Lech Poznań zmierzy się bodaj z najsilniejszą drużyną spośród tych, które wylosowały polskie zespoły w walce o Ligę Europy. Bukmacherzy nie dają poznaniakom szans i analizując potencjał kadr obu drużyn trzeba przyznać wprost – tak, Kolejorza i Genk dzieli przynajmniej jednak półka jakości piłkarskiej. Cała nadzieja w tym, że Belgowie znów będą nieskuteczni (jak w ostatnich derbach), a Lech wyciśnie maksa z przebiegu meczu (jak we wszystkich meczach na początku sezonu).
Bo Kolejorz – pod względem gry – wcale nie porywa na starcie. Jeśli miewa coś spektakularnego, to raczej fragmenty meczów niż całe spotkania. Huraganowe ataki w pierwszym kwadransie spotkania z Gandzasarem, początek z Cracovią, dogrywka w rewanżu z Szachtiorem… Tak, to były dobre momenty. Ale trudno byłoby nam wyłonić z tych siedmiu spotkań jedno, o którym moglibyśmy powiedzieć – tak, to było spotkanie, które Lech miał pod kontrolą od pierwszej do ostatniej minuty.
WYGRANA LECHA BĘDZIE SENSACJĄ? KURS W TOTOLOTKU NA KOLEJORZA – 9,50
I w tych “momentach” cała nadzieja. Nie czarujemy się, nie bawimy się w malowanie rzeczywistości w odcienie różu, nie szukamy eufemizmów. To Genk jest faworytem, to Genk ma lepszych piłkarzy, to Genk jest zdecydowanym faworytem. Jeśli Kolejorzowi uda się uszczknąć na wyjeździe choćby remis (nawet i bezbramkowy), to trzeba będzie to potraktować w kategoriach sukcesu. Oczywiście, mówimy tutaj o III rundzie eliminacji do Ligi Europy, więc odpadanie na tym etapie żadną chlubą nie jest, ale przypominamy, że Lech na własne życzenie pogrzebał swój współczynnik. I jeśli chce grać z rywalami słabszymi, to najpierw musi ogrywać rywali lepszych. Prosta sprawa.
Patrzymy na kadrę “Smerfów” (tak, serio Genk ma taki przydomek) i widzimy, że największe problemy będzie miał środek pola Kolejorza. Malinowskij z fantastycznym strzałem z lewej nogi, świetnie wyszkolony Pozuelo, a do tego Berge, o które pyta Sevilla i kilka klubów angielskich. – W środku pola gramy na trzech pomocników. I trener mógłby wystawić tę wspomnianą trójkę, zmienić ich w trakcie meczu na trzech kolejnych piłkarzy, a kolejni jeszcze czekaliby na swoją szansę. Na tej pozycji może grać 7-8 piłkarzy. Berge, Malinowskij i Pozuelo są bardzo szanowani w tej lidze – przyznaje w naszej rozmowie Jakub Piotrowski, który latem trafił do Genk za dwa miliony euro. To też pokazuje, że oba kluby dzieli nie tylko przynajmniej jedna półka piłkarska, ale i finansowa. Piotrowski za dwie bańki w Belgii jest póki co rezerwowym (i inwestycją na przyszłość), a w Lechu kupiony za bańkę euro Tiba jest kluczowym piłkarzem.
TO MOŻE CHOCIAŻ REMIS? LV BET ZA STARCIE BEZ ZWYCIĘZCY PŁACI 4,55
A propos Tiby – on na pewno w Genk nie zagra, bo pauzuje za kartki. Wykluczony jest też występ kontuzjowanych – Rafała Janickiego i Tymoteusza Klupsia. Pod znakiem zapytania stoi gra Nikoli Vujadinovicia, który dochodzi do siebie po urazie. Nowy piłkarz Dioni został zgłoszony już do rozgrywek, ale na ten pierwszy mecz z Genk na pewno nie wyrobi się z formą.
Mariusz Moński, ekspert od piłki belgijskiej, przyznaje, że Genk jest zespołem lepszym od Utrechtu, z którym poznaniacy mierzyli się rok wcześniej. – Genk to na ten moment druga najsilniejsza kadra w kraju. Za plecami Club Brugge, ale przed Anderlechtem. Grają bardzo ofensywny futbol, mają świetny środek pola, na skrzydle znakomitego Trossarda. Słaby punkt? Defensywa, której zdarza się łamać linię spalonego i nie jest monolitem. Na miejscu Lecha szukałbym swoich szans w podaniach za linię defensywy w kontratakach, ale bardzo uważał na stałe fragmenty gry. Malinowskij i Pozuelo biją je fantastycznie – zdradza.
Cała nadzieja kibiców Kolejorza zatem w defensywie (tylko w jednym z czterech meczów Ligi Europy lechici nie tracili bramki, ale za to w Ekstraklasie stracili tylko jedną), solidnym zaryglowaniu środka pola (nie wykluczamy wariantu z Trałką i Cywką) i skutecznym kontratakom. Jeśli dopisze szczęście, rywal będzie nieskuteczny, a sam Lech wyciśnie ten mecz jak cytrynę, to może być pięknie. Ale sami widzicie, że tych “jeśli”, “ale” i “o ile” jest bardzo dużo…
***
PRZECZYTAJ TEŻ O KULISACH FUNKCJONOWANIA GENK:
W Genk twierdzą, że nie mają złotego środka na wychowywanie świetnych piłkarzy, a mimo to puścili w świat chociażby Kevina de Bruyne, Thibaut Courtois, Yannicka Carrasco, Christiana Benteke i wielu innych. Talenty z akademii Racingu zjeżdżają jak ekskluzywne gadżety z taśmy produkcyjnej. Ale lista jest dłuższa – Breugelmans trzyma w swoim biurku spis piłkarzy, którzy przewinęli się przez Genk i dziś grają w topowych ligach świata. Na rozpisce widnieje ponad 50 nazwisk. Kluby, w których grają wychowankowie KRC – Chelsea, Lazio, Napoli, Manchester City, Bayer, Leicester…
***
fot. FotoPyk