Wisła Płock nadal liderem Ekstraklasy! Podopieczni Mariusza Misiury grają dojrzale i bardzo odpowiedzialnie. Przede wszystkim w obronie – w pięciu spotkaniach stracili tylko dwie bramki, a dziś pokonali 1:0 Legię Warszawa, sprawiając, że Edward Iordanescu przegrał po raz pierwszy na krajowym podwórku. Jedyną bramkę zdobył, jakby inaczej, obrońca – Marcin Kamiński.

Gol stopera po wrzucie z autu? Znamy. Daleki wyrzut, jakaś przebitka, czekający dłuższą chwilę w szesnastce środkowy obrońca pakuje piłkę do bramki. Efekt wypracowanego schematu. Prawda?
No, nie do końca. A przynajmniej nie w tym przypadku. Kiedy płocczanie w 11. minucie wyrzucali piłkę zza linii bocznej, Marcin Kamiński spokojnie dreptał sobie jeszcze tuż za linią środkową boiska. Dreptał, gdy Haglind-Sangre wyrzucał piłkę do Jimeneza, dreptał, gdy ten odgrywał ją do Szweda, dreptał, gdy piłka raz jeszcze trafiała do Hiszpana. Aż w końcu znalazł się na piątym metrze przed bramką Kacpra Tobiasza, gdzie Jimenez obsłużył go doskonałym dośrodkowaniem. Pach, wyprzedzenie Burcha, główka, piłka trzepocząca w siatce.
I lider Ekstraklasy prowadził 1:0 z Legią Warszawa.
Wisła Płock wygrała z Legią Warszawa
Prowadził, dodajmy, między innymi na oczach Adriana Mierzejewskiego, a więc świeżo upieczonego dyrektora reprezentacji Polski. Ten pole do obserwacji miał dość ograniczone, bowiem w wyjściowych składach obu drużyn, nie licząc bramkarzy, znalazło się jedynie sześciu Polaków – Kamiński, Nowak i Sekulski w Wiśle, Wszołek, Reca i Kapustka w Legii. I jeśli po dzisiejszym meczu Mierzejewski miałby polecić komuś Janowi Urbanowi, to niewykluczone, że byłby to właśnie były środkowy obrońca Schalke.
Problemów z lewą obroną, o których mówił zresztą sam Urban, w najbliższej przyszłości nie rozwiąże na pewno Arkadiusz Reca, który dziś po raz pierwszy rozpoczął mecz w wyjściowym składzie Legii. W starciu ze swoim byłym klubem 30-latek był zagubiony i chaotyczny, a brak regularnej gry w ostatnim czasie aż bił po oczach. Najlepszym podsumowaniem jego występu był beznadziejny strzał z 57. minuty, gdy z dalekiej odległości huknął na wysokość szóstego piętra.
A skoro już przy Mierzejewskim i obserwatorach z trybun jesteśmy – na mecz postanowił wpaść także urodzony w Płocku Marcin Bułka. Poza grą Nafciarzy mógł podziwiać też przygotowaną przez kibiców efektowną, biało-czerwoną kartoniadę.

Dojrzała Wisła, bezradna Legia
No, ale wróćmy do boiska, bo właśnie – Wisła Płock dość szybko objęła prowadzenie. I wiedziała, jak zrobić z tego użytek. Niby oddała Legii inicjatywę, cofając się na własną połowę, lecz w rzeczywistości cały czas kontrolowała boiskowe wydarzenia. Beniaminek grał dojrzale, bez większych fajerwerków, ale nie dopuszczając gości do czystych sytuacji, a od czasu do czasu ruszając z groźnymi kontrami.
Szczególnie groźnie wygląda ta, po której tuż przed przerwą na sytuację sam na sam wychodził Jimenez, ale ostatecznie tak przyjął piłkę, że zdążył wybić mu ją Jan Ziółkowski.
Legia zaś grała wolno, przewidywalnie i schematycznie. Widział to też Edward Iordanescu, reagując po godzinie gry potrójną zmianą – oprócz Recy ściągnął z boiska też bezproduktywnego Petara Stojanovicia i próbującego szarpać, ale będącego daleko od zeszłosezonowej formy Ryoyę Morishitę. Ale po roszadach choć posiadanie piłki przez gości wzrosło, to nie przełożyło się to w żaden sposób na dynamikę gry.
Koniec końców, jeśli z czegoś zadowolony po tym meczu ma być pion sportowy Legii, to przede wszystkim z ekstraklasowego debiutu Jakuba Żewłakowa, syna dyrektora sportowego warszawskiego klubu. Bo poza tym – wrzutka, wrzutka, wrzutka. Na wysokości kostek, nad głowami wszystkich, na pierwszego obrońcę. Albo prosto do Rafała Leszczyńskiego. No cóż, tak wygrywać po prostu się nie da.
Lider Ekstraklasy jest w Płocku!
Warszawiacy notują więc pierwszą ligową porażkę za kadencji Iordanescu. I zależnie od narracji można wybierać jak wolimy spojrzeć na jej dzisiejszego rywala – czy zobaczyć w nim beniaminka czy lidera Ekstraklasy.
Do Wisły Płock, będącej pozytywnym zaskoczeniem początku tego sezonu, pasują bowiem oba te określenia. Podopieczni Mariusza Misiury mają już na rozkładzie zarówno Legię, jak i Raków, a dokładając do tego także zwycięstwa z Koroną Kielce i Piastem Gliwice oraz remis z Widzewem Łódź – mamy, tabela nie kłamie, najlepiej punktującą dotychczas drużynę Ekstraklasy.
I oczywiście, pamiętamy sezon 2022/23, kiedy po kilku kolejkach Nafciarze także byli liderem tabeli, a sezon kończyli spadkiem do I ligi. I dobrze, aby pamiętali o tym też sami piłkarze z Płocka.
Ale tak grającej Wisły naprawdę nie da się nie chwalić. Wielkie brawa!
Zmiany:
Legenda
Fot. Newspix.pl/400mm.pl