Powołanie Jakuba Błaszczykowskiego na Włochy i Irlandię przez Jerzego Brzęczka było jedną z większych kontrowersji. Pomijamy wątek rodzinny, trudno zakładać, by to miał być decydujący czynnik. Ten wybór jednak zastanawiał, skoro w domu został Kamil Grosicki. Obaj nie grali w swoich klubach, a na kadrze zjawił się tylko Kuba, który tym razem na wielkiej imprezie nie potrafił pokazać klasy mimo słabszej wiosny w klubie (na Euro 2016 się to udało).
Znamy argumentację Brzęczka w sprawie “Grosika” i ją kupujemy, ale w takim razie wydawało się, że skoro Kuba w nowy sezon wszedł równie słabo, nowy selekcjoner może dać mu trochę czasu. Wezwał go jednak od razu i wystawił od początku przeciwko Italii. Błaszczykowski mógł się obronić na boisku.
Już wiemy, że tego nie zrobił. Ba, skrzydłowy Wolfsburga okazał się najsłabszym ogniwem biało-czerwonych w Bolonii.
Oczywiście najbardziej istotna jest sytuacja z 78. minuty, gdy były kapitan kadry w bardzo nierozważny sposób faulował Federico Chiesę na rzut karny. Sytuacja bezdyskusyjna. W tej akcji musiało się sporo wydarzyć, nim doszło do tego starcia, ale od tak doświadczonego zawodnika trzeba wymagać, żeby w ten sposób nie interweniował. Byłoby to w pewnym sensie do zrozumienia w przypadku Arkadiusza Recy czy Rafała Pietrzaka, ale nie takiego wyjadacza.
Notabene – spokojnie mógł otrzymać drugie “żółtko” i osłabić nas na ostatni kwadrans. Sędzia okazał się łaskawy.
Nawet jednak bez tego momentu występ Kuby moglibyśmy uznać w najlepszym razie za mocno przeciętny. Bardzo mało dawał on w ofensywie, a i z pomaganiem Recy w tyłach różnie bywało. Długo wyglądało to na jedno wielkie alibi, jakby sam zainteresowany chciał zaśpiewać trenerowi przebój Perfectu:
Nie mogę dać wiele Ci
Nie mogę dać wiele Ci
Przykro mi
Błaszczykowskiego na pewno nieco wyhamowała szybko otrzymana żółta kartka. To jednak nie tłumaczy, że gdy na przykład dostał natychmiastowe podanie od Recy i miał szansę na akcję 1 na 1, w ogóle nie szukał pojedynku, tylko od razu zwolnił, holował piłkę i oddał ją, gdy już rywale dawno wrócili. Albo gdy obrońca Atalanty pokazywał się do zagrania na dobieg, Kuba spróbował i wyszło mu oddanie piłki za darmo pod nogi obrońcy.
Tak naprawdę jedyne jakościowe momenty w jego wykonaniu to podanie na wolne pole do Rafała Kurzawy z doliczonego czasu pierwszej połowy i wywalczony rzut wolny przed polem karnym w 65. minucie, gdy balansem ciała minął Cristiano Biraghiego, który ratował się faulem. Rafał Kurzawa miał kolejną okazję do dobrej wrzutki. Fajnie zaczęła się też kontra na początku drugiej połowy (efektowne przyjęcie piętą), ale finalnie strzał Błaszczykowskiego został zblokowany (niecelnie z powietrza próbował dobijać Robert Lewandowski), można było wyciągnąć z tego więcej. Ewentualnie dopisujemy jeszcze obecność w pressingu przy golu na 1:0, jednak tam większe zasługi miał Mateusz Klich.
Mecz z Włochami pokazał, że pewnych rzeczy się nie oszuka. Kuba jest coraz starszy, a nie coraz młodszy. W grudniu skończy 33 lata. Jest po kolejnej poważnej kontuzji, a w 2018 roku rozegrał w Wolfsburgu 110 minut. Mowa o postaci wielce zasłużonej dla reprezentacji, tego nikt nigdy mu nie odbierze, ale fakt ten niekoniecznie ma przełożenie na teraźniejszość. Co nie znaczy, że wychowanek Rakowa Częstochowa już nigdy nie wróci na właściwe tory. To możliwe i życzymy mu, by tak się stało. Na ten moment jednak nie zapewnia odpowiedniego poziomu na boisku.
Najgorsze, że nie ma pewności, czy dziś którykolwiek z jego potencjalnych następców może ten poziom zagwarantować.
Fot. FotoPyk