Zastanawiamy się, czy doczekamy się kiedyś kolejki, po której będziemy mogli zostawić tu puste miejsce i wrzucić jedynie uaktualnioną tabelę. 10. seria gier nie była nawet blisko takiego scenariusza, zresztą tak jak i wszystkie poprzednie z bieżących rozgrywek. Co tym razem napsuli panowie z gwizdkiem?
Zaczynamy od szlagieru (ha, ha) Wisła – Legia, gdzie mieliśmy dwie sporne sytuacje w polu karnym gości. W pierwszej z nich Michał Pazdan wybił piłkę ręką, co normalnie uznalibyśmy za zagranie niezgodne z przepisami. Chwilę wcześniej zawodnik Legii został jednak popchnięty, co wymusiło taką, a nie inną reakcję. Problem w tym, że prowadzący to spotkanie Paweł Gil kompletnie stracił tu rachubę, bo nie gwizdnął ani faulu, ani karnego, tylko wskazał na rzut rożny. Innymi słowy, popełnił dwa błędy, dzięki czemu ostatecznie udało mu się… nikogo nie skrzywdzić. Natomiast przy odgwizdanej jedenastce po ręce Hlouska Gil wybroni się ze swojej decyzji, chociaż ma to i tak nikłe znaczenie, bo Popović gola nie strzelił. Za jedno musimy więc arbitra pochwalić – finalnie nikomu nie pomógł i nikogo nie skrzywdził, więc nie wypaczył wyniku meczu, który – na co się zanosi – może odegrać bardzo istotną rolę w walce o utrzymanie.
Inni sędziowie wypaczeń jednak nie uniknęli. Zacznijmy od starcia Lechii z Ruchem prowadzonego przez Tomasza Musiała i trzech kontrowersji. Pierwsza – starcie w polu karnym Lechii, po którym została gwizdnięta jedenastka. Tu jesteśmy w stanie się zgodzić, że podstawienie nogi miało miejsce i arbiter wybroni się z podjętej decyzji. Tego samego nie możemy napisać o dwóch innych sytuacjach z udziałem Jarosława Niezgody. Raz, w 52. minucie gry po faulu na nim Nunes powinien wylecieć z boiska, co w myśl zasad niewydrukowanej tabeli zamieniamy na gola (minimum 30 minut gry w przewadze). Dwa, w końcówce meczu Niezgoda był ewidentnie ciągnięty za koszulkę w polu karnym Lechii, więc gościom należał się rzut karny. Innymi słowy, u nas to Ruch wygrywa mecz 3:2.
Ciekawa sytuacja miała też miejsce w meczu Piasta ze Śląskiem. Faul w końcówce meczu Heberta na Bilińskim miał miejsce przed polem karnym, czyli prawidłowa interpretacja tego zdarzenia to rzut wolny i czerwona kartka dla obrońcy. Jako że gra w przewadze Śląska byłaby krótsza niż 30 minut (ledwie kilka minut), drużynie Rumaka nie dopisujemy z tego tytułu gola, natomiast odbieramy trafienie z niesłusznie podyktowanego rzutu karnego. Na tym powinniśmy też zakończyć, ale… No właśnie, gola dla Piasta zdobył właśnie Hebert, którego na boisku być już nie powinno. Zostawiamy więc w tym meczu remis, tyle że bezbramkowy, co jednak większego znaczenia nie ma. Natomiast w pozostałych spotkaniach nie odnotowaliśmy kontrowersji wynikowych. Cała niewydrukowana tabela prezentuje się następująco: