Ekstraklasa, z małymi wyjątkami, wróciła w naprawdę niezłym stylu, z golami (i to jakimi!), emocjami i ogólnie naprawdę fajnymi meczami. A kolejnym pozytywnym aspektem pierwszej wiosennej kolejki było sędziowanie, bo panowie z gwizdkiem – oraz ci przed monitorami – nie wypaczyli żadnego wyniku. Tradycyjnie błędów nie uniknęli, ale też nie były to błędy, o które piłkarze będą mieć do nich pretensje przez wiele tygodni.
Właściwie jedynym gościem mogącym mieć jakieś “ale” do arbitra jest Jakub Kosecki, który wyłapał od Diego Ferraresso łokieć na facjatę. I za to zagranie piłkarzowi Pasów bezsprzecznie należała się druga żółta kartka oraz przedwczesny zjazd do bazy. Co prawda zasady niewydrukowanej tabeli nie pozwalają nam na weryfikację wyniku spotkania, bo do końca meczu pozostało zbyt mało czasu (była 82. minuta), ale przeoczenie pana Raczkowskiego odnotowujemy w kolumnach “sędzia pomógł”, “sędzia zaszkodził”.
Cóż, według mnie to powinna być druga żółta kartka dla Diego Ferraresso #CRAŚLĄhttps://t.co/PuUfwWdLvo
— Arbiter Café (@h_demboveac) 10 lutego 2018
Inna sprawa, że Raczkowski wraz ze swoimi pomocnikami z wozu VAR podjęli bardzo słuszną decyzję o nieuznaniu gola dla Śląska, bo piłka nie przekroczyła całym obwodem linii bramkowej. I nie była to decyzja łatwa, bo kluczowe okazały się tam centymetry, a werdykt trzeba było wydać błyskawicznie. Jak później w studiu Canal+ wykazała analiza Houston, gol jednak nie padł i z tego powodu należą się wielkie brawa całemu zespołowi sędziowskiemu. Podobną sytuację mamy zresztą z ekipą prowadzącą starcie Pogoni z Sandecją, której przewodniczył Paweł Gil. Tam z kolei, po strzale Jakuba Piotrowskiego, piłka przekroczyła linię bramkową i zostało to perfekcyjnie wychwycone przez arbitrów z wozu VAR.
Po piątkowym meczu Zagłębia z Legią sporo pretensji było do Mariusza Złotka, ale dotyczyły one głównie tych drobniejszych sytuacji. Jeśli chodzi o kluczowe zdarzenia – zespół sędziowski z całą pewnością się broni. Raz, Zagłębiu należał się rzut karny po przewinieniu Michała Pazdana i dwa, Leciejewski jednak nie powinien wylecieć z boiska po starciu z Euduardo. Być może nie było to spotkanie prowadzone w ulubionym przez nas stylu, ale też w niewydrukowanej tabeli absolutnie nie mamy do czego się doczepić.
I taka też była cała miniona kolejka. Jeżeli mielibyśmy wskazywać błędy, to takie, które zostały wychwycone przez VAR lub takie, które nie miały wielkiego wpływu na przebieg meczu. Tak jak w Płocku, gdzie Tomasz Musiał puścił chociażby kopnięcie przeciwnika w głowę przez Kante, a powinien sięgnąć po żółtko. W tym samym meczu mieliśmy też kontrowersję, czy aby Dominik Furman nie powinien zobaczyć drugiej kartki i opuścić boiska, ale również jego starcie z Szymonem Żurkowskim nie było aż tak ewidentne, by móc klasyfikować bierną reakcję arbitra jako błąd.
A skoro nie uświadczyliśmy więcej pomyłek wartych uwagi, przechodzimy od razu do meritum. Po 22. kolejce ekstraklasy niewydrukowana tabela prezentuje się następująco: