Świąteczny klimat ostatniej kolejki 2015 roku w Ekstraklasie udzielił się sędziom, którzy byli wyjątkowo pobłażliwi przy ostrych faulach i równie łaskawi przy spalonych. Pomyłek było mnóstwo, szczęście w nieszczęściu, że najczęściej w obie strony i bez rażącego wypaczania wyników. Zapraszamy na ostatni odcinek “Niewydrukowanej tabeli” w tym roku!
Zaczynamy od środowego meczu Niecieczy z Jagiellonią. Kontrowersji było mnóstwo, a najważniejsza dotyczyła nie decyzji sędziowskiej, a… zachowania Wojciecha Kędziory, który po wybiciu “fair-play” przejął piłkę i strzelił gola. Czy sędzia Musiał musiał tu przerwać grę? Nie musiał, mógł. Zresztą, nawet gdybyśmy uznali że musiał – obrońcy Jagiellonii zdążyli dwa razy wrócić, ustawić się, zorientować, że nikt tu fair-play jednak nie gra, a i tak gol wpadł. Bardziej przekonuje nas ewentualne wyjście piłki na aut, ale jak zauważył Andrzej Kałwa – gdyby tam piłka opuściła pole gry, Kędziora pewnie by stanął, a Probierz zamiast czepiać się Kędziory, zająłby się nadziewaniem sędziego bocznego na chorągiewkę.
Dalej, dwa nieuznane gole. Naszym zdaniem przy pierwszym słuszna decyzja, przy drugim już niekoniecznie, ale wyniku to nie zmienia – Jaga przegrywa, choć istotnie, sędzia ją skrzywdził.
Lecimy do meczów piątkowych, w których też nie będzie weryfikacji, choć błędy sędziowskie dość łatwo wyłapać. Po pierwsze – nie uznajemy gola Janoszki, który ewidentnie pomagał sobie ręką. Po drugie – Dwaliszwili prawdopodobnie na minimalnym spalonym przy golu Murawskiego, a jednocześnie ten sam Dwaliszwili dość mocno ciągany przez Głowackiego w polu karnym. Dwie spore wątpliwości postanowiliśmy rozwiać w następujący sposób: gdyby sędzia był aptekarzem, zauważyłby i spalonego, i rzut karny, więc bilans wyszedłby na zero. Gdyby sędzia był pobłażliwy, puściłby grę w obu przypadkach i znów wszystko by się ładnie zrównoważyło. Jakubik wybrał właśnie tę drugą drogę, dlatego też uznajemy, że “nic tu po nas” i zostawiamy wynik 0:1.
Górnik Łęczna – Lechia Gdańsk… Zastanawialiśmy się długo nad czerwoną kartką dla Nikitovicia za faul na Mili, ale… Nie potrafimy tego uznać za jednoznacznie błędną decyzję. Weryfikujemy w niewydrukowanej tylko oczywiste błędy, ten zaś do takich się z pewnością nie kwalifikuje. Pewnie wpływ na to ma także “całokształt” meczu – bardzo brutalnego z obu stron. Gdyby Nikitović wyleciał z czerwoną kartką, możliwe, że powinniśmy tu dodać jeszcze kilka żółtych kartek, a może i jakieś kolejne wykluczenia. Z sobotnich meczów bez weryfikacji zostawiamy też starcie Niecieczy z Ruchem, za to pochylić się na dłużej wypada przy szalonym spotkaniu Jagiellonii z Cracovią.
Przede wszystkim sytuacja z 58. minuty, gdy idiotycznie zachował się Wójcicki. Nawet jeśli przyjmiemy, że “jedenastka” się białostockim piłkarzom nie należała, to i tak musimy chyba zweryfikować wynik na 2:1 dla Jagi, a to dlatego, że czerwone kartki za podwójne “żółtka” należały się Sretenoviciowi i Budzińskiemu. W “dziewiątkę” Cracovia raczej by nic nie zdziałała.
Niedziela… Przy meczu Piasta z Lechem niczego nie zmieniamy, choć trzeba zauważyć, że przy golu na 1:0 jednak był minimalny spalony. Na tyle minimalny, że właściwie nie do wyłapania, ciężko właściwie nazwać to błędem sędziego. Co innego Korona – Legia. Tutaj mamy niesłusznie nieuznanego gola Nikolicia, jakieś absurdalne “żółtko” dla Pawłowskiego, który był faulowany przez Brzyskiego, no i wreszcie sytuację z Cabrerą w polu karnym… Nikolić – oczywiste plus jeden dla Legii. Cabrera – chyba jednak skłaniamy się ku “jedenastce”. Ogółem więc – zero, bez zmian.
***
Przy okazji warto podsumować krótko rundę, tym bardziej, że błędy sędziów przyniosły sporo konsekwencji. Po pierwsze… Nie mamy pojęcia, gdzie byłaby dzisiaj Wisła, gdyby panowie w czerni się nie mylili. Dziś nawet w “Niewydrukowanej” są na szóstym miejscu, ale w momencie zwolnienia Moskala, Wisła biła się o wicelidera. Skoro już wiemy, że efektu nowej miotły w Krakowie nie odnotowano, możemy spekulować, że za Moskala nie byłoby gorzej, a może nawet byłoby odrobinę lepiej.
Druga sprawa: Górnik Zabrze. Z nożem na gardle w końcówce rundy szło im świetnie, więc w NT wjechali do pierwszej ósemki. W przeciwieństwie do poznańskiego Lecha, który bez pomocy arbitrów wciąż szorowałby dno. Sporo mniejsza byłaby również przewaga Piasta, drugiego beneficjenta błędów sędziowskich. Tabela byłaby też bardziej spłaszczona – pierwsze i ostatnie miejsce dzieliłoby osiemnaście, a nie dwadzieścia cztery punkty. Raczej klarowny byłby też przód – finisz rundy zasadniczej byłby wyścigiem dwóch koni o lepsze ustawienie przed siedmioma ostatnimi kolejkami a pozostałe czternaście drużyn rywalizowałoby o ósemkę – wszak Niecieczę i Pogoń dzieliłoby dziesięć punktów.
Morał? Gdyby nie sędziowie, byłoby nie tylko sprawiedliwiej, ale chyba też ciekawiej. Tyle w tej rundzie, wracamy oczywiście wiosną.