Jeżeli do ostatniej kolejki gdzieś jeszcze utrzymywała się u nas grupa ludzi wierzących, że VAR uchroni nas przed wszystkimi błędami sędziowskimi, chyba najwyższa pora wyzbyć się złudzeń. Wideo-weryfikacja to narzędzie pozwalające wyeliminować mnóstwo pomyłek, ale wciąż nie jest to na tyle szczelne sito, by można było wyłapać wszystko. Czyli w sumie nic, o czym byśmy nie wiedzieli od samego początku…
Najlepszy przykład mieliśmy oczywiście w Kielcach, gdzie – zaczniemy od podania tej informacji wprost – gol na 3:2 padł z pozycji spalonej. I od razu dwie sprawy:
1) To nie był błąd VAR, który powinien reagować wyłącznie w sytuacjach czarno-białych, a ta taka nie była. Sędziowie pracujący na wozie nie mieli stuprocentowej pewności co do oceny pozycji spalonej, więc słusznie nie interweniowali.
2) W sieci krążą grafiki z różnie naniesioną linią spalonego, co tylko potwierdza, że jej rysowanie również nie jest procesem wolnym od błędów (o czym pisaliśmy TUTAJ). Fakty są takie, że – przy dostępnych powtórkach – trudno o jednoznaczne wychwycenie momentu pierwszego kontaktu z piłką zawodnika podającego (a to on ma znaczenie). W naszej ocenie bliżej prawdy mimo wszystko jest linia wyrysowana przez specjalistów Canal+ z tzw. Houston. Czyli ta:
Ogółem więc całe zdarzenie było bardzo pouczające. Pokazało, jak trudno mają sędziowie VAR bez narysowanej linii, w jakich sytuacjach VAR nie powinien interweniować, jaka jest dokładna wykładnia przepisów (liczy się pierwszy kontakt podającego) oraz jakim błędem może być obarczone samo rysowanie linii. Z punktu widzenia niewydrukowanej tabeli liczy się jednak to, że tam mimo wszystko był spalony, więc wynik meczu weryfikujemy na 2:2.
Druga gorąca sytuacja miała miejsce w Krakowie, w meczu Cracovii z Lechią. W doliczonym czasie gry mieliśmy następujący ciąg zdarzeń – zawodnicy gospodarzy dwa razy dotknęli piłki ręką, a na koniec mieliśmy tzw. miękki faul w polu karnym Lechii. W naszej ocenie sama interwencja VAR-u była tu wątpliwa, bo zwyczajnie nie była to sytuacja czarno-biała. No ale nie jesteśmy od tego, by oceniać zasadność użycia VAR, ale słuszność podjętych decyzji. A z tych zespół sędziowski będzie się umiał wybronić – oba zagrania ręką można uznać za przypadkowe, a także ciężko polemizować z faktem, że Łukasik nie trafia w piłkę i zabiera ze sobą Hernandeza. Tu wynik pozostawiamy więc bez zmian.
Sędziowie błędów nie uniknęli za to w Gdyni, gdzie – podobnie jak w Kielcach – uznano gola pomimo pozycji spalonej. Tutaj wysunięcie Jurado względem ostatniego obrońcy gości było bardziej ewidentne, ale też pomyłka sędziowska zdecydowanie mniej znacząca. Arka wygrała bowiem pięcioma golami, a powinna czterema – z naszej strony odnotowujemy zdarzenie jedynie w kolumnach “sędzia pomógł”, “sędzie zaszkodził”.
Ostatnia weryfikacja, jakiej musimy dokonać po 17. kolejce ekstraklasy, miała miejsce wczoraj w Niecieczy. Tak jak arbiter mimo wszystko wybroni się z niepokazania czerwonej kartki Jovanoviciowi za bardzo ostre wejście, tak trudno będzie mu sensownie uargumentować decyzję o braku rzutu karnego po faulu Głowackiego. Zobaczcie zresztą sami:
Na powtórkach oczywisty rzut karny. Dlaczego Paweł Gil dzisiaj nie reaguje?! Skumulowało nam się to wszystko w tej kolejce… 🙁 #BBTWIShttps://t.co/40cgf5qsIF
— Arbiter Café (@h_demboveac) 27 listopada 2017
Nie mamy więc wyjścia i – w myśl naszych zasad – wynik meczu weryfikujemy na 4:3 dla Bruk-Betu. Natomiast sporne sytuacje z meczu Pogoni z Piastem (potencjalny spalony Frączczaka przy akcji bramkowej) oraz Śląska z Zagłębiem (zagrania w polach karnych oby drużyn oraz okoliczności strzelenia jedynego gola) zaliczamy do zbioru pt. “prawidłowa decyzja”. Po 17 kolejkach ligi niewydrukowana tabela prezentuje się następująco: