– Oba mecze były potrzebne, bo za siedem miesięcy jest mundial. Wszyscy mówią: tam będzie Robert Lewandowski, on będzie strzelał gole. One mogą pomóc, ale nie rozwiążą problemu, nie możemy zależeć od jednego zawodnika. W 1974 roku Grzesiek Lato był królem strzelców MŚ, ale Andrzej Szarmach wicekrólem – mówi w dużej rozmowie z “Przeglądem Sportowym” Zbigniew Boniek, prezes PZPN.
FAKT
Zbigniew Boniek zapowiada, że nikt do Rosji za zasługi nie ma szans polecieć.
– Nie ma znaczenia, kogo los nam przydzieli. Na mundial pojedziemy wygrać przede wszystkim pierwszy mecz – mówi Boniek. – Jeśli dziś ktoś się zastanawia, z kim zagramy czwarte spotkanie, czyli po wyjściu z grupy, to jest w grubym błędzie. Mundial to wielka impreza z samymi znakomitymi reprezentacjami. Będziemy gotowi, ale selekcja trwa nadal. Na pewno jest kilku pewniaków, ale jestem przekonany, że Adam nikogo nie zabierze do Rosji za zasługi – podkreśla Boniek.
Największym wygranym listopadowego zgrupowania – Jarosław Jach.
W ostatniej ligowej kolejce, kiedy Zagłębie grało z Cracovią, Jarosław Jach (23 l.) prezentował się tak słabo, że trener zdjął go z boiska. Minęło kilka dni i piłkarz najpierw nie pękł mając naprzeciwko siebie m.in. Edinsona Cavaniego (30 l.) z Urugwaju, a później dobrze wyszkolonych graczy z Meksyku. To największy wygrany zgrupowania reprezentacji.
– Czasem przez niego cierpimy, ale będziemy na niego stawiać, bo na dłuższą metę wyjdzie to na dobre jemu i nam – mówi klubowy trener Jacha Piotr Stokowiec (45 l.).
W Śląsku Wrocław robi się nerwowo.
Oczekiwania Ratusza są konkretne i stanowcze. Jeśli nie zostaną spełnione, może się skończyć na większych roszadach personalnych niż na stołku trenerskim, który już zaczyna się pod Janem Urbanem (55 l.) lekko chwiać.
Przede wszystkim Śląsk ma zakończyć rok kalendarzowy w górnej ósemce. Władze miasta dały zielone światło na zwiększenie wydatków na pensje piłkarzy, a rada miejska przegłosowała w połowie roku 10 mln zł dotacji dla klubu. To dużo więcej niż w poprzednich latach, dlatego prezydent Rafał Dutkiewicz (58 l.) nie przyjmuje do wiadomości ewentualnego niepowodzenia sportowego.
GAZETA WYBORCZA
Rafał Stec przygląda się problemom reprezentacji Włoch.
Bo podupadło szkolenie młodzieży, bo w Serie A kluby w aż 53 proc. polegają na piłkarzach zagranicznych, bo futbol niszczy gerontokracja ucieleśniana przez: 70-letniego selekcjonera Venturę, którego jedynym atutem było zblatowanie z odpowiednimi ludźmi; odpowiedzialnego za tę nominację 74-letniego prezesa federacji Carla Tavecchio, osławionego z powodu rasistowskich odzywek o zabierających Włochom miejsce w lidze „zjadaczach bananów” w typie Opti Poby z Lazio (zmyślone imię i nazwisko); 73-letniego Adriana Gallianiego, który pomógł Tavecchio utrzymać posadę. Najbardziej brutalni komentatorzy wymyślają im od „mumii”, a cały układ trzymający władzę ma ponoć odzwierciedlać upadek zżeranego przez korupcję i nepotyzm społeczeństwa, które pod butem trzymają równie zepsuci politycy. Tylko pozornie rywalizujący ze sobą, w istocie wzajemnie kryjący swoje występki.
Panika przysłania niekiedy Włochom zdrowy rozsądek. W nieodległej Bundeslidze obcokrajowcy też zagarniają dla siebie 53 proc. boiskowych roboczogodzin (w Anglii to 67 proc., dane z serwisu Transfermarkt.de), tymczasem Niemcy oklaskują najbardziej utytułowaną reprezentację Europy obecnej dekady, która na mundialu będzie bronić złota. I choć czołowe włoskie kluby rzeczywiście stawiają masowo na cudzoziemców (zwłaszcza Napoli, Roma, Inter i Lazio), to na boiska właśnie wbiega cały tłum młodych zdolnych, którzy rozbłysną jako gwiazdy.
Kadra Adama Nawałki mozolnie polerowana. O biało-czerwonych pisze Michał Szadkowski.
– Byłem pełen optymizmu przed spotkaniem, nie spodziewałem się takiego wyniku, gwizdów i buczenia z trybun – mówił Nawałka 15 listopada 2013 r. W debiucie selekcjonera reprezentacja po słabiutkim meczu uległa Słowacji 0:2, wydawało się, że zmierza donikąd. W poniedziałek Polska też przegrała (0:1 z Meksykiem), ale okoliczności były zupełnie inne. Selekcjoner tłumaczył, że listopadowe mecze służyły selekcji i sprawdzeniu nowych pomysłów, właściwie: zostały podporządkowane przygotowaniom do mundialu.
Przez cztery lata pracy Nawałka zapracował na taki komfort. Na to by z mocnymi rywalami sprawdzać nową taktykę, a w ostatnim tegorocznym sparingu wystawić jedenastkę w połowie złożoną z rezerwowych i nowicjuszy. Bezbramkowy remis z Urugwajem i porażka z Meksykiem w żaden sposób Polski nie zabolą, co prawda reprezentacja nie utrzyma szóstego miejsca w rankingu FIFA, ale to bez znaczenia, skoro zapewniła już sobie rozstawienie przed losowaniem grup MŚ (1 grudnia).
SUPER EXPRESS
„Może dorównam Neymarowi nie tylko wyglądem?”. Jarosław Jach dla „SE”.
Co jeszcze musisz poprawić w grze?
Najważniejsze, bym utrzymywał wysoką koncentrację przez cały mecz. Pokazałem w meczu z Meksykiem, że potrafię wygrać i pojedynek główkowy, i na ziemi. Umiem zagrać na wyprzedzenie, nie najgorzej wyprowadzam piłkę. Pojawiła się jedna pomyłka, która może nie była wielbłądem, ale przeciwnik miał z tego rzut rożny. Jeśli przez całe spotkanie będę utrzymywał koncentrację, to mam szansę grać kiedyś na wysokim poziomie.
Zmieniając temat – uderzające jest twoje podobieństwo do Neymara.
Słyszę to po raz kolejny, widziałem już memy na ten temat. Ja mogę się tylko z tego śmiać, nie przeszkadza mi to. Być może kiedyś mu dorównam nie tylko podobieństwem (śmiech).
Wojciechowi Szczęsnemu bardzo spodobała się rola kapitana reprezentacji.
W meczu z Meksykiem Szczęsny pierwszy raz był kapitanem Biało-czerwonych. – Nigdy w życiu nie byłem kapitanem na szczeblu seniorskim od początku meczu. Raz zdarzyło mi się to od przerwy, ale to nie to samo. Wyprowadzić reprezentację na boisko na mecz oficjalny to wyjątkowa chwila – podkreśla.
PRZEGLĄD SPORTOWY
W „PS” całość rozmowy ze Zbigniewem Bońkiem, której fragmenty cytuje “Fakt”.
Co wiemy po ostatnich meczach towarzyskich? Jak pan traktuje remis z Urugwajem oraz porażkę z Meksykiem? W listopadzie 2005 roku Polska łatwo pokonała Ekwador 3:0, potem przegrała z nim na mundialu w Niemczech.
Aż tak dalekich analogii bym nie szukał. Mierzyliśmy się z bardzo dobrymi reprezentacjami, które na turnieju w Rosji mogą odegrać jedną z głównych ról.
I u nas, i u nich zabrakło kilku podstawowych zawodników, trenerzy testowali nowe ustawienia taktyczne i personalne. Ale od tego są takie spotkania. Płynie z nich wiele wniosków. Wyniki nie są korzystne. Z Meksykiem straciliśmy przypadkowego gola, równie dobrze mogliśmy wygrać 2:0. Rywal był lepszy technicznie, mimo, że wystąpiło u nich kilku zmienników, to wciąż grali tam zawodnicy z mocnych lig europejskich, którzy rocznie zarabiają milion euro albo więcej. Przypadkowym i słabym piłkarzom nikt tyle nie płaci. My wystawiliśmy zawodników z ekstraklasy, w której o takich kwotach można tylko marzyć. Meksyk przewyższał nas kulturą gry, był dłużej przy piłce, ale nie stwarzał zagrożenia pod bramką Szczęsnego. To w ich polu karnym było więcej zamieszania. Oba mecze były potrzebne, bo za siedem miesięcy jest mundial. Wszyscy mówią: tam będzie Robert Lewandowski, on będzie strzelał gole. One mogą pomóc, ale nie rozwiążą problemu, nie możemy zależeć od jednego zawodnika. W 1974 roku Grzesiek Lato był królem strzelców MŚ, ale Andrzej Szarmach wicekrólem.
Dalej duża grafika podsumowująca rok w wykonaniu biało-czerwonych. A także pomeczówka ze spotkania z Danią, które przywraca nadzieję naszej młodzieżówce.
Pięć zmian w podstawowym składzie drużyny Michniewicza w porównaniu z piątkowym starciem z Wyspami Owczymi (2:2) i ustawienie z pięcioma obrońcami zdało egzamin. Taktyka była prosta – głęboka defensywa i kontrataki, za to skuteczna. Po stratach ekipy Frederiksena dobre okazje zmarnowali Tomczyk, Sebastian Szymański i Robert Gumny.
Porażka zmniejszyłaby szanse Polaków na awans do minimum, a przed meczem nic nie wskazywało, by miało się źle dziać w zespole duńskim. Komplet zwycięstw w czterech meczach, 19 strzelonych goli, dwa stracone. Za to biało-czerwoni już dwa razy zremisowali, za czerwoną kartkę pauzował kapitan i najskuteczniejszy piłkarz Dawid Kownacki, a na rozgrzewce kontuzji doznał najbardziej doświadczony Bartosz Kapustka. Dzięki nieoczekiwanemu zwycięstwu zawodnicy Michniewicza tracą jeden punkt do liderującej Danii.
Crvena Zvezda chciałaby Darko Jevticia. Pytanie, czy Serbów stać na pomocnika Kolejorza?
Pomocnik Lecha nigdy nie krył, że kibicuje klubowi z Belgradu. Co prawda na świat przyszedł w Szwajcarii i to w tym kraju się wychował, a za sympatią do Crvenej Zvezdy nie stała też rodzinna tradycja. – Jestem fanem Gwiazdy. Kiedyś byłem w Belgradzie i poszedłem na jej stadion. Byłem mały, więc towarzyszył mi tata, który kupił mi koszulkę ulubionego klubu. Co ciekawe, sam kibicował… Partizanowi. Ale ja jakoś polubiłem drugi klub ze stolicy – opowiadał we wrześniowym wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.
Tyle że sentyment to może być za mało, by doszło do transferu. Po pierwsze, wątpliwe, by lidera ligi serbskiej było stać na Jevticia. Najdroższym piłkarzem w historii klubu jest co prawda Takayuki Suzuki, sprowadzony za 2,5 mln euro, ale ten transfer został sfinalizowany już dekadę temu. W ostatnim czasie Crvena już takich transferów nie przeprowadza, tego lata najdroższym nabytkiem był Aleksandar Pešić, sprowadzony z Toulouse za 750 tys. euro.
Polscy trenerzy mają problem z wygrywaniem ze szkoleniowcami spoza naszego kraju.
Osławiona polska myśl szkoleniowa w ekstraklasie przegrywa z zagraniczną przynajmniej pod względem meczowych statystyk. Nasi trenerzy w starciach z drużynami dowodzonymi przez cudzoziemców w tym sezonie są wyraźnie gorsi. Na 41 meczów Polacy wygrali raptem 10 razy, tyle samo razy zremisowali i aż 21 razy przegrali (bramki: 37:59).
Wisła Płock testuje reprezentanta U-20 z Wysp Owczych, Michała Przybylskiego.
– Michał to bardzo ciekawy chłopak. Zainteresowaliśmy się nim już kilka tygodni temu. Z ojcem zawodnika – Tomaszem, również byłym piłkarzem, skontaktował się nasz dyrektor sportowy Łukasz Masłowski. W najbliższych dniach będzie trenował z pierwszym zespołem. Później podejmiemy decyzję, co do jego przyszłości – mówi prezes płockiego klubu Jacek Kruszewski.
Ryzykowna gra Jacha. Chciałby w zimie zmienić klub, ale jednocześnie nie na taki, gdzie przyklei się do ławki i zaprzepaści ogromną szansę wyjazdu na MŚ.
Wiele zależy od samego zawodnika. Na pół roku przed mundialem chciałby jednak zaryzykować i zmienić klub na mocniejszy już w przerwie zimowej (…). Plan działania jego agenta na najbliższe miesiące to załatwienie 23-letniemu obrońcy drużyny we Włoszech. Nie byłoby to jednak Lazio, którego działacze o niego w przeszłości pytali, bo w Rzymie by sobie nie poradził, a teraz, po Urugwaju i Meksyku, niespecjalnie może sobie pozwolić na ławkę lub nawet trybuny.
– Jesteśmy realistami, jeśli chodzi o szanse na wyjazd na mistrzostwa świata. Przecież Jarek dopiero zadebiutował w kadrze i to w meczach towarzyskich. Będziemy jednak działać chirurgicznie. Jeśli zmieniać klub, to na taki, który pozwoli myśleć o regularnej grze (…). Niekoniecznie musimy decydować się na ofertę najatrakcyjniejszą finansowo. Nie jest celem samym w sobie wysłanie go za parę milionów funtów do Anglii, gdzie może mieć metkę „zaginął w akcji” – mówi menedżer piłkarza Paweł Staniszewski.
fot. FotoPyK