Ciekawy transferowy fragment z Super Expressu: – Nic nie wiem o transferze Marco do Lechii, a mam wyłączność na reprezentowanie go do 2017 roku – powiedział nam wzburzony Alonso. – Jeszcze wczoraj prowadziłem rozmowy z Lechem i byłem w kontakcie z Marco. Potem przestał odbierać ode mnie telefony – pieklił się Alonso. O co chodzi? Wiele wskazuje na to, że w rozmowach z Lechią Portugalczyka reprezentował inny, polski menedżer. Alonso chciałby zablokować transfer, ale naszym zdaniem nie ma szans… Zapraszamy na sobotni przegląd prasy.
FAKT
Zaczyna się niewinnie – pośród kilku dyscyplin sportowych upchnięta została bardzo istotna wiadomość. Czyli Hamalainen jedną nogą w Legii.
Z informacji transferowych:
– Paixao w Lechii
– Śląsk chce Picha, tym bardziej że – wedle przepisów – mógłby w tym sezonie grać już tylko w Śląsku lub Kaiserslautern
– Legia pozbyła się Piecha, a negocjuje transfer Laszlo Kleinheislera
– Zagłębie szuka następcy Łukasza Piątka, chciało m.in. Drygasa
– Maciej Jankowski może wrócić do Ruchu
Z kolei Patryk Małecki wraca do Krakowa.
To jest trudna miłość, ale Patryk Małecki (28 l.) nie może żyć bez Wisły. Po dwóch latach spędzonych w Pogoni postanowił rozwiązać kontrakt w Szczecinie i ponownie związać się z Białą Gwiazdą. (…) Z pozyskania tego piłkarza zadowolony jest nowy trener Białej Gwiazdy Tadeusz Pawłowski (63 l.). – To doświadczony, dobry technicznie piłkarz i ma w sercu Wisłę – zauważył. – Mówi się, że Patryk jest trudny, ale by zespół dobrze grał, są potrzebni nie tylko tacy zawodnicy, którzy chodzą do kościoła, ale też tacy, którzy czasem coś krzykną – dodał.
O dwie drużyny więcej w ekstraklasie. Prawdopodobnie od sezonu 2017/2018.
W przyszłym miesiącu działacze PZPN zwołają zjazd, na którym zmienią związkowy statut. Kilka proponowanych zapisów od paru lat budzi kontrowersje, ale z jednym zgadza się większość. W nowym statucie ma się pojawić zapis, że ekstraklasa może zostać poszerzona do 18 drużyn. To oznacza, że poszerzona liga mogłaby obowiązywać już od sezonu 2017/18. – Oczywiście nie oznacza to, że tak właśnie się stanie. My po prostu otwieramy pewną furtkę dla działaczy klubów, którzy od jakiegoś czasu dyskutują nad formatem rozgrywek – komentuje wiceprezes PZPN Eugeniusz Nowak.
GAZETA WYBORCZA
Hamalainen na 90 proc. zagra w Legii. Przemysław Zych przedstawia powody tej decyzji Fina.
Hamalainen przez ostatnie trzy lata grał w Lechu, ale poznański klub nie zdołał zatrzymać swojego najlepszego piłkarza. Fin nie zdecydował się na przedłużenie kończącej się 31 grudnia umowy z Lechem, postanowił poszukać sobie nowego miejsca pracy. Znalazł je w Warszawie, co oznacza, że będzie czwartym piłkarzem w erze prezesa Legii Bogusława Leśnodorskiego, który przychodzi na Łazienkowską prosto z Poznania. Hamalainen za powód odmowy pozostania w Lechu podawał chęć podpisania ostatniego wysokiego kontraktu w karierze, a poza tym miejsce zamieszkania chciała też zmienić jego żona, Karen. Agent szukał mu klubu najpierw w Skandynawii, ale oferty nie były tak atrakcyjne, jak spodziewał się piłkarz. Na samym końcu została Legia i PAOK Saloniki. I to z Grekami Legia wygrała batalię o zawodnika, który przez trzy lata gry w ekstraklasie zdobył 33 bramki i zaliczył 23 asysty. Warto tu zwrócić uwagę, że w poprzednich latach PAOK dwukrotnie sprzątnął Legii sprzed nosa piłkarzy – skrzydłowego Roberta Maka (lato 2014), który nawet przy Łazienkowskiej oglądał mecz z trybun, ale się rozmyślił. I środkowego obrońcę, Inigo Lopeza (lato 2013). Tym razem to Legia wyszła zwycięsko z czołowym greckim klubem, w którym gra Dimitar Berbatow. Co przekonało Hamalainena do Legii? Nie tylko wysoki kontrakt, ale też warunki do życia w Warszawie, która podoba się jego żonie. Fin nie będzie najlepiej zarabiającym piłkarzem Legii, ale będzie w pierwszej dziesiątce ekstraklasy (zarobi mniej niż 400 tys. euro rocznie). Do tego szansa walki o Ligę Mistrzów, w której Hamalainen nigdy nie grał. Z PAOK-iem byłoby o to znacznie trudniej, bo klub z Salonik ma za rywali dużo silniejsze Olympiakos Pireus i Panathinaikos Ateny. Ponadto wypłacalność greckiego klubu nie jest pewna, a Legia nie ma z tym kłopotu. Znaczenie miało ponoć także to, że między Helsinkami, a Salonikami nie ma bezpośrednich połączeń lotniczych, a z Warszawy jest kilka.
W wydaniu stołecznym jest jeszcze o pierwszym treningu Legii po przerwie. Odpuszczamy.
RZECZPOSPOLITA
Na stronie rp.pl tekst zapowiadający weekend: Zidane zaczyna królewską misję.
– Nie porównujcie mnie do Guardioli – apelował Zidane na pierwszej konferencji. Zapowiedział jednak, że podobnie jak Hiszpan będzie preferował ładny dla oka, ofensywny futbol: – Dobry styl zawsze był w Madrycie ceniony i zamierzam iść wyznaczoną drogą. Piłkarze mają czerpać przyjemność z gry. W takim klubie jak Real nie wystarczy wygrywać, trzeba to robić z klasą. Decyzja o zatrudnieniu Francuza podzieliła świat futbolu: pochlebne opinie mieszają się z krytycznymi. – To najlepszy ruch prezesa Florentino Pereza. Zidane nie jest szkoleniowcem, tylko nauczycielem – przekonuje jego były kolega z drużyny Królewskich Roberto Carlos. – To kompletne szaleństwo, jakiś absurd. Atutami Zidane’a są jedynie znane nazwisko i wspaniała kariera. Jako trener nic jeszcze nie osiągnął, a teraz będzie pracować z największymi gwiazdami. Zupełnie tego nie rozumiem – twierdzi z kolei Ottmar Hitzfeld, który wygrywał Ligę Mistrzów z Borussią Dortmund i Bayernem Monachium. Kibice Realu, zirytowani zachowawczą taktyką Rafy Beniteza, odetchnęli z ulgą. Z Zidane’em wiążą wielkie nadzieje. Można się więc spodziewać, że trybuny Santiago Bernabeu wypełnią się w sobotni wieczór po brzegi. Do Madrytu przyjeżdża siódme w tabeli Deportivo.
SUPER EXPRESS
Czy nowy trener Lechii, Piotr Nowak znęcał się nad piłkarzami?
Piotr Nowak (52 l.) będzie nowym trenerem Lechii Gdańsk, ale bynajmniej nie z tego powodu jest o nim bardzo głośno. W USA ujawniono właśnie dokumenty, które mają świadczyć o tym, że były reprezentant Polski, jako trener Philadelphia Union, znęcał się nad piłkarzami! (…) Amerykanie są zszokowani metodami stosowanymi przez Polaka. Nowak miał poniżać piłkarzy, w szczególności młodych, uderzając ich w obecności innych członków drużyny. Amerykański sąd był oburzony zwłaszcza relacją, że niektórych zawodników Nowak miał bić tak mocno, że zaraz potem wkładał ręce do wiadra z lodem, żeby go mniej bolały. W aktach można przeczytać, że do bicia używał czasem… sandała. Jak na te zarzuty odpowiadał 19-krotny reprezentant Polski? Tłumaczył, że rytuały „wejścia do drużyny” miały wprawdzie miejsce, ale polegały raczej na śpiewaniu, żartach, czy dawaniu klapsów młodym graczom. Nowakowi zarzucono także narażanie zdrowia zawodników Philadelphii poprzez zmuszanie ich do biegania kilkunastu kilometrów bez prawa do napicia się wody. Prawnicy Polaka odpowiadali, że woda była, ale… po zakończeniu biegu, a poza tym nikomu nic się nigdy nie stało. Nowak miał też narzekać na zawodników zgłaszających urazy, nazywając ich „słabiakami” albo „cipkami”, obiecując przy tym, że zrobi z nich prawdziwych mężczyzn. W trakcie procesu oskarżony oddalał te zarzuty, twierdząc, że nigdy nie wystawił do gry kontuzjowanego gracza. Nowak przegrał proces i otrzymał nakaz zapłaty klubowi około 400 tysięcy dolarów, ale jego adwokaci złożyli apelację i sprawa wciąż jest w toku. Do momentu wypłynięcia tych faktów Nowak był bardzo szanowany w amerykańskim środowisku piłkarskim.
A obok potwierdzenie transferów: Sisi do Lecha, Hamalainen krok od Legii, tak jak i Paixao od Lechii. Ale menedżer Portugalczyka nie zadowolony nie jest.
– Nic nie wiem o transferze Marco do Lechii, a mam wyłączność na reprezentowanie go do 2017 roku – powiedział nam wzburzony Alonso. – Jeszcze wczoraj prowadziłem rozmowy z Lechem i byłem w kontakcie z Marco. Potem przestał odbierać ode mnie telefony – pieklił się Alonso. O co chodzi? Wiele wskazuje na to, że w rozmowach z Lechią Portugalczyka reprezentował inny, polski menedżer. Alonso chciałby zablokować transfer, ale naszym zdaniem nie ma szans. Jedyne, co może zrobić, to jeśli rzeczywiście ma dokumenty potwierdzające jego racje, sądzić się z piłkarzem o odszkodowanie. – Na pewno będę dochodził swoich praw. To tak jakby sąsiad sprzedał twój samochód bez twojej zgody i wiedzy – irytował się Hiszpan.
Alonso chyba już się trochę zapomniał. Dla przypomnienia: jest menedżerem Paixao, a nie jego właścicielem.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Starcie gigantów. Dziś poznamy triumfatora plebiscytu PS i TVP.
Syndrom sztokholmski. Zaczynamy felietonem Krzysztofa Stanowskiego.
Beniteza mi żal. Przyszedł do klubu, który w poprzednim sezonie wszystko przegrał (i to z jakże kochanym Ancelottim na ławce). Sam Hiszpan niczego przegrać jeszcze nie zdążył – bo z Copa del Rey wywaliła go ignorancja administracji klubu – a już go nie ma. Hiszpańskie media donoszą, że nie potrafił znaleźć wspólnego języka z piłkarzami, przede wszystkim, aby inaczej bronili, natomiast sami zawodnicy wychodzili z założenia, że bronić to ma się przeciwnik. Gdybym był prezydentem Realu, na pewno zastanowiłbym się, czy to aby na pewno trener jest problemem, czy może piłkarze, którzy raz na jakiś czas sięgają po jakieś trofeum, ale powiedzmy sobie szczerze: z rzadka. I czy nie dlatego z rzadka, że ich ego nie pozwala zamknąć się w taktyczne schematy. Nigdy się nie dowiemy, jak na dłuższą metę poradziłby sobie tęgi Rafa, ale wiemy jedno – Florentino Perez nie poradził sobie w ogóle. Zatrudniając takiego człowieka jak Benitez – nie żadnego „brata łatę”, tylko do bólu konkretnego szkoleniowca o matematycznym skrzywieniu – musiał liczyć się z konsekwencjami. Jak się okazało, w ogóle nie był na nie przygotowany. Benitez to był kaprys, a nie przemyślany plan na przyszłość.
Mateusz Borek, kolejny z felietonistów, zagląda na polskie podwórko. I pisze: Legia może być jak Bayern. Hmm…
W momencie, gdy piszę ten tekst, nie jest jeszcze pewne, czy zawodnikiem Legii zostanie Kasper Hamalainen. Ale wygląda na to, że jest to bardzo realne. Gdyby Legia dopięła transfer, ściągnęłaby jednego z najlepszych piłkarzy naszej ligi. Obok Karola Linettego – to dla mnie najbardziej wartościowy zawodnik aktualnego mistrza Polski. Legia pokazałaby, że jest trochę jak Bayern Monachium – drużyną, którą stać an to, by sięgać po najlepszych zawodników największego krajowego rywala. Dziwi mnie tylko zachowanie Hamalainena. Stawiam się dzisiaj w położeniu prezesa Lechia i wygląda to tak: mam świetnego zawodnika i on przedstawia sprawę jasno. Po sezonie, gdy kończy mu się kontrakt, planuje wyjechać z Polski, głównie ze względu na żonę, która nie chce już mieszkać w naszym kraju. Klub godzi sie z tym, i mimo że na pewno wkrótce straci Hamalainena, wciąż wystawia go w pierwszym składzie. Dlatego będąc prezesem tego klubu, gdybym usłyszał, że Fin ostatecznie wylądował w Legii, czułbym się źle. Bardzo źle…
Furtka dla większej ligi zostanie otwarta. Wracamy do tematu, który był już poruszony w Fakcie.
Prezes Ekstraklasy Dariusz Marzec zapowiedział, że w najbliższym półroczu będą dyskutować o systemie obowiązującym od sezonu 2017/18 i nie wykluczał, że może to być właśnie liga 18-zespołowa, rozgrywana w 34 kolejkach. Uchwała zjazdowa PZPN sprawi, że ta dyskusja nie musi być jałowa. – Wprawdzie nie zwracałem się do władz PZPN z prośbą, by wprowadzono zmiany w statucie, ale bardzo się cieszę, jeśli rzeczywiście takie są plany. W ten sposób zwiększy się liczba realnych scenariuszy, o których warto rozmawiać – mówi Marzec. – Nawet jeśli teraz nie wprowadzilibyśmy takiego zapisu, tw każdej chwili można byłoby to zrobić, zwołując zjazd. To od klubów zależy, czy chcą większej ligi – mówi Andrzej Padewski, członek zarządu PZPN. Problem w tym, że kolejny zjazd jest zaplanowany na październik, a więc ewentualne zmiany w liczbie zespołów ekstraklasy byłyby przesunięte o kolejny sezon. Teraz ta przeszkoda znika. – Z punktu widzenia związkowych przepisów istotne jest, że nawet w przypadku powiększenia ligi o dwa zespoły, liczba zjazdowych delegatów z ekstraklasy się nie zwiększy (w tej chwili jest ich 32, czyli po dwóch z każdego klubu), a więc kluby musiałyby ustalić, jak w nowej sytuacji podzielić się przysługującymi głosami – mówi Machiński. Powiększenie ligi może się okazać bardzo potrzebnym kompromisem w samej Ekstraklasie. Bo choć kluby w sprawie systemu ESA 37 zaczęły mówić niby jednym głosem, to w praktyce okazuje się, że wciąż nie brakuje krytyków. Charakterystyczna była niedawna wypowiedź wiceprezesa Lecha Piotra Rutkowskiego. – Zagraliśmy, podobnie jak Legia, od lipca do grudnia 38 meczów. To ewenement na skalę Europy. Coś z tym trzeba zrobić – przyznał na antenie klubowej telewizji, nie ukrywając, że dwa lata temu Kolejorz optował za ESA 37. Zarazem przedstawiciel mistrza Polski zadeklarował, że wolałby powrót do 30 kolejek, właśnie z uwagi na interes naszych drużyn grających w europejskich pucharach.
Na paru kolejnych stronach mamy stertę doniesień transferowych. Nowości? Poza tym, co wyciągnęliśmy z Faktu – niewiele. Jedynie trener i kapitan Piasta są pewni, że klub zatrzyma gwiazdy, a jeszcze się wzmocni.
Człowiek, który przyłapał Wilimowskiego. Historia Andrzeja Gowarzewskiego, autora i wydawcy „Encyklopedii piłkarskiej FUJI”.
Jest rok 1981. Gowarzewski siedzi w niemieckim mieszkaniu Ernesta Wilimowskiego. Nie wie o nim za dużo, choć to wielka gwiazda. Z prostej przyczyny – w Polsce nic o nim wtedy nie mówiono, bo Wilimowski po wybuchu wojny grał w reprezentacji Niemiec i uważano go za zdrajcę. – Zmieniał pan kiedykolwiek nazwisko? – pyta Gowarzewski. To jeden z pierwszych punktów w ankiecie, którą daje do wypełnienia każdemu. – Nie – odpowiada z przekonaniem Wilimowski. (…) W przypadku Wilimowskiego weryfikację zaczął od kościoła w Katowicach, w którym były piłkarz miał być chrzczony. Okazało się jednak, że nie ma tam po nim śladu. – Po pewnym czasie dzwoni do mnie ksiądz. „Redaktorku, niech pan wpadnie” – mówi. Okazało się, że on tam jest zapisany, tyle że pod nazwiskiem Pradela. Wilimowski mnie okłamał. Zrobił to z pełną świadomością, ale bez złej woli. Później dowiedziałem się, że tamto nazwisko zostało zmienione, gdy miał kilkanaście lat. Jego ojczym doszedł wtedy do wniosku, że chłopak ma talent do piłki i to może być opłacalny interes – dodaje Gowarzewski, który w 1990 roku, jako pierwszy, ujawnił te fakty w tygodniu „Mecz”. Książkę o Wilimowskim planuje wydać w przyszłym roku, znajdą się też sensacyjne historia, o których nikt do dzisiaj nie ma pojęcia.
Ciekawy tekst Jakuba Radomskiego, warto przeczytać.