Jak piłkarski świat długi i szeroki, największe kluby – najbogatsze, najbardziej medialne i cieszące się największym zainteresowaniem – od zawsze były w pewien sposób uprzywilejowane pod względem sędziowania. A zwłaszcza kiedy grały u siebie, na stadionach szczelnie wypełnionych najwierniejszymi kibicami. Nie zrozumcie nas jednak źle, nie twierdzimy, że panowie z gwizdkiem celowo pomagają gigantom. Bardziej chodzi nam o to, że przy kontrowersjach typu 50-50 (z perspektywy arbitra) często wolą unikać decyzji “niepopularnych” i jednak są nieco ostrożniejsi z gwizdkami przeciwko tym największym klubom. A jako że mecze piłkarskie pełne są sytuacji niejednoznacznych, tego typu podejście finalnie może się okazać dosyć istotne. Mówi się też, że ściany pomagają gospodarzom, a nam coś podpowiada, że tego typu efekt był/jest najmocniej wyczuwalny właśnie w Madrycie, Barcelonie, Paryżu, Turynie, Monachium, Manchesterze czy Londynie. A w polskich warunkach – oczywiście w Warszawie.
Ktoś powie, że to tylko teoria, że brakuje namacalnych dowodów. Być może nawet znajdzie się przykład jakiegoś giganta, który ma regularnie z arbitrami pod górę. Fakty są jednak takie, że po wprowadzeniu technologii VAR efekt oddziaływania największych klubów – nawet jeśli nigdy nie można było określić go mianem znaczącego – został zminimalizowany. Sędzia meczowy ma wsparcie wozu oraz wideo-powtórek, więc nawet jeśli podświadomie prowadzi spotkanie po gospodarsku lub w swoich decyzjach sprzyja tym największym, ratuje go technologia. Jakkolwiek spojrzeć, przy VAR-ze ma być po prostu sprawiedliwiej, a błędy arbitrów – te zupełnie przypadkowe, jak i te nieco bardziej systematyczne – w ogromnej większości przypadków zostały wyeliminowane. Siłą rzeczy największe kluby utraciły więc wspomnianą “przewagę”, niezależnie od tego jak mocno (i czy w ogóle) korzystały z niej w przeszłości.
Spójrzmy chociażby na nasze krajowe poletko. Obecnie największym gigantem w ekstraklasie jest oczywiście Legia, która w ostatnich pięciu latach cztery razy była mistrzem i raz wicemistrzem. Absolutnie nie twierdzimy, że którykolwiek z tych wyników został osiągnięty dzięki arbitrom, ale też – kiedy patrzymy w naszą niewydrukowaną tabelę – właśnie obserwujemy pewne odwrócenie trendów. Przed wprowadzeniem VAR-u bilans kluczowych błędów (przede wszystkim: uznane/nieuznane gole, podyktowane/niepodyktowane rzuty karne oraz pokazane/niepokazane czerwone kartki) wypadał mocno na korzyść warszawian. Niewydrukowaną tabelę w pełnym wymiarze prowadziliśmy w trzech sezonach i wyglądało to następująco:
2014/15: 12 razy sędzia pomógł Legii, 6 razy zaszkodził
2015/16: 9 razy sędzia pomógł Legii, 3 razy zaszkodził
2016/17: 10 razy sędzia pomógł Legii, 7 razy zaszkodził
A żeby uzmysłowić, że taka tendencja nie była jednak w ekstraklasie normą, wklejamy zsumowaną niewydrukowaną tabelę za cały ten okres:
Powiecie, że to wszystko jest subiektywne, i że w niektórych sytuacjach się myliliśmy. Być może tak było, ale też zaistniały trend z pewnością nie jest efektem kilku kontrowersyjnych interpretacji. A tym bardziej, jeżeli zestawimy Legię z Jagiellonią, która w dwóch z tych trzech analizowanych sezonów aktywnie walczyła z warszawianami o mistrzostwo Polski. Inna sprawa, że dziś, po wdrożeniu VAR-u, w prowadzonej tą samą metodologią niewydrukowanej tabeli po raz pierwszy widzimy u Legii tendencję odwrotną:
2017/18: 5 razy sędzia pomógł Legii, 7 razy zaszkodził
Jeżeli po wprowadzeniu technologii VAR czegoś można było oczekiwać, to właśnie likwidacji tego typu odchyłek od normy (chociaż do pełnej oceny, czy to w istocie się udało, potrzeba znacznie dłuższego okresu). Jak już napisaliśmy wcześniej, nie twierdzimy, że Legia była dotychczas holowana przez arbitrów. Twierdzimy za to, że przy VAR-ze holowana przez arbitrów z pewnością nie będzie. A na poparcie tej tez przypominamy wszystkie trzy domowe porażki warszawian z tego sezonu ligowego.
1. Legia – Wisła Płock 0:2
W 7. minucie gry VAR zmienia błędną decyzję sędziego o niepodyktowaniu rzutu karnego dla gości:
2. Legia – Jagiellonia 0:2
W 12. minucie gry VAR zmienia błędną decyzję sędziego o niepokazaniu czerwonej kartki Antoliciowi:
3. Legia – Wisła Kraków 0:2
W 21. minucie gry VAR zmienia błędną decyzję sędziego o niepodyktowaniu rzutu karnego dla gości:
Przypomnijmy, że – jak jest napisane w oficjalnym protokole IFAB – sędziowie mają prowadzić mecze w taki sam sposób, jak przy nieobecności VAR-u. Jedynym odstępstwem jest tu większa wstrzemięźliwość przy odgwizdywaniu spalonych. W każdej z trzech przedstawionych sytuacji arbiter zinterpretował absolutnie kluczową dla losów meczu sytuację na korzyść Legii, więc w każdej popełnił bardzo duży błąd (gdyby nie VAR, trzeba byłoby napisać – fatalny w skutkach). A przecież każda z tych trzech sytuacji miała miejsce na początku spotkania i każda – jak to się ładnie mówi – finalnie ustawiła cały mecz. Gdyby wozu z telewizorami nie było na stadionie, dalsze wydarzenia mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej. Grający na własnym boisku warszawianie to w każdych okolicznościach zespół niezwykle niebezpieczny, więc wcale nie jest powiedziane, że – gdyby nie bolesny strzał między oczy z samego początku – ostatecznie nie przechyliliby szali na swoją korzyść może nawet w każdym z tych trzech spotkań.
Kto wie, być może przy zeszłosezonowych zasadach nie mielibyśmy dziś 3-punktowej straty Legii do lidera oraz tej całej niezbyt korzystnej sytuacji warszawian w wyścigu o mistrzostwo Polski. To oczywiście jedynie rozważania, ale fakty są takie, że VAR bardzo mocno przyczynił się do wszystkich domowych porażek Legii z obecnych rozgrywek. Natomiast czy bez VAR-u tych porażek faktycznie by nie było, to już jednak temat na zupełnie inne rozważania, bardziej spod znaku science-fiction.
Tak czy inaczej jedno wiemy na pewno – przy VAR-ze nie będzie świętych krów. Grająca u siebie Legia w każdej chwili może się spodziewać niepopularnej decyzji, tak jak i dotyczy to każdego innego zespołu w każdych okolicznościach. Czasem technologia będzie ratować warszawian, a czasem ich rywali, ale właśnie o to w tym wszystkim chodzi – by było sprawiedliwiej.
Fot. FotoPyK