Sporo się różnimy. Ojciec jest w z gatunku ludzi, którzy piłkę, a więc swoją pasję, traktują bezkompromisowo. Oddaje jej się całkowicie, myśli o niej w każdej minucie dnia. Ja aż tak nie potrafię oddać się futbolowi. Dla niektórych to wada, a dla niektórych zaleta. Staram się wygospodarować czas wolny dla rodziny, by jej nie zaniedbywać, czyli nie popełniać błędów, które moim zdaniem popełniał tata. Był w moim życiu okres, w którym ojca potrzebowałem może bardziej, ale go nie było. Oczywiście nie mam do ciebie, tato, pretensji. Wiem, że nie było łatwo – mówi Marcin Kaczmarek.
FAKT
Co nas czeka w tym roku? Wystarczy spojrzeć na samą wyliczankę.
1. Mistrzostwa Europy
2. Finał Ligi Mistrzów
3. Finisz ekstraklasy
4. Finał rozgrywek o Puchar Polski
5. Finał Ligi Europy w Szwajcarii
6. Igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro
7. Historyczne Copa America w USA
Jest też o tym, że orły Nawałki utrzymały miejsce w czołówce. Chodzi o klasyfikację zespół narodowych prowadzoną przez Fakt i Przegląd Sportowy.
Niepewny los sześciu legionistów.
Po zakończeniu sezonu wygasają kontrakty sześciu piłkarzy Legii. Na razie żaden z nich nie może być pewny pozostania w zespole trenera Stanisława Czerczesowa (53 l.). W czerwcu umowy kończą się: Duszanowi Kuciakowi (31 l.), Tomaszowi Brzyskiemu (34 l.), Markowi Saganowskiemu (38 l.), Michałowi Kopczyńskiemu (24 l.) i Dominikowi Furmanowi (24 l.). Szefowie Legii rozpoczęli już negocjacje z Kuciakiem, ale na razie idą one opornie. Dlatego do drużyny Czerczesowa wkrótce może dołączyć Radosław Cierzniak (33 l.) z Wisły.
Poza tym:
– Liverpool też chce Grabarę, młodego piłkarza Ruchu. Pozostali zainteresowani, o których Fakt pisał już wcześniej, to Manchester City i Manchester United
– Jop po przeszczepie wątroby gra dla przyjemności
– Zieliński dostał prezent na Nowy Rok, czyli nową umowę z Cracovią do 2019 roku
GAZETA WYBORCZA
W Rzeczpospolitej nie ma nic o sporcie, w ogólnopolskim wydaniu Gazety Wyborczej – nic o piłce. Dopiero w Gazecie Stołecznej znaleźć można elementy futbolu. Warszawski alfabet sportowy.
K jak koszulki Legii. Kolor biały u siebie, wojskowa zieleń na wyjeździe. Obie z czarną ukośną szarfą. Legia szybko podbiła serca kibiców nowymi strojami meczowymi przygotowanymi na stulecie klubu. Od lipca do końca roku sprzedała ich ponad 20 tys., co jest wynikiem imponującym. Rok wcześniej klub sprzedał około 9 tys. koszulek.
L jak Liga Mistrzów. Tylko ta młodzieżowa, ale jest. To znaczy była, bo juniorzy Legii na wiosnę już w niej nie zagrają – odpadli w drugiej rundzie z FC Midtjylland. Mimo wszystko trzeba to uznać za sukces. Tym większy, że seniorzy Legii w minionym roku nie zdobyli mistrzostwa, a juniorom to się udało. W czerwcu w finale okazali się lepsi od Lecha, wygrali CLJ i po raz pierwszy w historii reprezentowali nasz kraj w UEFA Youth League.
SUPER EXPRESS
To będzie piękny sportowy rok 2016. Właściwie to samo, co w Fakcie, tylko ze spojrzeniem na wszystkie dyscypliny.
– Nie róbcie z nas już mistrzów Europy, do tego droga daleka – uspokaja co prawda nastroje supergwiazdor polskiej i światowej piłki Robert Lewandowski (28 l.). Jeśli jednak „Lewy” pokaże w Euro tak genialna formę jak w 2015, o wyniki możemy być spokojni.
Ciężko cokolwiek zacytować.
PRZEGLĄD SPORTOWY
To musi być nasz rok.
Zaczynamy od sobotnich felietonistów: Stanowski, Borek, Włodarczyk. Ten pierwszy pisze – Roku 2016, nie zawiedź nas.
Lata nieparzyste to w futbolu reprezentacyjnym ledwie przygrywka. W nieparzystych umacniasz swoją pozycję, wylewasz fundamenty, budujesz, a w parzystych następuje wielka weryfikacja i albo twoja konstrukcja się zawala, albo stoi pewnie i możesz organizować wielkie party. Rok 2016 jest intrygujący – dawno z takim optymizmem nie czekaliśmy na wielki turniej, dawno nie mieliśmy piłkarzy tak śmiało poczynających sobie na światowych arenach. Co ważne: dawno też nie mieliśmy trenera, któremu można po prostu zaufać. Nie we wszystkim się z nim zgadzam, czasami mnie zadziwia, ale jednocześnie nie mam wątpliwości, że jest to człowiek, który wie, co robi. (…) Życzę też Robertowi Lewandowskiemu, by szedł w obranym kierunku. Kapitan reprezentacji Polski na tle większości piłkarzy wyróżnia się stałym rozwojem. Gdybyśmy przyjrzeli się innym graczom, to miewają oni lata lepsze i gorsze, ich kariery przypominają sinusoidy. Na przykład taki Eden Hazard potrafi być genialny, a za moment irytujący, Falcao błyśnie, by zgasnąć, a Diego Costa zamiast straszyć przeciwników dobrą grą, straszy gestami. Natomiast Lewandowski wykonuje tylko kroki do przodu, nie uwstecznia się, nie daje się też porwać sławie i pieniądzom, co odróżnia go od całej plejady słynnych Brazylijczyków. Z każdym sezonem jest lepszy i lepszy, z bogatszym arsenałem zagrań, silniejszy fizycznie. Myślę, że rok 2016 może być dla niego bajkowy. Taki, że aż naprawdę będzie miał szansę powalczyć o „Złotą Piłkę”. Musi jednak spełnić dwa warunki – wygrać Ligę Mistrzów z Bayernem oraz odnieść drużynowy i indywidualny sukces podczas mistrzostw Europy.
I jeszcze Borek. Jego zdaniem, ćwierćfinał to sukces, wyjście z grupy – obowiązek.
Przed nami 12 wyjątkowych miesięcy. To będzie fascynujący rok, jeśli chodzi o wydarzenia sportowe, zarówno te piłkarskie jak i te dotyczące sportów walki. Główne pytanie oczywiście brzmi: co kadra Adama Nawałki osiągnie w Euro 2016? Dla mnie sprawa jest proste – wyjście z grupy z Niemcami, Ukrainą i Irlandią Północną w sytuacji, gdy dalej grają też cztery drużyny, z trzecich miejsc, traktuję w kategoriach obowiązku. Z kolei ewentualny awans do ćwierćfinału byłby wielkim sukcesem. To nie przypadek, że wielu ekspertów pytanych o to, kto może być czarnym koniem turnieju we Francji, najczęściej wymienia Belgię, Polskę i Austrię. Mamy drużynę, która w eliminacjach ograła się, ugruntowała swoją pewność siebie, dowodzoną przez najlepszego strzelca eliminacji z kilkoma zawodnikami, którzy w ostatnim czasie poczynili ogromne postępy. Dlatego na EURO 2016 patrzę z optymizmem.
Kadra gotowa do skoku na EURO. Wracamy do klasyfikacji PS, cytując tekst.
Biało-czerwoni gonią europejską czołówkę – pisaliśmy 12 miesięcy temu. W 2015 roku zespół Adama Nawałki podtrzymał dobrą formę, zasłużenie awansował do mistrzostw kontynentu i pokazał, że w Euro 2016 może być groźny dla każdego. To nie przypadek, że przed losowaniem grup takie media jak BBC czy „La Gazzetta dello Sport”, oceniając siłę drużyn, wskazywały, że z trzeciego koszyka najgorzej będzie trafić na Polskę. To był dla nas rok pełen emocji. Zaczął się od remisu z Irlandią (1:1) w Dublinie, który gospodarze wydarli nam w doliczonym czasie. Skończył (mowa o meczach o punkty) – triumfem nad tym samym rywalem w Warszawie (2:1), dającym nam upragniony awans. Potem były jeszcze zwycięstwa nad Islandią (4:2) i Czechami (3:1), innymi uczestnikami turnieju we Francji. Tak samo jak w 2014 roku, ponieśliśmy tylko jedną porażkę. Gdyby we Frankfurcie udało się zremisować z Niemcami (1:3), wygralibyśmy grupę – bodaj najtrudniejszą ze wszystkich. A nie brak opinii, że na wyjeździe zagraliśmy z mistrzami świata nawet lepiej niż u siebie, gdy zwyciężyliśmy 2:0. Doczekaliśmy się najskuteczniejszego napastnika w Europie w osobie Roberta Lewandowskiego, jednego z najlepszych defensywnych pomocników („France Football” wybrał Grzegorza Krychowiaka do najlepszej jedenastki roku)… To wszystko sprawia, że ponownie klasyfikujemy Polskę na 10. miejscu.
Adasiu, co się stało? Pod twardą ręką Cupiała. To już szósty odcinek opowieści o Nawałce.
Pierwszy zespół Wisły prowadził trzykrotnie. Za każdym razem w sytuacji awaryjnej. Nigdy nie przepracował pełnego sezonu. Pierwszy raz gasił pożar w 2000 roku, gdy zastąpił Wojciecha Łazarka. Na tym stanowisku przepracował dwa miesiące. Po roku sytuacja znów się powtórzyła, tym razem przychodził po Oreście Lenczyku. Wisła była na pierwszym miejscu, a do końca sezonu zostało dwanaście kolejek. Wygrała w siedmiu i uzupełniła klubową gablotę. – Okazał się dla nas zbawieniem. Poprzedniego trenera kompletnie nie rozumieliśmy, ani on nas. Lenczyk zanudzał długimi odprawami i przemyśleniami na temat życia, budowania domów od fundamentów, ale z dziurawymi kominami. Nawałka zaczął z nami rozmawiać jaśniej i prościej, a przede wszystkim tylko o piłce. Mieliśmy taki skład, że wystarczyło pokazać, że wierzy nam się jako zespołowi. Być bardziej kumplem i dawać większe wsparcie niż Lenczyk – ocenia Szczęsny.
Na koniec ciekawy wywiad z Kaczmarkami – Marcinem i Bogusławem, jego ojcem. Nie moglibyśmy razem pracować.
Powiedział pan w jakimś wywiadzie, że uważał tatę za despotę.
MK: Musimy pamiętać, jakie to były czasy. Wtedy w ogóle panowało surowe wychowanie. Poza tym taty często nie było, bo grał zagranicą, więc gdy byłem w wieku buntowniczym, czasem się ścieraliśmy. Jednak nie ma co demonizować tej sytuacji.
BK: Najsurowsza kara, jaką dostawałeś, to zakaz pójścia na trening.
MK: Sporo się różnimy. Ojciec jest w z gatunku ludzi, którzy piłkę, a więc swoją pasję, traktują bezkompromisowo. Oddaje jej się całkowicie, myśli o niej w każdej minucie dnia. Ja aż tak nie potrafię oddać się futbolowi. Dla niektórych to wada, a dla niektórych zaleta. Staram się wygospodarować czas wolny dla rodziny, by jej nie zaniedbywać, czyli nie popełniać błędów, które moim zdaniem popełniał tata. Był w moim życiu okres, w którym ojca potrzebowałem może bardziej, ale go nie było. Oczywiście nie mam do ciebie, tato, pretensji. Wiem, że nie było łatwo.
BK: To były inne czasy. W klubie trzeba było być żeglarzem, sterem i okrętem. Oprócz trenowania musiałem jeździć na jakieś spotkania i załatwiać pieniądze dla klubu. Dwadzieścia lat pracowałem poza domem i moja żona nigdy nie przyjeżdżała do mnie w dni treningowe. Przyjechała raz, zobaczyła, jak pracuję i stwierdziła, że to nie ma sensu, bo i tak się praktycznie nie widzieliśmy.