Sporo sędziowskich kontrowersji, niewiele ewidentnych pomyłek – tak w skrócie można podsumować 16. kolejkę ekstraklasy. Kolejkę, którą – tak chyba trzeba to określić – uratował VAR, zapobiegając dwóm poważnym błędom w meczu na samym szczycie. Górnik wygrywający po golu ze spalonego? Legia strzelająca z karnego z dupy? To mogły być afery, którymi środowisko piłkarskie żyłoby cały tydzień. I to właśnie takie mecze, jak ten niedzielny przy Łazienkowskiej, pokazują jak wiele dobrego może wnieść do naszej ligi ta technologia.
No ale wiadomo, VAR-u wciąż wszyscy się u nas uczą, tak sędziowie, jak i zawodnicy. Pewne rzeczy wciąż trzeba tłumaczyć. I tu, wciąż w kontekście meczu Legia – Górnik, kamyczek do ogródka Kolegium Sędziów PZPN. Po sposobie sędziowania meczów z VAR-em można wysnuć dosyć oczywisty wniosek, że przestały obowiązywać wytyczne dla sędziów dotyczące zagrania ręką, jakie wciąż można pobrać z oficjalnej strony internetowej. Wytyczne mówią tak: – gdy oczywiste jest, że piłka zostanie kopnięta w kierunku interweniującego zawodnika (piłka oczekiwana), każdy jej kontakt z ręką powiększającą tzw. obrys ciała, skutkować będzie rzutem wolnym bezpośrednim lub karnym.
Nigdy nie byliśmy zwolennikami tych wytycznych, bo bardzo często zupełnie przypadkowe zagrania piłki ręką kazały postrzegać jako celowe. I świetnie ilustruje to przypadkowe zagranie piłki ręką przez Hlouska we własnym polu karnym właśnie w niedzielnym meczu:
Czy zagranie było celowe? Oczywiście, że nie. Czy według przytoczonych wytycznych należał się rzut karny? Oczywiście, że tak. Czy VAR zareagował? Nie, gra została puszczona, a zagranie ręką uznane jako dozwolone. I, nie zrozumcie nas źle, jak najbardziej zgadzamy się z tą decyzją, tyle że oczekiwalibyśmy od KS jasnego określenia, w jakich przypadkach i w jakim zakresie wytyczne zostały zmienione (zwłaszcza dla meczów z VAR-em).
Na meczu w Warszawie kontrowersje się jednak nie skończyły. Bardzo gorąco było też w Krakowie, w meczu Wisły z Pogonią, gdzie Paweł Gil podjął dwie decyzje na pograniczu. Jedną było bezpośrednie wyrzucenie z boiska Rapy, drugą gwizdnięcie faulu Fojuta na Buchaliku w doliczonym czasie gry, tuż przed tym, jak piłka wpadła do bramki Wisły. Gilowi asystował VAR i – po rozważeniu wszystkich za i przeciw – trudno jego decyzje podważać. Rapa powstrzymał bowiem nieprzepisowo wychodzącego na czystą pozycję wiślaka, a Fojut – poza starciem bark w bark – zaatakował także ramię bramkarza, czym uniemożliwił mu interwencję. Innymi słowy, arbiter wybroni się ze swoich decyzji.
Kolejny gorący plac gry mieliśmy w Gdańsku, gdzie obejrzeliśmy dwie kontrowersyjne sytuacje. Raz, w 7. minucie gry Augustyn chyba zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Piszemy “chyba”, bo Canal+ nie pokazał idealnej powtórki tej sytuacji. Goszczący w Lidze+Extra Dominik Furman przyznał nawet, że Krasić powiedział mu na boisku, iż było tam ewidentne przewinienie (chociaż oczywiście zeznania piłkarza będącego stroną w sprawie nie mogą być argumentem wiążącym). Inna sprawa, że w drugiej części gry Reca potraktował łokciem twarz Flavio, kiedy piłka była poza grą. Wydaje się, że powinien wylecieć z boiska, chociaż decydujące znaczenie ma tu siła uderzenia, a ta była nieznaczna (a arbiter nie widział całej sytuacji). Przy dwóch kontrowersjach, gdzie jedna została rozstrzygnięta raczej na korzyść Lechii, druga raczej na korzyść Wisły, nie pozostaje nam nic innego, jak uznać, że arbiter skrzywdził obie drużyny po równo (lub obu po równo nie skrzywdził). W niewydrukowanej tabeli żadnej pomocy sędziego nie odnotowujemy, mając z tyłu głowy też fakt, że Lechia zdeklasowała swojego rywala, a Tomasz Kwiatkowski był w tym meczu najmniejszym problemem gości.
Co jeszcze? W meczu Zagłębia z Koroną można było mieć pewne wątpliwości co do drugiej żółtej kartki Matuszczyka, ale sędzia Musiał wybroni się z podjętej decyzji. W meczu Jagiellonii z Bruk-Betem słuszną decyzję podjął Paweł Raczkowski, nie gwiżdżąc zupełnie przypadkowej ręki Putiwcewa w polu karnym. Natomiast w meczu Piasta z Cracovią, po obustronnym starciu Koruna z Piątkiem w polu karnym gospodarzy, najlepszym wyjściem było puszczenie gry, i tak też uczynił Daniel Stefański. Delikatny błąd popełnił za to Krzysztof Jakubik, który w meczu Sandecji z Lechem nie zauważył interwencji Gliwy ręką poza własnym polem karnym. Tu jednak bramkarzowi należała się jedynie żółta kartka, więc – podobnie jak i w całej kolejce – większych wypaczeń udało się uniknąć.
Niewydrukowana tabela po 16 seriach gier prezentuje się następująco: