Mecz Jagiellonii z Cracovią był po prostu sportowym widowiskiem kompletnym. Naprawdę nic więcej już nie wypada wymagać – gole, emocje, jakość, zwroty akcji, szczypta kontrowersji (ale raczej nie błędów sędziowskich), dużo ludzi na stadionie, doskonały komentarz w telewizji. Nic tylko siedzieć, oglądać, chłonąć. Wybitne popołudnie z Ekstraklasą.

Już przecież na samym początku mieliśmy jazdę bez trzymanki. Najpierw na połowie urwał się Stojilković, który pognał sam na bramkę, położył Abramowicza i otworzył wynik. Chwilkę później w kapitalny sposób zza pola karnego pieprznął Pietuszewski, a już tak naprawdę chwileczkę potem znów na prowadzenie wróciła Cracovia, kiedy dośrodkowanie Mincheva wykorzystał Kakabadze.
I to była 20. minuta na zegarze. Uff.
Trzeba się tutaj zatrzymać, bo spore pretensje do swojej obrony może mieć Adrian Siemienic. To, w jaki sposób Kobayashi dał się zrobić Stojilkoviciowi, był po prostu kompromitujący. Japończyk dał się przestawić jak najtańszy mebel od szwedzkiego potentata w branży, a potem jeszcze gonił rywala tak leniwie, że wyprzedził go 33-letni Romanczuk. Wstyd. Przy drugim golu Kobayashi też stał jak dziecko we mgle, ale tutaj więcej uwagi należałoby oczywiście poświęcić Wdowikowi, który równie dobrze mógłby być w Zakopanem, a nie na tym boisku, bo będąc w Zakopanem tak „mocno” też mógłby przeszkadzać Kakabadze w strzale.
No obrońca po prostu sobie stał i patrzył, a potem załamał ręce, że wpadło. No wpadło, jak stoisz niczym kołek, to wpadło.
Co więcej ta połowa mogła wyglądać dla Jagiellonii jeszcze gorzej, gdy sędzia za rękę Vitala dał karnego Cracovii (słusznie), ale Maigaard go zawalił, uderzając w słupek.
1:3 z taką Cracovią? Byłoby ciężko to odrobić. A tak Jagiellonia po przerwie wróciła do gry.
Jagiellonia Białystok – Cracovia: mecz kompletny!
Najpierw karnego wywalczył Pietuszewski, a Pululu pokazał rywalowi, jak należy jedenastki strzelać, potem lotnisko miejsca w szesnastce miał przy rożnym Romanczuk i walnął z głowy na 3:2, co kompletnie załamało Cracovię (bo to było już kilka minut po czerwonej kartce Perkovicia). Grała już tylko Jaga, trafiając po bardzo ładnych akcjach jeszcze dwukrotnie.
To nie jest pierwszy raz, kiedy Jagiellonia w ten sposób odrabia straty i widać, że ta drużyna po prostu rośnie po tak wielu zmianach. Wyniki zaczynają się zgadzać, nawet jeśli ekipa Siemieńca lubi sobie zrobić na boisku problem. Ale ile w tej grze jest rozmachu, jakości, kreatywności z przodu… No miło popatrzeć.
Niemniej trzeba wspomnieć o kontrowersjach, skoro zostały już napomknięte w pierwszych zdaniach tekstu. Jeśli chodzi o karnego na Pietuszewskim, to porównania do Fornalczyka są absolutnie nieuzasadnione. Tam skrzydłowy Widzew podstawia nogę rywalowi, który biegnie obok niego, a tutaj Piła chce wybić piłkę, natomiast w nią nie trafia i drugą nogą zahacza zawodnika Jagiellonii. Czyli tam to Fornalczyk szukał kontaktu, a tutaj szukał go Piła. I znalazł – na swoje nieszczęście
Czerwona dla Perkovicia? Zasłużona, brzydkie wejście w staw skokowy.
Zastanawiać można się nad dwoma rzeczami – czy Cracovii nie należał się jeszcze jeden rzut karny, ten za rękę Wdowika, ale póki co nie dostaliśmy odpowiedniej powtórki. A poza tym, czy Drachal nie powinien wylecieć z boiska, za faul, po którym precyzyjniejszy sędzia pewnie wyciągnąłby drugi żółty kartonik.
Natomiast czy Pasy przegrały przez sędziego? Nie, absolutnie. Przegrały, bo Jagiellonia w takim gazie to topowy zespół.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Kowal: Raków w bagnie. Żal patrzeć, co się dzieje z tym klubem
- Niestety. Kolejny piłkarz Lecha Poznań z kontuzją
- Marc Gual odszedł z Legii Warszawa. Trzeba docenić, trudno zatęsknić
Fot. Newspix