Reklama

Sędzia skrzywdził Śląsk, Riera skrzywdził sędziego

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2018, 18:13 • 3 min czytania 20 komentarzy

Najgorętszy temat sędziowski ostatnich dni ani nie jest specjalną kontrowersją, ani nie miał bezpośredniego przełożenia na wynik spotkania. Ale oczywiście musimy od niego zacząć – chodzi o mecz Śląsk-Sandecja i zdarzenie pt. “Sito Riera sieknął z dyńki sędziemu Lasykowi”. Jako że zrobił to już po otrzymaniu czerwonej kartki, na poziomie boiska nie mógł już dostać większej kary. Jego sprawa trafi jednak przed Komisję Ligi, która – jeżeli tym razem zrobi, co do niej należy – zapewni mu szybszy urlop, czyli sprawi, że Hiszpana nie obejrzymy już w tym sezonie na naszych boiskach. I tylko się z tego można cieszyć.

Sędzia skrzywdził Śląsk, Riera skrzywdził sędziego

Bo z sędziami można się nie zgadzać i można kwestionować podejmowane przez nich decyzje, ale na pewno nie w taki sposób:

Niezależnie od boiskowej sytuacji, takie zachowanie wobec arbitra zawsze jest naganne. Rierze dodatkowo nie pomaga też fakt, że Lasyk miał wcześniej pełne podstawy, by sięgnąć po drugą żółtą kartkę (tak jak i nie było żadnej dyskusji przy kartce numer jeden). Abstrahując już od burackiego zachowania Hiszpana, największym błędem arbitra w tym meczu było niepodyktowanie rzutu karnego dla gospodarzy po faulu Bengi na Chrapku. Jako że Śląsk i tak to spotkanie wygrał, nie mamy podstaw by ingerować w dorobek punktowy obu drużyn, a uzupełniamy jedynie kolumny “sędzia pomógł”, “sędzia zaszkodził”.

Problem z rzutem karnym dla gospodarzy – a nawet rzutami karnymi – mieliśmy także w Szczecinie, gdzie Pogoń mierzyła się z Bruk-Betem. Bartosz Frankowski był bardzo pobłażliwy dla przyjezdnych, bo nie gwizdnął ani po niedozwolonym bloku Grzelaka we własnym polu karnym, który został wykonany ręką, ani nie gwizdnął przy dość ewidentnym faulu Kupczaka na Dvalim, który także miał miejsce w szesnastce. Ogólnie więc szczecinianom należały się dwie jedenastki, ale szczęśliwie i bez nich udało im się pewnie zwyciężyć. A zatem w niewydrukowanej tabeli postępujemy podobnie, jak w przypadku meczu we Wrocławiu – wpisujemy szkodę gospodarzy i korzyść gości.

Reklama

Mnóstwo kontrowersji wzbudziła też sytuacja z derbów Trójmiasta, w których Vitoria bardzo ostro wykosił Zarandię i obejrzał za to tylko żółtą kartkę. Wyglądało to następująco:

Ujmijmy to tak – życzylibyśmy sobie, by tego typu wejścia były karane czerwonymi kartkami. Rozumiemy jednak, że interpretacje UEFA oraz idące za nimi interpretacje PZPN przewidują za tego typu zagrania tylko żółtą kartkę. Nie będziemy nawet udawać, że to nam się podoba, ale też ciężko w tym kontekście interpretować decyzję Pawła Raczkowskiego jako błąd. Przeciwnie, w myśl przepisów podjął on dobrą decyzję, podobnie zresztą jak w przypadku rzutu karnego dla Arki po ręce Stolarskiego. W niewydrukowanej tabeli pozostawiamy więc ten mecz bez zmian.

Sporo działo się także w meczu Jagiellonii z Górnikiem, ale Tomasz Kwiatkowski oraz zespół VAR stanęli na wysokości zadania. Najpierw słusznie nie uznali gola dla gości (faul Żurkowskiego), później słusznie powstrzymali się przed pokazaniem drugiej żółtej kartki dla Romanczuka, który przerwał akcję, której trochę jednak zabrakło do określenia “korzystna”. Sporo kontrowersji wzbudziło też nadepnięcie Kwietnia na Żurkowskiego, ale – jako że nie potrafimy jednoznacznie ocenić, czy była tam rozmyślność – jesteśmy zmuszeni przychylić się do interpretacji arbitra, który nie zdecydował się sięgnąć do kieszonki.

Po 31. kolejkach ligi i rozbiciu na grupy niewydrukowana tabela prezentuje się następująco:

Reklama

Najnowsze

Komentarze

20 komentarzy

Loading...