Liga chińska już jakiś czas temu przestała być kierunkiem wybieranym wyłącznie przez podstarzałe gwiazdy decydujące się na podpisanie kontraktu życia przed zawieszeniem butów na kołku. Coraz częściej w Azji lądują zawodnicy w kwiecie wieku, którzy skuszeni wizją bajecznych zarobków idących w parze z niewielkim wysiłkiem i nikłą presją zamiast medali – czego zresztą nie mamy zamiaru w żaden sposób krytykować – wybierają zabezpieczenie przyszłości swojej i swojej rodziny.
Wystarczy w tym miejscu wymienić przykłady chociażby Alexa Teixeiry, Ramiresa, Jacksona Martineza, Ezequiela Lavezziego, Hulka czy Gervinho, którzy do Chin udawali się w najgorszym wypadku w momencie, gdy nie zdążyli jeszcze na dobre wejść w czwartą dekadę życia. Do wspomnianego grona już za moment dołączy kolejny gracz, który spokojnie mógłby jeszcze przez co najmniej kilka lat utrzymywać się w klubowej czołówce Starego Kontynentu. Mowa o pomocniku Chelsea, Oscarze.
Brazylijczyk za chwilę podpisze umowę z ekipą Shanghai SIPG prowadzoną przez byłego trenera The Blues, André Villasa-Boasa. Co ważne – Oscar stanie się najdroższym transferem w historii ligi chińskiej. Chelsea ma za niego otrzymać nieco ponad 70 baniek twardej europejskiej waluty. Dotychczasowy rekord należał do Hulka, za którego ten sam klub minionego lata lekką ręką rzucił na stół 55 milionów euro.
O odejściu Oscara ze Stamford Bridge mówiło się już od dłuższego czasu. Choć raczej trudno go uznać za transferowy niewypał “The Blues”, nie będzie przesadą stwierdzenie, że chyba nie do końca był on w stanie wykorzystać swój olbrzymi potencjał. Typowy piłkarz-sinusoida. Fantastyczne okresy często przeplatał z długimi tygodniami przeciętnej gry, aż w końcu ostatnio na dobre stracił miejsce w składzie ekipy Antonio Conte. Jego ostatnie trzy miesiące w Londynie wyglądały bowiem następująco:
70 baniek za rezerwowego? Dla Chelsea – co tu dużo gadać – interes życia. Dla samego zawodnika zaś niezwykle kusząca perspektywa zdetronizowania Guangzhou Evergrande w walce o mistrzostwo Chin okazja na ustawienie w wieku 25 lat kilkunastu pokoleń wprzód.
Nawet jeśli za chwilę po raz kolejny wybuchnie dyskusja dotycząca pazerności na złote monety i braku sportowych ambicji, trzeba sobie powiedzieć jasno – jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił, najwyższa pora, by w końcu przejść z podobnym stanem rzeczy do porządku dziennego.