Anglicy mają problem. Wielki, cholerny, chronicznie powtarzający się problem. Zapatrzeni w swoją pięknie opakowaną ligę, przekonani o swojej świetności muszą co jakiś czas zmierzyć się z uderzeniem szczęką o krawężnik. Kolej rzeczy jest bowiem taka, że co jakiś czas zamiast weekendu z City/United/Chelsea/Arsenalem/Liverpoolem, w terminarz wpaść musi tydzień z reprezentacją. Albo – o zgrozo – duży piłkarski turniej.
Wtedy ich piłkarska wielkość staje się maleńka jak populacji Islandii, która zresztą wyrzuciła Synów Albionu za burtę ostatniej wielkiej imprezy. Może i czasami wygrają jakieś spotkanie bez większego trudu, może i przebrną eliminacje bez porażki, zwyciężą w spotkaniu o złote pieluchomajtki z Hiszpanią czy innymi Włochami. Ale gdyby rozwiązać ten jarmark i zamiast niego wstawić parę dodatkowych United – Liverpool, ze dwa Chelsea – Arsenal czy nawet parę Hull – Stoke, nikt by się pewnie nie obraził.
Anglicy znacznie bardziej niż okazjonalnie oglądaną i regularnie powodującą rozczarowanie kadrę, kochają bowiem to, co w dużej części przestało być ich. Są doskonałym odzwierciedleniem stwierdzenia o cudzego chwaleniu. Prawdziwie żyją, gdy od soboty do niedzieli zamykają się w pubie i śledzą, co tam panie w premier-lidze, pod niebiosa wychwalając jej wielkość. Zbudowaną dziś już nie tylko z cegieł z importu, ale też mającą zagraniczne fundamenty.
Joey Barton swego czasu na swoim blogu zwracał uwagę na liczbę zawodników z kraju, z którego pochodzi drużyna w Lidze Mistrzów, co też dobrze pokazuje, jak tendencja wychowywania sobie reprezentantów wygląda na wyspach na tle innych potęg. On podawał liczby sprzed trzech lat, my skupmy się na tych z pierwszej kolejki fazy grupowej obecnego sezonu:
Niemcy: Dortmund – 3, Leverkusen – 5, Bayern – 4, Monchengladbach – 5
Razem: 17 (średnio 4,25 na drużynę)
Hiszpania: Barcelona – 4, Real – 3, Atletico – 4, Sevilla – 5
Razem: 16 (średnio 4 na drużynę)
Francja: Monaco – 2, PSG – 3, Lyon – 6
Razem: 11 (średnio 3,67 na drużynę)
Anglia: Leicester – 3, Manchester City – 2, Tottenham – 4, Arsenal – 1
Razem: 10 (średnio 2,5 na drużynę)
Przytoczone liczby problem omiatają jednak dość powierzchownie. Bo w tym samym czasie, gdy za kilkadziesiąt milionów do Manchesteru, Liverpoolu czy Londynu przeprowadza się kolejna gwiazda wielkiego formatu, dopinane są dziesiątki dużo mniejszych umów, na podstawie których swoje kraje na rzecz Anglii opuszcza cała rzesza zdeterminowanych, najzdolniejszych w swojej okolicy nastolatków.
Na nadrabianie talentu pracą nie ma już miejsca. Gdyby Gennaro Gattuso urodził się dwadzieścia lat temu w Londynie, dziś pewnie przy piwie po robocie wspominałby, jak kiedyś odstrzelono go w szkółce Arsenalu, bo zjechał kontener najbardziej bajecznych techników wśród nastolatków. Co on mógł im wtedy przeciwstawić?
***
W ciągu pięciu ostatnich sezonów (jako pierwszy obierzemy ten trwający) znany z wprowadzania z upodobaniem młodych graczy wyjętych z akademii Arsene Wenger pociągnął za sobą do pierwszego zespołu dwudziestu siedmiu takich zawodników (liczyliśmy tylko tych wpisanych choć raz, w dowolnych rozgrywkach do kadry meczowej). Wymowne, że piętnastu z nich nie będzie reprezentować barw Anglii, bo albo nie mają obywatelstwa, albo mając podwójne wybrali ten drugi kraj. A o tych, którzy wciąż mają tę szansę, może poza Chubą Akpomem, pewnie nigdy nie słyszeliście. Samo to nazwisko wymienione jako wciąż najlepiej prosperujący ze wspomnianej dwunastki mówi wiele.
16/17:
Joshua Da Silva – Anglia
Stephy Mavididi – Anglia/DR Konga (angielska młodzieżówka)
15/16:
Chris Willock – Anglia/Nowa Zelandia (angielska młodzieżówka)
Ben Sheaf – Anglia
Krystian Bielik – Polska
Jeff Reine-Adelaide – Francja
Ismael Bennacer – Algieria/Anglia
14/15:
Matt Macey – Anglia
Ryan Huddart – Anglia
Ainsley Maitland-Niles – Anglia
Stefan O’Connor – Anglia
Glen Kamara – Finlandia/Sierra Leone
Isaac Hayden – Anglia
Semi Ajayi – Nigeria/Anglia
13/14:
Gedion Zelalem – USA/Niemcy
Alex Iwobi – Nigeria/Anglia (wybrał Nigerię)
Hector Bellerin – Hiszpania
Kristoffer Olsson – Szwecja
Emmanuel Frimpong – Ghana/Anglia (wybrał Ghanę)
12/13:
Serge Gnabry – Niemcy/WKS
Chuba Akpom – Anglia/Nigeria (angielska młodzieżówka)
Zak Ansah – Ghana/Anglia (angielska i ghańska młodzieżówka, ostatnie powołanie – ta druga)
Elton Monteiro – Portugalia/Szwajcaria
Martin Angha – Szwajcaria/DR Konga
Thomas Eisfeld – Niemcy
Sead Hajrović – Bośnia i Hercegowina/Szwajcaria
James Shea – Anglia/Irlandia
W tym samym czasie wybił się choćby Hector Bellerin, uważany za jednego z najlepszych obrońców na wyspach czy coraz częściej wystawiany przez Francuza w Premier League Alex Iwobi, którego jednak zawczasu zabezpieczyła sobie Nigeria.
***
2) Każdy 25-osobowy skład musi zawierać co najmniej ośmiu wyszkolonych przez klub graczy.
3) Wyszkolony gracz NIE MUSI być Anglikiem. Zgodnie z zasadami Premier League to zawodnik, który był zarejestrowany w jakimkolwiek klubie przypisanym do The Football Association lub walijskiego związku piłki nożnej przez, niekoniecznie ciągły, okres trzech sezonów przed ukończeniem 21. roku życia.
Fragment artykułu mirror.co.uk wyjaśniającego obowiązujące przepisy odnośnie rejestracji zawodników w Premier League
***
Powyższe zasady obowiązują w Premier League od 2014 roku. Miały wpływać na to, żeby kluby chętniej stawiały na rozwój młodych graczy, bowiem bez ośmiu swoich ludzi z akademii muszą przystąpić do rozgrywek z kadrą liczbowo okrojoną właśnie o tych brakujących graczy, co miało się przełożyć na dopływ świeżych talentów dla drużyny narodowej.
Tak? No to spójrzmy, jak to wygląda w praktyce na przykładzie trzech czołowych w tym momencie zespołów Premier League, posługując się listą zawodników zgłoszonych do rozgrywek:
Manchester City: Clichy (Francuz), Delph (Anglik), Sterling (Anglik), Stones (Anglik), cztery miejsca w nieobsadzone
Tottenham: Carroll (Anglik), Davies (Walijczyk), Kane (Anglik), Rose (Anglik), Trippier (Anglia), Walker (Anglia), dwa miejsca nieobsadzone
Arsenal: Coquelin (Francuz), Gibbs (Anglik), Jenkinson (Anglik), Macey (Anglik), Martinez (Argentyńczyk), Ramsey (Walijczyk), Walcott (Anglik), Welbeck (Anglik)
Przepisy umożliwiają więc, by na 24 miejsca przeznaczone z założenia dla przyszłych reprezentantów Anglii, 11 obsadzali zawodnicy innych narodowości lub pozostawały puste. Trzeba sobie zadać pytanie, czy w takich okolicznościach możliwe byłoby wprowadzenie do składu czołowego zespołu ligi zawodników – a co, niech będzie po bandzie – Class of 92?
W 1992 roku Becks, Giggsy, Scholes, Butt i bracia Neville mieli bowiem znacznie lepsze warunki wejścia do ligi. Wtedy w pierwszej kolejce sezonu 92/93 na boiska wybiegło w pierwszych jedenastkach swoich zespołów 177 Anglików (73,1% wszystkich graczy). W obecnym? 75 (34,1%). Prawie czterdzieści procent miejsc w składzie na przestrzeni ćwierćwiecza zagarnęli gracze, którzy nie mają prawa reprezentowania kraju, w którego lidze na co dzień występują. Liga angielska dawno przestała być angielska z innych powodów, niż tylko miejsce rozgrywania spotkań.
A że zasady odnośnie wystawiania młodych Anglików, a nie wychowanków wciąż są na tyle luźne, że rozkwita nie „produkcja” własnych talentów, a ich rozwijanie dla innych nacji? To koniec końców tylko kilka wstydliwych przerw na kadrę, gdy Europa widzi, że reprezentacja ojców założycieli futbolu jest od wielu lat naga. Później można przecież wrócić do adorowania samych siebie i udawania, że wszystko jest w porządku. No bo skoro ktoś płaci dwa miliardy za oglądanie ligi, ekhem, „angielskiej”, to chyba jest okej?
SZYMON PODSTUFKA
* zdjęcie główne to kadr z reklamy Premier League 2013/14 w stacji NBC