Już niedługo oczy niemal całego piłkarskiego świata skierowane będą na Barcelonę. Niemal, bo chyba tylko futbolowi hipsterzy i kibice drużyn, które akurat w tym samym czasie wybiegną na boisko, pozwolą sobie na nieobecność na tym święcie, którym zawsze – niezależnie od okoliczności – jest El Clasico. FC Barcelona kontra Real Madryt. Niesamowite skupisko gwiazd. Szybki rzut oka na tabelę ligi hiszpańskiej wystarczy, by wskazać faworyta tego spotkania, ale my postanowiliśmy podejść do sprawy nieco inaczej – skupiliśmy się na gwiazdach właśnie.
Prosta zabawa – pozycja po pozycji porównaliśmy aktualną siłę obu zespołów. Oto rezultaty…
KEYLOR NAVAS – CLAUDIO BRAVO
Starcie absolutnych gigantów. Od lat utarło się mówić, że największe bramkarskie potęgi to Neuer czy Buffon, a ostatnio de Gea, tymczasem ten sezon wywindował na szczyt kolejnego kozaka. Keylor Navas ma fenomenalny czas. Nawet w liczbach wypada lepiej niż wciąż sondowany de Gea (24:35 straconych goli, 73-75% skuteczność interwencji). W pierwszych 12 meczach sezonu stracił zaledwie trzy gole, potem z równowagi wytrąciła go kontuzja, ale w ostatnich tygodniach znów oglądaliśmy najlepszą wersję Navasa. Bonus? W tym sezonie wyjął trzy z czterech rzutów karnych. Claudio Bravo to też najwyższa półka (15 czystych kont w 29 meczach), ale w tej klasyfikacji ma „pecha”, że koledzy z defensywy nie dawali mu się w sezonie 2015/16 wykazywać tak często jak Kostarykaninowi
WERDYKT: Za ten sezon – Navas.
DANILO – DANI ALVES
Największa niewiadoma w klasyfikacji. Otóż do końca nie będzie wiadomo, czy Zidane postawi na Danilo, który przeleciał właśnie 23 620 kilometrów za reprezentacją, czy na Daniego Carvajala, który wypadł z łask Vicente del Bosque. Faworytem wydaje się Brazylijczyk, więc zostawiamy właśnie jego i… zestawiamy go z jego rodakiem. Początki Danilo w Realu były średnie. Brakowało mu równowagi pomiędzy obroną a atakiem. Ostatnio jednak wygląda dużo lepiej, a w derbach z Atletico był jednym z najlepszych piłkarzy „Królewskich”, i to grając na lewej obronie. Alves też miewał swoje wzloty i upadki, ale to wciąż czołowy prawy obrońca świata, czego o Danilo jeszcze – choć to raczej kwestia czasu – nie można powiedzieć.
WERDYKT: Jeszcze Dani Alves. Zdaniem Dungi i Weszło.
SERGIO RAMOS – GERARD PIQUE
Będziemy z wami szczerzy – jesteśmy fanami obu tych panów. Obaj stali się żywymi legendami reprezentacji Hiszpanii i swoich klubów, choć przed nimi jeszcze pewnie z pół dekady grania (Ramos właśnie skończył 30 lat, a Pique jest rok młodszy). W tym sezonie nie da się ich jednak porównać. Stoper Realu stracił 16 meczów z powodu prześladujących go kontuzji, wykręcając pod względem minut swój najgorszy sezon, od kiedy zameldował się na Santiago Bernabeu. Pique to natomiast urodzony lider. Bez niego defensywa Barcelony istnieje tylko teoretycznie i choć zdarzają mu się przysnąć zwłaszcza w starciach z mniej poważnymi rywalami, to jednak wciąż utrzymuje się na szczycie. Rio Ferdinand przed chwilą stwierdził, że to aktualnie najlepszy stoper na świecie.
WERDYKT: Kontuzje dobiły Ramosa. Oczywiście, że Pique.
PEPE – JAVIER MASCHERANO
Nawet gdyby Zidane mógł kosztem Portugalczyka postawić na Varane’a – byłoby to bez znaczenia w naszej zabawie. Mascherano zwyczajnie rozgrywa lepszy sezon. Argentyńczyk – kuriozum! – wciąż czeka na swoje debiutanckie trafienie w Barcelonie, ale z obowiązków defensywnych wywiązuje się wzorowo. Pepe – jego również prześladowały kontuzje – na ogół też, ale po obejrzeniu wszystkich meczów Blaugrany i Realu w tych rozgrywkach, twierdzimy, że Mascherano mimo wszystko prezentował wyższy poziom. Zresztą, utrzymać się w takiej plejadzie gwiazd nie na swojej ulubionej pozycji – to olbrzymia sztuka. Tak, tak, „El Jefecito” przyznaje, że po wyjeździe z Katalonii zapewne wróci na defensywną pomoc.
WERDYKT: Mascherano.
MARCELO – JORDI ALBA
Marcelo jeszcze nigdy nie wygrał z Barceloną na Camp Nou. Odkąd jest piłkarzem Królewskich, Realowi ta sztuka udała się trzy razy, akurat wtedy gdy Brazylijczyk nie mógł pojawić się na boisku (gdy mógł – 6 porażek i 2 remisy). Jednak coś, co wielu nazwało już klątwą, to oczywiście zwykły zbieg okoliczności, nie wyobrażamy sobie, by trener “Zizou” mając do dyspozycji Marcelo, rozważał wystawienie kogoś innego. Obaj panowie potrafią ganiać swoją stronę aż do utraty tchu, ale lewy obrońca Realu ma w naszej ocenie minimalnie lepszy sezon niż Alba, a w dodatku nie był na zgrupowaniu kadry, więc będzie bardziej wypoczęty.
WERDYKT: Minimalnie, ale jednak – Marcelo.
CASEMIRO – SERGIO BUSQUETS
Kto powinien grać na „szóstce” w Realu – niekończąca się debata. Kroos zmarnował milion szans – dając niewiele w defensywie i marnując swój ofensywny potencjał. Casemiro natomiast to klasyczny, porządny defensywny pomocnik. Przesadą jest stawianie już teraz znaku równości pomiędzy nim a Makelele, ale coraz częściej widać, że Brazylijczyk zapewnia Realowi tę równowagę, jakiej brakuje, gdy na murawie przebywa Kroos. A przy tym od święta dorzuci coś ekstra jak zwycięski gol z Las Palmas. Mało? Statystyki Realu za Zidane’a z Casemiro w wyjściowym składzie to 5-0-0, a bilans bramkowy 18:3. To mówi wszystko o tym świetnie rozwijającym się chłopaku, ale… ale Busquets to inna galaktyka. To maestro. Piłkarz z przyszłości. Człowiek, do którego sygnał z meczu dociera szybciej niż do kibiców i który widzi boisko tak, jakby oglądał je z trybuny. Bez Busquetsa nie ma dziś Barcelony, ale też reprezentacji Hiszpanii. Nie wierzycie, to zapytajcie Vicente del Bosque po ostatnim remisie z Rumunią.
WERDYKT: Busquets. Najlepsza „szóstka” na świecie.
TONI KROOS – ANDRES INIESTA
Jako że defensywą zajął się Casemiro, to wyżej przesuwamy Kroosa. Niewykluczone, że Zidane zaskoczy i w ostatniej chwili postawi na tej pozycji Isco lub Jamesa, ale prawdopodobieństwo jest niewielkie. Kroos przeżywa świetny okres w reprezentacji, gdzie strzelił ostatnio z Anglią i Włochami. W Realu posiada genialne statystyki, jeżeli chodzi o celność podań, ale pretensje o zbyt szablonową, schematyczną grę prawdopodobnie nigdy się nie zakończą. No, chyba że Zidane na stałe przesunie Kroosa wyżej. Na pozycji ofensywnego pomocnika Iniesta zjada go jednak na śniadanie. Aż się zastanawiamy, czy jest sens to argumentować. Może Andres nie błyszczy w liczbach (1 gol, 3 asysty w porównaniu z 1 golem i 9 asystami Kroosa), ale na ogół to król przedostatniego podania. Po prostu wizjoner.
WERDYKT: Iniesta. Mimo statystyk. Chyba zgodzą się nawet najbardziej zagorzali kibice Realu.
LUKA MODRIĆ – IVAN RAKITIĆ
Modrić to chyba jedyny – obok Navasa – stały piłkarz wyjściowego składu, do którego fani Realu nie powinni mieć w tym sezonie żadnych pretensji. Artysta środka pola. Reżyser. Regularnie – w przeciwieństwie do Kroosa – przyspiesza grę, szuka filtrujących podań i umie uderzyć z dystansu, o co zresztą Zidane go często prosi. Rakitić to ważna postać dzisiejszej Barcy, na razie zdecydowanie wygrywa rywalizację z Ardą i Sergim Roberto. To też najskuteczniejszy piłkarz zaraz po trójce MSN, ale jego rodak – czego znów nie odzwierciedlają liczby goli i asyst – ma dziś znacznie większy wpływ na grę swojej drużyny.
WERDYKT: Aż zazdrościmy selekcjonerowi Chorwatów, że ma taki wybór. Lepszy jednak Modrić.
GARETH BALE – LEO MESSI
Jest sens uzasadniać? Walijczyka regularnie niszczą kontuzje, stracił 17 meczów w tym sezonie, ale nawet Bale w najlepszej formie nie stał obok Messiego w dyspozycji przeciętnej. Mamy początek kwietnia, a Argentyńczyk wpakował już w tym roku 25 goli. W 2012, kiedy pobił swój rekord z 91 trafieniami, miał na tym etapie 22 bramki. To pieprzony pożeracz kolejnych rekordów. Dziś stoi przed szansą strzelenia 500. gola w karierze.
WERDYKT: No przecież, że Messi.
KARIM BENZEMA – LUIS SUAREZ
Akurat w przypadku napastników można się podeprzeć statystykami, bo to o nie w tej grze chodzi. Nie o liczby przechwytów, odbiorów, przedostatnich podań czy innych asyst drugiego stopnia, ale o bramki i asysty. Karim Benzema rozgrywa fantastyczny sezon. Nie przeszkadzają mu ani kontuzje, ani afery. 26 meczów, 24 gole, 4 asysty, przy tym inteligentna gra pozwalająca kolegom z ofensywy rozwijać potencjał w ofensywie. Napastnik kompletny. Poza wizerunkiem – nie brakuje mu dziś niczego. Tyle tylko że Suarez to maszyna zaprogramowana na rozrywanie przeciwników. 43 gole, 43 gole, 22 asysty. Bilans z kosmosu. I pomyśleć, że sam zainteresowany bał się, czy będzie pasował do Barcelony. Nie obraź się, Lewy, ale Urugwajczyk to aktualnie najlepszy napastnik świata.
WERDYKT: El Pistolero.
CRISTIANO RONALDO – NEYMAR
Przeżywamy właśnie ten moment, gdy obaj panowie zetknęli się na drodze. Cristiano wciąż jest wybitny, ale już nie aż tak jak w poprzednich latach, o czym najlepiej świadczy fakt, że ma problemy ze strzelaniem silnym rywalom i zalicza coraz więcej kompletnie przestanych meczów. Neymar natomiast się rozkręca. Coraz rzadziej irytuje, a coraz częściej olśniewa. Tak jak zapowiadał na starcie – wcale nie zamierza kraść show Messiemu, tylko dostosowuje się do zespołu. No i bez większych problemów strzela mocnym – Arsenalowi, Atletico czy Realowi. Murowany kandydat do bycia numerem jeden na świecie, gdy ze sceny zejdzie Argentyńczyk.
WERDYKT: Cristiano – 38 meczów, 41 goli, 13 asyst. Neymar – 38 meczów, 27 goli, 23 asysty. Remis.
***
No to tak:
– na siedmiu pozycjach przewagę powinna mieć Barca,
– na trzech jest ona po stronie Realu,
– a rozstrzygnięcia jednego z pojedynków po prostu się nie podejmujemy.
Kibice Realu mogą zaklinać rzeczywistość na różne sposoby, ale kolejna z metod jasno pokazuje, że ich drużyna w sobotni wieczór o roli faworyta może tylko pomarzyć. Powtórka jesiennego manta to w zasadzie najbardziej prawdopodobny ze scenariuszy, ale właśnie to jest w tych starciach najpiękniejsze – niby wszyscy znają się tu jak łyse konie, niby można bawić się typowanie i teoretycznie nie jest to trudne, a koniec końców starzy znajomi potrafią się jeszcze czymś zaskoczyć. A tym razem za sprawą Zidane’a będzie o to jeszcze łatwiej.