Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, a skończyło się katastrofą. Były Stjarnany, Żalgirisy, natomiast porażka z półamatorami i mistrzem Gibraltaru chyba to wszystko przebija. Lech Poznań przegrał w 2. kolejce fazy ligowej Ligi Konferencji z Lincoln Red Imps 1:2. To w zasadzie nie wymaga już dalszego komentarza, ale jednak o parę słów się pokusimy…

Niels Frederiksen w porównaniu do wygranego meczu z Rapidem Wiedeń 4:1 – swoją drogą, jak odległe teraz wydaje się to wspomnienie – wystawił tylko dwóch tych samych zawodników. Jednym był bramkarz Bartosz Mrozek, a z pola zagrał tylko środkowy pomocnik Timothy Ouma. Duński trener miał zapewne w głowie ligowy szlagier już w niedzielę z Legią Warszawa i spodziewał się prostej przeprawy. Od pierwszych minut musiał być jednak niezwykle zaskoczony.
Wstyd Lecha Poznań! Mistrz Polski przegrywa na Gibraltarze
Już w 12. minucie Kolejorz dostał poważne ostrzeżenie. Przy kontrataku mnóstwo miejsca na połowie mistrzów Polski miał Tjay De Barr, który na szczęście dla poznaniaków trafił jedynie w poprzeczkę. A chwilę wcześniej przecież Lech wykonywał rzut rożny, jednak kompletnie nie umiał potem zorganizować się po własnym stałym fragmencie gry. Łatwo minąć dał się Robert Gumny, dla którego był to dopiero drugi mecz w wyjściowym składzie od końcówki lipca.
Swoją szansę od początku dostał również rekordowy transfer Lecha, a więc Yannick Agnero. Iworyjczyk pozyskany za 2,3 mln euro w lidze nie ma szans podjąć rywalizacji z Mikaelem Ishakiem, a w pierwszej połowie również wyglądał dosyć chaotycznie. W 22. minucie trafił w poprzeczkę, co było najlepszą sytuacją dla Lecha przed przerwą. Później szukał sobie często miejsca w zejściach do skrzydła, natomiast rzadko kiedy potrafił dłużej utrzymać się przy piłce.
Największe pretensje można było mieć jednak do środkowych pomocników. Gisli Thordarson po początkowych przebłyskach z każdą minutą gasł, sporo niepewności wprowadzał rownież Ouma. Błysku brakowało także Bengtssonowi, Rodriguezowi oraz Fiabemie.
Lech nie był w stanie w przemyślany sposób przejąć inicjatywy, a do tego doszły również proste pomyłki w obronie. W 31. minucie źle zachował się Bartosz Mrozek, a piłkę po jego wybiciu ponownie przejął najjaśniejszy punkt gospodarzy – De Barr. Reprezentant Gibraltaru odważnie ruszył w pole karne i padł na murawę po starciu z Oumą. Analiza VAR nie wykazała rzutu karnego, ale fani Lecha mogli odetchnąć z ulgą, bo wydawało się, że spokojnie można było jedenastkę podyktować.
Lech Poznań w końcu stracił gola. A w końcówce jeszcze drugiego
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Dwie minuty później po dośrodkowaniu w pole karne obrońcy Lecha byli mocno zagubieni, piłkę z prawej strony zgrał Bernardo Lopes, a najbardziej zdecydowany, by do niej dopaść był Kike Gomez. Miejscowi fani oszaleli, a 31-letni Hiszpan świętował pierwszego gola dla Lincoln w tej edycji Ligi Konferencji.
Do końca pierwszej połowy Lech nadal nie był w stanie wykreować sobie dogodnych okazji, a nerwów dołożyła nieco czerwona kartka dla kierownika zespołu Mariusza Skrzypczaka. Płomiennie musiało być również w szatni za sprawą przemowy Frederiksena oraz zmian. Duński trener dokonał aż trzech roszad, wprowadzając na murawę podstawowych graczy – Luisa Palmę, Taofeeka Ismaheela oraz Joela Pereirę. Z boiska zeszli po słabych 45 minutach Gumny, Bengtsson i Agnero.
W drugiej odsłonie sygnał do ataku dał Pablo Rodriguez, oddając celny strzał chwilę po rozpoczęciu gry, ale tak naprawdę niewiele później kibicom Kolejorza znów krew musiała zagotować się mocniej. W 52. minucie po uderzeniu z rzutu wolnego 40-letniego Nano piłka trafiła w poprzeczkę, a później wpakował ją do siatki Boubacar Dabo. Sędzia odgwizdał jednak spalonego i Lech uniknął przegrywania już dwiema bramkami.
To podziałało na mistrzów Polski nieco ożywczo, bo w poprzeczkę trafiali w odstępie kilkunastu następnych minut Fiabema i Ismaheel. W 57. minucie Frederiksen posłał na boisko swoje największe działo, a więc kapitana Mikaela Ishaka. To właśnie Szwed strzelił jedynego gola dla Lecha w tym meczu, gdy wykorzystał rzut karny. Faulowany był Pablo Rodriguez, który został trafiony przez bramkarza gospodarzy przy piąstkowaniu. Piłkarze Lincoln mieli jednak uzasadnione pretensje, że Hiszpan dodał sporo od siebie.
Kiedy wydawało się, że Kolejorz ruszy za ciosem i rzutem na taśmę jednak wywiezie trzy punkty z Gibraltaru, to do ataku zebrali się gospodarze. W notesach wielu skautów po tym meczu powinno znaleźć się nazwisko De Barra. 25-latek robił z obrońcami Lecha co chciał, często musieli oni uciekać się do fauli. Na stadionie czuć było atmosferę wyczekiwania i fani dostali swój historyczny moment.
W 89. minucie dobrym partnerem z boiska okazał się Toni Kolega. Dośrodkował on na głowę Christiana Rutjensa, a ten strzałem głową przelobował Bartosza Mrozka. Niedługo potem cypryjski arbiter Chrysovalantis Theouli zakończył mecz.
Lech przegrał mecz z zespołem, o którego sile stanowił 40-letni Nano, 32-letni Lopes, 36-letni Mandi czy 34-letni Toni Garcia. Przegrał kompletnie zasłużenie, bo nie radził sobie z dynamiką starzejącej się drużyny Lincolnu.
Po raz pierwszy w historii polski zespół przegrywa w pucharach z ekipą z Gibraltaru. Po raz pierwszy w historii klub z tego kraju wygrał mecz w fazie ligowej czy grupowej europejskiego pucharu. Tylko szkoda, że znów udziałem tego typu pisania dziejów staje się mistrz Polski. Odzwyczailiśmy się. Lechu, wstydź się!
Lincoln Red Imps – Lech Poznań 2:1 (1:0)
- 1:0 – Kike Gomez 31′
- 1:1 – Mikael Ishak 77′ (k.)
- 2:1 – Christian Rutjens 89′
CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKICH PUCHARACH NA WESZŁO:
- Siemieniec dumny po Racing – Jagiellonia. „Wydali 100 milionów”
- Co za seria Jagiellonii! Ekipa Adriana Siemieńca bije rekord
- Edward Iordanescu niewzruszony. „Trener nigdy nie czuje ulgi”
fot. Newspix