Został już tylko czwartek, piątek i w sobotę przed 18.00 będzie już można śmiało zasiąść przed telewizorami w oczekiwaniu na ucztę. Hiszpańskie dzienniki sportowe już teraz poświęcają temu wydarzeniu niemal tyle stron, ile nasze mają ogólnie, więc i my nie możemy być gorsi. Po większej analizie problemów Realu (TUTAJ) i przedstawieniu życia Barcelony bez Messiego (TUTAJ), czas na porównanie obu ekip. Ekip, które sportowo są na prawie identycznym poziomie. Ale do brzegu – kto przeważa w której formacji? Który zespół ma lepszych napastników, a który obrońców?
Na początek słówko wyjaśnienia – i Real, i Barca mają kadry tak mocne, że na wielu pozycjach można rotować z taką częstotliwością jak robił to Berg. W końcu pomiędzy Varanem a Pepe nie ma jakiejś gigantycznej przepaści, a i Rakitić nie wciąga nosem Sergiego Roberto. Nie wiadomo też przecież, czy Messi, Benzema czy nawet wspomniany Chorwat dojdą do siebie lub czy wyjdą na boisko od pierwszej minuty. Albo – kolejna sprawa – czy Benitez nie zdoła gdzieś jeszcze upchnąć Isco lub Kroosa. Znaków zapytania jest wiele, z dnia na dzień pojawiają się kolejne, więc musi być też miejsce na jakiś subiektywizm i wprowadzenie własnych poglądów. Oto – naszym zdaniem – najmocniejsze jedenastki Realu i Barcelony na El Clasico. Lecimy więc z analizą…
BRAMKARZE
Tu poziom jest bardzo zbliżony. To znaczy – w tym sezonie Navas przechodzi samego siebie, walczy o Trofeo Zamora i wręcz ratuje punkty Realowi, ale Bravo to również absolutnie najwyższa półka. Przede wszystkim – gość, który daje stabilizację, pewność i gwarancję, jakich nie zapewniał masakrowany przez prasę Ter Stegen. Przede wszystkim obaj panowie – i Navas, i Bravo – idealnie pasują do swoich drużyn. Chilijczyk tak dobrze wywiązuje się z roli ostatniego obrońcy, jakby w jego żyłach płynęła barcelońska krew, natomiast Kostarykanin gra zdecydowanie głębiej i częściej popisuje się genialnymi interwencjami. Przy jeden na jeden obaj wykazują się klasą. Vitor Baia w analizie „Sportu” stwierdził, że Bravo jest bardziej kompletny i wszechstronny. My stawiamy „X”. Czyli remis.
OBROŃCY
Na lewej flance dyskusję można od razu zakończyć – Jordi Alba to profesor w swojej branży, ale Marcelo to chyba w tym sezonie w ogóle najlepszy piłkarz Realu. Następca Roberto Carlosa, król statystyk, jeśli chodzi o dośrodkowania, odbiory, podłączanie się do ataku, a i w obronie nie ma takich braków jak np. Danilo. Kompletny lewy defensor, jakiego chciałby każdy trener na świecie. Co na przeciwległej stronie? Gdyby grał jedynie wspomniany Danilo – nie mielibyśmy wątpliwości, żeby postawić „jedynkę” przy Alvesie. Rywalizacja jeszcze trwa, ale Carvajal to – naszym zdaniem – bardzo zbliżony level do Alvesa. Czasem mniej efektowny, ale przez to, z drugiej strony, bardziej zrównoważony. Remis na prawej stronie wydaje się więc sprawiedliwą opcją.
Środkowi obrońcy? Najpierw na tapetę bierzemy dwóch indiscutibles, czyli tych o niepodważalnej pozycji. Pique czy Ramos. Przy całym szacunku do stopera Barcelony – to kapitan Realu wydaje się bardziej kompletnym obrońcą. Oczywiście, zdarzają mu się błędy jak ten z Atletico, po którym skrytykował go sam Benitez, ale Pique zaliczał takie „obcinki” z większą częstotliwością. Werdykt? Klasa światowa u obu, ale Ramos ciut lepszy. Obok stawiamy Varane’a, który wygrał rywalizację z Pepe i… I tu mieliśmy zgryz, bo przecież na środku może zagrać Vermaelen, Mathieu, Bartra czy Mascherano. Ostatecznie wybieramy Argentyńczyka, mistrza czytania gry, który jeszcze jest lepszym piłkarzem niż Varane. Z dużym naciskiem na słowo „jeszcze”, bo Francuz to gracz – jak podejrzewamy – o świetlanej przyszłości.
POMOCNICY
Zacznijmy od cofniętych – Casemiro to typowy produkt ery Beniteza, nowy Makelele, który na wypożyczeniu w Porto dorósł do najpoważniejszej piłki. Porównywanie go jednak z Busquetsem to obraza dla samego Busquetsa. Ten facet to absolutnie najwybitniejszy przedstawiciel swojej pozycji. Mało tego – człowiek, który tę pozycję wręcz definiuje na nowo. Może nie rzuca się w oczy tak jak inni destruktorzy w stylu Krychowiaka, ale przy tym stanowi rdzeń całej gry Blaugrany. Niektórzy nazywają go najlepszym anonimowym piłkarzem na świecie – w końcu nie został nominowany do Złotej Piłki – ale kto ogląda mecze Barcy i zwraca uwagę na coś poza symulkami, ten wie, że Sergio to po prostu artysta.
Kto zagra przed Casemiro? Pytanie pozostaje otwarte. Kroos genialnie wypada w statystykach, ale na boisku jedynie do bólu poprawnie. Stawiamy więc na Jamesa, który dojechał do poziomu Iniesty i pewnie niedługo go wyprzedzi, ale na razie prezentuje zbliżoną klasę. W pojedynku Chorwatów zdecydowanie wyżej cenimy Modricia. Rakitić ostatnimi czasy – nie licząc meczu z BATE – wręcz cieniuje.
OFENSYWA
Nie bawmy się już w nomenklaturę – napastnicy, dziesiątki czy skrzydłowi, bo klasyczne dziewiątki mamy tu dwie – Benzema i Suarez – a reszta operuje gdzieś pomiędzy pozycjami. I o ile Real góruje nad Barceloną w kwestiach defensywnych, o tyle z przodu – nie oszukujmy się – mamy sporą różnicę jakościową. To, co wyprawiają w tym sezonie Neymar z Suarezem, to jakieś szaleństwo, natomiast przewagi Messiego nad Bale’m nie trzeba, a nawet nie wypada uzasadniać. Większe emocje w komentarzach pewnie wzbudzi pojedynek Brazylijczyka z Cristiano Ronaldo, ale… Bądźmy szczerzy. Neymar nie puka już do drzwi światowego TOP3, tylko po prostu je wyważa bez klucza. W tym momencie to już półka Cristiano. I to takiego Cristiano w formie.
TĆ
Fot. FotoPyK