Co jakiś czas rozkręcamy akcję pt. “zabierz piłkarzowi paszport” i wygląda na to, że jej nową twarzą może stać się Ariel Borysiuk. Powiedzieć, że zagranicą Borysiukowi nie idzie najlepiej, to nic nie powiedzieć. W zasadzie żaden wyjazd pomocnika na dłuższą metę nie okazał się sukcesem.
Piłkarz znalazł się bowiem na liście transferowej QPR, co oznacza jedno – albo szybko znajdzie sobie nowy klub, albo grał będzie od wielkiego dzwonu. Piłkarz ma więc na swoim koncie osobliwego hat-tricka:
a) został odpalony z FC Kaiserslautern (mimo że – oddajmy uczciwie – trzymał się tam dość dzielnie),
b) został odpalony z Wołgi Niżni Nowogród (po pół roku),
c) jest na wylocie z QPR (po pół roku).
Wprawdzie Borysiuk jest piłkarzem mającym swoje ograniczenia (czytaj: gra do przodu), przez co zresztą nie zagrzał miejsca w reprezentacji na dłużej a Legia oddała go bez większego żalu (szczególnie, że na stole leżały naprawdę poważne pieniądze), ale można się było spodziewać, że na poziomie Championship będzie potrafił wyeksponować swoje atuty. Gdzie cenią bardziej jazdę na tyłku, jak nie tam? Czy to nie w tej lidze taki sam szacunek zyskasz ostrym wślizgiem i strzałem w okienko? Czy to nie tam liczba przecinaków na metr kwadratowy boiska nie jest największa? Wydawało się, że Championship to liga skrojona dla Borysiuka na miarę. Zresztą nawet sam piłkarz nie raz i nie dwa zapewniał, że właśnie gra w Anglii byłaby spełnieniem jego marzeń.
Bilans Borysiuka jednak nie powala:
– 685 minut w Championship (11 meczów, 8 w pierwszym składzie),
– 0 bramek, 0 asyst,
– średnia nota Whoscored: 6,29 (tylko dwóch piłkarzy QPR grających względnie regularnie miało gorszą),
– jeden celny strzał na pięć prób,
– celność podań: 74%,
– skuteczność w bezpośrednich pojedynkach: 26%,
– żółte kartki – 3.
Liczby wypadają średnio, natomiast znalazłoby się dla Borysiuka kilka okoliczności łagodzących jego ocenę. Pierwsza – swój pobyt w nowym klubie rozpoczął od trzech urazów z rzędu, co na pewno nie pomogło mu we wzięciu pierwszego składu szturmem. Po drugie – nie dostał zbyt wielu szans, trener Holloway, który go odpalił, wpuścił go na boisko ledwie trzy razy. Pewnie mógłby liczyć na kolejne minuty, gdyby nie transfer obiecującego Seana Gossa z rezerw Manchesteru United właśnie na środek pomocy. QPR to klub, dla którego rozrzutność nie jest żadnym problemem. Skoro potrafił wydać 50 milionów funtów płacąc przy tym karę za złamanie finansowego Fair Play i zlecieć z Premier League, skreślenie piłkarza na którego wydało się 1,8 miliona euro nie powinno robić specjalnego wrażenia na księgowej.
Przed menedżerem piłkarza Mariuszem Piekarskim teraz pracowity moment. Jeśli Borysiuk myśli o pozostaniu na zachodzie, ma ledwie tydzień, by znaleźć chętnego pracodawcę. W przeciwnym razie do wyboru będzie miał powrót do kraju, jazdę na wschód lub koczowanie na ławce rezerwowych.
Fot. FotoPyK
Bilans stworzony na podstawie danych ze squawka.com