Niewydrukowaną tabelę po siódmej kolejce otwieramy z grubej rury, czyli od weryfikacji wyniku meczu Lech-Piast. W rzeczywistości skończyło się na 2:0 dla gospodarzy, a tak naprawdę powinien paść remis 1:1. Jakkolwiek absurdalnie to zabrzmi, o wszystkim przesądziła jedna akcja w doliczonym czasie gry.
Podzielmy tę sytuację na dwie części:
1. Dośrodkowanie w pole karne Lecha, piłkę przejmuję Szeliga, strzela, ale jego uderzenie zostaje zablokowane. To właśnie w tym momencie na pozycji spalonej znajduje się Patrik Mraz. Problem w tym, że Słowak nawet nie dotyka piłki, bo szybszy okazuje się Szeliga, który tym razem skutecznie poprawia i pakuje futbolówkę do siatki. Kluczową kwestią w tej sytuacji jest udział Mraza w akcji bramkowej i stwierdzenie faktu, czy swoim zachowaniem któremuś z przeciwników przeszkodził. Rzućmy okiem najpierw na stopklatkę (z lewej Mraz, z prawej Szeliga):
Oraz na wyciąg z przepisów określających niedozwolone zachowanie zawodnika znajdującego się na pozycji spalonej, który nie dotyka piłki:
Punkt 1 nie ma tu zastosowania, bo żaden z lechitów nie miał realnej szansy zagrania piłki, a Mraz nikomu nie przysłonił pola widzenia. Punkty 2 i 4 również nie opisują tej sytuacji. Na siłę można by próbować podeprzeć się tu punktem 3, ale ten przepis ma zastosowanie głównie w sytuacjach, w których zawodnik znajdujący się na pozycji spalonej próbuje zmienić tor lotu piłki zmierzającej w stronę bramki. Byłoby sporym nadużyciem, gdyby spóźnione machnięcie się Mraza określić mianem zagrania mającego wpływ na przeciwnika. Uderzenie było tak silne, i z tak bliskiej odległości, że Putnocky i tak nie miał czasu na jakąkolwiek reakcję, a popisy Słowaka okazały się zupełnie bez znaczenia.
2. Jeżeli uznajemy bramkę Szeligi, to siłą rzeczy nie możemy już uznać gola Gajosa, przy którym – właśnie po rzucie wolnym gwizdniętym po niby-spalonym – kluczowe podanie zaliczył Putnocky. Tej sytuacji i tego zaskoczenia w ogóle nie powinno być, bo Lech powinien zaczynać od środka, mając przed sobą jedenastu piłkarzy Piasta.
W pozostałych meczach błędów także nie brakowało, ale nie były już one tak złożone i szczęśliwie nie miały wpływu na wyniki meczów. W starciu Pogoni z Cracovią sędzia powinien wyrzucić z boiska Dimuna i Rudola, czyli pomylił się dwukrotnie, ale ostatecznie każdego skrzywdził po razie i nie wypaczył końcowego rezultatu. Z kolei w starciu Górnika Łęczna z Jagiellonią Tymiński powinien wylecieć z boiska jakieś dziesięć minut wcześniej, ale w myśl zasad niewydrukowanej tabeli byłby to zbyt krótki okres gry w przewadze, by dopisywać “Jadze” gola. W meczu Wisły ze Śląskiem gościom nie należał się rzut karny, z którego zdobyli piątego gola, a w meczu Ruchu z Legią gospodarze powinni dostać jedenastkę za faul Odjidji-Ofoe na Oleksym. W obu przypadkach goście wygrali jednak wyżej niż jedną bramką, więc nie mamy podstaw, by komukolwiek dodawać lub odejmować punkty. Cała tabela po 7. kolejce prezentuje się następująco: