Gdy poprzednio Brighton grało w najlepszej angielskiej lidze, Widzew wygrywał z Liverpoolem, w Ekstraklasie grały Szombierki, Gwardia i Bałtyk Gdynia, a na ekranach telewizorów debiutowała Drużyna A. Teraz, po trzydziestu czterech latach banicji, Brighton & Hove Albion jest o pół kroku od raju. O pół kroku od Premier League.
Źródło: Livesports.pl
Aston Villa – w głębokiej dupie. Kompletnie rozsypali się po utracie Tonewa. Norwich zresztą podobnie. Cóż, Championship to specyficzna liga, w której niejeden pewniak już utonął – bardziej specyficzna pod tym względem jest tylko pierwsza liga. Brighton najbardziej zagraża Huddersfield, które ma dwa mecze zaległe, ale do końca sezonu zostało sześć meczów. Sześć oczek przewagi to więcej niż dość. Tu terminarz:
QPR (wyjazd, 16 miejsce)
Wolverhampton (w, 15)
Wigan (d, 23)
Norwich (w, 9)
Bristol City (d, 21)
Aston Villa (w, 11)
Żadnego starcia z rywalem z czołówki. U siebie mecze z totalnymi słabeuszami. Owszem, są wyjazdy na zawodzących spadkowiczów, ale nie ma co dramatyzować.
W Brighton zapowiadają, że trzymają ręce na kołdrze. Czytaj: w przypadku awansu nie będą szastać forsą. Jakoś nam się nie chce wierzyć. Przed sezonem mówiło się, że ich szczytem marzeń będą Play-Offy. Przeanalizujmy ich skład i kogo wprowadziliby dzisiaj do Premier League:
David Stockdale na bramce. Dwadzieścia kilka meczów w bramce Fulham kilka lat temu.
Gaetan Bong na lewej obronie. Przeszłość w Valenciennes i pół sezonu w Olympiakosie.
Uwe Hunemuler. Niemiecki wychowanek Borussii, który grał głównie w 2. Bundeslidze. Jeden sezon wyżej w barwach Paderborn.
Lewis Dunk, wicekapitan, na stoperze. Wychowanek Brighton. Raz w 2011 powołany do U21, ale nie wszedł na boisko.
Shane Duffy. Irlandzki stoper, który nie przebił się w Evertonie. Ostatnie lata w Championship.
Bruno na prawej obronie, hiszpański kapitan. Grał w La Liga w barwach Almerii, a potem ze zmiennym szczęściem w Valencii.
Beram Kayal. Środkowy pomocnik. Były gracz Celtiku Glasgow, gdzie był ceniony, ale na pewno nie noszony na rękach.
Dale Stephens. Środkowy pomocnik. Wyjadacz z Championship.
Steve Sidwell. Środkowy pomocnik. Ostatnie dziesięć lat w Premier League, w tym również epizod w Chelsea. W tym roku skończy 35 lat.
Oliver Norwood. Jak wyżej.
Jiri Skalak. Prawoskrzydłowy z Czech. Jeszcze półtora roku temu Mlada Boleslav.
Anthony Knockaert. Prawoskrzydłowy z Francji. Grał w Leicester w czasach, gdy Lisy biły się na zapleczu. Epizod w Standardzie Liege.
Glenn Murray. Najlepszy strzelec zespołu. Kilkadziesiąt meczów w Premier League w barwach Crystal Palace i Bournemouth. W tym roku skończy 34 lata.
Sam Baldock. Przyzwoity napastnik na warunki Championship.
Tomer Hemed. Izraelska gwiazda zespołu, pomocnik – czasem wystawiany w ataku – ze smykałką do bramek. Przeszłość w Mallorce i Almerii. W maju skończy trzydzieści lat.
To nie jest zespół, który rzuca na kolana. W zasadzie trzeba tym bardziej docenić, że taka ekipa notuje tej rangi wyniki w tym sezonie.
Falmer Stadium, przyzwoita arena na trzydzieści tysięcy widzów
Swoje złote lata mieli od 79 do 83. Grali w First Division, doszli też do finału FA Cup z Man Utd. Odpadli dopiero po powtórce meczu.
Najchudsze lata przeżywali pod koniec zeszłego wieku. Sezon 96/97. Brighton 23 w Third Division. 47 punktów, tyle samo co Hereford. Decydują bezpośrednie mecze, udaje się utrzymać. Sezon 97/98. Brighton na 23 miejscu Third Division. W 46 meczach raptem 35 punktów. Dwudzieste pierwsze Cardiff ma ich pięćdziesiąt. Brighton ma szczęście, że beznadziejne jest Doncaster, które ugrało 20 oczek. No i że z Football League spada tylko jeden zespół. Dwa razy uciekli spod gilotyny.
Na ostateczny powrót “The Seagulls” trzeba jeszcze poczekać kilka tygodni. Pewnie kart w razie czego by nie rozdawali, ale też w tym roku udowadniają, że potrafią sobie radzić z bogatszą konkurencją.