Reklama

PZPN ograniczy kontakt piłkarzy z mediami. Teraz zaczniemy wygrywać?

redakcja

Autor:redakcja

17 października 2018, 12:36 • 3 min czytania 68 komentarzy

Dziennikarzy określa się mianem czwartej władzy i w ostatnim czasie szczególnie po dziennikarzach sportowych widać, że jest to określenie niezwykle trafne. Najpierw pismaki robili pod górę Lechowi Poznań, o co pretensje miał choćby Nenad Bjelica, potem złośliwi redaktorzy podłożyli nogę Legii w eliminacjach do europejskich pucharów, co doskonale prześwietlił Aco Vuković. No, a teraz dziennikarze najwyraźniej poszli jeszcze dalej, przeprowadzając zamach na wyniki reprezentacji Polski. Tak przynajmniej wynika z decyzji PZPN-u, który ograniczy kontakty piłkarzy z mediami.

PZPN ograniczy kontakt piłkarzy z mediami. Teraz zaczniemy wygrywać?

Do tej pory było tak, że w trakcie zgrupowania zawodnicy mogli rozmawiać z dziennikarzami, kiedy chcieli. Oczywiście nikt nie biegał z mikrofonem za piłkarzem w trakcie treningu, ale gdy tylko był czas wolny i rozmówca wyraził chęć udzielenia wywiadu, nikt nie widział problemu w 45-minutowej pogawędce przy kawie z włączonym dyktafonem. Teraz to się zmieni, zostanie wyznaczony konkretny dzień dla mediów i tylko wtedy dziennikarze będą mieli prawo wyciągnąć coś więcej z reprezentantów niż oklepane formułki podczas konferencji prasowych.

– Każdy może sobie wejść do hotelu, umówić się prywatnie, rozmawiać, o której godzinie mu się podoba. Nikt tego nie kontroluje. Na zachodzie nie do pomyślenia. Teraz jest tak dużo mediów, dziennikarze mają swoje blogi, vlogi i Bóg wie co jeszcze, że cały czas zawracają zawodnikom głowy. Trzeba to uporządkować, bo zrobił się chaos. Przed meczem trzeba się skupić na grze, a nie wychodzić na boisko jak do tańca na weselu – powiedział w Przeglądzie Sportowym prezes PZPN-u, Zbigniew Boniek.

Czyli uzasadnienie tej decyzji jest w zasadzie jedno: media przeszkadzają zawodnikom w skupieniu się na dobrej grze, więc potem na boisku piłkarze nie dają rady. A naszym zdaniem to nie do końca tak działa. Po pierwsze przykładowy Reca nie udzielił żadnego wywiadu w trakcie zgrupowania, a potem i tak grał gorzej, niż przewiduje minimum przyzwoitości. Po drugie, gdy kadra Nawałki osiągała dobre wyniki, nikomu nie przeszkadzał nieregulowany kontakt z mediami, nikt nie mówił – patrząc w drugą stronę – że biegający po korytarzach z kamerą Łukasz Wiśniowski stoi za dobrymi rezultatami.

Reklama

Poza tym zapowiadano, że gdy zespół Nawałki już na mundialu zrobił krok w tył, jeśli chodzi o otwartość, to kadra Brzęczka miała stać się bardziej przystępna. Trudno nazwać tę decyzję obraniem kierunku w taką stronę. Przecież piłkarze obłożeni zakazem rozmów w wolnym czasie i tak nie będą patrzeć w sufit, tylko robić coś innego. Nie mamy tu oczywiście na myśli czegokolwiek złego, ale też trudno nam wierzyć, że Linetty zaraz będzie kozakiem środka pola tylko dlatego, bo pograł na konsoli albo poszedł do kina, a nie udzielił odpowiedzi na kilkanaście pytań.

Oczywiście: w innych reprezentacjach taki Media Day funkcjonuje, natomiast czy inne zespoły grają lepiej w piłkę, bo tam dziennikarze mają do dyspozycji piłkarzy w jeden konkretny dzień? No, nie: chodzi o umiejętności tych zawodników, wcześniej o ich szkolenie i tak dalej. Naprawdę, taki Hazard nie jest kozakiem dlatego, ponieważ we wtorek nie udzielił wywiadu, grając w środę mecz. Chcemy, by ludzie związani z kadrą szukali przyczyn słabych wyników. Zły dobór piłkarzy, ich marna forma, nietrafiony wybór taktyki. To mogą być – i pewnie są – powody, dla których dostajemy ostatnio po głowie. Bo chyba nikt nie wierzy, że Jędrzejczyk stał jak słup soli w 92. minucie, bo myślał o wywiadzie?

I trochę to zdumiewające, że po dwóch domowych porażkach z rzędu – zamiast głębszej refleksji – najpierw z reprezentacyjnego środowiska popłynął przekaz dezawuujący rozgrywki Ligi Narodów, a pierwszą faktyczną reakcją okazała się walka z wywiadami.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

68 komentarzy

Loading...