Republika Wysp Zielonego Przylądka awansowała na mistrzostwa świata w 2026 roku. Trudno podać jedną ciekawostkę, która najlepiej podsumowywałaby ten mały afrykański kraj, więc prezentujemy Wam dziś cały zestaw piętnastu mało znanych faktów o wyspach i ich reprezentacji piłkarskiej. Wszystko, co powinniście wiedzieć o Kabowerdeńczykach, a boicie się zapytać.

Spis treści
- 1. Niepodległość uzyskali dopiero 50 lat temu
- 2. Prawdziwy Zielony Przylądek leży w... Senegalu
- 3. Centrum handlu niewolnikami
- 4. Miejscowi nie są chętni do żeniaczki
- 5. Zagrożona reprezentacja
- 6. Pierwszy mecz w eliminacjach mundialu rozegrali w 2000 roku
- 7. Nie zagramy z nimi na MŚ
- 8. Jak powiat białostocki
- 9. Mają świetny skauting w Europie
- 10. Ośmiu piłkarzy grało w Polsce
- 11. Ligę Mistrzów oddają walkowerem
- 12. 0:21 w Pucharze Portugalii
- 13. Zapomnieli kluczy od stadionu
- 14. Są mocni przeciwko Europie
- 15. Mieli 5% szans na awans
- CZYTAJ WIĘCEJ O ELIMINACJACH MISTRZOSTW ŚWIATA NA WESZLO:
1. Niepodległość uzyskali dopiero 50 lat temu
Republika Zielonego Przylądka w lipcu tego roku świętowała dopiero pięćdziesiątą rocznicę swojego powstania – uzyskała niepodległość dopiero w 1975 roku. Wcześniej były kolonią Portugalii – krajem, który niezwykle długo utrzymywał swoje zamorskie posiadłości. Na wiele lat po tym, jak Francja czy Wielka Brytania przyznały niepodległość krajom afrykańskim, reżim Salazara i jego następcy nie zgadzali się na samodzielność Angoli, Mozambiku, Gwinei-Bissau, Wysp Świętego Tomasza i Timoru Wschodniego.
Dopiero rewolucja goździków przyniosła demokrację Portugalii oraz wolność jej koloniom, w tym Wyspom Zielonego Przylądka.
2. Prawdziwy Zielony Przylądek leży w… Senegalu
Jeżeli udacie się na wyspy i zaczniecie poszukiwać Zielonego Przylądka, od którego noszą nazwę, spotka Was zawód. Cap-Vert, czyli Przylądek Zielony, leży bowiem w… Senegalu i jest jednym z najbardziej na zachód wysuniętych punktów kontynentalnej Afryki. To od niego wzięła się nazwa archipelagu, który leży 650 km na zachód na Oceanie Atlantyckim. Po portugalsku kraj nazywa się Cabo Verde, stąd polski przymiotnik: kabowerdyjski, zaś mieszkańców wysp określa się mianem Kabowerdeńczyków.
3. Centrum handlu niewolnikami
Wyspy są oddalone na południowy zachód od Wysp Kanaryjskich mniej więcej o tyle samo, co Kanary odległe są od Hiszpanii. Przez lata były idealnym punktem do handlu niewolnikami między Afryką, Brazylią, Karaibami i Stanami Zjednoczonymi.
Co ciekawe, przed przybyciem tu po raz pierwszy Portugalczyków były niezamieszkane. Dziś cała ich ludność to potomkowie niewolników pomieszanych z kolonizatorami. Wszyscy mówią po portugalsku lub raczej jego kreolską odmianą. Wyspy zostały zatem czwartym luzofońskim krajem, który zakwalifikował się na mundial, po Brazylii, Portugalii i Angoli.
4. Miejscowi nie są chętni do żeniaczki
Spuścizna kolonialna odbija do dziś swoje piętno na społeczności wysp. Znane są one z jednego z najniższych na świecie wskaźników ślubów. Zaledwie niecałe 20% dorosłej populacji zawarło związek małżeński. Znacznie więcej osób żyje samotnie, bądź w związkach partnerskich, do których zresztą podchodzą bardzo niezobowiązująco. Podejście takie wynika z czasów portugalskich, gdy związki między Europejczykami a niewolnikami były zabronione.
5. Zagrożona reprezentacja
Niewiele brakowało, a reprezentacji Wysp Zielonego Przylądka w ogóle by nie było. Drogę do niepodległości wyspy i pobliska Gwinea-Bissau przeszły wspólnie, a do konstytucji obu krajów wpisano, że celem jest ich zjednoczenie. Wszystko do tego zmierzało, aż w 1980 w Gwinei – w wyniku zamachu stanu – władzę przejęła frakcja mająca inne plany i wyspy pozostały oddzielnym państwem.
6. Pierwszy mecz w eliminacjach mundialu rozegrali w 2000 roku
Reprezentacja została powołana do życia już w latach siedemdziesiątych. Jednak do FIFA przyjęta została w 1986 roku, a członkiem Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej została dopiero w… 2000 roku. Przez dekady pozostawała na peryferiach futbolu nawet jak na standardy afrykańskie. Przez połowę swojego istnienia mierzyła się z rywalami albo w meczach towarzyskich, albo w kwalifikacjach do czempionatu kontynentu – zresztą bez większego powodzenia.
Duże sukcesy zaczęła notować piętnaście lat temu, gdy dwa razy z rzędu dostała się na Puchar Narodów Afryki, raz osiągając nawet ćwierćfinał. Potem było już gorzej. W 2019 losowana z pierwszego koszyka drużyna zajęła w dość prostej grupie eliminacyjnej ostatnie miejsce, za Ugandą, Tanzanią i Lesotho. Ostatnie lata to znacznie lepsze wyniki i kolejny ćwierćfinał mistrzostw kontynentu dwa lata temu. Jednak na finały turnieju, który rozpocznie się w Maroku za dwa i pół miesiąca, znów się nie dostali ponownie zajmując ostatnie miejsce w grupie, za Egiptem oraz za przeciętnymi Botswaną i Mauretanią.

7. Nie zagramy z nimi na MŚ
Przez eliminacje mundialu 2026 przeszli jednak jak burza. Zielony Przylądek nie stracił u siebie ani jednego gola, a na wyjeździe przegrał tylko w Kamerunie, a zremisował w Libii. Tak cieszył się z awansu:
Apito final e o Estádio Nacional de Cabo Verde vai ao rubro 🤩🤩#sporttvportugal #QualificaçãoMundial2026 #CaboVerde pic.twitter.com/tcVbhvmW5a
— sport tv (@sporttvportugal) October 13, 2025
W finałach w Ameryce Północnej znajdzie się w czwartym koszyku. Niestety, marzenia o naszym boju z Kabowerdeńczykami są mało realne, bo jeśli awansujemy przez baraże, to również będziemy w nim ulokowani.
8. Jak powiat białostocki
Wyspy Zielonego Przylądka zostały najmniejszym powierzchniowo finalistą mundialu w historii. Zajmują cztery tysiące kilometrów kwadratowych, czyli są niewiele większe od powiatu białostockiego. Nie są jednak najmniejszym uczestnikiem mistrzostw świata pod względem ludności w historii. Mieszka tam bowiem „aż” sześćset tysięcy ludzi, czyli więcej niż na Islandii, gdy grała na turnieju w 2018 roku.
9. Mają świetny skauting w Europie
Na całym świecie mieszka jednak prawie milion osób pochodzących z Wysp Zielonego Przylądka, dlatego nic dziwnego, że jedenastka Republiki opiera się na graczach z Europy.
Wartość całej kadry to według Transfermarkt 28 mln euro. Wśród 18 zawodników wycenianych na co najmniej milion euro, którzy mogą reprezentować Wyspy, tylko czterech przyszło na świat na wyspach. Trzech urodziło się we Francji, dwóch w Holandii, a aż dziewięciu w Portugalii.
Co ciekawe, najwyżej wyceniany Logan Costa z Villarreal (18 milionów euro) nie mógł zagrać w decydującym o awansie meczu z powodu kontuzji.
10. Ośmiu piłkarzy grało w Polsce
Kolonia piłkarzy z wysp w polskich klubach była dość liczna biorąc pod uwagę odległość i niewielką populację. Sprowadzali ich:
- Radomiak: Vagner Gonçalves (2024-25), Lisandro Semedo (2022-24, teraz Wieczysta), Vasco Lopes (od 2025)
- Miedź Legnica: Elton Monteiro (2019), Jorge Kadú (2015, wcześniej w Zawiszy)
- Legia: Hildeberto Pereira (2017-18)
- Wigry Suwałki: Elso Brito (2021-22)
- Olimpia Grudziądz: José Emílio Furtado (2017)

Goncalves i Semedo w barwach Radomiaka
11. Ligę Mistrzów oddają walkowerem
Zielony Przylądek jest jedną z nielicznych federacji afrykańskich, które nie wystawiają obecnie swoich klubów w eliminacjach tamtejszej Ligi Mistrzów. W tym roku poza wyspami nie zgłosiły swojego mistrza do tych rozgrywek jedynie Czad, Erytrea, Gwinea-Bissau, Reunion i Wyspy Św. Tomasza, czyli kraje małe, biedne, lub targane wojnami. Ostatni raz mistrz Wysp zagrał w kontynentalnych rozgrywkach w… 2009 roku.
Mało tego – nie startują też w Pucharze Konfederacji, czyli odpowiedniku Ligi Europy. W całej swojej historii tamtejsze kluby rozegrały tylko szesnaście dwumeczów w afrykańskich pucharach. Po 180 minutach nie wygrały… ani jednego z nich. Dwukrotnie po zakończeniu rewanżowego meczu z udziałem tamtejszych zespołów odbyły się rzuty karne, które kabowerdyjskie kluby wygrały. W 2008 roku Sporting Praia wyeliminował po konkursie karnych FAR Rabat, czyli późniejszy klub Czesława Michniewicza. W 1992 roku ten sam zespół w identyczny sposób pokonał Port Autonome z Senegalu.
12. 0:21 w Pucharze Portugalii
Najstarsze kluby mają jednak ponad sto lat, bo aktywne były w czasach portugalskich. W Pucharze Portugalii od 1957 roku zarezerwowano miejsce dla zespołów z kolonii. Najpierw w półfinale, ale ekipy z Mozambiku i Angoli dostały takie lanie od Sportingu i Porto, że zdecydowano się dopuszczać je do gry znacznie wcześniej – w 1/16 finału.
Raz zdarzyło się nawet, że klub z Angoli wyeliminował zespół z Coimbry. Zespoły z Zielonego Przylądka musiały rozegrać baraże z rywalami z pobliskiej Gwinei-Bissau, które zawsze, poza jednym przypadkiem przegrywały. W 1971 roku Mindelense wygrało takie spotkanie i w nagrodę mogło zmierzyć się ze Sportingiem z Lizbony. Efekt: najwyższa porażka w historii meczów portugalskich klubów z zespołami z kolonii: 0:21.
13. Zapomnieli kluczy od stadionu
Oficjalna liga na wyspach gra już od prawie pół wieku. Jak bardzo jest profesjonalna? Na przykład w 2017 mecz półfinałowy mistrzostw kraju nie mógł się odbyć, bo piłkarze nie mogli znaleźć kluczy od jedynego poważnego stadionu w kraju. Nie wpływa to jednak przesadnie na siłę reprezentacji, bo nie ma w niej obecnie żadnych graczy z ligi krajowej. Są za to zawodnicy grający w ligach całego świata – od Ameryki Południowej, przez Północną, Europę aż po Indonezję i Malezję.
14. Są mocni przeciwko Europie
Reprezentacja Wysp Zielonego Przylądka trzynaście razy grała z europejskimi przeciwnikami. Zastanawiacie się, jak słaby ma z nimi bilans? Otóż przegrała tylko raz – z Portugalią w 2006 roku. Potem starcie obu krajów zakończyło się remisem w 2010 roku, a w ostatnim meczu między nimi, dziesięć lat temu, Zielony Przylądek wygrał 2:0.
Problem w tym, że pozostałymi przeciwnikami były: Gruzja (remis), San Marino (wygrana), Liechtenstein (6:0), Andora (wygrana i remis), Luksemburg (wygrana i trzy remisy) i Malta (wygrana), a zatem rywale raczej kiepscy. W ocenie realnej siły reprezentacji wysp pomaga ranking Elo. Według niego zajmują one 73. miejsce w świecie – między Islandią a Finlandią, czyli kiepsko, ale nie jest to w żadnej mierze poziom Gibraltaru.
Czy to najsłabsza reprezentacja, jaka kiedykolwiek zagrała na mundialu? Nie sądzę. Niżej notowane były w 2010 roku Algieria, Korea Północna i Nowa Zelandia. Ta ostatnia nie przegrała wtedy żadnego meczu. Znacznie słabsze było też w 2006 roku Togo, a w 1990 Emiraty Arabskie.
15. Mieli 5% szans na awans
Od zawsze kibicuję, by na mundial awansowały zespoły nowe, które nigdy wcześniej na nim nie grały. Po powiększeniu mistrzostw do 48 drużyn jest o to nieco łatwiej, bo w 2022 roku w Katarze debiutantem byli tylko… gospodarze. Debiut Uzbekistanu i Jordanii bardzo mnie cieszy, ale był dość przewidywalny. Oba kraje miały co najmniej 50% szans na udane eliminacje. Tymczasem Wyspy Zielonego Przylądka miały zaledwie 5% szans na awans!
Największe szanse na debiut na MŚ w 2026 w procentach:
82🇺🇿
62🇴🇲
50🇯🇴
47🇻🇪
46🇲🇱
40🇧🇫
34🇬🇹
24🇧🇭
9🇬🇦🇫🇮🇦🇱
7🇵🇸
6🇧🇯🇱🇾
5🇸🇾🇨🇻🇬🇪
4🇻🇳🇿🇲🇺🇬
3🇲🇬
2🇹🇭🇬🇲🇰🇪🇬🇶🇿🇼🇲🇼🇬🇳🇱🇷🇲🇰
Trzymam kciuki za Finlandię, Albanię, Gruzję, Oman, Jordanię, Mali, Gwatemalę, Tajlandię, Kenię i Madagaskar https://t.co/65cLbvMake— AbsurDB (@DbAbsur) October 18, 2023
CZYTAJ WIĘCEJ O ELIMINACJACH MISTRZOSTW ŚWIATA NA WESZLO:
- Robert Lewandowski kontuzjowany! Wiemy, ile może potrwać przerwa [NEWS]
- To oni ułatwią nam awans na mundial
- UEFA sprawiła, że porażka może się opłacać
- Ukraińcy podziękowali Polakom za wsparcie. „Zawsze razem”
- Sceny przed meczem el. MŚ. Policja przyszła aresztować piłkarza
Fot. Newspix.pl