tych, którzy robią robotę na dole.
Ci, którzy coś projektowi zawdzięczają, też nie zapominają kto im pomógł. Na mecz zajrzał Daniel Smuga razem z wujkiem i swoją dziewczyną. Z ciekawości pojawił się Mateusz Wieteska – jego brat, Sebastian, wyskautował Kacpra Łosia, defensora drużyny czarnych.
Stoję pierwszą połowę razem z Sebastianem, więc siłą rzeczy zwracam uwagę na Łosia. Jest całkiem niezły: wierzcie lub nie, ale mimo, że drużyna zebrała baty, i tak był jednym z najlepszych. Nie bał się rozegrania, szukał podań do przodu, a w drugiej połowie, przy niekorzystnym wyniku, zerwał się z obrony i tak podziałał na połowie przeciwnika, że aż… wyszedł sam na sam.
Mógłbym powiedzieć to i tamto o tym lub jeszcze innym zawodniku, ale nie jestem skautem. Piękna i wymowna jest rozbieżność między opiniami na temat pierwszej połowy: 0:0, pierwszy celny strzał w 36 minucie. Z kibicowskiego punktu widzenia dramat. Ale zdaniem ekspertów, wtedy obie drużyny grały najlepiej. Pressing, pilnowanie pozycji, zawężanie pola, poruszające się razem formacje, skracające przestrzeń – sporo taktycznej sprawności, a przecież te zespoły nie miały ani jednego treningu taktycznego.
Z drugiej strony sam Bartek Wilga powiedział, że pierwsza połowa wyszła średnio.
Ale może dlatego, że jego drużyna w drugiej rozstrzelała rywali, początkowo przegrywając 0:1?
Bardzo byłem ciekaw czy zawodnicy nie będą grać pod siebie. Emil ich uczulił, że żaden skaut nie przyjechał zobaczyć jak ktoś kręci kółka – chcą widzieć jak zawodnik wygląda w zespole. Zwrócił uwagę, że ważna dla skauta jest reakcja po stracie piłki, komunikacja, funkcjonowanie w grupie.
Tak naprawdę najciekawsze, co można wypatrzeć trafia dopiero po meczu i dla wybranych. Siedmiu zawodników – mogli wszyscy, ale pozostali się nie zdecydowali – podczas spotkania miało na sobie GPS-y i pulsometry od AI Coach. Skaut nie tylko więc przyjeżdżał obejrzeć zawodników: miał analizę progów na jakich biegali, kilometraż i inne drobiazgowe danie. Z tych systemów korzystają profesjonalne drużyny, więc można od razu wrzucić piłkarzy na tablicę porównawczą, profilowo podczepić gracza. To wsparte było analizą InStat, który także opracowuje mecz, dając więc wykaz wszystkich zagrań, mapę cieplną, a także wybór zagrań video danego zawodnika.
Na pewno natomiast poradami Emila zbyt przejął się szesnastoletni bramkarz z A-klasy. Emil dał znać chłopakom na co skauci zwracają uwagę – w tym na komunikację. Młody darł się od pierwszej minuty. Początkowo uważałem, że to jego duży atut – ma szesnastkę na karku, a nie przejmuje się starszyzną tylko dyryguje kolegami. Obrona wyglądała dobrze, więc trudno nie było ryzykować teorii, że również za jego sprawą.
Ale chłopak przesadzał.
Krzyczał nawet, gdy szła akcja ofensywna. Dosłownie: skrzydłowy zagrywa w pole karne, a golkiper daje porady co mają rozegrać.
Co za dużo to nie zdrowo, chyba w przerwie przeprowadzono z nim rozmowę wychowawczą, bo później zdarzało mu się nie dawać kolegom komend co pięć sekund.
Bramkami sypnęło w drugiej połowie. Niektóre naprawdę urodziwe, przy niektórych pomógł golkiper czarnych, któremu zbierało się na trybunach najwięcej. Żółci ewidentnie zaskoczyli, pojawiało się coraz więcej kombinacyjnych ataków, a czarni całkowicie się zdezorganizowali. Sam fakt, że jedną z najlepszych okazji mieli po – w dużej mierze – indywidualnej akcji stopera Kacpra Łosia swoje mówi.
Istotna kwestia, która moim zdaniem aktualnie stanowi minus TTMSZ. Ostatecznie mówimy o jednym meczu. Co to jest dziewięćdziesiąt minut? Słabemu piłkarzowi może wyjść znakomite, dobremu koszmarne. W świetlicy nad pomeczową pizzą dało się usłyszeć, że dobrym wyjściem byłoby rozciągnięcie w czasie całej inicjatywy. Niektórzy sugerowali obecność skautów na dwóch, trzech treningach. Inni – w tym Qyaum z Crawley Town i Piotr Kosiorowski z Widzewa – rozegranie meczu z istniejącą drużyną, powiedzmy, z okręgówki.
Osobiście jestem za pierwszym rozwiązaniem. Chłopaki znający się od wczoraj mogliby dostać oklep nawet od czołowych B-klasowiczów, taka jest piłka, schematy drużynowe mogłyby przesądzić o wszystkim i rzucić cień na potencjał nawet niezłych grajków. Obserwacja treningów to zarówno analiza podejścia chłopaków, jak i badanie regularności ich zagrań.
***
– Emil, co ci się najbardziej dzisiaj podobało?
Emil Kot: Frekwencja. Ponad setka osób zimą, do tego ludzie z klubów, których się nie spodziewałem, bo nie potwierdzali. Sporo było: Tomek Kiełbowicz z Legii, Piotr Kosiorowski z Widzewa, były Wigry, Miedź, Raków, Crowley Town…
Jak to się stało, że przyjechało Crowley Town?
Znam się z Qyaumem z Londynu. Robi to samo w Anglii co my tutaj. Jest w pozytywnym szoku, że to wszystko – stroje, obiekt, jedzenie, picie – udało się zorganizować za darmo. W lato przyjedzie menadżer akademii Kidderminster. Dziś był człowiek z Czernomorca Odessa. Najbardziej mu się podobał też Janek Szulkowski, a-klasowicz. Fajnie, że wokół Janka robi się pozytywny szum, ale pamiętajmy, że to jest proces. Daniel był na drugiej edycji, wypłynął jak trwała czwarta. Minęły dwa lata odkąd go wskazaliśmy, a odpalił na dużą skalę nawet w Ekstraklasie. Stąd też nikt nie pójdzie prosto między najlepszych. Aby uciąć temat: nie ma żadnych prowizji. Jeśli ktoś z klubu chce kontakt, to go dostaje i koniec.
***
Piotr Kosiorowski, szef skautingu Widzewa Łódź: – Czapki z głów dla Emila jego współpracowników. Daje szans młodym chłopakom pokazać się szerszemu gremium. U nas zazwyczaj obserwacja kończy się na III, IV lidze, a po tym co widziałem w sobotę jestem pewien, że są w jeszcze niższych ligach gracze mogący grać wyżej. Przypadek chłopca z A-klasy z dziesiątką (Jan Szulkowski – przyp.red.) – też mi się podobał. Bramki bramkami, ale potrafi zagrać otwierającą piłkę, zagrać jeden na jeden, myśli na boisku, ma intuicję w polu karnym. Bardzo ciekawy zawodnik. Zanotowałem poza nim jeszcze nazwiska trzech zawodników. Chciałbym im się przyjrzeć w warunkach ligowych.
Interesujące, że chłopaki na wolontariacie stworzyli siatkę, z której już aktywnie korzystają kluby z najlepszych klas rozgrywkowych. Czy to nie dobra inspiracja dla profesjonalnych klubów?
Szczególnie dla takiego jak Widzew, który ma mnóstwo fanclubów w całej Polsce, gdzie są ludzie oglądający niższe ligi lub rozgrywki juniorskie i na pewno chętnie będą służyć pomocą, przynajmniej we wstępnej ocenie zawodników. Zastanowimy się nad tym i więcej na ten moment zdradzić nie mogę.
***
Tomasz Kiełbowicz, szef skautingu Legii Warszawa:
– Wiadomo, że trudno racjonalnie ocenić po jednym meczu, jest to dla nich też na pewno jakieś przeżycie. Generalnie widać dużo zaangażowania, serca, charakteru, brak może płynności w grze, ale to wynika z tego, że ci chłopcy pierwszy raz się spotkali. Ale myślę, że mają potencjał i trzeba cały czas ich monitorować.
***
Marek Dziewicki w Milanie Milanówek spędził całe życie. Przeszedł drogę od zdolnego juniora do wyjadacza, teraz zarządza klubem. Jego brat, Piotr, to były mistrz Polski z Polonią Warszawa. Emil był swego czasu asystentem Piotra Dziewickiego w KSP. Pytam Marka – podkreśla, żeby przejść na ty – co daje Milanowi taka inicjatywa, bo przecież nie pieniądze.
– Jesteśmy małym ośrodkiem, gra tu okręgówka, mamy grupy dziecięce w rocznikach od 2015 do 2000. Nie jesteśmy MOSiR-em, tylko sami sobie zrobiliśmy klub, jesteśmy tu gospodarzami. Tym bardziej więc doceniamy takie inicjatywy, też pasjonaci wpadli na pomysł i go pociągnęli. Goszczenie takiej inicjatywy to poza tym promocja dla całego miasta, ale też dla Milanu. Gościliśmy dziś wielu zacnych gości. Na meczu był nawet Władysław Żmuda. Mieszka w Milanówku, przyjechał, obejrzał kawałek drugiej połowy. Powiedział mi: super Marek, tak to powinno wyglądać. (wchodzi akurat Emil żeby pożegnać się z Markiem). Zapraszam za rok! Zapraszam! Nawet mam nadzieję nie muszę, chcesz to jesteś! (Emil wychodzi). Pyta pan dlaczego to zrobiłem? Dla siebie. Dla dzieciaków stąd, z okolic, ale też dla siebie.
***
Ty Też Masz Szansę chciałoby monitorować cały kraj. Od następnej edycji pojawią się testy motoryczne na fotokomórkach, które zrobi Jarosław Stec. Prawdopodobnie AI Coach będzie monitorował GPS-ami i pulsometrami wszystkich zawodników, bo to duża wartość dla skautów. Marzeniem jest ściślejsze monitorowanie jak największej liczby regionów, a także wydłużenie test-meczu do dwóch dni, gdzie pierwszego odbywałyby się treningi. To wszystko oczywiście wydłuża rachunek, ale najważniejsze, że chętnych do pomocy jest masa.
Minął tydzień od meczu, zwykłych testowych 90 minut, a wokół tych chłopaków dzieje się wiele:
Polonia CLJ: Kamil Truchel. Górnik II Zabrze: Kacper Piętka, Damian Kołtunowicz, Adam Filipiuk, Bartek Gąska. Raków II Częstochowa: Bartek Wilga, Kacper Łoś, Mateusz Oleszczuk. Miedź II Legnica: Mateusz Oleszczuk. Znicz Pruszków: Kacper Piętka. Olimpia Elbląg: Jan Szulkowski. Legionovia Legionowo: Jakub Teodorski. Podlasie Biała Podlaska: Tomek Paszkowski. Concordia Elbląg: Oskar Rejf. Pogoń Grodzisk Maz: Jan Szulkowski, Kacper Klinicki.
To konkretne zaproszenia na testy. To winda, która zajechała pod ich drzwi.
Czy wsiądą, to już zależy tylko od nich.
Milanówek odwiedził Leszek Milewski
Napisz do autora, że Bilbo Baggins był młodszy
Fot. Jacek Saraczewski