Późny wieczór, wręcz noc, a więc pora na opowiadanie bajek odpowiednia. Twojemu dziecku znudziło się słuchanie opowieści o Królewnie Śnieżce? Przejadła się już historia z Czerwonym Kapturkiem? Baba Jaga nie jest w stanie ululać twojej pociechy jak wcześniej? A może samemu nijak nie możesz przyciąć komara? Nic straconego! Z pomocą przychodzi Martin Kobylański…
…który w wywiadzie dla katowickiego „Sportu” mówi tak:
Dwa lata temu zagrał pan 8 meczów w Bundeslidze. Rok temu grał pan na jej zapleczu. Teraz jest pan w III lidze. Nie obawia się pan, że ta kariera zaczęła iść w złą stronę?
Nie. Gdyby porównać naszą ekstraklasę z niemiecką III ligą, to okazałoby się, że więcej osób pojawia się na stadionach tej drugiej! Gramy przeważnie przed 15-20 tysiącami ludzi, co w polskiej ekstraklasie nie zdarza się co dzień. To jest mocna liga.
Ustalmy fakty. Martin Kobylański jest zdania, że PRZEWAŻNIE gra przed 15-20 tysiącami ludzi. Co to znaczy przeważnie? Co tydzień? Co dwa? No – ale to już mocno naciągana teoria – raz w miesiącu? Kiedy mówimy, że przeważnie chodzimy w czystych ciuchach, znaczy to, że od święta czymś tam się ufajdamy, ale zwykle koszule mamy czyste. Kiedy mówimy, że przeważnie znajdujemy czas na Orlika, znaczy to, że raz w miesiącu z jakiegoś powodu opuścimy gierkę, ale oprócz tego – jesteśmy zawsze. Kiedy mówimy, że przeważnie Smuda gada głupoty, no to – jasne – raz na dziesięć wywiadów zdarza mu się nie powiedzieć nic, czego moglibyśmy się uczepić, ale pozostałe 9/10 rozmów to jedna wielka kompromitacja. Tak definiujemy słowo „przeważnie”.
A jak definiuje je słownik języka polskiego PWN? Ano następująco: w przeważającej części. Kiedy szala na wadze jest czymś przeważona, oznacza to, że odważnik postawiony na tej drugiej jest cięższy. Chyba od tego się wzięło to słowo. Wynikałoby z tego, że CO NAJMNIEJ połowę meczów Kobylański gra przy znakomitej frekwencji 15-20 tysięcy ludzi. Resztę – przy mniejszej widowni.
No to zobaczmy, ilu widzów, według kolejek, przychodziło oglądać mecze ekipy Martina (dane ze strony dfb.de, więc to nie jakaś lipa):
1: Hansa Rostock (wyjazd) – 15600
2: Energie Cottbus (dom) – 2500
3: SV Wehen Wiesbaden (wyjazd) – 1822
4: FC Magdeburg (dom) – 2600
5: SV Wehen Wiesbaden (wyjazd) – 1822
6: Dynamo Dresden (dom) – 2950
7: Preußen Münster (wyjazd) – 6179
8: SG Sonnenhof Großaspach (dom) – 673
9: VfB Stuttgart II (wyjazd) – 532
10: FC Würzburger Kickers (dom) – 220
11: Rot-Weiß Erfurt (wyjazd) – 4150
12: FSV Mainz II (dom) – 494
13: Hallescher FC (wyjazd) – 6043
14: Erzgebirge Aue (dom) 850
15: Chemnitzer FC (dom) – 976
16: Fortuna Koln (wyjazd) – 1422
Okazuje się, że frekwencja na poziomie sugerowanym przez Kobylańskiego zdarzyła się TYLKO RAZ. Jeden, jedyny raz. Na meczu z Hansą Rostock. Klubu z wieloletnimi tradycjami w Bundeslidze, wywodzącego się z dużego miasta (ponad 200 tys. mieszkańców). Nie wiem jak wy, ale my wyciągamy z tego tylko jeden wniosek – w Rostocku panuje dobry klimat do piłki, ludzie z różnych względów przychodzą oglądać akurat ten klub, a w skali ogólnokrajowej na III Bundesligę mają – delikatnie to ujmując – wywalone.
Oj Martin, Martin… Jakby ci to powiedzieć: rozumiemy, że podczas meczu twój wzrok jest skupiony na piłce, ewentualnie na szukaniu partnerów z drużyny, i że na trybuny nawet nie spoglądasz. OK, wszystko jasne. Ale po co wkręcasz nam ten kit? Co ty, myślisz, że my nie mamy internetu? Że uwierzymy ci na słowo i nie sprawdzimy tego, co nam próbujesz wcisnąć? Po co robisz z nas debili? Do czego jeszcze jesteś w stanie się posunąć? Będziesz nam opowiadał, że tydzień w tydzień stajesz naprzeciwko reprezentantom Niemiec? Że co kolejkę obserwuje cię skaut Bayernu? Że rezerwy Werderu to dla ciebie spełnienie marzeń i że nad łóżkiem wieszałeś sobie plakaty z podobiznami gwiazd III Bundesligi?
Martin, serio. Szanujmy się.
Fot. FotoPyk