Rekordowe okno transferowe Widzewa Łódź wciąż trwa, bo klub wciąż pracuje nad sprowadzeniem napastnika. O tym, ale też o transferach już dokonanych, opowiada Weszło Mindaugas Nikolicius, którego pytamy o kulisy ruchów klubu. Dlaczego tak trudno ściągnąć dziewiątkę do Łodzi? Jak ciężko było dopiąć transfery Steliosa Andreou i Ricardo Visusa? Czy zwolnienie Żeljko Sopicia to efekt złego researchu przed jego zatrudnieniem? Zapraszamy na rozmowę z dyrektorem sportowym RTS.
![Kulisy transferów Widzewa Łódź. „Chcieliśmy napastnika Chelsea” [WYWIAD]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/11/mindaugas-nikolicius-e1762944908396.jpg)
Czy tak ciężko jest znaleźć napastnika dla Widzewa?
Każdy szuka napastnika, to żadna tajemnica. Jeśli oczekujesz konkretnego profilu pod konkretną ligę, nie jest to łatwe zadanie. Po pierwsze musisz przekonać zawodnika, żeby chciał trafić do Polski, więc liczba wyzwań rośnie. Tu nie chodzi o Widzew. Zwracasz się do piłkarzy z lepszych lig, do zawodników, którzy mają możliwość wyboru. Zwykle mają mnóstwo ofert, więc konkurencja jest ogromna.
Wielu napastników wam odmówiło?
Wielu.
Ilu?
Nie jeden czy dwóch. Naprawdę wielu. Nie chcieli grać w Ekstraklasie. Mogliśmy wybrać inną drogę, łatwiejszą, ale wierzymy w siebie i to, co robimy. Wierzymy, że jesteśmy w stanie znaleźć i przekonać właściwego piłkarza. Chcę jednak tylko kogoś, kto jest na sto procent przekonany, że to właściwe miejsce i chce tu być. Kogoś, kto dałby się pokroić za to, żeby grać w Widzewie.
Jarosław Gambal z Cracovii mówił mi, że z napastnikiem bywa o tyle ciężko, że po dobrym sezonie nawet z 20. ligi w Europie można trafić do lig top5.
Wiele zależy od sytuacji. Mieliśmy różne opcje, część odpadła ze względów finansowych. Każdy napastnik, który strzela gole, jest przez swój klub wyceniany drożej, niż powinien. Kluby stosują „overpricing”.
Jak ściągnąć do Polski trenera z Ligue 1? Gambal o transferach Cracovii i Rakowa [WYWIAD]
Szukacie napastników tylko na rynkach lepszych niż polski czy też tych, którzy wyróżniają się w niższych ligach?
Różnie, staramy się ugryźć to od każdej strony. Mogę zdradzić, że rozmawialiśmy z absolutnie topowymi klubami w skali Europy. Na przykład z Chelsea FC, chcieliśmy ich napastnika.
Kogoś z szerokiego składu, z akademii?
Nie chcę wchodzić w nazwiska, ale duże kluby wysyłają wielu piłkarzy na wypożyczenie, są różne opcje. To zawodnicy o dużej jakości. Napastnik, o którym mówię, jest bardzo ciekawy. Był już w innych klubach na wypożyczeniach, ale wracamy do tego, o czym mówiłem wcześniej – powiedział, że nie widzi siebie w Ekstraklasie.
Co z Sambou Soumano, o którym pisały francuskie media?
Jest na naszej shortliście, na której mamy łącznie piętnaście nazwisk. Tyle mogę powiedzieć. Odbyłem kilka rozmów z Lorient, ale na ten moment transferu nie ma. Zobaczymy, czy do nas trafi. Na ten moment to po prostu jedna z opcji.
Do kiedy dajecie sobie deadline na znalezienie napastnika?
W Polsce mamy tę przewagę, że okno transferowe trwa trochę dłużej niż w innych krajach Europy, zwłaszcza w topowych ligach. Natomiast nie chcemy czekać do ostatniego dnia. To bardzo ryzykowne, bo oznacza, że musielibyśmy działać pod presją czasu, co wiąże się też z rosnącymi kosztami – inni wiedzą, jakie są twoje potrzeby. Nie chcemy przepłacać, musimy działać realistycznie, w ramach strategii finansowej.
Piłkarze, którzy do tej pory dołączyli do Widzewa Łódź, to tacy, którzy byli na pierwszych miejscach na liście życzeń na konkretne pozycje?
Większość nowych piłkarzy to nasze pierwsze wybory.
Stelios Andreou i Ricardo Visus wyglądają dla mnie jak potencjalnie czołowy duet stoperów w lidze.
Muszą to udowodnić, sam papier nie gra. Sprowadzenie ich do Widzewa nie było łatwym zadaniem. Negocjacje z Realem Betis w sprawie Visusa nazwałbym wręcz wykańczającymi. Udało się wywalczyć bardzo korzystny finansowo deal dla naszego klubu. W przypadku Andreou było bardzo podobnie. Myślę, że dopięcie tego transferu zajęło mi czterdzieści pięć dni.
Czterdzieści pięć?
Tak. Mniej więcej półtora miesiąca. To nie jest łatwy proces. Jak już wspomniałem – rozmawiamy o piłkarzach, którzy mają wiele opcji. Stelios Andreou na koniec miał ofertę z Serie A. Mógłby tam iść i grać, nie byłaby to żadna sensacja. Jestem dumny z tego, że jako Widzew wygrywamy walkę o zawodnika z klubem z Włoch, zwłaszcza że dzieje się tak z powodu projektu, jaki przedstawiamy, nie kwestii finansowych.

Stelios Andreou
Słyszałem, że Andreou miał też poważne oferty z Championship.
Większość naszych nowych piłkarzy miała dobre oferty. Samuel Akere takie miał. Mariusz Fornalczyk takie miał. Nawet Sebastian Bergier miał zagraniczne oferty z dobrych lig. Nie chcę nikogo pominąć, ale w większości przypadków były to lepsze finansowo oferty. Dion Gallapeni miał dwukrotnie wyższą ofertę z ligi rumuńskiej, ale zdecydował się przyjść do nas. Mamy pewne przewagi, które pozwalają nam konkurować na rynku. To, jak polskie kluby wyglądają w Europie, też jest pomocne, tworzy pozytywny obraz całej ligi.
Za moment możemy mieć cztery kluby w pucharach.
Potrzebujemy dobrych wyników w Europie. Takich, jak wyniki Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok w poprzednim sezonie. Mamy wspaniałe stadiony, świetną atmosferę. Nawet mniejsze kluby gwarantują wyrównane, jakościowe mecze, które mogą się skończyć bardzo różnie. Ekstraklasa jest bardzo konkurencyjna, nikt nie dominuje. Dodając do tego sukces w Europie, wyślemy świetny sygnał do potencjalnych nowych piłkarzy. To się tylko nakręca – dobry zawodnik przychodzi, jest zadowolony, wydaje pozytywną opinię kolejnemu. Tak rozwijają się ligi. Jesteśmy na bardzo dobrej drodze. To czas, żeby przestać deprecjonować samych siebie. Ekstraklasa to rozwojowa, sprzedażowa liga. Musimy w to uwierzyć.
Dlaczego negocjacje z klubami potrafią tak się przeciągać? Przykładowo sam Andreou od dłuższego czasu był zdecydowany na transfer do Widzewa. Klub nie.
To naturalne. Wiele zależy od timingu, sytuacji na rynku oraz od położenia klubu sprzedającego. Powiedzmy, że takiemu Realowi Betis nie robi większej różnicy to, jaka będzie kwota odstępnego za takiego piłkarza jak Ricardo Visus. Bardziej chodzi o ogólną strategię, wolę czy chęci. Wiele zmienia podejście piłkarza i agenta, to, czego oni oczekują. Jeśli ktoś zaoferuje agentowi wyższą prowizję, zazwyczaj będzie on namawiał zawodnika na transfer do tego klubu. Jest więc wiele czynników, które wpływają na końcowy sukces lub niepowodzenie. To, że na końcu udało nam się sprowadzić większość naszych celów numer jeden, daje mi pewność, że możemy liczyć się w Ekstraklasie.
Jak w ogóle trafił pan na tych piłkarzy? W środowisku mówili mi: Nikolicius bierze zawodników od agentów. Pan jednak sprowadził do Łodzi swojego szefa skautingu, zbudowaliście szeroki pion sportowy.
Nie jestem na tyle blisko z agentami, żeby przebierać w piłkarzach, których mi przyślą. Mamy duży system skautingu, wielu skautów i dużą siatkę znajomości. Większość zawodników długo oglądaliśmy, widzieliśmy ich także na żywo, tak to wyglądało. Potem wybieraliśmy ich z shortlist na każdą pozycję, bo potrzebowaliśmy różnych profili. Jednego stopera, który jest dobry z piłką przy nodze, drugiego lepszego w pojedynkach, grze defensywnej. Nasze transfery były selekcjonowane przez skauting.
Czasu na obejrzenie zawodników na żywo nie było zbyt wiele, bo późno dołączył pan do Widzewa.
To prawda, ale oglądałem ich albo ja, albo moi zaufani ludzie. Dopiero wtedy podejmowaliśmy decyzję.
Jest pan zadowolony z dotychczasowych transferów?
Nie ocenię tego tak wcześnie. Gdy zmieniasz tak wiele, musisz dać drużynie czas. Powiedzmy, że pół roku, zanim w ogóle ukształtuje się drużyna, zanim będziemy grali tak, jak chcemy. Mówię zarówno o wynikach, jak i o indywidualnej postawie. Uważam, że w tej grupie tkwi potencjał. To nasze zadanie, żeby ugotować z tego coś dobrego, zacząć się prezentować na miarę możliwości.
Dlaczego Widzew musiał rozstać się z trenerem Żeljko Sopiciem?
Żeljko Sopić był z nami pół roku, miał czas, żeby przygotować się na nowy sezon, był zaangażowany w proces budowania kadry. Tak jak starasz się dobrać do zespołu najlepszych zawodników, tak też starasz się zrobić to z trenerem. Powiedzmy, że w obecnych okolicznościach trener nie mógł pokazać, co potrafi, wydobyć z drużyny maksimum potencjału. Gdybym miał oceniać ogólnie – to bardzo dobry szkoleniowiec. Wierzę, że w następnym klubie zrobi równie dobrą robotę, jak w poprzednim, przed przyjściem do Widzewa. Czasami coś między stronami „nie klika”. Widzieliśmy to i naszą odpowiedzialnością jest reagowanie zamiast patrzenia, jak coś zmierza w złym kierunku. Uznaliśmy, że w tym układzie nie rozwiniemy tego, na czym nam zależy. Wciąż jesteśmy na początku tego projektu i mamy przestrzeń na takie korekty.
Ludzie pytają, czy nie zawiódł research, skoro rozstajecie się z trenerem tak szybko.
Takie rzeczy się zdarzają. Minęło pół roku. Nie sztuką jest mówić, że nie popełniło się błędów, lecz je dostrzegać i naprawiać. Masz plany, masz wizję i cele, potem sprawdzasz, czy oczekiwania są spełniane, czy zmierza to w wytyczonym kierunku. Piłkę nożną napędzają wyniki, ale zwłaszcza w takich projektach jak nasz – świeżych, nowych – cały proces jest bardzo istotny. To był błąd, ale zdarza się, że ludzie nie do końca pasują do tego, co chcesz zbudować.
Nie chodziło tylko o wyniki, prawda?
Parametrów jest wiele, opinia musi być kompleksowa. Jedna rzecz to trening, są jednak i inne istotne aspekty życia klubu.

Żeljko Sopić i Mindaugas Nikolicius
Zgodzi się pan, że wyników brakowało, bo Widzew cierpiał przez decyzje sędziów?
To byłoby niestosowne, bo szanujemy sędziów i rozumiemy, że są tylko ludźmi, popełniają błędy, nie robią tego intencjonalnie. Musimy patrzeć na siebie, szukać pola do poprawy w naszych działaniach. Były sytuacje, w których mogliśmy zachować się więcej, rozwiązać coś inaczej. Jasne, były też momenty, gdy brakowało nam szczęścia, ale musimy stwarzać sobie więcej sytuacji. Ten zespół ma warunki i potencjał, żeby prezentować się lepiej w wielu aspektach, więc nie możemy patrzeć tylko na sędziów, kontuzje i tak dalej.
Co przekonało was do trenera Patryka Czubaka?
Jako klub mamy jasną wizję pracy, rozwoju, własne DNA, zidentyfikowany styl gry oraz oczekiwania. Chcemy to implementować na boisku, zobaczyć wymagany przez kibiców „widzewski charakter”. Wszystko to składa się na to, jaką drużynę chcemy oglądać. Wymagamy konkretnych zachowań, nie musimy liczyć na to, że piłkarz będzie zaangażowany w trening, bo to naturalne, oczywiste, nikt nie powinien wymagać takich rzeczy jako czegoś ekstra. Oczekuję, że Patryk wyciśnie potencjał z grupy ludzi, którą mamy.
Jak ma wyglądać drużyna pod wodzą Patryka Czubaka? Czego oczekiwać, z czego możemy go rozliczać?
Widzew Łódź ma być zespołem ofensywnym, kreatywnym, atakującym. Zatrudniliśmy piłkarzy, którzy mają sprawić, że Widzew będzie zespołem dominującym. Nasi kibice także tego wymagają. W ten sposób chcemy się pozycjonować jako klub i zespół.
WIĘCEJ O WIDZEWIE ŁÓDŹ NA WESZŁO:
- O centrum treningowe walczyli sąsiedzi, ale nie Łódź. Widzewa krok w stronę cywilizacji
- Kolonialna mentalność. Czego fiasko Żeljko Sopicia powinno nauczyć Widzew?
- Widzew ratuje się Czubakiem. Ambicje wielkie, powagi w tym wszystkim mniej
- Dobrzycki o Widzewie: Nie chcę wymówek, że nie mamy jakości. Trzeba inwestować
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
fot. Newspix