Strona niemieckiej federacji piłkarskiej może już śmiało odpalać nowy cykl tekstów “jak co turniej… ktoś kończy reprezentacyjną karierę”. Najpierw na kibiców zza naszej zachodniej granicy gruchnęła wiadomość o zawieszeniu manszaftowych butów na kołku Bastiana Schweinsteigera, dziś drużyna narodowa Niemiec ucierpiała ponownie – swój rozbrat ze zgrupowaniami i turniejami ogłosił Lukas Podolski. Chociaż do końca nie wiemy, czy “ucierpiała” to w tym wypadku dobre słowo. W szatni – to na pewno. Ale na boisku?
Smutna prawda jest niestety taka, że Poldi był ostatnimi czasy potrzebny na murawie mniej więcej tak, jak zajadający się wurstem Helmut z sektora B3. Podolskiemu odechciało się być wesołym misiem, który jeździ za reprezentacją Niemiec i od biedy pojawi się na boisku na końcówkę meczu, a nam nie pozostaje nic innego, jak tylko mu przyklasnąć.
Brawo, Lukas. To był ostatni dzwonek, by zejść ze sceny przy salwie oklasków.
Zawsze lepiej wspominać naszą pierwszą furę z czasów, gdy na jej widok piszczały wszystkie laski z liceum, niż gdy piszczał wyłącznie portfel, gdy trzeba było po raz trzeci w miesiącu odwiedzić mechanika. Na tej samej zasadzie wolimy pamiętać Poldiego z okresu, kiedy w reprezentacji Niemiec był przekotem, a – umówmy się – im dalej kontynuowałby ten obraz nędzy i rozpaczy, tym byłoby o to trudniej.
Ostatnie lata były bardzo chude, ale przecież trzeba oddać cesarzowi, co cesarskie – w reprezentacji Niemiec Podolski w zasadzie nie schodził z podium. Poza kompletną porażką na Euro 2004, ta przygoda to jedno wielkie pasmo sukcesów. Na mistrzostwach świata zaliczył najwyższy stopień pudła i dwukrotnie ten trzeci, Euro raz zakończył jako ten drugi i dwa razy na poziomie półfinału. Do tego – było nie było – może się pochwalić znakomitym dorobkiem indywidualnym. 129 meczów (do rekordu Lothara Matthäusa zabrakło 21 występów) i całkiem niezłe miejsce w rankingu najlepszych strzelców w historii manszaftu. Lista najskuteczniejszych snajperów wygląda bowiem tak:
– Miroslav Klose (71)
– Gerd Müller (68)
– Lukas Podolski (48)
Jasne, wygląda to dobrze, ale pamiętamy przecież moment, gdy wydawało się, że doskoczenie na kontakt do powyższej dwójki będzie tylko formalnością. Prawda jest taka, że faktyczny koniec tej reprezentacyjnej kariery miał miejsce gdzieś w okolicach 2014 roku. Dlatego dobrze się stało, że Poldi podjął taką decyzję. Lepiej odejść teraz samemu, niż za chwilę po prostu przestać odbierać powołania.
Fot. FotoPyK