Typowy Manchester United. Niestety, tak trzeba to definiować. Na początku był typowy Moyes. Potem był typowy van Gaal. Ale gdy na “Czerwonych Diabłach” wykłada się nawet The Special One, Jose Mourinho, to już nie może być kwestia trenerów. Znów te same problemy. Dośrodkowania do nikogo. Podania wszerz. Rozgrywanie rzutu rożnego w nowatorski sposób – tak, by jak najszybciej piłka trafiła z powrotem do bramkarza. Własnego bramkarza. Rzuty wolne prosto w mur, strzały gdzieś po krzakach.
Gdy dodamy do tego kontuzję Pogby i spacerującego, wkurwionego Ibrahimovicia… No niewesoło wygląda ten Manchester United w końcówce 2016 roku.
Tym bardziej, że każdy kolejny rywal wznosi się w starciach z nimi na swój najwyższy poziom. Bramkarze w Premier League w spotkaniach z United rozgrywają mecze życia. Fenerbahce? Już w 60. sekundzie Sow strzelił z 15 metra przewrotką tuż pod poprzeczkę, a po przerwie drugiego gola równie pięknym strzałem z rzutu wolnego dorzucił Lens. Gdyby zmusić ich do powtórzenia tych zagrań na treningu, pewnie zmarnowaliby 8 z 10 prób. Ale w boju z United nawet Nabil Aankour załadowałby jakieś ciasteczko po widłach.
Smutne. Nawet nie tyle wynik – 1:2 w Stambule, w piekle. Bardziej gra, bo gdyby Fenerbahce w kilku sytuacjach nie zabrakło zimnej krwi albo dokładności – mogło tu się skończyć pogromem. Gdy z kolei już coś działo się pod bramką gospodarzy – doskonałe podanie Martiala fatalnym przyjęciem marnował Rooney. Świetną piłkę Shawa paprał Martial. I tak dalej, i tak dalej. Zero płynności. Zero błysku. Zero punktów w dwóch wyjazdowych meczach Ligi Europy – porażka z Feyenoordem, porażka z Fenerbahce. Jedyne, co im w tym meczu wyszło, to strzał Rooneya z 20 metra, głównie dlatego, że Anglik był kompletnie sam – nie musiał się bawić w żadne podania czy wyjścia na pozycję, po prostu przyjął, rozejrzał się, rozejrzał się po raz drugi i pieprznął w okno.
Manchester w lidze angielskiej ostatni raz wygrał jeszcze we wrześniu, z Leicester City, po drodze zaliczając kompromitację z Chelsea. W Lidze Europy w czterech meczach ma sześć punktów, a przecież to nie były wcale jakieś głębokie rezerwy, to nie był skład juniorów, na murawie widzieliśmy Pogbę, Ibrahimovicia, de Geę, Rooneya, Martiala, Rashforda… Remisy z Burnley i Stoke, wcześniej tydzień z trzema porażkami – derbową, z Watfordem i Feyenoordem.
Jose Mourinho musi jak najszybciej znaleźć zapalniczkę. Piekielny ogień z Old Trafford w ostatnich latach przygasł, a jeśli on go nie roznieci… Temperatura z czasów Sir Alexa Fergusona może już zbyt prędko nie wrócić.
A tu jeszcze ten Sow. Parafrazując utwór Fellainiego – jak mam bronić kiedy ich strzały tak wyglądają.